Artykuły z działu

Przeglądasz dział TWÓRCZOŚĆ ZŁOTNICZA (id:42)
w numerze 04/2011 (id:96)

Ilość artykułów w dziale: 1

Wycena biżuterii

Pojawienie się w ostatnich latach
na po
lskim rynku diamentów
i naturalnych kamieni szlachetnych
miało niewątpliwie
wpływ na uatrakcyjnienie tego
rynku, ale także zmusiło wielu
złotników i jubilerów do poszukiwania
wiedzy na temat właściwej
i pozbawionej błędów wyceny
wytwarzanej
bądź sprzedawanej biżuterii.

Pytanie ile jest wart pierścionek
z szafirkiem i kilkoma małymi
diamencikami oprawionymi
w białe i żółte złoto i za jaką cenę
można go sprzedać, wprawdzie
nie spędza sen z powiek, ale zawsze nastręcza
pewne problemy.


Ustalenie ceny


Jubiler zaopatrujący się u hurtownika może
określić cenę detaliczną przyjmując sugestię,
bądź już określoną cenę detaliczną określoną
przez hurtownika czy dostawcę. Może też to,
co zapłacił pomnożyć razy dwa i otrzymany
wynik wpisać na metkę produktu. Tyle tylko,
że w momencie zakupu już musi się zastanowić,
czy płacąc cenę hurtownikowi nie przepłaca,
nie płaci za dany towar ceny, jakiej
towar ten nie jest wart. Wycena jest także
problemem złotnika – wytwórcy nawet, jeśli
wykonuje biżuterię jedynie na potrzeby
i zaopatrzenie własnego sklepiku.
Można powiedzieć, że cenę pierścionka
ustala się w bardzo prosty sposób. Cenę
zakupionego kamienia bądź kamieni, wartość
zużytego kruszcu i robocizna, w skład której
muszą wejść wszystkie koszty własne, takie
jak podatki, opłaty ZUS-owskie, koszty lokalowe
i to co nazywamy bułką z masłem. Do
tego samochód, jego utrzymanie i eksploatacja.
Nie ma problemu z wyceną, jeśli
pierścionek czy kolczyki to tylko złoto i syntetyczne
cyrkonie Swarovskiego, ale jeśli
zużyliśmy kilka diamencików w cenie 400
dolarów za karat i ładny szafirek z Sir Lanki,
wycena już może być problematyczna. Może
po prostu przepłaciliśmy za diamenty i za
szafir, może diamenty u wszystkich dealerów
są po 195 dolarów per ct. a tylko nam wciśnięto
w cenie za 400 dolarów, może szafirek
był za 25 dolarów a nie za 125 dolarów, którą
to cenę zapłaciliśmy zbyt pochopnie.
Mamy typowy odlew, szafir 5×3,5 i cztery
diamenty po 0.05 pts. licząc naszą pracę,
wykańczanie i polerowanie odlewu, oprawa
kamieni i końcowa polerka plus zysk i mamy
końcową cenę, ale czy klient identyczny
pierścionek nie zobaczy u innego złotnika
w cenie niższej o 20 czy 30 procent?
Nie mamy takiej pewności.


Aktualizacja cen


Trzy lata temu złoto było w cenie 700 dolarów
za uncję, dziś to już 1200 dolarów lub więcej,
a jutro może znowu w cenie jedynie 700
dolarów. Wydawcy amerykańskiego czasopisma
dla jubilerów JQ Magazin dostrzegając
problem wpadli na pomysł by sprawdzić, jak
wygląda wycena biżuterii przez jubilerów
i złotników prowadzących swoje biznesy
w Waszyngtonie. Być może bardziej odpowiednim
do tego miastem byłaby stolica tej
branży Nowy Jork, gdzie w tamtym czasie tylko
na Manhattanie pracowało 33 000 osób,
z czego aż 11 000 bezpośrednio przy produkcji
biżuterii, ale z sobie znanych powodów
wybrali jednak Waszyngton. Specjalne wykonany
na tę operację pierścionek z dużym
trudnym do określenia ze względu na barwę
kamieniem oraz kilkoma diamentami stanowiącymi
nieodzowny dodatek, został zaprezentowany
powszechnie znanym w mieście
jubilerom i otrzymał wycenę od 4800 dolarów
do 9600 dolarów. Tak znaczna rozbieżność
w określeniu jego wartości nie tyle zdumiała,
co dała być może nieco złośliwej satysfakcji osobie piszącej artykuł, a czytelnikom, w większości
przecież ze świata „goldbiznesu”, że ich
kwalifikacje zawodowe i znajomość uprawianej
profesji jest co najmniej wątpliwa.



