Artykuły z działu

Przeglądasz dział RYNEK (id:45)
w numerze RYNEK (id:45)

Ilość artykułów w dziale: 75

Biznes po arabsku

Różnice kulturowe mogą mieć znaczący wpływ na preferencje, style i zwyczaje klientów, zwłaszcza w krajach arabskich. Zrozumienie tych subtelnych, ale często znaczących, różnic jest kluczowe dla sukcesu w branży jubilerskiej na tych rynkach. Dotyczy to zarówno designu, jak i sprzedaży oraz marketingu.

pj-2024-01-33437-472092

Kultura arabska jest bogata, zróżnicowana i głęboko zakorzeniona w historii oraz tradycji. Wpływa ona na wiele aspektów życia codziennego, w tym na podejście do biżuterii. Dlatego dla jubilerów działających na rynkach arabskich niezbędne jest poznanie nie tylko technicznych aspektów rzemiosła, ale także niuansów kulturowych. Biżuteria oferowana przez mężczyznę przy zaręczynach jest oznaką jego zaangażowania i miłości. W przypadku zbyt skromnej biżuterii dla zamożnej panny, zaręczyny mogą zostać odrzucone. Kobieta może też przedstawić konkretne oczekiwania dotyczące biżuterii. Warto o tym pamiętać, planując działania marketingowe. Jedną z najważniejszych cech arabskiej kultury jest wartość rodziny i społeczności. Szeroko pojęty kolektywizm. Biżuteria ma często symboliczne znaczenie. Dlatego projekty jubilerskie skierowane do klientów arabskich często odzwierciedlają te wartości, koncentrując się na tradycyjnych wzorach i wysokiej jakości materiałach.

pj-2024-01-216626-998006

Warto jednak mieć świadomość, że są to młode społeczeństwa, otwarte na zmiany i nowoczesny design, dlatego warto im zaproponować unikatowe wzory, które łączą w sobie tradycje z nowoczesnością, jednocześnie będąc wyjątkowymi i niepowtarzalnymi dziełami sztuki jubilerskiej. Każdy przecież marzy, aby mieć coś, czego nie ma nikt inny. Istotną rolę w kulturze arabskiej odgrywa religia, która ma wpływ na preferencje w zakresie wyboru biżuterii. W islamie noszenie złota jest powszechnie akceptowane, często postrzegane jako oznaka bogactwa i prestiżu. Dlatego biżuteria z tego metalu cieszy się ogromną popularnością w krajach arabskich, jest wręczana szczególnie z okazji ślubów i innych ważnych wydarzeń życiowych. Pamiętać jednak należy, że według Koranu mężczyźni nie powinni nosić złota. Wszystkie inne metale są dozwolone. Kolejna ważna wskazówka to regionalne różnice w kulturze arabskiej. Dotyczą one także biżuterii – preferencje w zakresie kolorów i stylów mogą się różnić między krajami Zatoki Arabskiej, nawet pomiędzy plemionami a krajami Afryki Północnej, czyli tzw. Maghrebu.

pj-2024-01-240365-859681

Zrozumienie tych niewielkich różnic może być kluczem do skutecznego dostosowania oferty jubilerskiej do konkretnego rynku i udanego procesu sprzedaży. Wpływ na preferencje klientów w krajach arabskich mają także zmiany społeczne i ekonomiczne. Coraz więcej kobiet decyduje się na karierę zawodową i samodzielne podejmowanie decyzji zakupowych, co może prowadzić do wzrostu popytu na nowoczesne, kobiece wzory biżuterii. Jak odnieść sukces w branży jubilerskiej na rynkach arabskich? Niezbędne jest nie tylko oferowanie wysokiej jakości unikatowych produktów, ale także zrozumienie i szacunek dla lokalnych tradycji, kultury i wartości oraz dla relacyjnej kultury biznesu. Dopasowanie oferty do preferencji klientów oraz świadomość różnic kulturowych są kluczowe dla budowania trwałych relacji i osiągnięcia sukcesu w tym fascynującym, ale wymagającym środowisku biznesowym.

Nic nie jest wieczne

Obejrzałem na platformie Netflix sensacyjny dokument na temat diamentów syntetycznych. Ale czy aby na pewno sensacyjny?

Autorzy filmu wróżą upadek branży diamentowej, który miałby nastąpić wskutek wyparcia diamentów naturalnych z rynku przez ich syntetyczne odpowiedniki.

– Diament nigdy nie był rzeczą z gruntu prawdziwą. Diament zawsze był kłamstwem na każdym poziomie. Dlatego syntetyczny diament jest kłamstwem na temat kłamstwa – tak Aji Raden, projektantka biżuterii, podgrzewa klimat dokumentu.

Ale czy luksus nie polega na kupowaniu iluzji, rzeczy pożądanych, w cenie często przekraczającej wielokrotnie rzeczywistą wartość, by móc się wyróżnić na tle innych? Czy zakup diamentu syntetycznego da nam takie same przeżycia jak zakup diamentu naturalnego? To trochę jak z torebką marki Chanel – czy usatysfakcjonuje nas jej nawet najwierniejsza kopia, jeżeli będziemy mieli świadomość, że nie jest oryginałem?

Czy diamenty syntetyczne są zagrożeniem?

Są, ale wyłącznie wtedy, kiedy są oferowane jako naturalne przez sprzedawców mających złe intencje lub niewystarczającą wiedzę i doświadczenie, by zweryfikować ich pochodzenie. Działając na rynku od ponad 20 lat, wielokrotnie spotykałem się z wyrobami jubilerskimi, w których diamenty syntetyczne były oferowane jako naturalne. Niestety wielu rzeczoznawców wciąż bagatelizuje ten problem i nie zadaje sobie trudu lub nie posiada odpowiedniego sprzętu, by sprawdzać wyroby pod tym kątem.

Kamień syntetyczny to taki, który jest wytwarzany w laboratorium, ale ma praktycznie wszystkie właściwości chemiczne, optyczne i fizyczne swojego naturalnego mineralnego odpowiednika, co czyni go trudnym do odróżnienia od kamienia naturalnego. Kamienie syntetyczne produkowane są od XIX w. Syntetyczne rubiny, szafiry, szmaragdy są powszechnie dostępne na rynku od wielu lat, ale czy wpłynęło to na spadek sprzedaży lub mniejsze zainteresowanie ich naturalnymi odpowiednikami? Wręcz przeciwnie – ceny naturalnych, dobrej jakości kamieni od lat biją rekordy.

Aji Raden stawia w dokumencie tezę, że odkąd dostępne są na rynku perły hodowane, nikt nie zwraca nawet uwagi na ich naturalne odpowiedniki. Nic bardziej mylnego. Piękne naszyjniki z naturalnych (nie hodowanych) pereł osiągają na aukcjach zawrotne kwoty, często liczone w setkach albo nawet milionach euro. Diamenty syntetyczne są stosunkowo nowym produktem w branży jubilerskiej i dopiero budują swoją pozycję na rynku biżuteryjnym – podobnie jak kiedyś rubiny czy szafiry. Na razie – jak to często z nowościami bywa – towarzyszy im aura sensacji.

Bezpieczny zakup diamentów

Nie jest prawdą, że diamentów naturalnych nie da się odróżnić od ich syntetycznych odpowiedników. Przy zastosowaniu odpowiedniego sprzętu, jak np. spektrometr Ramana, można stwierdzić, czy kamień jest naturalnego czy laboratoryjnego pochodzenia. Można też rozważyć przekazanie diamentu do certyfikacji do jednego z renomowanych laboratoriów na świecie, jak GIA, HRD czy SSEF.

Bardzo ważne jest, żeby kupować diamenty lub biżuterię diamentową od zaufanego sprzedawcy, dysponującego odpowiednią wiedzą i sprzętem. To pozwoli uniknąć kosztownych pomyłek i zapewni wzrost wartości zakupionych przedmiotów w przyszłości. Warto też zwrócić uwagę na biżuterię antykwaryczną, w której diamenty mają często ręczne, mniej precyzyjne szlify. Osobiście uważam, że jest w tym jakaś magia i wolę te kamienie od współcześnie szlifowanych. Oczywiście również w tym wypadku przy zakupie należy poradzić się eksperta.

Stare i nadal jare, czyli o biżuterii z czasów PRL

Dlaczego ludzie są skłonni zapłacić kilkaset złotych za srebrny pierścionek z okresu PRL? Czy ta moda minie? Czy to się opłaca? Czy to inwestycja, czy jedynie umiłowanie dawnej sztuki użytkowej? I czy warto kupować przedmiot, o którym nie zawsze wiemy wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć?

pj-2024-01-451826-715414

Od ośmiu lat możemy zauważyć duże zainteresowanie biżuterią z czasu PRL. Z jednej strony to temat, którym na serio zajmują się np. historycy wzornictwa, a z drugiej to przedmiot poszukiwań ogromnej rzeszy kolekcjonerów i kolekcjonerek, którym specjalistyczna wiedza nie jest niezbędna, choć oczywiście zawsze jest pomocna. To właśnie olbrzymia grupa miłośników biżuterii stymuluje rynek, kreuje popyt i podaż, wyznacza trendy zakupowe i wreszcie wpływa na ceny biżuterii.

Tu zaś zawsze pojawia się pytanie: skąd te ceny? Często słyszę je od znajomych, którym opowiadam o biżuterii – przedmiocie moich zainteresowań już od ponad dekady. Inne częste pytania to: dlaczego ludzie są skłonni zapłacić kilkaset złotych za srebrny pierścionek? Czy ta moda minie? Czy to się opłaca? Czy to inwestycja, czy tylko umiłowanie dawnej sztuki użytkowej? Czy warto kupować przedmiot, o którym nie zawsze wiemy wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć?

pj-2024-01-327693-138640

Często odpowiadam na te pytanie „klasykiem”: to zależy. Jeżeli pierścionek jest w bardzo dobrym stanie, tzn. i kamienie, i oznaczenia (znak producenta i cecha probiercza), a także ogólny wygląd i wzór są z tych rzadziej widywanych, to naprawdę warto rozważyć taki wydatek. To jest inwestycja, która – jak to bywa z lokowaniem pieniędzy – może się w krótkiej lub dalszej przyszłości opłacić lub nie. Kolekcjonowanie biżuterii – tak samo jak modnej obecnie ceramiki, szkła czy grafiki – niesie ze sobą ryzyko. Należy mieć świadomość, że ceny w krótkich okresach się zmieniają – rosną lub spadają, zatem jeśli traktujemy taki zakup jako inwestycję, to pamiętajmy, że powinna ona być obliczona na lata, a nie na „szybki kontrakt”.

Nie tylko biżuteria z PRL

Na rynku sztuki użytkowej i wzornictwa od kilkunastu lat obserwujemy szeroko rozumiany powrót do PRL. Dlaczego szeroki? Ponieważ oprócz biżuterii znowu na topie i poszukiwane są również szkło, meble, a nawet… bombki (w takim samym stopniu cenne, bo rzadkie z powodu nietrwałości). Świadczą o tym choćby ceny na portalach aukcyjnych, a także liczba grup na Facebooku o podobnej tematyce. Po dekadach „plastiku z Chin” kolejne pokolenia doceniły wyroby dobrze zaprojektowane i, co najważniejsze, bardzo trwałe.

Może to być też przejaw pewnej nostalgii, szczególnie że zbierają je np. 40-60-latkowie, dla których PRL to dzieciństwo, nawet jeśli trochę idealizowane. Wskazując jednak kwestie wykonawcze, warto podkreślić, że najlepszym przykładem solidności i biegłości technicznej są wyroby ORNO, o których jeszcze opowiem.

pj-2024-01-102809-322501

Duży popyt i rosnąca podaż

Obecnie zauważamy naprawdę duży popyt, czyli – ludzie kupują. Po drugiej stronie są też ci, którzy zaczynają sprzedawać, głównie ze względu na dużą inflację, chęć realizacji zysku, ale też z powodu sytuacji losowych. Niezapłacone rachunki już niejednokrotnie zmusiły kolekcjonera do rozstania się z najładniejszym, nawet unikatowym pierścionkiem ORNO. Co zatem będzie dalej? Można spodziewać się, że w wybranych zakresach biżuteria stanie się tańsza, zwłaszcza te wzory, które były kiedyś w wysokich cenach (np. wyroby Warmetu), ponieważ już teraz zwiększa się ich dostępność – kolekcjonerzy i posiadacze nawet małych zbiorów wyprzedają i będą wyprzedawać biżuterię, do której nie mają sentymentu.

pj-2024-01-272286-406498

Widać to w sytuacjach, gdy przedmioty na sprzedaż oferują ci, którzy żyją na granicy przetrwania, lub młodzież, która nie jest przywiązana do rzeczy – czasem nawet odziedziczonych lub osobistych. Sprawia to, że na tym bardzo specyficznym i niestabilnym rynku wciąż trwa, a niekiedy rośnie grupa kolekcjonerów/kolekcjonerek, którzy poszukują wyrobów z czasów PRL, ale tych wyróżniających się ciekawszym wzorem i mniej dostępnych, bo nielicznych.

Co warto wiedzieć o spółdzielniach biżuterii artystycznej

Prezentację najważniejszych spółdzielni biżuterii artystycznej w powojennej Polsce zacznę od mojej ulubionej – ORNO, założonej w 1949 r. w Warszawie z inicjatywy Romualda Rochackiego. Wyroby ORNO zawsze były drogie – na początku wynikało to z nielicznych powieleń (serie po kilkanaście, kilkadziesiąt egzemplarzy), a później z rozpowszechniającej się opinii, że ORNO produkuje dzieła ekskluzywne, drogie, niedostępne, elitarne. Rzeczywiście biżuterię ORNO nosiły głównie majętne warszawianki, żony dygnitarzy, kobiety świata sztuki (aktorki, artystki).

