Artykuły z działu

Przeglądasz dział LUDZIE BRANŻY (id:52)
w numerze 02/2019 (id:172)

Ilość artykułów w dziale: 1

pj-2019-02

Dobry czas dla urzędów probierczych

Rozmowa z Marią Magdaleną Ulaczyk, dyrektorem Okręgowego Urzędu Probierczego w Warszawie, o zmianach w prawie probierczym oraz polskim rynku jubiler

pj-2019-02av-01

Rozmawiałyśmy jesienią 2017 r., czyli ponad półtora roku temu. Jak pani ocenia ten miniony czas, czy wydarzyło się coś ciekawego, istotnego dla branży jubilerskiej?

Tak, to był ważny okres dla urzędów probierczych, ale też dla naszych klientów – złotników, importerów. Kierownictwu Głównego Urzędu Miar udało się wynegocjować większe niż dotychczas fundusze inwestycyjne dla GUM i podległych urzędów miar i urzędów probierczych. W stosunku do dotychczasowych wydatków na inwestycje otrzymaliśmy znacznie więcej środków, co pozwoliło na dużą poprawę naszego wyposażenia. Poprzednio rozmawiałyśmy o zakupionych laserach, teraz inwestowaliśmy gównie w aparaturę badawczą. Większość wydziałów zamiejscowych została wyposażona w nowe potencjometry do badania stopów srebrnych. Realizując wspólnie z OUP w Krakowie projekt poprawy dokładności wyników badań, zakupiliśmy w ubiegłym roku osiem spektrometrów fluorescencji rentgenowskiej ze zmiennym kolimatorem, które bardzo wzmocniły nasz potencjał badawczy: poprawiają jakość i dokładność badań, szczególnie w odniesieniu do wyrobów o niewielkich gabarytach i ograniczonej powierzchni pomiaru. W tym roku kupimy jeszcze jeden taki X-ray tester, dla WZ w Łodzi. Nigdy dotychczas nie mieliśmy takich funduszy i nigdy dotąd inwestycje w urzędach probierczych nie były realizowane tak kompleksowo. Choć nic nie zastąpi dokładności metod analitycznych, rośnie znaczenie metody rentgenowskiej. W całej Europie traktowana jest obecnie jako podstawowa w badaniach probierczych, stanowi ważne uzupełnienie metody przybliżonej, na kamieniu probierczym. Obie metody nie wymagają pobrania próbek, więc zaliczane są do grupy nieniszczących. Intensywnie je wykorzystujemy – ku zadowoleniu i z ewidentną korzyścią naszych klientów.

Skoro są środki na inwestycje, oznacza to chyba, że mają państwo dużo zgłoszeń i rosną też dochody budżetu z działalności w zakresie probiernictwa. Jak zatem wygląda aktualna statystyka?

Nie ma jakiegoś spektakularnego wzrostu obciążenia urzędów. Masa wyrobów złotych zgłoszonych w 2018 r.: 6 ton – nawet nieznacznie, o 60 kg, spadła w odniesieniu do poprzedniego roku. Wzrosła za to, o ponad 120 tys., liczba badanych i oznaczanych sztuk. Oznacza to, że postępuje miniaturyzacja wyrobów. Średnia masa badanego wyrobu złotego wynosi obecnie 2,43 g, a przed kilkoma laty wynosiła 3 g. Nie podaję tu danych z okresu, kiedy do urzędów trafiały złote łańcuchy i figurki o masie jednostkowej 1 kg i większej, o bardzo wysokich próbach. Znacząco podnosiło to wskaźniki średniej masy i zaciemniało dane statystyczne. Był czas takich zgłoszeń, ale już od ponad dwóch lat ich nie ma. Nie rozumieliśmy do końca tego zjawiska, był to jakiś zakamuflowany obrót surowcem złotym, choć z punktu widzenia prawa probierczego wszystkie zasady były zachowane i dawało to duży dochód Skarbowi Państwa z tytułu opłat probierczych.

A w grupie wyrobów srebrnych? Dalszy spadek?

Nie. Zgłoszono ich w roku 2018 ponad 21 t, czyli o ponad pół tony i o ponad 24 tys. sztuk więcej niż w roku 2017. Średnia masa wyrobów srebrnych też nieznacznie wzrasta, utrzymując się od kilku lat na zbliżonym poziomie 7,3-7,5 g. Z rozmów z producentami biżuterii srebrnej wynika, że dużo wyrobów sprzedają za granicą, nie tylko w Europie, ale także w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Choć nie ma takiego obowiązku, biżuteria przeznaczona na rynek europejski jest na ogół badana i cechowana w polskich urzędach, bo coraz więcej krajów uznaje nasze cechy.

