Artykuły z działu

Przeglądasz dział WZORNICTWO (id:41)
w numerze 03/2009 (id:75)

Ilość artykułów w dziale: 1

Punkt widzenia… Philip Sajet

Philip Sajet jest holenderskim artystą jubilerem. Krótko mówiąc, jest jednym z najbardziej znanych i najzdolniejszych artystów złotników Europy. Zdobywca nagród oraz uczestnik wielu międzynarodowych wystaw zarówno indywidualnych, jak i grupowych. Obecnie mieszka i tworzy, dzieląc swój warsztat z żoną Beate Klockmann, w mieście Perpignan we Francji. Projekty Philipa mają charakter intelektualny. Ponadto cechuje je niezwykła wrażliwość. Priorytetowa wydaje się być ich treść i przekaz. Nad wyraz umiłował sobie złoto… Jak sam twierdzi, zachowuje się jak zazdrosny kochanek, widząc złoto obrabiane dłońmi innego złotnika. Zapraszam do zapoznania się z punktem widzenia tego utalentowanego złotnika, a jednocześnie niezwykłej osobowości.


Biżuteria…

Ulubiona? Po pierwsze, egipska biżuteria faraonów, następnie biżuteria Giampaolo Babetto, Francesco Pavan oraz biżuteria grecka. Wszelka biżuteria starożytna i złota, kultura Maya Tolima, Rene Lalique. Obecnie biżuteria Daniela Krügera, Karla Fritscha, Bettina Specknera, Petera Changa. Dziś na przykład zafascynowała mnie piękna bransoletka w formie pierścionka z pięcioma małymi, czerwonymi samochodzikami projektu Roberta Bainesa.


Inspiracja…

Natura jest piękna. Np. niebo. Piękno mnie inspiruje… po prostu rzeczy piękne. Pragnienie posiadania tego piękna, tego, aby móc tworzyć rzeczy tak piękne, jak ja je widzę. I to piękno może być różne, od obrazów Rogiera van der Weydena lub Marka Rotkho do doskonałych jajek Faberge…. Zadaję sobie pytanie, czy i ja jestem w stanie stworzyć takie same napięcie, obfitość i bogactwo kolorów.

Jest zbyt wiele rzeczy do wskazania, kiedy mówimy o pięknie: rzeźba Giacomettiego lub Maillola. Mieszkam we Francji od jakiegoś czasu i w mieście Perpignan znajduje się rzeźba Maillola. Jest to jedna z tych rzeźb, do której każdy może podejść i dotknąć. A ja się czuję, jakbym był jedyną osobą, która ma świadomość, że ta rzeźba tam stoi. Zacząłem szukać o niej informacji w internecie… Okazuje się, że nic nie ma. Możliwe, że jestem jedyną osobą, która cieszy się tą zielonkawą kobietą Maillola. Postawmy sprawę w ten sposób: jest trzech artystów: Michel Angelo, Rembrandt i Picasso. Oni przewyższają wszystko, ale oczywiście jest wielu innych, którzy również tworzą bardzo intensywnie. Dzisiaj są to Gilbert i George, Jeff Koons, wczesne prace Hockneya i czaszka w wykonaniu Damien Hirst. Co robią pozostali? Czy ja będę w stanie wykonać coś hipnotyzującego? Ale to nie wszystko. Piękno jest dziwnym fenomenem. Czym jest piękno? To, co w jednej chwili wydaje się nam brzydkie, w innej chwili jest już piękne. To jest poplątane, ale zarazem wyzwalające. Czy będę zatem w stanie odkryć formy, kombinacje kolorów, kombinacje materiałów, które będą zachwycać, i które zapiszą się w definicji pojęcia piękna?

Materiał…

Złoto jest materiałem numer jeden. Miłość mojego życia. 18-karatowe złoto jest perfekcyjnie ciągliwe, ma piękny kolor, połysk… wszystko. Wierzę, że gdyby złoto nie istniało, to ja nigdy nie tworzyłbym biżuterii. Czyste złoto jest piękne, ale bardzo miękkie i trudne w obróbce. Natomiast 18-karatowe ma perfekcyjną strukturę i wystarczającą twardość. Czasami sobie myślę, że złoto zostało stworzone dla mnie. Jest to oczywiście nonsensem.