Dominowały wówczas wzory brutalistyczne, określane jako „kowalskie”, masywne, ręcznie wykonywane, mające urok dzieł unikatowych – i szalenie drogich. Wzory często były przeskalowane, epatowały wielkością, co szczególnie da się zauważyć w masywnych pierścieniach z szerokimi obrączkami i dużymi kamieniami (pierścionki takie, a właściwie pierścienie, popularnie nazywa się kopułami). Warto jednak podkreślić, że pomimo dużych gabarytów są wygodne w użyciu na co dzień i ich noszenie nie sprawia trudu ani nie ogranicza swobody. Tak wówczas, jak i dziś nie można było przejść obok nich obojętnie, bo przyciągają wzrok nawet w porannym autobusie. Warmet to państwowa wytwórnia o dość skomplikowanym rodowodzie, swoisty zlepek kilku zakładów zrzeszonych w Centrali Wyrobów Jubilerskich Jubiler (rok 1951). Z biegiem lat przechodził różne przekształcenia, by pod koniec lat 60. XX wieku zacząć funkcjonować pod skrótową nazwą Warmet.

Idea powołania przedsiębiorstwa była jasna – miało ono dostarczać na rynek biżuterię i galanterię srebrną oraz złotą w olbrzymich ilościach, aby w ten sposób spowodować m.in. obniżkę ich cen, a także dać poczucie, że państwo dba o dobrostan własnych obywateli. Z tego powodu oprócz siedziby w Warszawie Warmet posiadał też spółki córki, czyli filie terenowe. Te najbardziej znane to Agat w Kłodzku, Resovia w Rzeszowie, Agmet w Częstochowie i Biamet w Białymstoku. Styl wyrobów Warmetu, oczywiście trudny do skrótowego ujęcia, określiłabym jako klasyczny, zachowawczy, delikatny i często inspirowany przyrodą (liście dębu, delikatne kwiatki).

pj-2024-01-454636-990883

Biżuteria miała być dodatkiem do właścicielki, a nie, jak w przypadku ORNO, chwytać spojrzenia przechodniów. Warmet niejako naturalnie dostosowywał się do stonowanych i spokojnych gustów milionów Polek i Polaków, zadowolonych z posiadania odrobiny luksusu. Rytosztuka to poznańska spółdzielnia, która działała od 1950 r. Jej wyroby – a zatem i większość wzornictwa – nawiązywały do form art déco, secesji, modnego po 1970 r. tzw. brutalizmu. Były mniej toporne od wyrobów ORNO, a ze względu na fakt, że realizowano tam dużo zleceń zagranicznych, plastycy Rytoszuki mieli dostęp do najnowszych osiągnięć artystycznych zachodu Europy, którymi chętnie się inspirowali. Warto wspomnieć tutaj o Lubuskiej, oddziale terenowym Rytosztuki z Zielonej Góry, który usamodzielnił się w 1972 r. i propagował własne wzornictwo, często nawiązujące do regionalnej produkcji winiarskiej. Imago Artis to spółdzielnia krakowska, która powstała w 1947 r. jako stowarzyszenie historyków sztuki i plastyków. Dziś kojarzy się nieodparcie z bardzo charakterystyczną techniką filigranu i jego uproszczonej wersji, tj. milgryfu.

Dzieła powstające w Imago realizowano z misternie łączonych cienkich, właśnie filigranowych drucików. Styl Imago jest tak bardzo charakterystyczny, że nawet laik natychmiast wypatrzy te wyroby na targu staroci lub w antykwariacie. To biżuteria w delikatnym, niemal elfickim stylu, bardzo efektowna i mająca rzesze miłośniczek, choć rzeczywiście – filigran imagowski albo się kocha, albo nie, nie ma trzeciej możliwości. Warto podkreślić, że biżuteria Imago Artis dość mocno osadzona była w biżuterii tzw. ludowej, wiejskiej. Wynikało to zarówno z lokalnej, krakowskiej tradycji (biżuteria bronowicka), jak i z faktu, że w latach 50. XX wieku władze polityczne bardzo łaskawym okiem patrzyły na inspiracje ludowe w sztuce użytkowej.

Przełomowy 1989 rok

Tuż po upadku komunizmu zmniejszyło się zainteresowanie biżuterią z tamtego okresu, zmieniła się moda, a do biżuterii okresu PRL przylgnęła opinia złej, nieładnej, niemodnej, przestarzałej. PRL-owska – czyli w domyśle komunistyczna. Nałożyły się na to oczywiście kwestie ekonomiczne, bo ozdoby importowane w olbrzymich ilościach z Włoch i Chin wygrywały ceną z biżuterią rękodzielniczą, wymagającą czasu, uwagi, precyzji i umiejętności. Na początku lat 90. XX wieku wzornictwo PRL stało się babcine i w złym guście – łatwo można było zobaczyć wyrzucane na śmietnik meble, porcelanę, szkło, kilimy, które jeszcze kilka lat wcześniej wypełniały nasze mieszkania. Duża część biżuterii została przetopiona. Dziś zatem to, co jeszcze spoczywa w kuferkach babć i cioć lub już jest naszą własnością, to tak naprawdę tylko część dawnej produkcji polskich spółdzielni i wytwórni. Niezbyt dobrze radzące sobie w warunkach gospodarki kapitalistycznej spółdzielnie prywatyzowano, a ich archiwa bezpowrotnie niszczono jako całkowicie niepotrzebne. Wymownym przykładem może być wspomniane kilkakrotnie ORNO – po zniszczeniu archiwów zostało przekształcone w Ornament, a część także w spółkę prywatną TORO. Podobny los spotkał inne spółdzielnie – pomimo różnych przekształceń, przejęć, restrukturyzacji ostatecznie ok. 2000 r. upadły, co zamknęło ten rozdział polskiej sztuki użytkowej.

Przyszłość

Czy możemy dziś powiedzieć, w jaką stronę pójdzie rynek? Nie da się przewidzieć, czy zainteresowanie biżuterią PRL będzie rosnąć czy zanikać, a ceny będą rosły czy spadały. Pewne jest jednak, że zjawisko dużego zainteresowania biżuterią tego okresu już weszło na stałe zarówno do badań naukowych, jak i sfery kolekcjonerskiej. Sprawdźcie koniecznie, czy wasze mamy, babcie lub ciocie mają coś w swoich kuferkach, bo może się okazać, że kryją się tam skarby.

I po szkodzie głupi

Miałam nadzieję, że smutna historia spółdzielni jubilerskich nauczyła nas, aby dbać z większą pieczołowitością o dobra historyczno-narodowe, ale niestety nie. Kolejny zakład z historią na naszych oczach umiera. Myślę o zakładzie Porcelana Krzysztof Sp. z o.o. (który produkował od prawie 200 lat wyroby z porcelany, w tym m.in. słynną figurkę „Grzybiarki”. A przecież historia pokazuje, że stare są dalej jare, oczywiście wyłącznie, jeżeli były jakościowe, dobrze i ze smakiem wykonane.

Rynek biżuterii na świecie

Światowa Rada Złota (WGC) opublikowała raport, z którego wynika, że w październiku nastąpił znaczny wzrost sprzedaży biżuterii w porównaniu z miesiącami wakacyjnymi. Mimo to popyt na poziomie 333 tony przeznaczone na biżuterię był o 29 proc. niższy od analogicznego okresu w roku 2019 roku. Wzrósł o 49 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym popyt na sztabki i monety inwestycyjne oraz kolekcjonerskie i wyniósł ponad 222 tony. Rekordowo wzrosła natomiast sprzedaż złota inwestycyjnego do ponad 1000 ton w porównaniu z 750 ton z zeszłego roku. Jednocześnie w raporcie czytamy, że popyt na złoto spadł o 10 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. WGC zauważa także, że w ostatnich miesiącach wzrósł popyt na złoto inwestycyjne, które równoważy spadek na rynku biżuteryjnym. Najgorzej sprzedawało się w 2020 złoto wykorzystywane do produkcji technologii. Warto zauważyć także znacznie wzrosło pozyskanie złota z recyklingu.

pj-2010-06v-06

Biżuteria kupowana na święta

Eksperci z WGC podkreślają, że konsumenci na całym świecie zachowują się inaczej niż dotychczasowych kryzysów. Złoto inwestycyjne kupowane jest przede wszystkim przez korporacje i mniejsze podmioty gospodarcze. Konsumenci natomiast nie inwestują swoich pieniędzy w złoto i fundusze inwestycyjne. Nie widać zwiększonego zainteresowania kupnem biżuterii czy sztabkami i monetami kolekcjonerskimi, które w czasach niepewnych sprzedawały się bardzo dobrze. Warto odnotować fakt, że w czasie kryzysu finansowego roku 2008 ceny złota szybował w górę, głównie za sprawą masowego nim zainteresowania, dziś takiego zainteresowania nie odnotowuje się. Z raportu opublikowanego przez Światową Radę Złota wynika, że na rynku złota pojawia się coraz więcej tego surowca pochodząca z recyklingu. Przetwórstwu podlegają przede wszystkim telefony komórkowe oraz sprzęt komputerowy. Jednocześnie należy zauważyć, że na rynku pojawia się coraz więcej złota pochodzącego z biżuterii, która trafia do recyklingu ze względu na pandemię. Konsumenci bowiem dotknięci kryzysem sprzedają swoje dobra, aby odzyskać choć część swoich pieniędzy. Jak możemy przeczytać na stronie WGC coraz więcej ludzi na całym świecie traci pracę i zaczyna wyprzedawać przedmioty, które nie są im potrzebne do funkcjonowania a posiadają wartość rynkową. Dlatego też w ostatnim czasie na rynku pojawia się coraz więcej drogocennej biżuterii oraz dzieł sztuki. Z danych spływających z naszego kraju wynika, że Polacy także znacznie częściej pojawiają się w lombardach w celu spieniężenia swojej biżuterii. Cena złotego złomu w próbie 750 przekroczyła kwotę 160 złotych za gram.

Pandemia a biżuteria

Eksperci WGC zauważają, że branża biżuteryjna produkująca złote ozdoby ucierpiała najbardziej. Znaczny spadek sprzedaży biżuterii w Chinach i Indiach na początku roku spowodował, że producenci złotej biżuterii odczuli znaczny spadek swoich dochodów. Kontrahenci z Azji wycofywali swoje zamówienia, nie podpisywano nowych umów, co z kolei spowodowało, że producenci zamrażali swoje finansowe w produktach złotniczych i nie mają szansy na ich sprzedaż. Chiny jak narazie nie wznawiają eksportu z Europy, raczej koncentrują się na eksporcie swoich wyrobów do Europy i to stanowi poważne zagrożenie dla branży biżuteryjnej. Warto także zauważyć, że z importu biżuterii zrezygnowało również USA oraz Indie i jak podkreślają eksperci ze Światowej Rady Złota przez najbliższe miesiące nie można na to liczyć.

Zamknięcie na klientów

Jeszcze w marcu, kwietniu konsumenci chętnie dokonywali zakupów biżuterii w sieci. Zamknięte salony jubilerskie nie wpłynęły znacząco na sprzedaż biżuterii, jednak obecnie sytuacja na światowych rynkach ulega zmianie. Konsumenci liczą się z wydatkami, rozprzestrzeniająca się pandemia zmusza do refleksji nad kolejnymi wydatkami i coraz częściej okazuje się, że biżuteria nie znajduje się w koszyku zamówień. Trzeba także zauważyć, że dla branży biżuteryjnej znaczenie ma lockdown, który spowodował, że w Europie i oczywiście w Polsce, odwoływano uroczystości rodzinne i co najistotniejsze śluby. W ubiegłym roku liczba ślubów wynosiła nieco ponad 150 tys., rok 2020 to spadek o 70 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Spadek liczby zawieranych małżeństw to poważna strata dla branży jubilerskiej. Klienci polskich salonów jubilerskich pojawiają się w nich przede wszystkim z okazji ślubu, narodzin dziecka czy komunii świętych. Te ostatnie także zostały odwołane lub przełożone w czasie. Obowiązywały także limity liczby osób na wszystkich spotkaniach rodzinnych a to przełożyło się na sprzedaż biżuterii w Polsce. Dla branży jubilerskiej odwołanie imprez rodzinnych czy imprez okolicznościowych tj. studniówki, bale sylwestrowe, czy karnawałowe, to niepowetowana strata. Polki nie pojawiają się w salonach jubilerskich po biżuterię, gdyż nie będzie im ona potrzebna. Nie wychodząc z domu, nie uczestnicząc w większych spotkaniach rodzinnych, towarzyskich czy biznesowych, nie potrzebują nowych ozdób. Warto także zauważyć, jak prognozują eksperci WGC, że sprzedaż biżuterii na Gwizdkę nie pomoże branży jubilerskiej podnieść się z zapaści. Liczba osób spędzających święta razem została ograniczona niemal we wszystkich państwach na terytorium Unii Europejskiej, co przełoży się na sprzedaż prezentów świątecznych w tym także biżuterii.

Prognoza dla branży

Eksperci ze Światowej Rady Złota zauważają, że sytuacja na rynku biżuteryjnym może zmieniać się dynamicznie i nie wyrokują o przyszłości branży. Szansę na jej powrót do normalności widzą w zakończeniu pandemii, która może nastąpić po zastosowaniu szczepionek. Jednocześnie eksperci z WGC widzą w sytuacji na rynku złota szansę na rozwój technologii, które będą wdrożone w proces produkcji biżuterii po wygaśnięciu pandemii. Światowa Rada Złota opublikowała wskazania „Gold and cli mate change: The energy transition dla wszystkich podmiotów funkcjonujących w branży złotniczej, które mają swoje uzasadnienie w porozumieniach paryskich a dotyczą polityki klimatycznej. Światowa Rada Złota opublikowała raport, w którym rekomenduje jak powinien zachować się rynek jubilerski wobec globalnych zmian na rynku. Eksperci WGC zauważają, że lockdown jest szansą na poprawę sytuacji zarówno w sprzedaży biżuterii, jak i w jej produkcji. WGC zauważa, że branża złotnicza ma szansę złagodzić potencjalne katastrofalne skutki zmian klimatycznych związanych ze zmniejszeniem ilości CO2 emitowanego do atmosfery. Zgodnie z porozumieniem paryskim gospodarka światowa do 2050 roku musi zmniejszyć emisje do zera. Pandemia więc zdaniem WGC daje możliwości na zmianę sposobu pozyskiwania surowca oraz procesów wytwórczych.

Biżuteria dla odważnych

Właściciele salonów jubilerskich nie doceniają potencjału, jaki tkwi w rynku biżuterii alternatywnej. W kolekcjach eksponowanych w salonach jubilerskich trudno znaleźć kolczyki do brwi, nosa czy języka. Polscy jubilerzy nie wprowadzają do swoich sklepów biżuterii, którą preferuje młode pokolenie Polaków, gdyż wychodzą z założenia, że potencjalna grupa odbiorców jest niewielka. Nic bardziej mylnego.

