Świat pędzi w kierunku virtual reality

Rozmowa z Justyną Teodorczyk, dyrektor Galerii Sztuki w Legnicy

pj-2023-02-514184-996407

Od 31. MKSZ „Jakość” minęło już kilka miesięcy, emocje opadły, czas na podsumowanie. Jak ocenia pani tegoroczną edycję konkursu – co wywołało największe pani zdziwienie, co zaskoczyło?

To była wspaniała edycja. Rekordowa frekwencja, ponad 200 gości z Polski i zagranicy na weekendzie kulminacji, wśród nich wielu bardzo prestiżowych. Tylu zachwytów i gratulacji nie usłyszeliśmy dotąd. Myślę, że wreszcie przekonaliśmy nieprzekonanych, czyli tych, którzy wątpili w nasze organizacyjne możliwości po zmianie warty – odejściu w 2019 r. poprzedniego szefa galerii i kuratorki festiwalu, którzy na koniec wrzucili nam parę sporych kłód pod nogi. Usuwanie ich zajęło trochę, ale nie zraziło nas to do wiary w przyszłe efekty naszej zespołowej pracy. Wracając do samego festiwalu, to był strzał w dziesiątkę – wystawa Jolanty Gazdy, pokaz i współpraca z Japońskim Sympozjum Biżuterii – aktywistami złotniczej sceny Kraju Kwitnącej Wiśni, świetny międzynarodowy i interdyscyplinarny panel prezentacji, budząca wielkie emocje gala konkursowa, bo do dziś udaje nam się utrzymywać nazwiska laureatów w tajemnicy do ostatniej chwili. Mogłabym wymieniać dalej, bo artystów i instytucji, z którymi kooperowaliśmy, jest naprawdę sporo. Przy okazji wszystkim rodzimym dziękuję!

Festiwal Srebro to wiodące wydarzenie w środowisku złotniczym, nie tylko w Polsce. To marka sama w sobie. Z całą pewnością po tegorocznym sukcesie myśli pani o kolejnej edycji. Czy mogłaby pani uchylić rąbka tajemnicy?

Zacznę od tego, że 31. Międzynarodowy Konkurs Sztuki Złotniczej „Jakość” (w wyborze) właśnie kończy pokaz na warszawskich targach Gold Expo i leci do Bukaresztu, gdzie będzie prezentowany podczas Romanian Jewelry Week. Zaraz potem, w październiku i listopadzie, będzie można jeszcze zobaczyć tę wystawę (w pełnej krasie) w poznańskiej Galerii Yes, już zapraszam na wernisaż 19 października, a w grudniu w łódzkim Akademickim Centrum Designu. Natomiast w Legnicy za rok, a właściwie pół roku, zobaczymy wystawy wybitnej japońskiej artystki Mariko Kusumoto, pracującej z tekstyliami i metalem, która kształciła się w Tokio i San Francisco, słowackiego twórcy Petera Machaty, wystawy zbiorowe uczelni z Łodzi i Monachium i parę innych smaczków, jak np. pokaz Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników. Konkurs natomiast skupi się na empatii – tak właśnie brzmi hasło 32. MKSZ.

Galeria Sztuki w Legnicy stale się rozwija i zaskakuje publiczność nowymi innowacyjnymi pomysłami. Jakie ma pani dyrektor plany na najbliższą przyszłość? Co jeszcze zmieni się w Galerii?

Przypomnę, że przez dziesięć miesięcy w roku prowadzimy zwykłą działalność wystawienniczą w średnim mieście, a stolicą światowego złotnictwa jesteśmy tylko przez moment trwający kilka tygodni. Rozwijamy się w obu torach działalności, a żadne wyzwania nie są nam straszne. Lato zakończyliśmy międzynarodową porezydencyjną wystawą „Ziemia pamięta” o powojennej historii i tożsamości terenów pogranicza, którą zaaranżowaliśmy, nawożąc do galerii półtorej tony ziemi. Aktualna wystawa „Kurtyny” Jakuba Łącznego początkowo miała zawierać autentyczne lustro wody, jednak ostatecznie jest ono wyłącznie wyprojektowane w zaciemnionej sali. Na co dzień oprócz wystaw i spotkań z artystami organizujemy koncerty alternatywnych dźwięków, spacery kuratorskie, rozmaite warsztaty i pogadanki dla dzieci i dorosłych. W lecie co weekend spotykaliśmy się na „czytanie na dywanie”, gadaliśmy z poetami, uprawialiśmy jogę i otworzyliśmy bibliotekę książek i roślin do wymiany.