Czy może pani powiedzieć więcej na temat tych rynków unijnych? Jak to jest z tym wzajemnym uznawaniem cech, ukształtowały się jakieś nowe, korzystniejsze zasady w tym zakresie?

Zasady są od lat takie same, wywodzą się z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, bo wciąż nie ma dyrektywy UE w tej dziedzinie. Jeśli cecha probiercza jest umieszczona przez niezależny organ, ekwiwalentna (równoznaczna) z oznaczeniami, jakie stosuje kraj, w którym sprzedawany jest wyrób, i jest zrozumiała dla konsumenta – nabywcy przedmiotu, to powinna być honorowana. O ile jednak określenie „niezależny organ” jest w tym wypadku jednoznaczne – chodzi o niezależność od producenta, czyli obiektywną ocenę, o tyle dwa kolejne kryteria można interpretować bardzo szeroko i dowolnie. Wszystko zatem zależy od polityki rynkowej danego kraju UE i stopnia jej otwarcia. Czasami jest to polityka szeroko otwarta, nastawiona na poszanowanie zasad swobodnej wymiany towarów, tak jak to jest w Polsce, ale również w wielu innych krajach, jak np. Czechy, Węgry, Łotwa, Estonia, należące do UE kraje skandynawskie lub państwa z obszaru byłej Jugosławii.

Nie ma wtedy kłopotów z wzajemnym honorowaniem cech. Ale bywa też, że państwo za wszelką cenę chce osłaniać rynek, ograniczać przepływ produktów zagranicznych, tworzy wewnętrzne, nie zawsze racjonalne i uzasadnione, bariery. Największych kłopotów w tym zakresie dostarczały Portugalia, Wielka Brytania i naśladująca ją Irlandia, gdzie wbrew zasadom UE nie honorowano cech wielu krajów członkowskich, zarzucając im brak ekwiwalentności. Sposobem na te rynki było stosowanie cechy konwencyjnej (CCM), czyli oznaczeń Konwencji o kontroli i cechowaniu wyrobów z metali szlachetnych, do której należy 20 państw, m.in. Wielka Brytania i Polska. W kontekście brexitu problem z Wielką Brytanią będzie nieaktualny. Dobrze zatem, że należymy do konwencji, choć obszar Zjednoczonego Królestwa to nie jest jakiś szczególnie ważny rynek dla polskiej biżuterii.

Czy te lokalne wykładnie prawa, kształtujące zasady obowiązujące na poszczególnych rynkach, zostały gdzieś spisane, jest jakieś źródło wiedzy w tym zakresie, powszechnie dostępne dla przedsiębiorców

? Nie ma uniwersalnego zbioru informacji, bo nie we wszystkich krajach sprawy uznawania cech zostały jednoznacznie sformułowane w lokalnych systemach prawnych. Głównym źródłem wiedzy na ten temat są urzędy probiercze. W naszym kraju ten ważny, choć nienałożony przez prawo, obowiązek gromadzenia informacji i udostępniania ich przedsiębiorcom traktujemy bardzo poważnie. Kiedy pojawia się pytanie lub wniosek w sprawie konkretnego kraju lub obszaru rynkowego, kontaktujemy się z zagranicznymi urzędami, weryfikujemy posiadane dane, zbieramy aktualne informacje, staramy się uzyskać w tym zakresie pisemne odpowiedzi. Gromadzimy takie informacje, wymieniamy się nimi między obydwoma OUP. Odpowiadamy przedsiębiorcom listownie – tradycyjnie lub w formie e-maili albo telefonicznie.

W ostatnich latach stanowi to całkiem pokaźny pakiet dodatkowych, niełatwych obowiązków urzędów probierczych. Czasami ustalanie takich zagranicznych reguł rynkowych jest trudne, długo trwa, a uzyskiwane informacje bywają niejasne. Tak było ostatnio z Hiszpanią, gdzie jest prawie 20 autonomicznych regionów, każda prowincja ma swoje laboratorium probiercze, nieco inny model funkcjonowania i inne wymagania. Przez blisko pół roku zbierane były informacje, czasami wydawały się zupełnie niespójne.

Na szczęście w ostatniej chwili przed mającymi odbyć się wyborami, które pewnie opóźniłyby sprawę, wydano w Hiszpanii nową regulację, która ujednolica praktykę i potwierdza uznawanie cech UE, jeżeli są równoznaczne z hiszpańskimi. Mamy nadzieję, że polskie cechy są równoznaczne, bo też mamy system obligatoryjnej kontroli probierczej, wyroby bada i oznacza instytucja niezależna od konsumenta, nie uznajemy podczas badań tolerancji ujemnej. Na wszelki wypadek planujemy jednak jeszcze wysłanie listu do hiszpańskiego Ministerstwa Gospodarki i Handlu z prośbą o potwierdzenie tej równoznaczności w odniesieniu do polskich cech.