Biżuteria alternatywna przeznaczona jest przede wszystkim dla subkultur młodzieżowych. Moda na kolczyki w języku, brwi, nosie czy wardze zatacza coraz szersze kręgi i coraz więcej osób nosi ten rodzaj biżuterii. Na polskim rynku pojawiają się sklepy oferujące alternatywną biżuterię, jednak jej zakupu można dokonać jedynie za pośrednictwem internetu.

pj-2017-06e-14

Body piercing

Body piercing zaczął być bardzo popularny w ciągu ostatnich lat, co spowodowało, że stał się akceptowany społecznie. Młode osoby coraz chętniej eksperymentują, ozdabiają swoje ciało na wszelkie sposoby. Ich zainteresowanie sprawia, że producenci biżuterii do brwi, nosa, języka czy wargi niemal z miesiąca na miesiąc odnotowują wyższe zyski. Biżuteria znajdująca się w ofercie salonów piercingu bądź sklepów internetowych pochodzi najczęściej zza naszej granicy. – Można domniemywać, że wpływ na taki stan rzeczy ma obawa producentów, że ich biżuteria nie będzie chętnie kupowana, a oni poniosą straty, inwestując w ozdoby kierowane do „wyspecjalizowanego” odbiory. Znacznie łatwiej produkować biżuterię konwencjonalną – kolczyki do uszu, naszyjniki czy bransoletki, zawsze bowiem znajdzie się osoba gotowa kupić stworzony przez nas produkt – mówi projektant biżuterii Marcin Bagiński.

Przyglądając się ofercie, można mieć wrażenie, że niemal wszystkie ozdoby są identyczne – dominują w niej małe kulki. Biżuteria wykonana jest z tytanu bądź srebra, można spotkać się także z ozdobami ze stali szlachetnej. Projektanci biżuterii nie interesują się niszą, którą z całą pewnością jest rynek biżuterii alternatywnej. A z całą pewnością można powiedzieć, że zainteresowanie tego typu ozdobami byłoby spore. Zwłaszcza że osoby noszące takie ozdoby lubią się wyróżniać. Rzadko w którym studiu projektowym można zamówić biżuterię alternatywną. Brak wzornictwa, a także pomysłów na stworzenie autorskich kolekcji biżuterii alternatywnej sprawia, że w Polsce rynek ten leży odłogiem. Właściciele salonów piercingu podkreślają, że znaczna część ich klientów zainteresowana jest kupnem biżuterii złotej, często nawet inkrustowanej diamentami. Przyglądając się temu stosunkowo młodemu rynkowi, można zauważyć tendencję, że im ciekawsze wzornictwo i lepsze materiały użyte do jego produkcji, tym większe zainteresowanie klientów. Klienci z racji ograniczonego wyboru kupu ją tradycyjne kolczyki do nosa, „banany” do brwi czy klasyczne „sztangi” do języka. Szukają jednak bardziej wyszukanego wzornictwa i chętnie inwestują w biżuterię ciekawą.

Im plant y do ciała

W Polsce coraz większym zainteresowaniem cieszą się implanty biżuteryjne. Znalazły już stałe grono swoich zwolenników i nie można nie zauważyć, że ich liczba stale rośnie. Można powiedzieć, że są rodzajem biżuterii permanentnej. Nie wszystkie jednak jej elementy są nieruchome. Implanty czy mikrodermal jest to pewnego rodzaju modyfikacja ciała, która powstaje poprzez rozcięcie skóry i umieszczenie w niej podskórnego kolczyka, który w procesie gojenia zrasta się z ciałem. Implanty można umieścić niemal w dowolnym miejscu na powierzchni skóry. Różnica między tradycyjnymi kolczykami a implantami jest taka, że te ostatnie składają się z dwóch komponentów: „kotwicy”, którą wszczepia się pod skórę, oraz ozdoby, którą wkręca się w gwintowany otwór w „kotwicy”. „Kotwice” mogą mieć różną wielkość i kształt, wystawać ponad powietrznię skóry lub być w niej niemal ukryte, wszystko zależy od rodzaju implantu.

„Kotwica” ma zazwyczaj kształt płaskiej płytki z pojedynczym wyjściem, która umieszczana jest pod skórą i do której mocuje się nakrętkę. Dzięki takiej technologii uzyskuje się efekt „wyrastającej z ciała biżuterii”. „Kotwice” wykonane są zazwyczaj z tytanu. Producenci specjalizujący się w tworzeniu implantów mają ograniczone możliwości. Podstawowe elementy konstrukcyjne implantu nie mogą ulec zmianie. Warto zauważyć, że dużą popularnością wśród amatorów implantów cieszą się nakrętki wykonane z kamieni szlachetnych. Na polskim rynku trudno znaleźć twórców oryginalnych nakrętek na implanty. Rosnąca popularność implantów sprawia, że na polskim rynku pojawia się coraz więcej firm sprowadzających do naszego kraju różnego rodzaju ozdoby, jednak brak na nim producentów gotowych do ich wytwarzania.

Szan sa dla nietuzink owych

Rozwój rynku biżuterii alternatywnej jest szansą dla podmiotów gospodarczych początkujących na rynku jubilerskim na znalezienie niszy. Biżuteria alternatywna staje się coraz popularniejsza, a na polskim rynku nie ma wyspecjalizowanych sklepów mogących zaspokoić oczekiwania rynku. Osoby chcące kupić ciekawe ozdoby muszą szukać biżuterii przez internet. Właściciele salonów jubilerskich obawiają się wprowadzić do swojego asortymentu biżuterię do warg czy nosa, nie są też zainteresowani zamawianiem implantów biżuteryjnych. Twórcy nie mają w swoich kolekcjach autorskich wzorów biżuterii alternatywnej, gdyż nie wierzą, że znaleźliby się odbiorcy na ich wyroby. Z całą pewnością należy stwierdzić, że inwestowanie w nowych odbiorców może przynieść duże zyski. Twórcy, którzy zdecydowaliby się wprowadzić swoje wyroby na rynek biżuterii alternatywnej, z całą pewnością odnieśliby na nim sukces, gdyż ciekawe wzornictwo i niekonwencjonalne rozwiązania to rzeczy, które pociągają osoby decydujące się na noszenie alternatywnej biżuterii. 

Etyczne złoto

Stale zwiększająca się świadomość ekologiczna sprawia, że coraz więcej klientów salonów jubilerskich zainteresowanych jest kupnem biżuterii wyprodukowanej z tzw. ekologicznego surowca. Surowca, który otrzymał certyfikat potwierdzający, że złoto i kamienie szlachetne wykorzystane do produkcji biżuterii, zostały pozyskane w sposób nienaruszający ani praw człowieka, ani zasad ekologicznych.

 

Konsumenci zaczęli doceniać etyczne pozyskiwanie surowca, ponieważ wiedzą, że ich decyzje zakupowe przyczyniają się do zaprzestania łamania podstawowych praw pracowników i wpływają na środowisko naturalne.

 

Certyfikowane złoto

Organizacje Fairtrade International (FLO) i Alliance for Responsible Mining (AR M) broniąc praw człowieka wprowadziły „certyfikat”, dzięki któremu znacznie poprawia się jakość życia pracowników zatrudnionych przy pozyskiwaniu złota i który zapewnia konsumentów, że kupują biżuterię wytworzoną z surowca pozyskanego w „odpowiedzialny” sposób. Organizacje wprowadziły pierwszy niezależny system certyfikacji produktów wyprodukowanych ze złota. Dzięki nowym standardom Fairtrade oraz Fairmined (tzn. wydobyty w uczciwy sposób) dla produktów ze złota, drobni wydobywcy złota otrzymają godziwe wynagrodzenie a producenci złotych produktów (w tym biżuterii) będą mogli wystąpić o certyfikat potwierdzający, że surowiec do produkcji biżuterii wydobyty został w sposób etyczny. Certyfikowane produkty oznaczone są poprzez logo Fairtrade lub Fairmined. Organizacje wprowadziły szereg norm, które firmy pozyskujące złoto i kamienie szlachetne muszą spełnić, aby uzyskać certyfikat. Przede wszystkim górnicy pracujący przy wydobyciu muszą otrzymywać wynagrodzenie nie mniejsze niż 95 proc. płacy minimalnej ustalonej przez Stowarzyszenie Londyńskiego Rynku Kruszców (The London Bullion Market Association, LBMA). Firmy pozyskujące złoto muszą zobowiązać się także, że 10 proc. swoich zysków zainwestują w projekty społeczne i poprawę jakości pracy swoich pracowników. Jednocześnie w kopalniach złota nie można używać żadnych środków chemicznych, szczególnie rtęci i cyjanku, które nader często stosowane są w procesie pozyskiwania złota. Podkreślenia wymaga fakt, że złoto wydobywane jest najczęściej ręcznie a następnie również ręcznie poddawane obróbce. Organizacja walczy z wyzyskiem, który zmusza pracowników do pozyskiwania złota własnoręcznie życia i zdrowia rtęci i cyjanku. Aby otrzymać certyfikat Fairtrade lub Fairmined należy w swojej pracy dbać o środowisko naturalne, uznawać prawa kobiet do pracy w kopalniach oraz nie zatrudniać przy tej pracy dzieci. Inicjatywa FLO i AR M jest zachętą dla pracodawców trudniących się pozyskiwaniem złota. Organizacje prowadzą swoje działania, aby poprawić jakość życia w biednych społecznościach, poprawić bezpieczeństwo pracowników i pozytywnie wpływać na środowisko. Działania podjęte przez międzynarodowe organizacje mają pozytywny wpływ na życie najuboższych rodzin w Ameryce Łacińskiej, Afryce i Azji. Z danych opublikowanych przez FLO i AR M wynika, że przy wydobyciu surowców naturalnych pracuje na świecie ponad 100 milionów ludzi a dzięki działaniom organizacjom udało się już pomóc 15 milionom górników. Warto zauważyć, że coraz większa liczba klientów salonów jubilerskich na całym świecie zwraca uwagę na sposób pozyskania surowców, które wykorzystane są do produkcji biżuterii. Klienci są bowiem świadomi, że surowce naturalne dostępne są dzięki wyzyskowi i zanieczyszczeniu środowiska. Produkty ze złota posiadające certyfikaty Fairtrade i Fairmined pojawiły się najpierw w Wielkiej Brytanii, gdzie od początku 2011 roku działa pierwszy na świecie system certyfikujący dla złota pozyskiwanego w sposób ekologiczny oraz z przestrzeganiem warunków pracy. Powoli produkty ze złota posiadające certyfikaty można dostać w niemal każdym kraju Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych.

 

Responsible Jewellery Council (RJC)

międzynarodowa organizacja non-profit, założona w celu wzmacniania zaufania konsumentów do branży jubilerskiej poprzez oferowanie złota i kamieni szlachetnych pochodzących od „etycznych” dostawców. RJC zależy na budowaniu „wspólnoty zaufania” pomiędzy klientami salonów jubilerskich, sprzedawcami biżuterii a dostawcami metali i kamieni szlachetnych. Członkiem organizacji może zostać każdy podmiot gospodarczy, którego działalność polega na obrocie kamieniami i metalami szlachetnymi bądź sprzedażą biżuterii.

 

Uczciwi jubilerzy

Warto zauważyć, że od 2005 roku istnieje Responsible Jewellery Council (RJC), międzynarodowa organizacja non-profit, założona w celu wzmacniania zaufania konsumentów do branży jubilerskiej poprzez oferowanie złota i kamieni szlachetnych pochodzących od „etycznych” dostawców. RJC zależy na budowaniu „wspólnoty zaufania” pomiędzy klientami salonów jubilerskich, sprzedawcami biżuterii a dostawcami metali i kamieni szlachetnych. Członkiem organizacji może zostać każdy podmiot gospodarczy, którego działalność polega na obrocie kamieniami i metali szlachetnymi bądź sprzedażą biżuterii. Organizacji zależy przede wszystkim na wprowadzaniu do sprzedaży metali i kamieni szlachetnych, które posiadają certyfikat potwierdzający pozyskanie surowca w sposób ekologiczny oraz z przestrzeganiem warunków pracy. Obecnie RJC liczy 211 członków. Jak podkreślają członkowie RJC przystąpienie do organizacji sprawiło, że zaufanie klientów do ich firm znacznie wzrosło. Należy podkreślić, że wszystkie firmy decydujące się na członkowstwo zobowiązane są do przestrzegania zasad etyki biznesu, praw człowieka oraz dbania o środowisko naturalne. Warto zauważyć, że sprzedaż biżuterii z surowców posiadających certyfikaty angażują się największe domy jubilerskie na całym świecie. Prekursorem stała się marka jubilerska Cartier, która za pośrednictwem swojej strony internetowej informuje klientów, że należy przyjąć wyzwanie jakie przed branżą jubilerską stawiają nowe czasy i spróbować znaleźć rozwiązanie problemów związanych z wydobyciem surowców. Firma już od 2009 roku współpracuje tylko z tymi dostawcami surowców, którzy pozyskują metale i kamienie szlachetne z troską o przestrzeganie praw człowieka i środowisko naturalne.

 

Ceny su rowców

Kamienie szlachetne i złoto, które opatrzone są certyfikatem, a co za tym idzie wydobywane z poszanowaniem praw człowieka i należytą troską o środowisko naturalne, są o 25 proc. droższe niż surowce pozyskiwane w sposób konwencjonalny. Biżuteria wyprodukowana z „certyfikowanego” surowca jest droższa o około 10 proc. Duża część klientów, szczególnie tych, którzy dowiadują się o warunkach pracy przy wydobywaniu złota i kamieni szlachetnych, przeznacza większe kwoty na zakup biżuterii. Świadomość ekologiczna sprawia, że klienci salonów jubilerskich szukają biżuterii wyprodukowanej z surowców „certyfikowanych”, klienci ci nie należą do większości. Z jednej strony wpływ na taki stan rzeczy ma wciąż niska świadomość, wysokie ceny takiego surowca, a także niewystarczająca ilość złota i kamieni szlachetnych z certyfikatem. Szacuje się, że około 10 proc. dostępnego surowca pochodzi z wydobycia „etycznego”.

