Artykuły z działu

Przeglądasz dział RYNEK (id:45)
w numerze W NUMERZE (id:21)

Ilość artykułów w dziale: 2

Biznes po arabsku

Różnice kulturowe mogą mieć znaczący wpływ na preferencje, style i zwyczaje klientów, zwłaszcza w krajach arabskich. Zrozumienie tych subtelnych, ale często znaczących, różnic jest kluczowe dla sukcesu w branży jubilerskiej na tych rynkach. Dotyczy to zarówno designu, jak i sprzedaży oraz marketingu.

pj-2024-01-33437-472092

Kultura arabska jest bogata, zróżnicowana i głęboko zakorzeniona w historii oraz tradycji. Wpływa ona na wiele aspektów życia codziennego, w tym na podejście do biżuterii. Dlatego dla jubilerów działających na rynkach arabskich niezbędne jest poznanie nie tylko technicznych aspektów rzemiosła, ale także niuansów kulturowych. Biżuteria oferowana przez mężczyznę przy zaręczynach jest oznaką jego zaangażowania i miłości. W przypadku zbyt skromnej biżuterii dla zamożnej panny, zaręczyny mogą zostać odrzucone. Kobieta może też przedstawić konkretne oczekiwania dotyczące biżuterii. Warto o tym pamiętać, planując działania marketingowe. Jedną z najważniejszych cech arabskiej kultury jest wartość rodziny i społeczności. Szeroko pojęty kolektywizm. Biżuteria ma często symboliczne znaczenie. Dlatego projekty jubilerskie skierowane do klientów arabskich często odzwierciedlają te wartości, koncentrując się na tradycyjnych wzorach i wysokiej jakości materiałach.

pj-2024-01-216626-998006

Warto jednak mieć świadomość, że są to młode społeczeństwa, otwarte na zmiany i nowoczesny design, dlatego warto im zaproponować unikatowe wzory, które łączą w sobie tradycje z nowoczesnością, jednocześnie będąc wyjątkowymi i niepowtarzalnymi dziełami sztuki jubilerskiej. Każdy przecież marzy, aby mieć coś, czego nie ma nikt inny. Istotną rolę w kulturze arabskiej odgrywa religia, która ma wpływ na preferencje w zakresie wyboru biżuterii. W islamie noszenie złota jest powszechnie akceptowane, często postrzegane jako oznaka bogactwa i prestiżu. Dlatego biżuteria z tego metalu cieszy się ogromną popularnością w krajach arabskich, jest wręczana szczególnie z okazji ślubów i innych ważnych wydarzeń życiowych. Pamiętać jednak należy, że według Koranu mężczyźni nie powinni nosić złota. Wszystkie inne metale są dozwolone. Kolejna ważna wskazówka to regionalne różnice w kulturze arabskiej. Dotyczą one także biżuterii – preferencje w zakresie kolorów i stylów mogą się różnić między krajami Zatoki Arabskiej, nawet pomiędzy plemionami a krajami Afryki Północnej, czyli tzw. Maghrebu.

pj-2024-01-240365-859681

Zrozumienie tych niewielkich różnic może być kluczem do skutecznego dostosowania oferty jubilerskiej do konkretnego rynku i udanego procesu sprzedaży. Wpływ na preferencje klientów w krajach arabskich mają także zmiany społeczne i ekonomiczne. Coraz więcej kobiet decyduje się na karierę zawodową i samodzielne podejmowanie decyzji zakupowych, co może prowadzić do wzrostu popytu na nowoczesne, kobiece wzory biżuterii. Jak odnieść sukces w branży jubilerskiej na rynkach arabskich? Niezbędne jest nie tylko oferowanie wysokiej jakości unikatowych produktów, ale także zrozumienie i szacunek dla lokalnych tradycji, kultury i wartości oraz dla relacyjnej kultury biznesu. Dopasowanie oferty do preferencji klientów oraz świadomość różnic kulturowych są kluczowe dla budowania trwałych relacji i osiągnięcia sukcesu w tym fascynującym, ale wymagającym środowisku biznesowym.