Zachowuję się natomiast jak zazdrosny kochanek, kiedy widzę złoto w rękach innego jubilera. Myślę wówczas: “Co on robi?”. Niello jest materiałem numer dwa. Niello, czarny, średniowieczny stop o niskiej temperaturze topnienia. Tu pojawia się myśl, czy bez niello tworzyłbym biżuterię? Inne materiały zajmują kolejne miejsca: diamenty, heban, kość słoniowa, rubiny, szafiry, szkło, kamienie, gwoździe, plastik, pallad, emalia, tytan, kryształ górski, ametyst, kwarc różowy, cytryn, guma. Czy czasem nie zapomniałem o czymś? A, tak… klej!


Warsztat…

Masz na myśli moje studio, miejsce mojej pracy… “werkplaast” po duńsku, “laboratorio” po włosku. Pracowałem w kilku warsztatach: w Akademii Rietveld w Amsterdamie, na poddaszu mojego domu, w domu mojego przyjaciela Petera, w “laboratorio” Francesco Pavan w Padovie we Włoszech, w moim pierwszym realnym studiu w Amsterdamie (10 mkw.), następnie w trochę większym warsztacie w Amsterdamie (24 mkw.) i teraz, możliwe, że już w moim ostatnim warsztacie, znajdującym się w garażu mojego domu we Francji. Tu pracownię dzielę ze swoją żoną Beate Klockmann (www.iocale.com). Ostatnie cztery, spośród wymienionych, były naprawdę dobre.

A więc tak, warsztat Rietveld Academy miał jeden minus, unosiły się tam niepożądane zapachy: amoniaku, smoły, kwasów. Wówczas zdecydowałem, że zapach w mojej pracowni będzie musiał być przyjemny. A ponieważ woń pewnych substancji uniemożliwiała osiągnięcie pewnych efektów, nie chciałem się już więcej bawić w stylu, a co mi tym razem z tego wyjdzie. To nie dla mnie. Miałem możliwość być w warsztacie jednego jubilera w Wenecji. Człowiek ten nie miał w swoim warsztacie więcej niż 12 narzędzi: młotka, małego kawałka stali, dwóch pilników, piłki, walców, palnika i dużego kawałka blachy złota. No, to chyba mniej więcej cały skład jego warsztatu. To było niesamowite doświadczenie. Nie mając wiele, ten człowiek udowadniał, że wszystko jest możliwe. Jazda na oklep! Tu odnalazłem swój drugi cel: umiar. Kilka lat później znalazłem się w studiu dwóch profesjonalnych jubilerów, którzy mieli wykonać bransoletkę dla mnie, gdyż mój projekt był nominowany do Diamonds Awards przez firmę The Beers. Tak, korzystam z tego miejsca, aby pochwalić się troszkę swoimi wczesnymi sukcesami. Mimo to bransoletka nie wygrała konkursu z 1985 roku.

Wracając jednak do studia tych dwóch jubilerów, było ono jak normalny pokój gościnny, ze sprzętem stereo, ekspresem do kawy, no całkowicie przyjemne i wygodne. To był mój kolejny cel, aby mój warsztat niekoniecznie wyglądał jak studio. Reasumując, jaki jest mój warsztat? Po pierwsze, przyjemny zapach, po drugie, umiarkowany w liczbie narzędzi i po trzecie, wygodny i przyjemny jak pokój gościnny.

Tradycyjna czy współczesna…

Jeżeli dziś jest współczesna, to czym będzie jutro?

Chcę, aby moje prace były obecne nie tyko dziś czy jutro, ale dziś i jutro. Przyszłość zawiera klasyczne elementy przeszłości. Odpowiedź, projekty ponadczasowe, niezbędne, o głębokim znaczeniu. Współczesność jest niczym…, fatamorganą…, iluzją. Mówimy, że wygląda nowocześnie. Ale to jest tak, jak w filmie Jacquesa Tati “Mon Oncle”, w którym akcja rozgrywa się w 1958 roku i pokazany jest nowoczesny budynek… bardzo śmieszny. Film sam w sobie jest ponadczasowy, ale ten budynek jest strasznie przestarzały. Dlatego całkowicie nie interesuje mnie coś takiego jak współczesność czy też nie.

Granice…

Obecnie nie ma żadnych limitów. Jedyna bariera dla mnie pojawia się wtedy, kiedy nie mam w pracowni złota. Wówczas staram się wykorzystywać coś innego.

Kierunek..

Nie mam pojęcia. Może wykonam na nowo projekt sprzed 21 lat…, zmieniając jego kolorystykę.

Motto…

Kiedy tworzę, wchodzę w stan pewnego rodzaju mantry, gdy powtarzam tę samą sentencję w kółko, odwołując się do przedmiotu, który tworzę. “W całym Wszechświecie nie ma nic oprócz Ciebie i Twojego przedmiotu”.

Web. www.auquai.com

Karolina Bik