 

Wiktoria Wilk

Lato z kosztownościami

W sezonie wakacyjnym, obok biżuterii modowej, najlepiej sprzedaje się biżuteria srebrna. Wzrost sprzedaży odnotowują firmy oferujące biżuterię z bursztynem i krzemieniem pasiastym.

 

Na kosztowności wykonane ze srebra, czy złota z bursztynem kuszą się nie tylko zagraniczni turyści odwiedzający nasz kraj podczas wakacji, ale Polacy, którzy zaczęli doceniać nowoczesne wzornictwo stosowane w produkcji polskiej biżuterii.
Bursztynowe szaleństwo
– Jeszcze do niedawna biżuteria z bursztynem była traktowana przez naszych rodaków jako biżuteria staromodna – mówi Wacław Mikołajewski, sprzedawca srebrnej biżuterii. – Dzięki nowoczesnemu wzornictwu oraz autorskim kolekcjom biżuteria z bursztynem zyskała nowych odbiorców – dodaje. Biżuteria z „bałtyckim skarbem” przestała być utożsamiana z niemodną ozdobą a stała się kunsztownym, oryginalnym dodatkiem do każdej kreacji. Stało się tak głównie za sprawą twórców, którzy uczynili z bursztynu swój znak firmowy. – Można powiedzieć, że biżuteria z bursztynem sprzedaje się równie dobrze w kraju, co za granicą – zauważa Wacław Mikołajewski. – Producenci biżuterii srebrnej z bursztynem funkcjonują głównie dzięki eksportowi, ale udział sprzedaży biżuterii w kraju stał się znaczący – dodaje.
Polskie dobro
Niemniejszym zainteresowaniem klientów cieszy się w ostatnim czasie biżuteria srebrna z krzemieniem pasiastym. Polacy bowiem zaczęli doceniać właściwości oraz walory estetyczne krzemienia i chętnie kupują kosztowności z niego wykonane. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że za stworzenie biżuterii z „polskim skarbem narodowym” wzięli się czołowi polscy artyści

 

Okiem praktyka

 

Polski Jubiler: Czy zainteresowanie biżuterią wykonaną z krzemienia pasiastego w Polsce rośnie?

Łukasz Koszewski, KOSZEWSKI KAMIENIE JUBILERSKIE: Tak, powoli, lecz konsekwentnie, od kilkunastu lat, notuję wzrost zainteresowania klientów tym kamieniem.

 

Jaki jej rodzaj cieszy się największym zainteresowaniem klientów?

Krzemień pasiasty najlepiej prezentuje się w okazałych kaboszonach o większych rozmiarach. Powstaje z nich głównie ręcznie robiona biżuteria artystyczna.

 

Co jest najwyżej cenione w biżuterii z krzemieniem pasiastym – kamień czy kunszt wykonania biżuterii?

Zazwyczaj w biżuterii z krzemieniem, kamień wysuwa się na pierwszy plan dla odbiorcy. Wszystkie elementy muszą współgrać – zarówno kunszt wyszlifowania kamienia, jak i kunszt wykonania biżuterii.

 

Czy taka biżuteria może być w Polsce równie popularna jak biżuteria z bursztynem?

Sądzę, że tak. Krzemień pasiasty ma potencjał, żeby zostać polską specjalnością jubilerską. Niesie pewien powiew świeżości, którego bursztynowi brak.

 

Jaki jest poziom wiedzy na temat krzemienia klientów salonów jubilerskich?

Praca marketingowa włożona przez polską branżę owocuje tym, że generalnie jest to kamień znany, przynajmniej na rynku krajowym. Następnym etapem tej pracy powinno być propagowanie krzemienia wśród odbiorców światowych.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Marta Andrzejczak

Dawna biżuteria pod młotkiem

Miłośników zabytkowej biżuterii nie trzeba przekonywać, że drogocenne klejnoty z poprzednich wieków to małe dzieła sztuki. Rosnące zainteresowanie biżuterią antykwaryczną na świecie spowodowało, że organizowanych jest coraz więcej aukcji, na których pod młotek idą dawne precjoza.

Pierścionek art déco 20-30. XX w. platyna, 1 diament ~ 1,45 ct, 20 diamentów, masa: 3,44 g, cena wywoławcza: 25 000 zł estymacja: 32 000–42 000 zł

 

 

Zachwyt wśród klientek

Na aukcjach w DESIE Unicum znalazła się wyjątkowa biżuteria damska – broszki, pierścionki, kolczyki, naszyjniki, a także eleganckie dodatki dla panów – zegarki, spinki do mankietów, czy szpilki do krawatów. Każdy z obiektów został zbadany przez ekspertów, do obiektu dołączane były certyfikaty autentyczności, dające kupującym gwarancję jakości. Część z ozdób, które pojawiły się w aukcyjnych katalogach, to projekty unikatowe, których próżno szukać we współczesnych sklepach. Do takich należy bransoletka warszawskiego jubilera A. Turczyńskiego wykonana ze złota i platyny, zdobiona szafirem w szlifie carré (o masie ~ 0,30 ct) oraz dwoma diamentami i rozetami diamentowymi. Ten wykwintny przedmiot wylicytowany został za 12 000 złotych na pierwszej aukcji biżuterii, zorganizowanej w DESIE Unicum w grudniu. Najwięcej zachwytu wzbudzają wśród klientek projekty w stylu art déco. Jest to biżuteria nowoczesna, dostosowana do aktywnego trybu życia, taka, która odpowiada gustom wielu współczesnych kobiet. Ozdoby art déco przyjęły formy geometryzujące, charakteryzujące się symetrią i prostotą, niekiedy wręcz kubistyczne. W tym okresie wprowadzono także nowe, specjalne szlify kamieni: bagietowy, trapezowy oraz trójkątny. Styl ten koncentrował się na wzornictwie, wiele znakomitych dzieł powstawało anonimowo, nie były sygnowane, a właściciele nie znali nawet narodowości ich autorów. Był to styl szeroko rozpowszechniony i zunifikowany. Jubilerstwo lat 20. i 30. ubiegłego stulecia sięgnęło artystycznych szczytów, a prace ówczesnych złotników są dziś najbardziej poszukiwanymi wyrobami w antykwariatach. Potwierdziła to grudniowa aukcja. Najdrożej wylicytowanym obiektem podczas tej aukcji była brosza art déco z białego złota i platyny, wysadzana diamentami o łącznej masie około 6,00 ct – nabywca zapłacił za nią 46 000 zł. Niewiele niższą cenę (44 000 złotych) zaoferowano za okazały pierścionek oraz za bransoletę w tym samym stylu wysadzaną diamentami i szafirami, która została wylicytowana za 42 000 złotych. Najwięcej emocji wśród zgromadzonych wzbudził jednak pierścionek w typie art déco, wykonany z żółtego i białego złota, z centralnie osadzonym brylantem o masie ~ 0,75 ct, otoczonym 8 mniejszymi brylantami. Kupujący podbił cenę pierścionka do 24 000 złotych. Amatorów znalazły również brosze z motywami owada, muchy i pszczoły powstałe w XIX w. oraz na przełomie XIX i XX w. (wylicytowane odpowiednio za 4000 złotych, 1300 złotych i 1500 złotych). Spośród oferty dla panów chętnie licytowano spinki do mankietów oraz szpile do krawatów.

 

 

Brosza w kształcie owada XIX/XX w. złoto pr. ~ 0,580, 1 granat w szlifie kaboszon, rozety diamentowe, 2 rubiny, 1 perła, masa: 4,80 g cena wywoławcza: 4000 zł estymacja: 5500–7500 zł

 

 

Obiekty muzealne

Wśród dawnej biżuterii można trafić czasem na obiekty wręcz muzealne. Do takich zaliczyć można licytowany w grudniu awangardowy medalion z włosami. Jego awers wykonany został z dukatowanego złota, dekorowanego czarną emalią i grawerowaniem. Z drugiej strony medalionu widnieje pukiel włosów ułożony w kształt precla i umieszczony za szkiełkiem. Przedmiot ten wpisuje się w nurt biżuterii sentymentalnej, wyrażającej bądź manifestującej w dawnych czasach miłość lub smutek po utracie ukochanej osoby. Medaliony, owalne lub okrągłe pudełeczka o emaliowanych najczęściej na czarno wieczkach, ukrywały najczęściej podobizny ukochanego. Na początku były to przedstawienia malarskie, a następnie miniaturowe fotografie. Rzadziej umieszczano tam pukiel czy kosmyk włosów, skrawek odzieży, wstążkę, itp. W drugiej połowie XIX wieku można mówić o swoistej „włosomanii” i powstałym wraz z nią przemysłem. Tego rodzaju biżuteria to wielka rzadkość na rynku antykwarycznym.

 

Rosyjska biżuteria

Ostatnio, zarówno w Europie, jak i w samej Rosji, wśród kolekcjonerów obserwować można duże zainteresowanie rosyjską biżuterią. Sztuka złotnicza w Rosji pozostawała w orbicie wpływów europejskich i rozwijała się zgodnie z tą tradycją. Stylistycznie wzory biżuterii wiążą się z panującymi w danych epokach stylami: barokiem, rokoko, klasycyzmem czy Art Nouveau. W katalogu znalazły się m.in. rosyjskie brosze, bransolety i kolczyki. Najdrożej wylicytowano platynowe kolczyki art déco z 98 diamentami oraz bardzo oryginalną broszę z unikatowym motywem ptaków, zawierającą brylanty i barokowe perły. Oba przedmioty przybito młotkiem przy cenie 16 000 zł każdy. Dwukrotne przebicie osiągnął pierścionek z białego złota z osadzoną centralnie 10-karatową akwamaryną, osiągając ostatecznie cenę 12 000 zł. Kilka obiektów wylicytowano do kwoty 13 000 zł – wśród nich znalazł się m.in. naszyjnik z trzech sznurów pereł hodowlanych z zapięciem w kształcie kwiatu, wysadzany brylantami i szmaragdami. Oprócz licznych ozdób dla kobiet, nabywców znalazło kilka precjozów dla mężczyzn – m.in. zegarek kieszonkowy Clemence Preres (cena wylicytowana: 9 000 złotych), dwie pary międzywojennych spinek do mankietów (ceny wylicytowane: 4600 złotych i 800 złotych) oraz złota biedermeierowska szpilka do krawata (cena wylicytowana: 1000 złotych).

Pierścionek z akwamaryną poł. XX w. białe złoto pr. 0,750, 1 akwamaryna ~ 10 ct, 16 brylantów ł. ~ 0,50 ct, masa: 9,13 g cena wywoławcza: 6000 zł, estymacja: 10 000–14 000 zł

 

Aukcje biżuterii

W katalogu ostatnio przeprowadzonej licytacji w domu aukcyjnym DESA Unicum znalazło się ponad osiemdziesiąt klejnotów, które napłynęły z terenu całej Polski. Oferta powstała w wyniku współpracy z Sopockim Domem Aukcyjnym, a wszystkie obiekty zostały dokładnie zbadane przez ekspertów: Ewę Mazanek-Misiewicz oraz Jerzego Lewińskiego. Ceny wywoławcze precjozów zaczynały się już od 1000 zł. Od tej kwoty licytowana była m.in. unikatowa broszka zdobiona techniką mikromozaiki, pochodząca z Wenecji z II połowy XIX wieku, którą wylicytował za 1200 zł. W ofercie znalazła się również biżuteria patriotyczna z pocz. XIX wieku, liczne przykłady biżuterii biedermeierowskiej, a także kilka precjozów w bardzo popularnym ostatnio stylu art déco. Właśnie bransoletka wykonana w latach 20.-30. XX wieku, czyli reprezentująca styl art déco, została najdrożej wylicytowanym obiektem na marcowej aukcji. Bransoletka, wykonana z platyny, diamentów o łącznej masie ok. 4,00 ct i szafirów (łącznie ok. 5,60 ct) została przybita młotkiem przy cenie 38 000 złotych. Kupujący zwrócili uwagę także na wyjątkowej urody zegarek damski Universal Geneva, który zmienił właściciela przy cenie 20 000 zł. Największą atrakcją tej aukcji była brosza pochodząca z połowy XIX wieku, wykonana ze złota i srebra, wysadzana diamentami o łącznej masie 14,00 ct w starym szlifie brylantowym. W centrum kompozycji broszki znajduje się diament o masie ok. 3,80 ct. Pozycja ta nie znalazła jednak nowego właściciela. Kolejna aukcja biżuterii, która będzie dobrą okazją do nabycia wyjątkowych, kolekcjonerskich precjozów, odbędzie się 24 maja 2012 roku o godzinie 19 w siedzibie domu aukcyjnego DESA Unicum w Warszawie, przy ul. Marszałkowskiej 34-50. Katalog dostępny będzie w galeriach oraz na stronie www.desa.pl. DESA Unicum poszukuje obiektów na kolejne aukcje – kontakt: Galeria Biżuterii, ul. Nowy Świat 48, Warszawa, e-mail: bizuteria@desa.pl, tel. 22 826 44 66.

W galerii muszą odbywać się wystawy

Rozmowa z Anną Sokolnicką-
Elzanowską, właścicielką Galerii
Techne. Galeria Techne znajduje się
przy Palcu Wolności 5 w Poznaniu
i uznawana jest za jedną z najlepszych
galerii zajmujących się biżuterią
i wzornictwem w Polsce


Polski Jubiler: Udało się Państwu stworzyć w centrum Poznania
miejsce, w którym każdy może nie tylko kupić biżuterię, ale także
przyjrzeć się z bliska współczesnej sztuce złotniczej. Jakie jest
zainteresowanie klientów współczesną biżuterią?

Anna Sokolnicka-Elzanowska: Galeria Techne istnieje od 15 lat
i przez ten czas zaobserwowaliśmy olbrzymie zmiany w świadomości
klientów i zainteresowaniu współczesną biżuterią. Obecnie nasi
klienci to osoby poszukujące ciekawie zaprojektowanej i ręcznie
wykonanej biżuterii, innej niż w sklepach sieciowych. Nasi klienci
w większości interesują się biżuterią autorską i chętnie odkrywają
nowości. Miejsce, w którym działamy ma blisko stuletnią tradycję
jubilerską (mój pradziadek prowadził tutaj firmę W.Szulc – uznawaną
za jedną z najlepszych w przedwojennej Polsce). Poznańscy
klienci Techne bardzo cenią historię i postrzegają galerię jako kontynuatorkę
tradycji, ale we współczesnej odsłonie, więc może też
dlatego zainteresowanie naszą biżuterią systematycznie rośnie.


