Artykuły z działu

Przeglądasz dział DOBRE BO POLSKIE (id:55)
w numerze 01/2016 (id:148)

Ilość artykułów w dziale: 1

PJ I okl. 01-2016

Połączenie bizantyjskiego przepychu ze współczesnym polskim dizajnem

Rozmowa z Walerią Ługowską, projektantką biżuterii, o sztuce, miłości do przedmiotu oraz współczesnym rynku jubilerskim

pws-2016-02c-29

Polski Jubiler: Czym dla pani jest biżuteria? Czy traktuje ją pani jako formę wyrazu artystycznego, czy może jako przedmiot sztuki użytkowej?

Waleria Ługowska: Od zawsze biżuteria była czymś bardzo ważnym w moim życiu. Urodziłam się i wychowałam w Kijowie. Biżuteria była noszona na co dzień, bez niej kobieta czuła się naga. Wciąż jest podziwiana, pożądana, przekazywana w prezencie z dużym ładunkiem emocjonalnym lub w spadku. Na temat biżuterii chciałabym opowiedzieć historię związaną z moją rodziną. Moi rodzice pobrali się w 1963 roku. Niedługo po tym tata wyjechał w Karpaty kręcić film fabularny. Mój tata był reżyserem, ale tym razem pracował jako asystent reżysera nad kultowym filmem z legendarnym Sergiejem Paradżanowym Cienie zapomnianych przodków. Film jest przesiąknięty pięknymi, barwnymi postaciami i huculskim folklorem. To wspaniały przykład ukraińskiego kina poetyckiego. Był próbą wejścia w duchowy świat Hucułów – jednej z najstarszych grup etnicznych Karpat, którzy kultywowali swój archaiczny styl życia i kulturę. Twórcy filmu zadbali o wierne odtworzenie kultury i obrzędowości huculskiej. Bohaterowie filmu ubrani są w autentyczne huculskie stroje, takie jak kożuchy, buty, pasy męskie, nakrycia głowy oraz biżuterię, które były często wypożyczane u rdzennych mieszkańców. Ekipa filmowa spędziła w Karpatach prawie pół roku, zaprzyjaźniła się z tamtejszymi mieszkańcami. Moja matka w pewnym momencie postanowiła ich odwiedzić. Wtedy Paradżanow wpadł na wspaniały pomysł, by zrobić mojej matce prezent godny królowej. Za długą namową pewna starsza kobieta, która nie miała rodziny, zgodziła się sprzedać mojemu tacie korale. To nie były zwykłe korale, to był prawdziwy skarb, który miejscowe panie przekazywały z pokolenia na pokolenie. Od XIX stulecia biedni huculscy pasterze z Karpat jeździli na zarobek do Włoch, stamtąd przywozili pieniądze i korale robione ręcznie w Murano. W pewnym momencie te koraliki stały się najbardziej pożądanym przedmiotem miejscowych kobiet. Taki koralik można było wymienić na kawałek ziemi. Minęło wiele lat, wielu uczestników tej opowieści nie żyje… a korale te są teraz moje i zawsze zwracają uwagę osób wrażliwych na piękno. Odpowiadając na pani pytanie chciałabym zaznaczyć, że w dzisiejszych czasach trudno byłoby podzielić biżuterię tylko na artystyczną lub użytkową. Lubię łączyć formę artystyczną z funkcjonalnością, a ubranie traktować jako tło dla eksponowania biżuterii, tworząc coraz nowe odsłony tego samego obrazu.

pws-2016-02c-30

Co chce pani powiedzieć odbiorcom pani sztuki za pośrednictwem biżuterii?

Chcę przekazać swoją odrębność. Mimo że mieszkam w Polsce od ponad 25 lat i uważam, że tutaj jest mój dom, to jednak mentalność mam lekko „zmutowaną’’. Pozwala mi to łączyć bizantyjski przepych z oszczędną formą przeważającą we współczesnym polskim dizajnie.

Czym kieruje się pani, tworząc swoją biżuterię i obiekty biżuteryjne?

Tworzę biżuterię autorską. Kieruję się swoją fantazją, poczuciem piękna i umiejętnościami. Często tworzę biżuterię na zamówienie. Wtedy prowadzę rozmowy z klientkami, dowiaduję się o ich upodobaniach i pragnieniach. Zaczynamy razem zastanawiać się nad projektem. Czasami dochodzimy do wspólnego mianownika bardzo szybko, czasami nie, ale to mnie nie zniechęca. W ten sposób powstają prace bardzo osobiste, które niosą w sobie duży ładunek emocjonalny.

Jakich materiałów używa pani do produkcji swojej biżuterii i który z nich jest pani ulubionym?

Najczęściej stosuję tradycyjne techniki złotnicze, używam srebra, miedzi, mosiądzu, kamieni szlachetnych i pereł. Oprócz tego pokochałam szkło, które jest tworzone tradycyjną techniką Murano. Od kilku lat współpracuję ze wspaniałą włoską artystką Elizabettą Capello specjalizującą się w tej technice. W tej chwili to właśnie szkło najbardziej mnie inspiruje swoim kolorem, fakturą i formą.

Gdzie można kupić pani biżuterię?

Nie ukrywam, że moja przygoda z biżuterią zaczęła się dosyć niedawno. Mam stałych klientów, którzy kupując jedną rzecz z mojej kolekcji, zamawiają następną. Tworzę również nowe rzeczy dla indywidualnych klientów. Moją biżuterię sprzedaję w galeriach, których niestety jest coraz mniej.

Czy bierze pani udział w konkursach biżuteryjnych organizowanych w Polsce?

Konkursy i wystawy są bardzo ważne w kreatywnym myśleniu. Mózg najlepiej się rozwija przez „ocieranie się” o inny mózg. Tak dzieje się też w momencie powstawania nowych prac niekomercyjnych. Często inspirują mnie rozmowy z innymi osobami, materiały z zakresu sztuki, malarstwa, fotografii, historii, rzeźby, jak również muzyka, taniec. W zeszłym roku wstąpiłam do Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych (STFZ). Jestem w radzie programowej, która zajmuje się organizowaniem konkursów, wystaw itd. Będąc częścią tego procesu, biorę czynny udział w inicjatywach rady. Ostatnio uczestniczyłam w wystawach Pamiątki rodzinne w galerii YES w Poznaniu oraz Odkodowanie w Muzeum Nadwiślańskim w Kazimierzu.

pws-2016-02c-31

Niemal każdy twórca ma swój autorytet, mistrza, którego dzieła podziwia. Czy istnieje artysta, którego prace pani podziwia?

Mam duży szacunek do osób pracujących w tej branży. Podziwiam wieloletni dorobek mistrzów polskiej biżuterii: Jacka Byczewskiego i Marcina Zaremskiego. Ich prace mają dosyć duży wpływ na współczesne wzornictwo w Polsce. Widzę w ich biżuterii idealne połączenie: perfekcję wykonania, czystość formy i ponadczasową elegancję.

Jakie ma pani plany na przyszłość?

Ktoś mądry powiedział: Jeżeli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach. Staram się nie rozśmieszać Pana Boga i żyję chwilą. Jestem otwarta na nowe wyzwania. Wciąż wierzę, że najlepsze przede mną.