A jak z innymi krajami?

Zbierane były informacje o wymaganiach rynkowych Francji, Danii, Portugalii. Ta ostatnia nie potwierdziła faktu ani zasad uznawania cech polskich, próbujemy to dalej ustalać. Przedsiębiorcom ze zrozumiałych względów na ogół bardzo się spieszy, szczególnie gdy wybierają się na zagraniczne targi lub pojawia się jakiś nagły, korzystny kontrakt. W ostatnim czasie intensywnie badaliśmy rynek czeski. Tu nie ma problemów z rozbieżnością przepisów. Z Czechami współpracujemy od prawie 30 lat, spotykamy się kilka razy do roku, bo poza współpracą w Grupie Wyszehradzkiej, należymy do tych samych organizacji międzynarodowych. Dobrze znamy swoje urzędy probiercze. Problem polegał na różnym podejściu i odrębnych procedurach stosowanych do wyrobów srebrnych z elementami z metalu nieszlachetnego.

W Czechach praktyka jest trochę inna, nieco bardziej liberalna niż w Polsce. Wszystko dotyczy zresztą kwestii wykładni, bo jeśli mówimy o „uzasadnionym technicznie” użyciu części z metali nieszlachetnych i o konieczności „kolorystycznego odróżnienia elementów srebrnych i metalowych”, a takie są wymagania w przepisach konwencji wiedeńskiej, to wiadomo, że obydwa kryteria można różnie interpretować i trudno to obiektywnie ustalić. Za trzy dni na posiedzeniu Stałego Komitetu Konwencji w Lubljanie po raz kolejny będziemy prezentować wyroby srebrne pochodzące z pracowni polskiego artysty złotnika, zawierające elementy nośne z metalu nieszlachetnego, żeby ustalić, czy mogą być oznaczone CCM. Modelowe prawo probiercze powinno zawierać jak najwięcej szczegółowych regulacji, żeby jak najmniej zagadnień wymagało dodatkowych interpretacji. Ale to nie jest łatwe, tym bardziej że prawo ustalane jest na dłuższe okresy, a wszystko, czego dotyczy, zmienia się błyskawicznie, wraz z modą, trendami rynkowymi. Zmienia się wzornictwo, technologie wytwarzania wyrobów.

Czasami drobne różnice w prawie stanowią barierę na rynku UE, np. różnice w limitach masy wyrobów zwolnionych z obowiązku badania i cechowania. Są bardzo różne progi w tym zakresie. Niektóre kraje w ogóle nie mają tego rodzaju wyłączeń. Niedawno udało nam się zatrzymać wyroby srebrne przeznaczone do sprzedaży na tragach w Brnie. W Czechach limit masy wynosi 3 g, u nas 5 g. Przedsiębiorca myślał zatem, że może sprzedawać w Czechach wyroby 4,5-gramowe tylko ze swoim znakiem imiennym. Naraziłby się na dużą „pokutę” (karę), a w tym zakresie nasi południowi sąsiedzi są bardzo skrupulatni i konsekwentni w egzekwowaniu prawa, czego doświadczyły wiele razy polskie firmy. Na szczęście wytwórca zadzwonił, zapytał i ustaliliśmy zasady wprowadzenia tych wyrobów na rynek czeski. Zachęcam przedsiębiorców do lektury zagranicznych przepisów, linki do nich podajemy na naszych stronach internetowych. Można też zawsze zadzwonić do któregoś z urzędów probierczych z konkretnym pytaniem.

Proszę jednak korzystać w tym zakresie z telefonów do dyrektorów OUP lub naczelników naszych wydziałów nadzoru. Nie wszyscy nasi pracownicy posiadają rzetelne, aktualne informacje. Jak powiedziano wyżej, wiedzę o zagranicznych systemach trzeba stale sprawdzać i aktualizować. Nie cały nasz personel ma takie możliwości i kompetencje.

W 2017 r. rozmawiałyśmy na temat planowanych zmian w prawie probierczym. Czy coś się wydarzyło tym zakresie?