W Galerii Techne znajduje się biżuteria autorstwa najlepszych polskich
projektantów. Można w niej znaleźć biżuterię Pawła Kaczyńskiego,
Piotra Małysza, Mariusza Gliwińskiego czy Jacka Byczewskiego. Artyści
ci w swojej sztuce reprezentują zupełnie różne podejście do biżuterii.
Jak klienci reagują na tak różne formy biżuteryjne?

Gusta naszych klientów są bardzo zróżnicowane i dlatego współpracujemy
z kilkudziesięcioma projektantami zarówno z Polski,
jak i z zagranicy. Indywidualne style, różne techniki i materiały
stosowane przez projektantów stanowią bardzo szeroką ofertę,
dzięki czemu nasi klienci mają możliwość znalezienia biżuterii
dopasowanej do ich indywidualności.


Kim są klienci Galerii Techne?

Nasi klienci to osoby świadome własnego gustu, poszukujące
ciekawej biżuterii o niebanalnym charakterze. Techne odwiedzają
zarówno stali klienci jak i nowi, których przyciąga zmieniająca
się oferta galerii oraz doświadczenie, fachowość i indywidualna
obsługa każdej osoby.

Biżuteria autorska to nie tylko piękny użyteczny przedmiot ale
także a może nawet przede wszystkim dzieło sztuki. Czy zdarza
się, że wśród Państwa klientów pojawiają się osoby, którym
zależy na zakupie dzieła sztuki złotniczej, które będą traktować
jako lokatę kapitału, czy przeważają osoby, którym zależy na
zakupie niecodziennej ozdoby?


Podczas organizowanych przez Techne wystaw i pokazów, gdy
prezentujemy przedmioty o charakterze unikatowym, pojawiają
się klienci, którzy zostają ich nabywcami. To jednak nie chęć
„lokaty kapitału”, a walory estetyczne decydują o chęci zakupu.
Biżuteria artystyczna czy raczej projektancka, jak wolimy o niej
mówić, trafia do nabywców, którzy ją kolekcjonują ale przede
wszystkim do tych, którzy ją noszą.


Dysponują Państwo „tradycyjną” galerią w centrum Poznania
a także prowadzą Państwo sprzedaż internetową. Jaka forma
sprzedaży cieszy się większym zainteresowaniem klientów?

 Dzięki internetowi zasięg naszej galerii objął nie tylko Polskę, ale
i całą Unię Europejską i zyskaliśmy klientów z różnych państw.
Specyfika biżuterii zachęca jednak do fizycznego z nią kontaktu, bo
nawet najlepsze zdjęcie nie jest w stanie oddać jej urody. To jest
właśnie główny powód, dla którego nasi klienci nadal wolą najpierw
zobaczyć biżuterię „na żywo”, a potem zdecydować się na jej zakup.

Na polskim rynku jubilerskim w ostatnim czasie pojawiło się
wiele galerii z biżuterią. Część z nich oferuje klientom biżuterię
autorską, część kusi tanią masową produkcją. Jak będzie rozwijał
się rynek galerii z biżuterią w Polsce?

W tej chwili rynek w Polsce wydaje się nasycony masowo produkowaną
biżuterią, sprzedawaną w sieciowych sklepach, które
z kolei rozszerzyły swoją ofertę o biżuterię uznanych projektantów.
Podział na „sklepy z masówką” i galerie przestaje już obowiązywać.
Większość miejsc, w których sprzedawana jest biżuteria autorska,
to po prostu sklepy czy tzw. salony sprzedaży. Galerii z biżuterią
w Polsce zostało już tylko kilka. Choć żyjemy w czasach, gdy
otaczają nas same galerie handlowe, należy pamiętać, że galeria
to jednak miejsce, gdzie odbywają się wystawy… Moim zdaniem,
dla prawdziwych galerii, które robią wystawy i prezentują głównie
unikatową biżuterię, nie ma na polskim rynku miejsca. Niestety
zainteresowanie bardzo drogą, unikatową biżuterią ma w naszym
kraju niszowy charakter. Prawdopodobnie na rynku zostaną tylko
uznane marki i galerie autorskie.

Aby biżuteria autorska cieszyła się zainteresowaniem klientów
musi mieć odpowiednią promocję. Jakie działania podejmują
Państwo, aby wypromować markę swojej biżuterii?

Jako galeria jesteśmy przede wszystkim nastawieni na robienie wystaw,
prezentacji i pokazów, które promują twórczość projektantów.
W zeszłym roku jednak dodatkowo przeprowadziliśmy kampanię
reklamową na ekranach ledowych oraz zaczęliśmy współpracę z pismami
i portalami związanymi z modą. Właśnie sferę modową uważamy
za najważniejszy obszar promocji naszej biżuterii.

Informacje docierające z rynków gospodarczych, stale rosnące
ceny surowców napawają niepokojem. Jak według Państwa
będzie wyglądał rok 2012?


Nadchodzący rok może się okazać niełatwy dla całej branży jubilerskiej
ze względu na czynniki makroekonomiczne. My jednak
patrzymy w przyszłość z optymizmem, wierząc, że nasi klienci
będą mieli dobry rok!!!
Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Marta Andrzejczak

Sztuka i miłe spędzenie czasu

Na polskim rynku pojawia się coraz więcej miejsc, w których można nie tylko kupić biżuterię, ale także z nią obcować. Właściciele salonów jubilerskich i galerii z biżuterią zdają sobie sprawę, że klienci chcą nie tylko kupić biżuterię, ale także zapoznać się z najnowszymi trendami, czy po prostu poprzebywać w magicznym świecie biżuterii.

Na polskim rynku jubilerskim otwierane są punkty, w których istnienie możliwość obcowania ze sztuką biżuteryjną i to nie tylko rodzimą, ale także taką, która umożliwia przeniesienie w świat odległych kultur.


Różnorodność na polskim rynku

Klienci chcą być zaskakiwani. Nie dziwi wobec powyższego fakt, że na polskim rynku jubilerskim otwierane są sklepy, w których można kupić biżuterię z najodleglejszych części świata. Właściciele galerii i butików z biżuterią starają się nie tylko, aby w ich punkach znalazły się oryginalne kosztowności, ale także aby klienci mogli odnaleźć „ducha” miejsca pochodzenia biżuterii. Salony z biżuterią z całego świata cieszą się coraz większym zainteresowaniem klientów, a kosztowności tam zgromadzone wyróżniają się wśród biżuterii oferowanej w salonach jubilerskich.


Salon z pomysłem

Butiki z „niecodzienną” biżuterią stają się miejscem umożliwiającym obcowanie ze sztuką. Biżuteria umożliwia identyfikację z inną kulturą i daje możliwość podkreślania swojej osobowości. Nie ulega wątpliwości, że klienci coraz częściej sięgają po unikatowe ozdoby z różnych stron świata. Coraz częściej można spotkać się z sytuacją, że właściciele saloników z ciekawymi ozdobami znacznie poszerzają swoją ofertę, aby spełnić wszystkie oczekiwania klientów. W butikach można napić się kawy, przeczytać gazetę czy kupić ubrania. Oferta saloników z biżuterią poszerza się wraz z zainteresowaniami klientów. Dzięki zabiegom właścicieli butików wyroby jubilerskie, szczególnie te sprowadzane do Polski, zyskują nową oprawę i zaczynają funkcjonować w umysłach klientów jako samodzielne działa sztuki. Butiki i galerie z biżuterią pełnią rolę nowoczesnych muzeów, z których każdy „odwiedzający” może zabrać ze sobą dzieło sztuki i nadać mu nowe znaczenie. Na polskich ulicach pojawia się coraz więcej miejsc, w których można nie tylko kupić biżuterię, ale także ją podziwiać i z nią obcować. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie liczba miejsc, w których szerokiemu gronu odbiorców prezentowana będzie niecodzienna biżuteria, będzie przybywać.

Podróż do Meksyku

Rozmowa z Danutą Samson, właścicielką sklepów z biżuterią D.S Sklepik z biżuterią w Gdyni i Gdańsku.


Polski Jubiler: Skąd wzięło się u Pani zainteresowanie biżuterią?

Danuta Samson, właścicielka sklepów D.S Sklepik z biżuterią: Myślę, że moje zainteresowanie biżuterią było naturalną konsekwencją mojej skłonności do posiadania pięknych rzeczy oraz do podróży… W niemal w każdej kulturze znajdziemy oryginalne ozdoby i rękodzieło. Możliwość zbliżenia się do „twórczości kreatywnej” daje mi wiele satysfakcji i jest niewątpliwie interesującym i przyjemnym sposobem zarabiania na życie.


Udało się Pani stworzyć magiczne miejsce, w którym można kupić nietuzinkową biżuterię. Skąd wziął się pomysł, aby otworzyć sklep z ręcznie wykonanymi ozdobami?

Zanim otworzyłam sklep w Gdańsku, a potem w Gdyni, pracowałam przez jakiś czas za granicą. Zainspirowały mnie sklepy, które widziałam. Szczególnie sklepy w Hiszpanii i Meksyku miały swój niepowtarzalny klimat, gdzie udawało im się łączyć różne style.


Czy samodzielnie tworzy Pani ozdoby biżuteryjne?

Zostawiam to osobom o większych zdolnościach artystycznych niż moje. Czerpię przyjemność z możliwości wyboru wyrobów.


W Pani sklepie można kupić zarówno biżuterię meksykańską i indonezyjską, jak również biżuterię wykonaną przez polskich projektantów. W asortymencie ma pani biżuterię srebrną, biżuterię z bursztynem, ale przede wszystkim bogaty wybór oryginalnych ozdób ze srebra, alpaki, miedzi oraz ceramiki i koralików. Skąd wzięło się u Pani zainteresowanie do tak wydawałoby się różnych rodzajów sztuki biżuteryjnej?

Nie różnią się one tak bardzo, mają wiele wspólnego – oryginalność, piękno, estetykę i staranność wykonania oraz przystępną cenę.


Dlaczego zdecydowała się Pani na sprzedaż rękodzieła sztuki meksykańskiej?

Meksyk to kraj z niezliczoną ilością rękodzieła. Każdy region charakteryzuje się innymi wyrobami, kreatywność artystów wydaje się nie mieć limitów. Z najprostszych materiałów tworzą niesamowite rzeczy, a ich cechą wspólną są zaskakujące zazwyczaj połączenia kolorystyczne, oddające energię tamtych miejsc. Myślę, że chciałam po prostu przenieść trochę tamtejszego klimatu do naszych wnętrz, gdzie zazwyczaj królują chłodne i stonowane kolory.

Dysponuje Pani dwoma „tradycyjnymi sklepami” w Gdańsku i w Gdyni, a także prowadzi Pani sprzedaż internetową swojej biżuterii. Jaka forma sprzedaży cieszy się większym zainteresowaniem klientów?

Myślę, że najprzyjemniej jest obejrzeć i przymierzyć wyrób zanim dokona się zakupu. Sprzedaż w sklepach tradycyjnych jest nieporównywalnie wyższa. Nawet najlepsza strona internetowa nie odda klimatu, jaki staram się tworzyć w moich sklepach. Zresztą moi klienci internetowi to zazwyczaj osoby, które wcześniej odwiedziły sklep w Gdańsku bądź w Gdyni.



Kim są klienci Pani sklepów? I jakie ozdoby najchętniej wybierają?

Mogę sie pochwalić, że mam wielu stałych klientów, wiernych od 12 lat. Są osoby spoza Trójmiasta, które odwiedzają sklep raz do roku, najczęściej w czasie wakacji. Sklep w Gdańsku znajduje się na Starówce, więc moimi klientami są również turyści, i niezmiernie mi miło kiedy doceniają oryginalność i niepowtarzalność wyrobów. Kupują najchętniej rzeczy, co do których mogą być prawie pewni, że nie znajdą ich w innych miejscach. Ostatnio największą popularnością cieszy się kolekcja „naturalne kwiatki w srebrze” – wyroby niepowtarzalne, piękne i bardzo pracochłonne, a jednocześnie w przystępnych cenach. Oczywiście z Meksyku. Również ozdoby meksykańskie z alpaki bardzo się podobają, w porównaniu z wyrobami srebrnymi są o wiele tańsze, a równie efektowne.


Jakie ma Pani plany na przyszłość?

Sytuacja ekonomiczna nie napawa optymizmem, trudno cokolwiek planować. Jednak gdyby nadarzyła się stosowna okazja, chciałabym otworzyć sklep w innym rejonie Polski. Klienci często komentują, że w ich miastach brakuje takich miejsc. Idealne też byłoby dla mnie połączenie sklepu z kawiarnią, stworzenie miejsca gdzie nie tylko można by było kupić biżuterię, ale również posłuchać muzyki meksykańskiej, poczuć specyficzny klimat, przybliżyć się do tamtejszej kultury i miło spędzić czas.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Marta Andrzejczak

Branża dynamicznie się zmienia

Polski rynek jubilerski stale się zmienia. Każdy uczestnik rynku
jubilerskiego stara
się znaleźć niszę, w której mógłby rozwijać swoją działalność. Podmioty
gospodarcze, które od zawsze istniały w branży, także starają się coraz
aktywniej
walczyć o nowych klientów i wprowadzać do swojej oferty nowe usługi.

W Polsce możemy
obserwować zjawisko,
które na
Zachodzie pojawiło
się około dwóch lat
temu. A mianowicie, wprowadzenie do
swojej oferty kompleksowej gamy usług
jubilerskich, które mają w pełni zaspokoić
oczekiwania klienta końcowego.