Galeria Sztuki w Legnicy zawsze pozostawiała wolność artystom – stąd kilka ogólnopolskich skandali. Co pani sądzi o granicach w sztuce? Czy twórcę obowiązują jakieś granice?

Twórca, artysta, jako najbardziej zindywidualizowana jednostka społeczna, jako prorok i błazen, nasze sumienie i wizjoner, nie powinien, a nawet nie może być ograniczany, a już na pewno nie jakkolwiek instytucjonalnie, piętnowany społecznie czy politycznie. Ludzie wciąż nie rozumieją, że gest artystyczny, twórczość, dzieło z jego społecznymi i osobistymi reperkusjami to pewnego rodzaju medium. To przekaz między naukowym a religijnym, jeśli miałabym porównać to do innych obszarów w kategoriach ciężaru ontologicznego. Artysta nie może się bać, ma prawo przekraczać granice, sztuka jest bowiem jednym z rodzajów oporu społecznego, jedną z jaskółek rewolty. Ma też prawo dobrać się do nas bez pardonu – wstrząsnąć, obrazić, zaszokować. Dobrze, że twórcy nie zapominają też, że potrafią pięknie koić nasze traumy i dawać nadzieję. Szuka to strawa dla duszy. Jak wydarzyła się powódź, to plony będą gniły, a z tego nie wyjdzie słodkie czy lekkie danie – tyle mogę powiedzieć o (nie)sprzyjaniu artystom w naszej społeczno-politycznej rzeczywistości.

Popandeniczny świat ma wiele wad, ale przyniósł także pewne korzyści, jak choćby trwale umiejscowił biżuterię w świecie internetu. Dziś można obejrzeć wystawy sztuki złotniczej, nie ruszając się sprzed ekranu. Czy Galeria w Legnicy także zamierza umożliwiać wirtualne podróże w świat biżuterii?

Uważam, że biżuteria – jak sztuka w ogóle – słabo znosi rzeczywistość zapośredniczenia, bo opiera się na fizyczności, materialności, dotyku, konfrontacji, usytuowaniu w przestrzeni audiowizualnej (sztuka) i na kontekście indywidualnym – cielesnym, jednostkowym, „dośrodkowym” (biżuteria). Jednak świat pędzi w kierunku virtual reality i nie warto temu przeczyć, przeniesienie biżuterii w ten wymiar uznać więc należy za nieuniknione. Podczas pandemii imaliśmy się wielu sposobów. Jednak największym naszym osiągnięciem jest zdigitalizowanie części naszej Międzynarodowej Kolekcji Sztuki Złotniczej za pomocą techniki fotogrametrii. Polega to na wykonaniu serii zdjęć z perspektywy 360 stopni, co pozwala na odtworzenie bardzo dokładnego, ruchomego modelu 3D. W tym celu współpracowaliśmy z wrocławską firmą (która jest wykonawcą takich modeli np. dzieł Magdaleny Abakanowicz z kolekcji Muzeum Narodowego), co udało się dzięki mecenatowi fundacji KGHM. Liczymy na kontynuację tego procesu, a dotychczasowe efekty można zobaczyć (czy dotknąć) na platformie Sketchfab (sketchfab.com/art galer legnica).

Czy biżuteria w cyberprzestrzeni jest wciąż biżuterią? Czy innym obiektem sztuki? Czy dziś można w ogóle zdefiniować pojęcie biżuterii?

