Artykuły z działu

Przeglądasz dział LUDZIE BRANŻY (id:52)
w numerze 01/2013 (id:114)

Ilość artykułów w dziale: 1

pj-2013-01-01

Polskie marki zegarków w natarciu

Rozmowa z Władysławem Mellerem,
współtwórcą i prezesem honorowym Klubu
Miłośników Zegarów i Zegarków,
prowadzącym salon odCzasu doCzasu
w warszawskich Złotych Tarasach.

 

Polski Jubiler: Czy mógłby pan pokusić się o podsumowanie ubiegłego roku w branży zegarmistrzowskiej?

Władysław Meller: Nie, jeszcze nie – na podsumowanie roku w branży jest jeszcze za wcześnie. Wprawdzie ocenę mogą sobie już wystawić poszczególne sklepy i lokalni dystrybutorzy, ale takie pojedyncze i niepełne dane nie mogą być przyjęte jako obiektywna światowa, czy krajowa statystyka. Wiadomo, że na wyniki konkretnych sklepów i marek znaczący wpływ mają lokalne uwarunkowania. Mogą być nimi intensywniejsza reklama, zwiększony (czy zmniejszony) ruch turystyczny, lub choćby pojawienie się nowej lokalnej konkurencji. Trudno także taką statystykę oprzeć na danych pochodzących z naszego Urzędu Celnego, jako że monitoruje on tylko import towaru spoza Unii Europejskiej i dużych importerów towarów unijnych. Jak się okazuje, z takim importem wewnątrz unijnym mamy coraz częściej do czynienia. Szwajcarscy producenci, dla ułatwienia logistyki dostaw bazują na unijnych składach celnych, a część towaru spoza Europy także dociera do Polski poprzez europejskich przedstawicieli i ich magazyny. W takiej sytuacji musimy czekać na dane eksportowe pozyskane od producentów. Najlepiej znanymi i od wielu lat ogólnie dostępnymi są statystyki Federacji Szwajcarskiego Przemysłu Zegarkowego. One jednak będą opublikowane w czasie targów w Bazylei, które w tym roku odbędą się dopiero pod koniec kwietnia. To dobrze – będzie okazja, by jeszcze raz w Polskim Jubilerze napisać o zegarkach.

 

pj-2013-01-12

 

A jakie perspektywy otwiera przed nami rok 2013?

Oczywiście każda z osób i firm układa sobie plany na rok 2013 indywidualnie, a ich wyniki ekonomiczne będą zależne od wyboru projektów, jak i stopnia ich realizacji. Wiadomo też, że bardzo dużo będzie zależało od globalnej i krajowej sytuacji ekonomicznej, na którą nie bardzo mamy wpływ. Co ciekawe, wpływ na Europę będzie miał także rynek chiński – dziś na nim skupiają się oczy szwajcarskich producentów i u nas czasami brakuje towaru. W każdym razie – to co na rynku krajowym zależy w znaczącym stopniu od każdego z nas, to poziom zegarkowej edukacji. Podniesienie tego poziomu powinno znaleźć się w planach każdego w rozpoczynającym się 2013 roku. Na pewno jest to najpewniejszy sposób zwiększenia obrotów w branży, a patrząc na inne kraje możliwości są tutaj spore.

Jak ocenia pan poziom wiedzy naszych rodaków na temat czasomierzy?

Poziom naszej zegarkowej wiedzy jest w dalszym ciągu niski, ale na szczęście cały czas się poprawia. Dotyczy to niestety całego społeczeństwa, obejmując tak osoby związane zawodowo z branżą, jak i osoby mieniące się miłośnikami zegarków. Przykładem są dyskutanci w Klubie Miłośników Zegarów i Zegarków, z których część bez oporów mówi o swoim braku wiedzy. Dla jej poprawy najbardziej brakuje usystematyzowanych, merytorycznych opracowań, poważnej dyskusji i impusów do szerszego zainteresowania zegarkami. Konieczność zmiany tej sytuacji jest wyzwaniem przede wszystkim dla dziennikarzy, ale także dla osób z branży. Oczywiście jest to równocześnie problem „kury i jajka” w aspekcie funduszy promocyjno-reklamowych i wolumenu sprzedaży. Osobiście mam jednak sporo pretensji tak do dziennikarzy, jak i do dystrybutorów, że nie starają się promować marek poprzez ciekawą, merytoryczną, a nie tylko marketingową informację. Bardzo się cieszę, że w 2003 roku udało się nam powołać Klub Miłośników Zegarów i Zegarków (jako założyciele Klubu są uznawani ich obecni prezesi honorowi – profesor Zdzisław Mrugalski i Władysław Meller), który jest unikatową organizacją i ma wszelkie przesłanki ku temu, by wspólnie z zawodowymi organizacjami branżowymi i firmami z branży wspierać i rozwijać zegarmistrzostwo, co naturalnie wpłynie na podniesienie poziomu wiedzy o nim.

pj-2013-01-11

Jakie działania podejmuje Klub Miłośników Zegarów i Zegarków, aby popularyzować wiedzę na temat czasomierzy?