Nowe usługi
w sektorze jubilerskim

Branża jubilerska dynamicznie reaguje na
wszelkie zmiany i do swoich
dotychczasowych usług dodaje
dodatkowe, aby móc kompleksowo
zaspokoić potrzeby klientów. Zjawisko to
pojawiło się w krajach Europy Zachodniej
wraz z pojawieniem się kryzysu
finansowego i groźbą, że branża jubilerska
będzie musiała liczyć się ze znacznym
ograniczeniem wpływów ze sprzedaży
biżuterii. Właściciele salonów jubilerskich,
producenci biżuterii, dostawcy kamieni
szlachetnych czy choćby sprzedawcy
półfabrykatów starając się dostosować do
sytuacji na rynku, wprowadzali do swojego
asortymentu coraz to nowe komponenty i
usługi, tym samym stając się niemal w
pełni samodzielnymi podmiotami, które
nie muszą nawiązywać kontaktów
handlowych z pośrednikami i
usługodawcami działającymi w branży
jubilerskiej. Sytuacja ta nie ulega zmianie,
mimo że wskaźniki ekonomiczne
pokazują, że branża jubilersko –
zegarmistrzowska bardzo dobrze przyjęła
recesję na rynku i wyszła z niej obronną
ręką. Nie zmienia to jednak faktu, że firmy
biżuteryjne stale wykonują większość prac
związanych z biżuterią we własnym
zakresie i nie zamierzają powrócić do
sytuacji sprzed kryzysu ekonomicznego.


Największe zmiany

Panujący obecnie trend najbardziej odbił
się na małych firmach jubilerskich, które
specjalizowały się w jednej usłudze bądź
oferowały tylko jeden rodzaj asortymentu.
Małe warsztaty i sklepy w większości
zostały wyparte przez koncerny, które
stopniowo zaczęły opanowywać rynek
usług jubilerskich. Właściciele części
małych przedsiębiorstw zdecydowali się
na przyłączenie do większych firm, które
rozpoczęły działalność w ich mikrobranży,
reszta musiała zdecydować się na
przebranżowienie bądź definitywnie
rozstać się z prowadzonym przez siebie
interesem.


Zmiany na polskim rynku

Od niedawna zmiany takie można
zaobserwować również na naszym
podwórku. Duże przedsiębiorstwa
specjalizujące się w produkcji biżuterii
zaczęły także sprzedawać półfabrykaty
czy środki do konserwacji biżuterii,
uczestniczyć w handlu kamieniami
szlachetnymi, czy wprost sprzedawać
swoją biżuterię indywidualnemu odbiorcy.
Takie zjawisko powoli zaczyna odbijać się
na właścicielach salonów jubilerskich,
którzy do tej pory prowadzili jedyne na
rynku sklepy, w których klient miał szansę
kupić biżuterię. Dziś indywidualny klient
może kupować biżuterię nawet
bezpośrednio od jej producentów, choć
trzeba podkreślić, że takie zjawisko ciągle
jeszcze w Polsce zdarza się dość rzadko.
Jednak znaczną konkurencją dla tradycyjnych salonów jubilerskich stały się
sklepy internetowe, które zaczęły
oferować kosztowności po znacznie
niższych cenach i proponować klientom
znacznie szerszy wybór wśród ich
asortymentu.


Reakcja branży

Właściciele salonów jubilerskich jednak nie
czekają bezczynnie na zmiany na rynku
jubilerskim. Zaczęli dynamiczniej walczyć
o klienta. któremu oferują wszelkie usługi,
jakie mogą zainteresować konsumentów.
Oprócz standardowej oferty biżuteryjnej,
klienci mogą samodzielnie zaprojektować
pierścionki zaręczynowe czy obrączki.
Klienci mogą też dowolnie wprowadzać
zmiany do gotowej biżuterii, która znajduje
się w ofercie salonów jubilerskich.
Właściciele salonów jubilerskich proponują
swoim klientom rabaty, gwarancję na
biżuterię, która zostanie zakupiona u nich,
oraz wszelkie naprawy starej biżuterii. –
Nie takie sytuacje trzeba było przetrwać –
mówi Michał Wroński, właściciel salonu
jubilerskiego Eldorado. – Oczywiście, im
więcej usług możemy zaproponować
klientom, tym więcej osób może przyjść do
naszego sklepu, jednak nie można
zapominać, że w salonie jubilerskim ludzie
przede wszystkim chcą oglądać i kupować
biżuterię i żaden inny punkt sprzedażowy
nie jest w stanie zapewnić im
odpowiedniego klimatu do zakupu
biżuterii jak właśnie salon jubilerski –
dodaje.

Rywalizacja i współpraca

Na polskim rynku jubilerskim można
zaobserwować zjawisko łączenia się
mniejszych warsztatów w jedną większą
firmę. – Połączenie zupełnie innych
kompetencji, jakie mają poszczególne
przedsiębiorstwa, jest bardzo dobrą
strategicznie decyzją – mówi Marek
Nowotnik, ekonomista, teoretyk biznesu.
– Większe firmy, które powstają z
nawiązania współpracy dwóch
przedsiębiorstw, które wykonują różne
usługi w tej samej branży, mogą przynieść
tylko zyski, ponieważ żaden z podmiotów
nie traci, a oba zyskują nowych klientów,
którym zależy na kompleksowej obsłudze
– dodaje.


Panika złym doradcą

Wprowadzając na polski grunt rozwiązania
zastosowane w krajach Europy Zachodniej,
nie można zapominać, że nasz rynek jest
zupełnie inny. Polacy ciągle nie kupują ani
nie kupowali przed kryzysem finansowym
takiej ilości biżuterii, jaka sprzedawała się
w krajach Europy Zachodniej. Nasz rynek
biżuterii stale się rozwija i jego potrzeby
nie zostały jeszcze zaspokojone.
Obowiązujące na Zachodzie tendencje
wcale nie muszą sprawdzić się w Polsce.
Mimo że właściciele salonów jubilerskich
mają ostatnio kłopoty z zatrzymaniem
swoich klientów, którzy coraz częściej
decydują się na zakupy przez internet, to
wcale nie oznacza, że polski rynek
wymaga wprowadzenia znacznych zmian.


Zmiany, ale z umiarem

 – Fakt, że polski rynek szybko się
zmienia i dostosowuje do sytuacji na
rynku, jest zjawiskiem optymistycznym,
które świadczy o wielkim potencjale
branży jubilerskiej – mówi Marek
Nowotnik, ekonomista, teoretyk
biznesu. – Jednak nie można zapominać,
że uroku naszej branży jubilerskiej
dodaje wielość podmiotów
gospodarczych, które specjalizują się w
zupełnie różnych dziedzinach, i które
znalazły swoich stałych odbiorców.
Moim zdaniem nie wszyscy muszą
łączyć swoje siły i umiejętności,
niektórzy powinni doskonalić się w
swojej dziedzinie i tworzyć swój własny
styl prowadzenia biznesu – dodaje.
Polska branża jubilerska podjęła
aktywną walkę o klienta indywidualnego.
Wszystkie przedsiębiorstwa starają się
wprowadzić do swojej oferty elementy,
które wyróżnią ich firmę na rynku i
znacznie powiększą sprzedaż ich
towarów. Jednak starając się być coraz
bardziej widocznym i atrakcyjnym dla
potencjalnych klientów, nie można
zapominać, że biżuteria jest produktem,
który powinien kojarzyć się z luksusem,
i jako taki powinien być oferowany
konsumentom. Nie można bowiem
dopuścić do sytuacji, w której zakup
biżuterii będzie tożsamy z zakupami
artykułów spożywczych.

Hurtownie srebra osiągają największe zyski

Na polskim rynku jubilerskim najlepiej radzą sobie hurtownie srebra,
srebrnej
biżuterii i półfabrykatów. Gotowe produkty wykonane ze srebra cieszą się
największym zainteresowaniem wśród detalistów i umożliwiają producentom
biżuterii srebrnej generowanie z roku na rok coraz większych zysków.

Szacuje się, że w Polsce
istnieje około 150 podmiotów
gospodarczych zajmujących
się hurtową sprzedażą srebra.
Liczba nowych hurtowni
zmienia się każdego roku, na rynku
bowiem pojawiają się nowe punkty, które
starają się pozyskać nowych partnerów
handlowych.


Specjalizacja
w branży srebrnej

Liczba podmiotów gospodarczych
oferujących srebro bądź gotową srebrną
biżuterię jest wprost proporcjonalna do
osób zainteresowanych jej kupnem. W
każdym mieście działa przynajmniej
jedna jubilerska hurtowania srebra. Nie
można zapominać także o hurtowniach,
które oferują swoje produkty za
pośrednictwem sieci. – Klienci
indywidualni zainteresowani są kupnem
biżuterii srebrnej w sklepach jubilerskich
– mówi Karol Piesecki, producent
biżuterii srebrnej. – Hurtowni
sprzedających srebrną biżuterię w Polsce
jest dużo, ale nie można powiedzieć,
żeby konkurencja była między nimi tak
wielka, jak można by się spodziewać –
dodaje. Polski rynek jubilerski jest bardzo
wymagający, a hurtownicy starali się
wyspecjalizować swoją ofertę, aby
spełnić wymagania klientów. Można więc
stwierdzić, że rynek jest ustabilizowany.
Hurtownicy, dzięki stworzeniu swojej
oferty i znalezieniu niszy na rynku,
sprzedają klientom przedmioty, które są
w sferze zainteresowań ich klientów.
Dlatego też na polskim rynku mamy
hurtownie srebrnych dewocjonaliów,
biżuterii srebrnej z bursztynem, z
kryształami Swarovskiego, srebrnymi
półfabrykatami czy zwykłym srebrem dla
osób samodzielnie tworzących srebrną
biżuterię. – Raczej nie można się
spodziewać, że hurtownie srebra staną
się hurtowniami ogólnojubilerskimi, czyli
takimi, w których można kupić niemal
cały asortyment zaopatrzenia salonu
jubilerskiego – mówi Marek Nowotnik,
ekonomista, teoretyk biznesu.


Zmiany
upodobań klientów


Wśród klientów odwiedzających salony
jubilerskie można zauważyć wielkie
zainteresowanie zakupem srebrnej
biżuterii. W czasach, kiedy rynek
finansowy był niestabilny, klienci częściej
decydowali się na zakupy tańszej
biżuterii, a ich wybór najczęściej padał
na srebro. – W sferze zainteresowania
klienta detalicznego jest biżuteria
uważana za najmodniejszą i biżuteria
okazjonalna – mówi Karol Piesecki. –
Bardzo dużo sprzedaje się srebrnych dewocjonaliów i kolczyków, które
lansowane są przez ogólnopolskie media
– dodaje. Mimo że rynek jubilerski jest
ustabilizowany, to klienci nie przestali
kupować biżuterii srebrnej, która ciągle
jest jednym z towarów jubilerskich
odnotowujących największy wzrost
sprzedaży. – Nie można zapominać, że
klienci indywidualni podejmują decyzje
zakupowe pod wpływem impulsu i
znacznie łatwiej przychodzi im decyzja o
kupnie tańszej biżuterii srebrnej niż
drogich, bardzo wartościowych
kosztowności – mówi Marek Nowotnik.
Obserwując swoich klientów, właściciele
salonów jubilerskich decydują się na
zwiększone zakupy srebrnej biżuterii.
Oczywiście, w zależności od asortymentu,
który najlepiej sprzedaje się w ich sklepie,
robią zakupy w hurtowniach srebra. –
Nie kupuję wszystkiego u jednego
hurtownika, nie chciałbym uzależnić się
od dostaw tylko z jednego punktu –
mówi Michał Wroński, właściciel salonu
jubilerskiego Eldorado. – Zależy mi także,
aby biżuteria, która znajduje się w moim
sklepie, była różnorodna – dodaje.


Połączenie sił

Nie można zapominać także, że
największą grupę polskich hurtowników
srebrnej biżuterii stanowią jej producenci,
którzy sprzedają swoje towary
właścicielom salonów jubilerskich. Z
punktu widzenia właściciela sklepu
jubilerskiego zakupy u nich są
najekonomiczniejsze. Hurtownicy, którzy
nie są jednocześnie producentami
srebrnej biżuterii, oferują swoim klientom
biżuterię po wyższych cenach, muszą
bowiem doliczyć marżę, która podwyższa
cenę produktu. Marże hurtowe wynoszą
od 3 do 10 proc. ceny biżuterii. Dlatego
też, mimo że na rynku istnieje wiele
hurtowni z biżuterią i asortymentem
srebrnym, nie wszystkie hurtownie są w
stanie wytrwać i nadal walczyć o klienta.
Zamykają swoją działalność, ponieważ
nie wytrzymują konkurencji z
producentami biżuterii srebrnej, którzy
dzięki znacznie niższym cenom podbijają
rynek. Kolejnym powodem jest fakt, że
hurtowników srebrnego asortymentu
zaczęło być zbyt wielu. – Można
zauważyć tendencję, że producenci
srebrnej biżuterii czy półfabrykatów
przestali przekazywać swoje towary do
hurtowni i zaczęli dystrybuować je
samodzielnie – mówi Wojciech
Krasowski, pracownik hurtowni srebrnych
półfabrykatów. – Z całą pewnością, jeśli
taka tendencja będzie trwała, na rynku
będą mieli szansę pozostać tylko
najwięksi hurtownicy, którzy są w stanie
wygrać z konkurencją – dodaje. Warto
zauważyć także, że część hurtowników
zaczyna szukać partnerów biznesowych
wśród producentów biżuterii i wspólnie
walczyć o przetrwanie na rynku srebra w
Polsce.


Aby klient
był zadowolony

Rynek hurtowni srebra w Polsce jest
bardzo duży. Nie mogą zatem nikogo
dziwić dynamiczne zmiany, jakie się na
nim odbywają, bowiem jest to pole, na
którym ścierają się różne grupy interesu.
Specjalizacja rynku czy połączenie sił
pomiędzy hurtownikami a producentami
może jednak przynieść profity
właścicielom salonów jubilerskich, którzy
będą mogli kupować srebrną biżuterię
taniej niż do tej pory. Konkurencja
powoduje także, że klienci indywidualni
mają również znacznie większy wybór i
mogą kupić biżuterię po nieco niższych
cenach. Właściciele salonów jubilerskich,
dzięki stałym zmianom na rynku
hurtowni, mogą zamawiać biżuterię,
która będzie cieszyła się zainteresowaniem
klientów, a im przysporzy zysków. Nie
można bowiem zapominać, że dzięki
konkurencji na rynku hurtowników walka
o każdego właściciela salonu jubilerskiego
i projektanta biżuterii będzie coraz
agresywniejsza, a co za tym idzie,
przyniesie ze sobą wiele promocji i
atrakcyjnych ofert. Można więc
powiedzieć, że na tym zmianach
skorzystają z całą pewnością właściciele
sklepów jubilerskich, ale przede
wszystkim klienci detaliczni, dla których
będzie to okazja, aby przekonać się, że
biżuteria jest produktem, na który może
pozwolić sobie każdy.