Certyfikat jakości

Eksperci zawodowo trudniący się wyceną
biżuterii niemal natychmiast zaczęli domagać
się wprowadzenia zakazu wyceny diamentów
i wszelkiej biżuterii przez osoby nie mające
ku temu ,,odpowiednich uprawnień”, czytaj
nie zrzeszonych w miejscowym bądź krajowym
stowarzyszeniu, wyraźnie stwierdzając,
że goldsmith czy jubiler nie ma prawa i kwalifikacji
do wystawiania certyfikatów określających
wartość tego co na co dzień wytwarza
bądź czym handluje. Dodatkowym bardzo
silnym argumentem było przy tym znaczne
nierzadko zaniżanie opłat, jakie pobierali
złotnicy za samą wycenę, przy której nie
respektowali zasady, iż koszt wyceny to jeden
procent wartości wycenianego przedmiotu.
Przykładem mogą być srebrne bransoletki
z cyrkoniami, syntetycznymi szafirami bądź
szmaragdami przywiezione w ilości kilkuset
sztuk z Hong Kongu i sprzedawane na corocznej
wystawie w Jacob Java Center w NY
w cenie po 25 dolarów za sztukę. Bransoletki
te widziałem następnie w Macy’s w cenie 180
dolarów przecenione już w momencie rozpoczęcia
sprzedaży (typowo handlowa
sztuczka) na 110 dolarów oraz u niektórych
jubilerów w cenie od 45 do 90 dolarów.


Kłopoty z wyceną

W Polsce złotnik i jubiler ma jeszcze inny
problem. Ubogość dostawców i dealerów
− jeśli chodzi o ich liczbę − powoduje, że
nie ma zróżnicowania cen, że brak jest
jakiejkolwiek konkurencji. W Polsce na ostatnich
targach Amberif w Gdańsku udało mi
się zdobyć jedną listę z cenami diamentów,
na której np. drobnica o średnicy 1.00 do
1.75 mm jakości SI3 (slight inclusion 3)
i koloru GH była w cenie 435 euro / 595
dolarów. Ktoś może się zdziwić zauważając,
że jeśli w kamieniu o średnicy 1 milimetra
i wadze 0.005 ct. są aż trzy zanieczyszczenia,
to czy nie są to przypadkiem diamenty, które
powinny być klasyfikowane jako I (imperfect)
niedoskonałe (potrójnie) z ceną powiedzmy
95 dolarów za karat? Wyceniając diamentową
biżuterię nie dajmy się zwieść rzekomej
wartości diamentów poddawanych radiacji
w celu ukrycia w nich wszelkich wad zarówno
w barwie jak i w tzw. inkluzjach. W prawodawstwie
niektórych krajów sprzedaż tych
kamieni odbywać się winna z zaznaczeniem,
iż zostały one ulepszone poprzez określoną,
tu winno być podane jaką, technologię.
Przykładem takich diamentów są Yehuda
treated diamonds.
Laboratory grow ruby lub laboratory grow
emeralds (wyhodowane w laboratorium) to
z kolei syntetyczne, choć piękne i wcale nie
tanie rubiny i szmaragdy firmy Chatman.
Diamenty w kolorze koniaku zwane champagne
diamonds to diamenty po ,,obróbce”,
ani piękne ani wysokiej wartości, tyle tylko
że mocno reklamowane.


Stara biżuteria z diamentami


Można pokusić się także o inne pytanie.
Czasami zdarzało mi się mieć w ręku starą
biżuterię, w której diamenty szlifowane były
w zupełnie inny niż dziś sposób. Ich szlif
daleko odbiegał od przyjętych obecnie standardów,
miał inny kształt korony, mniejszą
taflę, bardziej pękaty spodni pawilon i inną
ilość facetek, a jednak diamenty te wydawały
się mieć więcej blasku, więcej ognia, wydawały
się być bardziej diamentami
niż dzisiejsze maszynowe szlify.
Pytanie brzmi, który diament
tego samego
koloru
czystości
i wagi
ma
większą
wartość,
czy ten
idealnie szlifowany
według ściśle opracowanego
programu komputerowego, czy
tamten o szlifie jak to niektórzy mówią brylantowej
róży? Dzisiejsza high-tech biżuteria
nie ma smaku, brak jej artystycznego piękna,
jest powszechna i standardowa, jest techniczna,
zachwycić może jeszcze blaskiem polerowanego
złota, budzić pożądanie zawrotną
ceną, ale czegoś jej jednak brakuje, jest bez
duszy artysty złotnika, jest jedynie kosztownym
bądź bardzo kosztownym świecidełkiem. Może
też dla tego preferuję biżuterię z kamieniami
kolorowymi, jako bardziej ciepłymi i bliższymi
życiu. A przede wszystkim tą starą, która wyszła
spod ręki mistrza i artysty, noszoną przez nasze
babcie i wytwarzaną przez naszych poprzedników,
którym za całe wyposażenie starczał
młotek, piłka, walce, palnik i rylce.
I na zakończenie rozważań na temat wyceny,
małe ćwiczenie praktyczne. Oto na obrazku
mamy pierścionek z białego złota palladowego
próby 0.750. By nie było wątpliwości jest
to odlew. Pierścionek ma osadzony centralnie
jeden syntetyczny ametyst 6×4 mm dwie
cyrkonie w kształcie łezki 3×5 mm i dwa rzędy
po dwanaście cyrkonii o średnicy 2 mm. Waga
wyrobu wynosi 5,5 grama. W przedziale jakich
cen należy przyjąć jego wartość detaliczną?