Mniej więcej to pytanie zadajemy sobie jako autorzy hasła „Empatia”, które będzie towarzyszyło 32. Międzynarodowemu Konkursowi Sztuki Złotniczej. Pytamy: czy dzieło sztuki (wytwór maksymalnie egocentryczny) może oprzeć się i zachować w kontekście szerszych wymiarów empatyzowania: dbania o odbiorcę, ekologię, zrównoważoną produkcję i konsumpcję oraz konieczność wyważenia różnych dodatkowych globalnych balansów. Moja nieżyjąca już wykładowczyni z historii sztuki na studiach zaocznych, gdzie miałam roczny incydent, ubolewała, jak można studiować zaocznie tak „oczny” kierunek. Tak samo ubolewałabym, gdyby sztuka straciła swój materialny desygnat, który ją konstytuuje. I nie tracę nadziei, że biżuteria pozostanie prawdziwą, pełnoprawną dziedziną sztuki – „sztuczną” właśnie, czyli dodaną, dokonstruowaną, nadbudowaną na tym, co zwykłe, powszednie, ułożone. W antycznym teatrze równie ważne jak dramatyczne treści (kulturowe) były maska, draperia, koturny. Tak samo dziś twórczość potrzebuje sztafażu, formy, bazy, nawet jeśli – jak w sztuce konceptualnej, opartej na myśleniu tożsamym z kreacją – ma być on tylko symbolicznym zwieńczeniem procesu intelektualnego, twórczego, artystycznego. Inaczej można by powiedzieć: wszystkie myśli już wyrażono, wszystkie książki napisano, a wszystkie obrazy namalowano w wyobraźni.

Biżuteria na naszych oczach zmienia swoje oblicze – z jednej strony staje się samodzielnym, oderwanym od ciała obiektem, z drugiej niemal wrasta w ciało, stając się poniekąd jego inteligentnym przedłużeniem (inteligentna biżuteria, wszczepy biżuteryjne). W którym kierunku, pani zdaniem, podążą artyści? Jak będzie wyglądała biżuteria autorska za kilka lat?

Z jednej strony nanotechnologia, z drugiej artifficial intelligence – to, że się coraz bardziej technologizujemy, jest faktem, z którym nie da się dyskutować. Zmiany, po środowisku militarnym, medycznym czy produkcyjnym, wejdą też w fazę „miękką” – nie tylko projektowania, wdrażania, nauki, ale i myślenia oraz czucia. Jestem bardzo ciekawa, jak zmianę tę zobaczymy w ważnej odsłonie świata, za którą odpowiadają artystki, artyści i sztuka. Myślę, a w tym przekonaniu utwierdza mnie technologiczne, ideologiczne i formalne zaawansowanie bioartu, że biżuteria podąży w każdym możliwym kierunku, niczym woda rozlewająca się po pustych szczelinach. Doczekamy zatem jej i w wymiarze doskonałym technicznie, i tym spod znaku augmented reality (rzeczywistości poszerzonej). Wspaniałe konceptualne dzieła sztuki spotykamy co roku w naszym konkursie i tam mamy do czynienia z balansowaniem między dwoma biegunami – historią i tradycją oraz nowoczesnym. Niektórzy potrafią zamknąć to w jednym spójnym i głębokim przekazie.

I jak zmienią się konkursy złotnicze, a wśród nich ten najważniejszy, MKSZ w Legnicy?

Malarstwo sztalugowe, papierowe książki i gotowane dania z warzyw wyjętych z ziemi miały przejść do historii, a wciąż istnieją. Nie wiemy, w jakim kierunku podążymy dokładnie, ale osobiście mam nadzieję, że pewne rzeczy pozostaną niezmienne albo zmienią się niedrastycznie. Poszerzanie granic świata obecne jest także na naszej niwie, w sztuce. Fantastyczne jest obserwowanie swoistego rozmycia definicji samego medium, którego doświadczamy nie tylko na polu biżuterii, ale także jako gospodarze krajowego konkursu dla młodych malarek/malarzy (Ogólnopolski Przegląd Malarstwa Młodych Promocje). Artystki i artyści podobnie jak my zastanawiają się i przypatrują temu, co teraz może pomieścić malarstwo, działo sztuki czy obiekt biżuteryjny. Nieżyjący nieodżałowany Mietal Gryza prezentował swoją złotniczą pracę jako performans, dziś mamy i obiekty z QR kodem albo takie, które odnoszą się do długotrwałych procesów (np. organicznych, technologicznych, społecznych), prace, które są dokumentacją tego, co się wydarzyło, zadziało, wzrosło albo zostało utracone, zniszczone, nie przetrwało. Sztuka zawsze czerpała z rezerwuaru przeszłości, a teraz sięga też odważnie w przyszłość. Bądźmy na nią otwarci.

Rozmawiała Marta Andrzejczak