Kreowanie wizerunku polskiej biżuterii

Czasy, kiedy rodzimi producenci i twórcy biżuterii zmuszeni byli sprzedawać swoją biżuterię tylko na terytorium Polski, dawno już minęły. Coraz więcej twórców decyduje się na znalezienie odbiorców swojej biżuterii na różnych rynkach. Nie jest to jednak zadanie łatwe, ponieważ konkurencja w branży jubilerskiej każdego roku się powiększa.

Niełatwo zainteresować potencjalnych odbiorców biżuterii polskimi wyrobami jubilerskimi. Największą popularnością wśród zagranicznych kontrahentów cieszy się polski bursztyn, jednak bez odpowiedniej reklamy także i ten rodzaj biżuterii może mieć trudności w znalezieniu nabywców.


Rozpoznawalność marki

Zadaniem, jakie stoi przed polskimi twórcami jest wykreowanie marki polskiej biżuterii. Oczywiście polska biżuteria i polski design są już rozpoznawalne na świecie, o czym świadczą prestiżowe nagrody, jak choćby nagroda dla Arka Wolskiego, który został uhonorowany w międzynarodowym konkursie „Innowacje” na targach inhorgenta europe w Monachium. Jednak polscy producenci biżuterii cały czas mają problemy, aby zdobyć nowych klientów poza granicami naszego kraju. – Bardzo ważne w budowaniu wizerunku polskich marek biżuteryjnych jest uczestnictwo rodzimych firm w międzynarodowych targach jubilerskich – mówi dr Adam Jastrzębski, ekspert od handlu międzynarodowego w Wyższej Szkole Handlu i Stosunków Międzynarodowych w Płońsku. – Nie można nie doceniać szansy, jaką dają spotkania branżowe, podczas których można nawiązać kontakty handlowe i pokazać międzynarodowemu gremium polską biżuterię – dodaje. Jednak uczestnictwo w międzynarodowych spotkaniach branżowych nie cieszy się w Polsce dużą popularnością. Wciąż niewielka liczba firm decyduje się na wykupienie stoiska na światowych targach. – Obserwując rynek, można powiedzieć, że z roku na rok nasza obecność na targach jubilerskich, organizowanych poza terytorium naszego kraju, jest coraz większa, jednak jako kraj nie osiągamy zadowalających rezultatów – mówi dr Adam Jastrzębski. – Polskie firmy, które jednak zdecydowały się na uczestnictwo w branżowych spotkaniach, zdają sobie sprawę, że więcej można zyskać, niż stracić – dodaje. Budowanie wizerunku firm poza granicami naszego kraju nie jest zadaniem łatwym, jednak z całą pewnością można powiedzieć, że uczestnictwo w branżowych imprezach sprawia, że szeroka publiczność ma możliwość obejrzenia polskich wyrobów i zaproponowania ich swoim klientom.


Rynki europejskie, a rynki światowe

Właściciele firm jubilerskich wykazują wielki asekurantyzm w wyborze miejsca, w którym zamierzają pokazać swoją biżuterię. – Polskie firmy decydują się zazwyczaj na wyjazdy na targi jubilerskie organizowane na terytorium Europy – mówi dr Adam Jastrzębski. – W porównaniu z innymi lokalizacjami najwięcej firm wystawia się w Monachium w czasie największych targów w tym rejonie – inhorgenta europe – dodaje. Rzadko zdarza się, że producenci biżuterii prezentują swoje wyroby w najodleglejszych zakątkach świata, w Hongkongu, Kalkucie czy Bombaju. A szkoda, ponieważ zdecydowanie się na wyjazd na bardziej egzotyczne targi powoduje, że firmy stają się ambasadorami polskiej biżuterii i ułatwiają budowanie wizerunku polskim producentom, a przede wszystkim projektantom biżuterii. Międzynarodowa publiczność, która ma okazję poznać polską sztukę jubilerską, zdecydowanie częściej będzie nawiązywała kontakty handlowe z polskimi producentami i odwiedzała nasze rodzime targi.


Grzech zaniechania

Uczestnictwo w spotkaniach branżowych powoduje, że polska biżuteria znajduje coraz większe rzesze klientów i staje się coraz bardziej rozpoznawalna. W takiej sytuacji znacznie łatwiej producentom oferować swoje wyroby na zagranicznych rynkach i tam znajdować odbiorców dla swoich towarów. W czasach rosnącej konkurencji nie można pozwolić sobie, by nieobecność w międzynarodowym spotkaniu branżowym sprawiła, że inne podmioty gospodarcze będą pozyskiwać nowe rynki zbytu, podczas gdy nasza biżuteria będzie nieznana.


Reklama dźwignią handlu

Oczywiście polskie firmy mogą pozyskać klientów z zagranicznych rynków także poprzez kampanie promocyjne prowadzone choćby za pośrednictwem internetu. Rozsyłanie ofert do firm mających siedziby poza granicami naszego kraju może spotkać się z zainteresowaniem zagranicznych kontrahentów. – Nie należy pozbawiać się możliwości, jakie daje internet, nie można także zbytnio go przeceniać – mówi dr Adam Jastrzębski. – Rozsyłanie ofert drogą mailową oczywiście może przełożyć się na wzrost liczby zamówień, jednak nie wolno zapominać, że ponad 90 proc. tak wysłanych ofert ląduje w wirtualnym koszu. Obcowanie z biżuterią to obcowanie ze sztuką i dlatego też powinniśmy umożliwić zagranicznym odbiorcom obejrzenie biżuterii, zwłaszcza gdy nadarza się okazja zaprezentowania jej podczas targów jubilerskich – dodaje.


Walka o klienta

W planowaniu strategii na najbliższe lata właściciele firm jubilerskich powinni uwzględnić w budżecie możliwość uczestniczenia w międzynarodowych spotkaniach handlowych, które umożliwią im nawiązanie szerokich kontaktów handlowych. Branie udziału w targach jubilerskich otwiera przed wystawcami i odwiedzającymi perspektywy wzajemnej współpracy, która może być prowadzona latami. Współczesne czasy wymagają od producentów i projektantów biżuterii podjęcia walki o nowego klienta i poszerzenia rynków zbytu. Warto także pamiętać, że pokazywanie polskiej biżuterii coraz liczniejszej publiczności umożliwia jej promocję i sprawia, że znacznie więcej osób zdecyduje się na jej zakup.

Renesans metaloplastyki w biżuterii

Na polskim rynku biżuteryjnym można znaleźć coraz więcej ozdób, które wytwarzane są z metalu obrabianego mechanicznie, termicznie czy też chemicznie. Pojawia się również moda na tworzenie metalowej biżuterii własnoręcznie, korzystając z najprostszych przeznaczonych do tego celu narzędzi.

Metalowa biżuteria znajduje coraz większe rzesze zwolenników. Klienci chcą posiadać biżuterię wykonaną własnoręcznie w metalu. A jak powszechnie wiadomo, popyt nakręca podaż, dlatego też w najbliższej przyszłości możemy mieć do czynienia ze znacznym wzrostem sprzedaży metalowej biżuterii.


Małe zainteresowanie jubilerów

Właściciele salonów jubilerskich w swoim asortymencie posiadają głównie biżuterię wykonaną ze złota, platyny czy srebra. Rzadko u nich można spotkać produkty wykonane z miedzi bądź mosiądzu, jednak sytuacja na rynkach zachodnich pokazuje, że klienci coraz częściej sięgają po własnoręcznie wykonane małe płaskorzeźby, które można nosić jako wisiorki albo kolczyki. – Na naszym rynku metaloplastyka obecna była od zawsze – mówi Paweł Malinowski, złotnik – Jednak klienci w ostatnim czasie byli znacznie bardziej zainteresowani kupnem biżuterii złotej bądź srebrnej niż mosiężnej i, mimo wielkiego kunsztu, jaki wykładano w wykonanie mosiężnych ozdób, trudno było znaleźć chętnych.

Teraz klienci rzeczywiście coraz częściej chcą kupować mosiężne bądź miedziane ozdoby – dodaje. Wykorzystując zainteresowanie potencjalnych klientów, twórcy biżuterii postanowili skorzystać z powstałej niszy i wprowadzić do sprzedaży biżuterię miedzianą wykonaną własnoręcznie.


Płaskorzeźby w metalu

– Sztuka tworzenia w metalu przy użyciu techniki repusowania uważana jest za jedną z najtrudniejszych technik złotniczych – mówi Paweł Malinowski. – Polega ona bowiem na wykuwaniu na zimno elementów reliefowych w metalowej blasze – dodaje. Mimo wielkiej pracy, jaką trzeba włożyć w wykonanie biżuterii, twórcy zaczęli wpuszczać na rynek biżuterię wykonaną według starych i sprawdzonych przez wielki sposobów. – Współczesna płaskorzeźba wykonana na kolczykach bądź zawieszkach najczęściej wykonana jest przy użyciu specjalistycznych maszyn – mówi Wojciech Dąbrowski, metaloplastyk i twórca rzemiosła artystycznego. – Wydaje mi się, że niewielka liczba twórców wykonuje swoje prace zgodnie ze starą, polską tradycją – dodaje. Niezależnie jednak od sposobu wykonania metalowej biżuterii znajduje ona wielu nowych klientów.


Modna i kunsztowna

Od dłuższego czasu na światowych rynkach wielkim zainteresowaniem cieszy się biżuteria etniczna. Do Polski moda ta powoli dociera. Nasze rodzime produkty, wykonywane zgodnie z najstarszą polską sztuką złotniczą, znajdują swoich odbiorców i z roku na rok rośnie także zainteresowanie twórców wykonywaniem biżuterii według staropolskich zasad rzemiosła artystycznego.

– Polscy rzemieślnicy znani byli z tego, że pracowali w wielu technikach – mówi Paweł Malinowski. – Szczególnie rozkwitała sztuka repusowania i cyzelowania. Dobrze byłoby, aby ta technika znalazła swoich naśladowców, a polska sztuka złotnicza zyskała nowych twórców – dodaje. Jednak na brak osób chcących tworzyć biżuterię i przedmioty złotnicze nie można narzekać. Rośnie bowiem liczba osób chcących związać swoje zawodowe życie z trudną sztuką złotniczą.

Motyw rośliny

Najczęstszym motywem, który pojawia się w biżuterii mosiężnej bądź miedzianej, jest motyw rośliny. Współcześni twórcy wykorzystując popularną na innych rynkach modę, tworzą biżuterię w kształcie kwiatów czy liści. Oczywiście można znaleźć także biżuterię, która odwołuje się do innych motywów, choćby zwierzęcych, jednak motywy związane z nieożywionym światem przyrody są najpopularniejsze. – Zauważyłem, że metaloplastyka znalazła się w biżuterii w postaci kolczyków w kształcie kwiatków, listków czy pączków kwiatowych – mówi Wojciech Dąbrowski. – Sam wykonuję kolczyki w kształcie żołędzi czy liści dębu i zazwyczaj znajduję na nich kupców – dodaje.


Trudności klientów

Klienci salonów jubilerskich oraz sklepów internetowych podkreślają, że na rynku znajduje się mało miejsc, gdzie można znaleźć oryginalną biżuterię wykonaną z metalu nieszlachetnego. Twórcy próbują znaleźć odbiorców, oferując swoje prace najczęściej za pośrednictwem sklepów internetowych. Bardzo rzadko można spotkać salon jubilerski, w którego asortymencie znajdowałaby się wysokiej klasy biżuteria wykonana, z miedzi czy mosiądzu. Jubilerzy sprzedają przede wszystkim kosztowności wykonane ze złota bądź srebra, jednak starają się nie zauważać, że metalowa biżuteria, wykonana własnoręcznie, staje się niezwykle modna.

Wprowadzenie mosiężnych ozdób nie spowodowałoby, że salon jubilerski utożsamiany byłby z miejscem, gdzie można kupić sztuczną biżuterię. – Biżuteria musi być unikatowa i to kryterium powinno przyświecać jubilerom w przypadku wyboru asortymentu do swojego salonu – mówi Wojciech Dąbrowski. – Nie można zamykać się na potrzeby rynku, szczególnie że klienci bardzo chętnie kupują biżuterię srebrną łączoną z mosiądzem, która wykonana jest z rzemieślniczym kunsztem – dodaje.


Metaloplastyka a sztuczna biżuteria

Właściciele salonów jubilerskich nie powinni obawiać się wprowadzić do swoich salonów biżuterii wykonanej z metali nieszlachetnych. W czasie, kiedy klienci zaczęli kupować znacznie tańszą biżuterię niż jeszcze dwa lata temu, warto zaoferować im alternatywę i dać możliwość obcowania z metaloplastyką.

Fascynacja sztuką płaskorzeźby w metalu, tworzenia oryginalnych wzorów i moda na biżuterię wykonaną własnoręcznie z całą pewnością przełoży się na wzrost sprzedaży w naszym sklepie jubilerskim. Należy pamiętać, że potrzeba klientów na zakupienie biżuterii wykonanej z mosiądzu, miedzi czy stali z całą pewnością zostanie zaspokojona, choćby przez sprzedawców sztucznej biżuterii.

Warto jednak zaproponować klientom oryginalną biżuterię, która może sprawić, że nasz salon jubilerski będzie uzyskiwał coraz większe zyski. W tym celu najlepiej nawiązać kontakt z młodymi twórcami, którzy tworzą biżuterię z metali i korzystają przy tym ze starych sprawdzonych sposobów. Młodzi projektanci bowiem nie tylko mogą przysporzyć właścicielom salonów jubilerskich ciekawych okazów biżuteryjnych, ale także sprawią, że sklep zyska nowych klientów.

– Młode osoby, które chcą poświęcić się tworzeniu biżuterii dawnymi metodami a korzystać z produkcji seryjnej, są w dzisiejszych czasach na wagę złota – mówi Wojciech Dąbrowski. – Moim zdaniem złotnicy powinni poświęcić trochę swojego czasu i nauczyć ich trudnej sztuki tworzenia w metalu, choćby nieszlachetnym – dodaje.