Stare i nadal jare, czyli o biżuterii z czasów PRL

Dlaczego ludzie są skłonni zapłacić kilkaset złotych za srebrny pierścionek z okresu PRL? Czy ta moda minie? Czy to się opłaca? Czy to inwestycja, czy jedynie umiłowanie dawnej sztuki użytkowej? I czy warto kupować przedmiot, o którym nie zawsze wiemy wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć?

pj-2024-01-451826-715414

Od ośmiu lat możemy zauważyć duże zainteresowanie biżuterią z czasu PRL. Z jednej strony to temat, którym na serio zajmują się np. historycy wzornictwa, a z drugiej to przedmiot poszukiwań ogromnej rzeszy kolekcjonerów i kolekcjonerek, którym specjalistyczna wiedza nie jest niezbędna, choć oczywiście zawsze jest pomocna. To właśnie olbrzymia grupa miłośników biżuterii stymuluje rynek, kreuje popyt i podaż, wyznacza trendy zakupowe i wreszcie wpływa na ceny biżuterii.

Tu zaś zawsze pojawia się pytanie: skąd te ceny? Często słyszę je od znajomych, którym opowiadam o biżuterii – przedmiocie moich zainteresowań już od ponad dekady. Inne częste pytania to: dlaczego ludzie są skłonni zapłacić kilkaset złotych za srebrny pierścionek? Czy ta moda minie? Czy to się opłaca? Czy to inwestycja, czy tylko umiłowanie dawnej sztuki użytkowej? Czy warto kupować przedmiot, o którym nie zawsze wiemy wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć?

pj-2024-01-327693-138640

Często odpowiadam na te pytanie „klasykiem”: to zależy. Jeżeli pierścionek jest w bardzo dobrym stanie, tzn. i kamienie, i oznaczenia (znak producenta i cecha probiercza), a także ogólny wygląd i wzór są z tych rzadziej widywanych, to naprawdę warto rozważyć taki wydatek. To jest inwestycja, która – jak to bywa z lokowaniem pieniędzy – może się w krótkiej lub dalszej przyszłości opłacić lub nie. Kolekcjonowanie biżuterii – tak samo jak modnej obecnie ceramiki, szkła czy grafiki – niesie ze sobą ryzyko. Należy mieć świadomość, że ceny w krótkich okresach się zmieniają – rosną lub spadają, zatem jeśli traktujemy taki zakup jako inwestycję, to pamiętajmy, że powinna ona być obliczona na lata, a nie na „szybki kontrakt”.

Nie tylko biżuteria z PRL

Na rynku sztuki użytkowej i wzornictwa od kilkunastu lat obserwujemy szeroko rozumiany powrót do PRL. Dlaczego szeroki? Ponieważ oprócz biżuterii znowu na topie i poszukiwane są również szkło, meble, a nawet… bombki (w takim samym stopniu cenne, bo rzadkie z powodu nietrwałości). Świadczą o tym choćby ceny na portalach aukcyjnych, a także liczba grup na Facebooku o podobnej tematyce. Po dekadach „plastiku z Chin” kolejne pokolenia doceniły wyroby dobrze zaprojektowane i, co najważniejsze, bardzo trwałe.

Może to być też przejaw pewnej nostalgii, szczególnie że zbierają je np. 40-60-latkowie, dla których PRL to dzieciństwo, nawet jeśli trochę idealizowane. Wskazując jednak kwestie wykonawcze, warto podkreślić, że najlepszym przykładem solidności i biegłości technicznej są wyroby ORNO, o których jeszcze opowiem.

pj-2024-01-102809-322501

Duży popyt i rosnąca podaż

Obecnie zauważamy naprawdę duży popyt, czyli – ludzie kupują. Po drugiej stronie są też ci, którzy zaczynają sprzedawać, głównie ze względu na dużą inflację, chęć realizacji zysku, ale też z powodu sytuacji losowych. Niezapłacone rachunki już niejednokrotnie zmusiły kolekcjonera do rozstania się z najładniejszym, nawet unikatowym pierścionkiem ORNO. Co zatem będzie dalej? Można spodziewać się, że w wybranych zakresach biżuteria stanie się tańsza, zwłaszcza te wzory, które były kiedyś w wysokich cenach (np. wyroby Warmetu), ponieważ już teraz zwiększa się ich dostępność – kolekcjonerzy i posiadacze nawet małych zbiorów wyprzedają i będą wyprzedawać biżuterię, do której nie mają sentymentu.