W zespole konsultacyjnym do spraw probiernictwa, powołanym w 2016 r. przez prezesa Głównego Urzędu Miar, wypracowano rekomendacje do nowelizacji prawa. Jest to pakiet propozycji legislacyjnych, zmierzających do zaostrzenia nadzoru probierczego. Chodzi o poprawę jego skuteczności, wyeliminowanie nielegalnych działań i nieuczciwej konkurencji. Rozważane jest wprowadzenie regulacji w dziedzinie gemmologii, zwiększenie kontroli urzędów w odniesieniu do metali inwestycyjnych. Nie chciałabym teraz referować poszczególnych planowanych zmian, bo trwają prace nad oceną skutków regulacji i dopiero po jej zakończeniu będzie można przystąpić do dalszych prac nad konkretnym projektem.

Czy można już mówić o jakichś ustalonych terminach w tym procesie?

Jeszcze na to za wcześnie. W planach prac legislacyjnych na ten rok założono opracowanie projektu.

Należy pamiętać, że powstaje on we współpracy trzech instytucji: MPiT, GUM i OUP. Musi być konsultowany z zainteresowanymi podmiotami, z innymi resortami. Wszystkie zmiany prawne już na etapie OSR są poddawane analizie pod kątem zgodności z przepisami UE. Potem oczywiście przechodzą przez proces formalnej notyfikacji. Chodzi o to, żeby eliminować bariery, harmonizować przepisy. Jest to bardzo ważne w kontekście tego wzajemnego uznawania, o którym mówiłam wcześniej. Może się zatem zdarzyć, że niektóre wnioski legislacyjne zostaną zakwestionowane jako niezgodne z zasadami wolnego rynku. Nie wyprzedzajmy jednak formalnych procedur i trybu legislacyjnego. Zespół do spraw probiernictwa stanowi płaszczyznę współpracy GUM i urzędów probierczych z przedsiębiorcami, organizacjami branży jubilerskiej, uczelniami, instytutami badawczymi.

Można zatem stwierdzić, że jest to dość fachowe i obiektywne gremium i miejmy nadzieję, że projekt nowelizacji prawa opracowany na podstawie tych rekomendacji będzie spójny, uniwersalny i zgodny z potrzebami bezpiecznego rynku obrotu wyrobami z metali szlachetnych.

Co, pani zdaniem, jest najważniejsze w tej nowelizacji

? Uzyskanie lepszych narzędzi do walki z wykroczeniami w e-obrocie, rezygnacja z zawiadamiania o kontrolach, potencjalnie nowe kompetencje OUP. To spore wyzwanie. Z naszego punktu widzenia istotne jest też uporządkowanie niektórych przepisów dotyczących opłat, szczególnie uproszczenie ich w odniesieniu do analiz chemicznych. Chcielibyśmy także uzyskać uprawnienie do pobierania opłat za czynności, które często wykonujemy, nie biorąc opłat, a które bardzo opóźniają naszą pracę. Zgodnie z przepisami (art. 12 ust. 1 pkt 3 ustawy – Prawo probiercze), wyroby zgłaszane do badania i oznaczania powinny być oczyszczone, posegregowane i niesplątane. Jeśli nie spełniają tych wymogów, mogą być zwrócone zgłaszającemu albo na jego wniosek odpłatnie posegregowane, oczyszczone i rozplątane w OUP. Szkopuł w tym, że nikt nigdy nie składa wniosku o to, żeby urząd odpłatnie wykonał te czynności, a my nie umiemy odmówić ich przyjęcia. Rezultat jest taki, że nieodpłatnie wykonujemy dużo dodatkowej pracy, narażając się równocześnie na zarzuty opieszałości. To jest czasami tak, że odbieramy w okienku dużą liczbę cieniutkich łańcuszków czy naszyjników wrzuconych niedbale do miski – zapiętych i poplątanych.

Nasze czynności wydłużają się wtedy znacząco, a jak wiadomo terminy narzucane nam przez klientów są z reguły ekspresowe. Modelowy sposób zgłoszenia łańcuszków to ułożenie ich razem, rozpiętych, przewiązanie w dwóch miejscach i zapakowanie w rulon, który swobodnie rozwiniemy. Inny problem – z opakowaniami. Czasami nie ma uzasadnienia, żeby każdy wyrób był odrębnie zapakowany, w zapiętej lub nawet spiętej zszywaczem torebce. Bardzo kłopotliwe i czasochłonne jest takie rozpakowywanie i ponowne pakowanie. Trochę innymi prawami rządzą się tzw. celebrytki. Tu sami proponujemy, żeby były indywidualnie zapakowane, bo szczególnie łatwo je poplątać i uszkodzić. W takich wypadkach nie domagalibyśmy się dodatkowych opłat, ale czasami ich pobranie byłoby uzasadnione, pod warunkiem że prawo na to pozwoli. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Marta Andrzejcza