Mimo że Klub w następnym roku będzie obchodził swoje dziesięciolecie istnienia, to cały czas ma przed sobą sporo do zrobienia, tak w aspekcie formalizacji działania, jak i wypracowania systemów wsparcia branży i promocji zegarków. W jego dzisiejszej działalności na pewno najważniejsze jest istnienie bardzo aktywnego i szerokiego forum dyskusyjnego, przede wszystkim w aspekcie poziomu możliwej tam do odnalezienia wiedzy. Niezwykłe są doroczne spotkania, których poziom merytoryczny, rodzaj obecnych na nich firm a także ich organizacja, mogą wzbudzać zazdrość innych zegarkomaniaków. Ciekawym wyzwaniem i cenną inicjatywą była także organizacja Warsztatów Zegarmistrzowskich. Na ostatnim Walnym Zgromadzeniu Stowarzyszenia, podjęto uchwałę, by Klub wspierał wydania książek branżowych. Także dzięki takiemu wsparciu, właśnie w tym czasie na rynku pojawiają się dwie książki – profesora Zdzisława Mrugalskiego o historii zegarów elektrycznych i elektronicznych oraz moja o polskich zegarkach z Błonia. Warunkiem takiej pomocy, jest pozyskanie przez Klub elektronicznej wersji książek, co w efekcie zapewnia możliwy, najszerszy dostęp do wiedzy.

 

Od dłuższego już czasu istnieje Zielonogórska Manufaktura Zegarkowa – polska marka zegarków. Czy czasomierze przez nią wyprodukowane cieszą się zainteresowaniem klientów?

Tak, rzeczywiście, zegarki polskie cieszą się coraz większym zainteresowaniem klientów, choć oczywiście jeszcze teraz nie możemy mówić o wolumenie sprzedaży porównywalnym nawet z mniej znanymi markami szwajcarskimi. Oddając Polporze prymat pierwszeństwa, trzeba zauważyć kolejne polskie marki na rynku. Coprenicus – która zegarkami Atlas Classic w doskonały sposób nawiązała do modelu Atlas produkowanego w zakładach w Błoniu i modeli Flagship – inspirowanych wyglądem manometru naszego najsłynniejszego okrętu podwodnego Orzeł. Seria Flagship obejmuje pierwsze polskie zegarki sportowe, co było oczekiwane przez potencjalnych nabywców. Jeszcze inną marką jest Xicorr, której premierowym modelem jest sportowy Circle, ale największą sensacją była prezentacja modelu FSOM20 Warszawa. Inspirowany zegarem samochodu Warszawa, limitowany tylko możliwościami produkcyjnymi firmy model zegarka, po raz pierwszy spowodował powstanie takiej kolejki, zapisów i oczekiwania na otrzymanie pożądanego, nielimitowanego zegarka.

 

Czy Polacy, ze swoimi zegarkami, mają szansę być konkurencyjni na europejskim rynku zegarmistrzowskim?

Niestety nie mamy (już i jeszcze) zegarkowego przemysłu, nie ma żadnego wyróżniającego się indywidualnego zegarmistrza – kreatora zegarków, więc trudno spodziewać się pojawienia się i sprzedaży na rynku światowym. Najpoważniejszą przeszkodą jest na pewno brak silnego lokalnego rynku, co ogranicza możliwości zwykłych inwestycji finansowych w branżę. Na pewno nie można myśleć o najwyższej sztuce mikromechaniki, której osiągnięcia są wynikiem pokoleniowego doświadczenia i wieloletnich prac. Nie mamy odpowiedniego, lokalnego rynku dla unikatowych modeli wykonywanych raczej jako sztuka jubilerska. Patrząc jednak na wysoką jakość projektów Copernicusa, niezwykłą pomysłowość marki Xicorr i znając ambicje wszystkich wskazanych trzech polskich marek zegarkowych, nie można wykluczyć pojawienia się modeli, które będą z sukcesem sprzedawane w innych krajach.