pj-2024-01-272286-406498

Widać to w sytuacjach, gdy przedmioty na sprzedaż oferują ci, którzy żyją na granicy przetrwania, lub młodzież, która nie jest przywiązana do rzeczy – czasem nawet odziedziczonych lub osobistych. Sprawia to, że na tym bardzo specyficznym i niestabilnym rynku wciąż trwa, a niekiedy rośnie grupa kolekcjonerów/kolekcjonerek, którzy poszukują wyrobów z czasów PRL, ale tych wyróżniających się ciekawszym wzorem i mniej dostępnych, bo nielicznych.

Co warto wiedzieć o spółdzielniach biżuterii artystycznej

Prezentację najważniejszych spółdzielni biżuterii artystycznej w powojennej Polsce zacznę od mojej ulubionej – ORNO, założonej w 1949 r. w Warszawie z inicjatywy Romualda Rochackiego. Wyroby ORNO zawsze były drogie – na początku wynikało to z nielicznych powieleń (serie po kilkanaście, kilkadziesiąt egzemplarzy), a później z rozpowszechniającej się opinii, że ORNO produkuje dzieła ekskluzywne, drogie, niedostępne, elitarne. Rzeczywiście biżuterię ORNO nosiły głównie majętne warszawianki, żony dygnitarzy, kobiety świata sztuki (aktorki, artystki).

Dominowały wówczas wzory brutalistyczne, określane jako „kowalskie”, masywne, ręcznie wykonywane, mające urok dzieł unikatowych – i szalenie drogich. Wzory często były przeskalowane, epatowały wielkością, co szczególnie da się zauważyć w masywnych pierścieniach z szerokimi obrączkami i dużymi kamieniami (pierścionki takie, a właściwie pierścienie, popularnie nazywa się kopułami). Warto jednak podkreślić, że pomimo dużych gabarytów są wygodne w użyciu na co dzień i ich noszenie nie sprawia trudu ani nie ogranicza swobody. Tak wówczas, jak i dziś nie można było przejść obok nich obojętnie, bo przyciągają wzrok nawet w porannym autobusie. Warmet to państwowa wytwórnia o dość skomplikowanym rodowodzie, swoisty zlepek kilku zakładów zrzeszonych w Centrali Wyrobów Jubilerskich Jubiler (rok 1951). Z biegiem lat przechodził różne przekształcenia, by pod koniec lat 60. XX wieku zacząć funkcjonować pod skrótową nazwą Warmet.

Idea powołania przedsiębiorstwa była jasna – miało ono dostarczać na rynek biżuterię i galanterię srebrną oraz złotą w olbrzymich ilościach, aby w ten sposób spowodować m.in. obniżkę ich cen, a także dać poczucie, że państwo dba o dobrostan własnych obywateli. Z tego powodu oprócz siedziby w Warszawie Warmet posiadał też spółki córki, czyli filie terenowe. Te najbardziej znane to Agat w Kłodzku, Resovia w Rzeszowie, Agmet w Częstochowie i Biamet w Białymstoku. Styl wyrobów Warmetu, oczywiście trudny do skrótowego ujęcia, określiłabym jako klasyczny, zachowawczy, delikatny i często inspirowany przyrodą (liście dębu, delikatne kwiatki).

pj-2024-01-454636-990883

Biżuteria miała być dodatkiem do właścicielki, a nie, jak w przypadku ORNO, chwytać spojrzenia przechodniów. Warmet niejako naturalnie dostosowywał się do stonowanych i spokojnych gustów milionów Polek i Polaków, zadowolonych z posiadania odrobiny luksusu. Rytosztuka to poznańska spółdzielnia, która działała od 1950 r. Jej wyroby – a zatem i większość wzornictwa – nawiązywały do form art déco, secesji, modnego po 1970 r. tzw. brutalizmu. Były mniej toporne od wyrobów ORNO, a ze względu na fakt, że realizowano tam dużo zleceń zagranicznych, plastycy Rytoszuki mieli dostęp do najnowszych osiągnięć artystycznych zachodu Europy, którymi chętnie się inspirowali. Warto wspomnieć tutaj o Lubuskiej, oddziale terenowym Rytosztuki z Zielonej Góry, który usamodzielnił się w 1972 r. i propagował własne wzornictwo, często nawiązujące do regionalnej produkcji winiarskiej. Imago Artis to spółdzielnia krakowska, która powstała w 1947 r. jako stowarzyszenie historyków sztuki i plastyków. Dziś kojarzy się nieodparcie z bardzo charakterystyczną techniką filigranu i jego uproszczonej wersji, tj. milgryfu.

