Pojedyncze i modne

Warszawianki nie chcą już wyglądać jak tuziny innych kobiet w tym mieście. Dlatego coraz więcej ludzi korzysta z naszych usług - opowiadają właściciele sklepów z ręcznie robioną biżuterią. Agata Jałosińska, studentka UW, zamawia prace u koleżanki. – Taki prezent jest bardziej osobisty, szczególnie że sama mogłam zaprojektować bransoletkę dla swojej przyjaciółki na Gwiazdkę. Często w sklepach z takimi wyrobami można znaleźć prawdziwe perełki – unikatowe kolczyki czy torebki – wyjaśnia. Weronika Wacławska, studentka resocjalizacji, projektuje biżuterię od listopada 2008. We wrześniu zaczęła pracę w firmie sprzedającej półprodukty do ich wyrobu (www.onyks.eu). Mimo że zajmuje się pracą biurową, chciała spróbować swoich sił jako „rzemieślnik”. – Moja szefowa ma własną pracownię i kiedyś poprosiłam, żeby mnie nauczyła. Spodobało mi się. Dla mnie to wyciszenie myśli, oderwanie od codziennych rytuałów – opowiada. Ceny biżuterii różnią się między sobą w zależności od materiałów. Na przykład szkło weneckie kosztuje: koraliki 0,70– 5,00 zł, kamienie półszlachetne w granicach 50 gr – 14 zł, elementy wykończeniowe to srebro za ok. 4 zł/g lub o wiele tańszy metal stosowany częściej, z powodu niklu w srebrze uczulającego wiele osób. Gotowe rzeczy kosztują zwykle trzy razy tyle ile materiały. – Ważne, żeby zwróciło się za materiał, bo rękodzielnictwo to czysta przyjemność, ale inwestowanie już mniejsza – żartuje Wacławska. – Choć nasz asortyment jest typowo damski, to nawiązujemy współpracę z nowym projektantem. Ten zrobi męską biżuterię. Wiele kobiet chce coś kupić dla swoich partnerów, żeby też wyglądali inaczej. Sami panowie też przychodzą – opowiada Katarzyna Ułan. Modę na rękodzieło dostrzegły sklepy sieciowe z biżuterią. Ale nie wszyscy dają się nabrać. – Kupować hand-made np. Swarovskiego to tak jak kupować pierniki toruńskie w Krakowie – twierdzi Agata Jałosińska. Przy swoich dostawcach pozostanie też Ania Marszalec: – To hand-made, ale oszukany. Ręcznie robiony, ale w tysiącach sztuk – tłumaczy.