 

Sztuka jubilerska od wieków łączy się ze sztuką zegarmistrzowską. Złote czasomierze, czy drogocenne bransolety to elementy sztuki biżuteryjnej, która towarzyszy historii zegarków. Obecnie producenci nie tylko używają kosztownych kruszców, ale także oferują swoim klientom własną biżuterię. Jak według pana będą egzystowały oba te segmenty rynku?

Historycznie obie branże są klasyfikowane razem, choć niektóre osoby (przykładowo wspomniany powyżej profesor Mrugalski) zdecydowanie oponują przeciw takiemu ich szufladkowaniu. Jest równocześnie prawdą, że w ostatnim czasie wyraźnie nasila się współtworzenie zegarków i biżuterii. Ja jednak zupełnie inaczej widzę tę korelację. Początkowe połączenie zegarmistrzostwa i złotnictwa wynikało z systemu organizacji cechowej, dla której wyznacznikiem była wspólna dla branż działalność – obróbka metalu. Warto też zauważyć, że tak dla zegarmistrzostwa, jak i złotnictwa, wytwory tych branż były elementami zbytkowymi i równocześnie świadczącymi o wysokiej pozycji materialnej właściciela. Zegar, czy zegarek mechaniczny nie był dokładniejszym od zegara słonecznego, symbolizowanego przez patyk wbity w ziemię. Co więcej zegary mechaniczne korygowane były dzięki wskazaniom zegarów słonecznych. Przez ten długi czas identycznego podejścia do biżuterii i zegarków, obydwa zawody rzeczywiście były ze sobą skorelowane. Jednak już później, w trakcie rozwoju cywilizacyjnego, dążenie zegarmistrzów i całego zegarmistrzostwa pojmowanego jako dziedzina nauki, do uzyskania najwyższej dokładności pomiaru czasu, różniło się zdecydowanie od jubilerstwa. Trzeba podkreślić, że ten rozwój zegarmistrzostwa jako nauki, zakończyło się niezwykłym sukcesem. Zauważamy, że dzisiaj pomiar czasu wykonujemy z najwyższą dokładnością i jest on drogą wyznaczenia wartości innych wielkości fizycznych (np. długość), czy niezbędny dla rozwoju cywilizacji (podbój kosmosu, system GPS). Mamy do czynienia z zupełnym rozdziałem na dwa różne aspekty zegarmistrzostwa. To „metrologiczne” – które jest dziedziną techniki i „użytkowodekoracyjne”. Pomijając w tych wywodach zegarmistrzostwo naukowe, oparte na elektronice, fizyce molekularnej, czy astronomii, w naszych rozważaniach pozostajemy przy wyrobach użytkowo-dekoracyjnych. W ten sposób wracając do czasów „przednaukowych” widzimy, że czasomierze stają się podobnie jak pierwsze zegarki, przede wszystkim wyznacznikiem i synonimem prestiżu swojego właściciela. To dlatego w zegarmistrzostwie goszczą najbardziej unikatowe materiały i kosztowne technologie wykonania. Dowodem takiego postrzegania zegarków jest choćby dokładność, uważanych za najbardziej prestiżowe, wyrobów mechanicznych, w stosunku do popularnych i masowo produkowanych – elektronicznych. W tym sensie ponownie więc, zegarki zbliżają się do wyrobów biżuteryjnych i mamy wyjaśnioną kwestię wyrobów biżuteryjnych oferowanych przez producentów zegarków, czy zegarków oferowanych przez marki biżuteryjne. Oczywiście niektóre z nich, jak choćby Chopard mają swoją korelację produktów zapisaną w rodowodzie. Zjawisko to nie jest wcale tak proste do wytłumaczenia, jak wydawałoby się na podstawie lektury powyższego tekstu, a rozważając dzisiejszą sytuacje w branży musimy wziąć choćby pod uwagę niezwykłą zmianę jaką jest wzrost znaczenia marki. Ta zmiana jest oczywiście wynikiem szybkości wymiany informacji i jej zasięgu. Popularne odwołanie do globalnej wioski jest w tym przypadku, jak najbardziej uzasadnione. Jeszcze nie tak dawno temu wskaźnikiem prestiżowych marek była oferta lokalnych salonów jubilerskich, a jej zasięg ograniczał się do mieszkańców tej samej miejscowości i przybywających turystów. Dziś, dzięki działaniu internetu, popularność wyrobu zależy od szerokiej rozpoznawalności marki. Z tego powodu łatwiej jest z powodzeniem sprzedawać wyroby taką marką oznaczone, niż nawet najlepsze wyroby lokalnych producentów.

 

Dziękuję za rozmowę.