Dzieła powstające w Imago realizowano z misternie łączonych cienkich, właśnie filigranowych drucików. Styl Imago jest tak bardzo charakterystyczny, że nawet laik natychmiast wypatrzy te wyroby na targu staroci lub w antykwariacie. To biżuteria w delikatnym, niemal elfickim stylu, bardzo efektowna i mająca rzesze miłośniczek, choć rzeczywiście – filigran imagowski albo się kocha, albo nie, nie ma trzeciej możliwości. Warto podkreślić, że biżuteria Imago Artis dość mocno osadzona była w biżuterii tzw. ludowej, wiejskiej. Wynikało to zarówno z lokalnej, krakowskiej tradycji (biżuteria bronowicka), jak i z faktu, że w latach 50. XX wieku władze polityczne bardzo łaskawym okiem patrzyły na inspiracje ludowe w sztuce użytkowej.

Przełomowy 1989 rok

Tuż po upadku komunizmu zmniejszyło się zainteresowanie biżuterią z tamtego okresu, zmieniła się moda, a do biżuterii okresu PRL przylgnęła opinia złej, nieładnej, niemodnej, przestarzałej. PRL-owska – czyli w domyśle komunistyczna. Nałożyły się na to oczywiście kwestie ekonomiczne, bo ozdoby importowane w olbrzymich ilościach z Włoch i Chin wygrywały ceną z biżuterią rękodzielniczą, wymagającą czasu, uwagi, precyzji i umiejętności. Na początku lat 90. XX wieku wzornictwo PRL stało się babcine i w złym guście – łatwo można było zobaczyć wyrzucane na śmietnik meble, porcelanę, szkło, kilimy, które jeszcze kilka lat wcześniej wypełniały nasze mieszkania. Duża część biżuterii została przetopiona. Dziś zatem to, co jeszcze spoczywa w kuferkach babć i cioć lub już jest naszą własnością, to tak naprawdę tylko część dawnej produkcji polskich spółdzielni i wytwórni. Niezbyt dobrze radzące sobie w warunkach gospodarki kapitalistycznej spółdzielnie prywatyzowano, a ich archiwa bezpowrotnie niszczono jako całkowicie niepotrzebne. Wymownym przykładem może być wspomniane kilkakrotnie ORNO – po zniszczeniu archiwów zostało przekształcone w Ornament, a część także w spółkę prywatną TORO. Podobny los spotkał inne spółdzielnie – pomimo różnych przekształceń, przejęć, restrukturyzacji ostatecznie ok. 2000 r. upadły, co zamknęło ten rozdział polskiej sztuki użytkowej.

Przyszłość

Czy możemy dziś powiedzieć, w jaką stronę pójdzie rynek? Nie da się przewidzieć, czy zainteresowanie biżuterią PRL będzie rosnąć czy zanikać, a ceny będą rosły czy spadały. Pewne jest jednak, że zjawisko dużego zainteresowania biżuterią tego okresu już weszło na stałe zarówno do badań naukowych, jak i sfery kolekcjonerskiej. Sprawdźcie koniecznie, czy wasze mamy, babcie lub ciocie mają coś w swoich kuferkach, bo może się okazać, że kryją się tam skarby.

I po szkodzie głupi

Miałam nadzieję, że smutna historia spółdzielni jubilerskich nauczyła nas, aby dbać z większą pieczołowitością o dobra historyczno-narodowe, ale niestety nie. Kolejny zakład z historią na naszych oczach umiera. Myślę o zakładzie Porcelana Krzysztof Sp. z o.o. (który produkował od prawie 200 lat wyroby z porcelany, w tym m.in. słynną figurkę „Grzybiarki”. A przecież historia pokazuje, że stare są dalej jare, oczywiście wyłącznie, jeżeli były jakościowe, dobrze i ze smakiem wykonane.