Droga biżuteria nie dla każdego

We współczesnej modzie biżuteryjnej
nikogo nie dziwi fakt, że biżuteria może zostać wykonana ze wszystkiego.
Klocki lego, modelina, masa silikonowa to niemal klasyczne już
materiały, z których tworzona jest biżuteria. Rozwój sztuki, w tym
sztuki biżuteryjnej, powoduje, że twórcy decydują się na użycie w swoich
przedmiotach coraz to bardziej nietypowych materiałów. Nikogo nie dziwi
już biżuteria wykonana z włóczki czy z flauszu. Jednak największą
popularnością niezmiennie od wielu sezonów cieszy się biżuteria
plastikowa.



Plastikowy asortyment

Kolorową biżuterię wykonaną z plastiku można kupić wszędzie – od bazarowych stoisk po markowe butiki z drogimi ubraniami. Zadomowiła się ona na dobre i nic nie wskazuje na to, żeby moda na tanią biżuterię miała przeminąć. Niektórzy twórcy przestali walczyć z upodobaniami ludzi i zaczęli tworzyć biżuterię tanią, która wpisuje się w trendy modowe.

– W czasie kryzysu finansowego większości kobiet nie było stać na kupno pięknej biżuterii, wykonanej z drogocennych kruszców, a przecież każda z nas chce się czuć dobrze i atrakcyjnie – mówi Magdalena Cichocka, właścicielka butiku. – Cena i łatwa dostępność biżuterii plastikowej powodują, że znajduje ona swoich orędowników – dodaje. Jednak nie wszystkie zachowania konsumenckie można wytłumaczyć kryzysem. Biżuteria plastikowa nie pojawiła się przecież wraz z recesją na rynku i z całą pewnością nie odejdzie wraz z nią. – Kobiety lubią niemal każdego dnia wyglądać inaczej, chcą mieć odpowiednie dodatki do każdego możliwego stroju, a skoro mogą je kupić za niewielkie pieniądze, nie rezygnują z tego – mówi Jakub Wączek, młody projektant biżuterii. – Praca z tanimi materiałami sprawia, że mogę stworzyć wszystko i mam prawie stuprocentową pewność, że moje prace znajdą odbiorców – dodaje.

Oryginalny styl

Zakupienie drogocennej biżuterii wykonanej z kruszców i wzbogaconej kamieniami szlachetnymi jest sporym wydatkiem dla domowego budżetu, na który nie każdy może sobie pozwolić. Natomiast tańszą, oryginalną biżuterię można kupić za niewielkie pieniądze i często wymieniać. – Można zauważyć, że klientki stawiają na ilość, a nie jakość biżuterii. Zależy im, aby bez przerwy mieć coś nowego, a nie stale zakładać te same kolczyki, choćby zrobione były one z brylantów – mówi Magdalena Cichocka. – Kobiety chcą się wyróżniać i kupują oryginalne ozdoby, które nie zawsze są wartościowe – dodaje. Dużą popularnością wśród konsumentów cieszą się sklepy internetowe, które oferują ręcznie robioną, tanią, oryginalną biżuterię.

Polki znajdują tam drobiazgi, które podkreślają ich styl i pasują do ich osobowości. Większości klientek sklepów z rękodziełem artystycznym nie zależy na wyeksponowaniu samej biżuterii, chcą one zazwyczaj dzięki ozdobom wyeksponować swoją osobowość, podkreślić charakter. Nie można zapominać, że tańsza biżuteria wykonana z nietypowych materiałów, znalazła wierne grono swoich zwolenników, które z roku na rok się powiększa. – Klientom nie wystarczają już małe srebrne kolczyki czy klasyczne naszyjniki z zawieszką – mówi Bartłomiej Sobczyński, jubiler. – Chcą kupować niepowtarzalną biżuterię, ale nie zamierzają wydać na nią zbyt dużo pieniędzy, dlatego też decydują się na zakupy przez internet i zadowoleni są nawet z niskiej jakości materiałów, z jakich wykonana jest kupowana przez nich biżuteria – dodaje. W salonach jubilerskich zakupy robią osoby świadome, którym zależy, aby ich ozdoby były nie tylko oryginalne, ale także wartościowe.


Sezonowa biżuteria

Na polskim rynku jubilerskim można zaobserwować zjawisko, które w krajach zachodniej Europy obecne było od dłuższego czasu, a mianowicie sezonowość biżuterii. Kosztowności stają się dodatkiem do ubrań i muszą zmieniać się wraz z nastaniem nowego trendu. Jaskrawożółta, zielona czy czerwona plastikowa biżuteria, która święciła triumfy popularności ubiegłego roku, z całą pewnością nie będzie modna w nadchodzącym sezonie. Moda obowiązująca w świecie taniej biżuterii zmienia się niezwykle szybko, co powoduje, że klientki są zmuszone do zakupów kolejnych kolekcji nietrwałej biżuterii. – Klasyczna biżuteria jest ponadczasowa, zawsze będzie można założyć kolczyki z diamentami czy pierścionek z rubinem – mówi Bartłomiej Sobczyński. – Plastikowe kolczyki czy filcowe bransoletki są bardzo nietrwałe i noszenie ich przez dłuższy czas powoduje, że po prostu się niszczą – dodaje. Tania biżuteria, w przeciwieństwie do klasycznych kosztowności, nie wytrzymuje próby czasu, choćby paromiesięcznej. Wiele kobiet jednak chętniej decyduje się na zakup nietrwałych dodatków niż biżuterii wykonanej z drogocennych kruszców.


Pomysł przede wszystkim

Biżuteria wykonana z niecodziennych materiałów bardzo często jest niepowtarzalna. Jej twórcy, szczególnie młodzi, początkujący artyści, starają się, aby ich projekty spełniały wymagania najbardziej ekscentrycznych klientów. – Zależy mi na niepowtarzalności moich projektów – mówi Jakub Wączek. – Bardzo często zgadzam się na wykonanie kolczyków według pomysłu klientki, szczególnie gdy wykonuję je z masy samoutwardzalnej, ozdobionej obustronnie techniką decoupage – dodaje. Biżuteria wykonywana przez młodych twórców, wyprodukowana z nietrwałych materiałów, zagościła na polskim rynku jubilerskim, jednak warto zauważyć, że dzięki przywiązaniu klientów do tego typu biżuterii, rośnie wśród nich potrzeba posiadania oryginalnej biżuterii. – Klientki, które odwiedzają mój butik, doskonale wiedzą, czego szukają. Ze zgromadzonej przeze mnie biżuterii wyszukują ozdoby, które najbardziej odzwierciedlają ich osobowość – mówi Magdalena Cichocka. – I mimo że noszą tanią biżuterię, to bardzo często zmieniają swoje preferencje i decydują się na zakup biżuterii artystycznej wykonanej z drogocennych kruszców – dodaje.


Zainteresowanie artystycznymi projektami

Paradoksalnie wraz z rozwojem rynku taniej, sezonowej biżuterii, rozwija się rynek biżuterii autorskiej, stworzonej przez uznanych twórców. Klienci, którzy przyzwyczaili się do noszenia niepowtarzalnej biżuterii, chcą posiadać w swojej kolekcji biżuterię bardziej wartościową, którą będą mogli zakładać na każdą okazję. Warto więc zauważyć, że biżuteria wykonana z klocków lego czy figurek z modeliny powoduje, że coraz więcej klientów szuka artystycznych okazów biżuteryjnych, wykonanych z metali szlachetnych. Równocześnie wraz z poszukiwaniem nowatorskiej biżuterii wzrasta świadomość i wiedza klientów na temat sztuki jubilerskiej, które owocują coraz większym gronem miłośników biżuterii artystycznej.

Zakupy w hurtowni jubilerskiej

Na polskim rynku jubilerskim pojawia się coraz więcej firm, których podstawowym celem działalności jest spełnienie oczekiwań właścicieli salonów jubilerskich. Dbają one o kompleksowe zaopatrzenie sklepów jubilerskich w cały możliwy asortyment.
Hurtownie jubilerskie mają w swojej ofercie wszystkie niezbędne produkty, które muszą znaleźć się w salonie jubilerskim. Można w nich kupić zarówno biżuterię, kamienie szlachetne, półfabrykaty, jak i produkty służące do czyszczenia i konserwacji biżuterii. Z racji ogromnej liczby produktów, jakie mają w swojej ofercie, na miejsce swojej lokalizacji wybierają miejscowości oddalone od większych miast, aby obniżyć koszty związane z wynajmowaniem dużych lokali.


Miejsce idealne

Najlepszym miejscem na otworzenie hurtowni produktów jubilerskich są obrzeża największych miast w Polsce. Przy takiej lokalizacji można bowiem liczyć na zwiększone zainteresowanie klientów i częste ich przyjazdy w celu wyboru produktów. Jednak nie zawsze udaje się znaleźć miejsce, które będzie spełniało wszystkie wymagania, dlatego też część hurtowni swoje siedziby ma na peryferiach. – Wybierając miejsce na hurtownię, należy pamiętać, że klienci będą musieli obejrzeć produkty, które zamierzają kupić, i porozmawiać z pracownikami sklepu – mówi Mateusz Nowakowski, producent biżuterii srebrnej i przedmiotów biżuteryjnych. – Na terenie przy hurtowni musi znajdować się parking, a hurtownia musi znajdować się przy głównych szlakach komunikacyjnych i być widoczna z głównej drogi – dodaje. Zazwyczaj klienci hurtowni artykułów jubilerskich muszą dokładnie przyjrzeć się asortymentowi, który kupują. Nie można dopuścić, aby zakupy robili w małym, niewygodnym pomieszczeniu, w którym nie ma odpowiedniego oświetlenia.


Hurtownia przez internet

Coraz więcej właścicieli hurtowni jubilerskich decyduje się na umieszczenie swojej oferty w sieci, ale niewielu z nich wysyła zakupy dokonane przez internet pocztą lub kurierem. – Strona internetowa służy bardziej ukazaniu asortymentu niż właściwym zakupom – mówi Marcin Świderski, menedżer jednej z warszawskich hurtowni. – Nie wyobrażam sobie wysyłania kurierem kilograma złota i paru brylantów – dodaje. Nawet jeśli zdecydujemy się na możliwość wysyłania towaru pocztą czy kurierem, klienci zawsze powinni choć raz przyjechać osobiście do naszego sklepu i poznać nasz regulamin oraz obejrzeć nasze produkty. A dopiero podczas kolejnych zakupów uzupełniać asortyment za pomocą zamówień on-line. Należy jednak pamiętać, że właściciele hurtowni jubilerskich niemal nigdy nie oferują swoim klientom możliwości kupowania za pośrednictwem sieci kamieni szlachetnych. O ile coraz częściej można spotkać się z hurtownią internetową, która umożliwia wysyłkę biżuterii i półfabrykatów, to nie istnieją hurtownie, które przesyłają pocztą bądź kurierem kamienie szlachetne. – Kamienie szlachetne trzeba dokładnie obejrzeć oraz bardzo dokładnie zastanowić się nad ich zakupem – mówi Marcin Świderski. – űadne, nawet najbardziej wierne zdjęcie, nie odzwierciedli prawdziwego wyglądu kamienia szlachetnego, który mamy w naszej ofercie. Dlatego też klienci, którzy decydują się na zakup kamieni szlachetnych, muszą osobiście wybrać się na zakupy do naszej hurtowni – dodaje.

Osobisty konsultant

Warto pamiętać, że duże hurtownie działające na terenie naszego kraju zatrudniają konsultantów, którzy jeżdżą po salonach jubilerskich i przywożą zamówienia złożone przez właścicieli sklepów jubilerskich przez telefon bądź za pośrednictwem sieci. Poza dowozem konsultanci prowadzą szkolenia dotyczące sposobu konserwacji biżuterii, sposobu wyceny biżuterii i kamieni szlachetnych czy metod skutecznej sprzedaży. Niektóre hurtownie przekazują swoim przedstawicielom nowości, które mają w swojej ofercie, aby ich klienci mogli w idealnych dla siebie warunkach poznać walory nowej biżuterii czy kamieni szlachetnych.

Branża jubilerska po kryzysie

Kryzys finansowy, który prześladował branżę jubilerską, jest już za nami. Polacy znowu zaczynają kupować biżuterię i w związku z tym jej producenci, hurtownicy półfabrykatów i kamieni szlachetnych będą mieli pełne ręce roboty. Jednak nie można zapominać, że kryzys finansowy wywołał zmiany w mentalności klientów, które nie ominęły także branży jubilerskiej. Zakończone właśnie Międzynarodowe Targi Jubilerskie w Vincenzy ukazały, że branża jubilerska powoli wraca do równowagi i podnosi się z kryzysu. Oczywiście jedne targi, które zakończyły się sukcesem, nie muszą świadczyć o kondycji całej branży, ale wszystko wskazuje na to, że wraz z ustabilizowaniem się sytuacji ekonomicznej, ustabilizował się także światowy rynek biżuterii.


Prognozy ekonomistów

Polska gospodarka, podobnie jak gospodarki innych państw Unii Europejskiej, podnosi się z kryzysu i już na początku 2010 roku widać, że sytuacja na rynkach się ustabilizowała. Polska branża jubilerska po chwilach załamania rynku w pierwszym kwartale ubiegłego roku powoli się stabilizowała i teraz odzyskuje swoich klientów. Jednak zastanowienie budzą wyniki opublikowanego pod koniec grudnia raportu JCOC (Jewelry Consumer Opinion Center), amerykańskiej organizacji badającej rynek biżuterii. Badanie wykazało bowiem, że Amerykanie w najbliższej przyszłości nie zamierzają kupować luksusowej biżuterii u jubilerów, 10 proc. badanych stwierdziło, że może zdecydują się na jej zakup w ciągu następnych sześciu miesięcy. Tylko pięć procent zamożnych Amerykanów przyznało, że biżuteria będzie pierwszym dobrem, na jakie się zdecydują, w momencie ustabilizowania się gospodarki.


Rynek wtórny

Powszechnie uważa się, że w czasie zeszłorocznego kryzysu gospodarczego konsumenci przestali kupować biżuterię. Jednak z badań przeprowadzonych przez JCOC wynika, że wprost przeciwnie. Ludzie na całym świecie zaczęli kupować znacznie tańszą biżuterię i to bardzo często taką, która znalazła się na rynku wtórnym. Dużym zainteresowaniem cieszyły się wszelkiego rodzaju aukcje internetowe, na których można było znaleźć pierścionek zaręczynowy czy obrączki. Oczywiście konsumenci w pierwszej kolejności zwracali uwagę na cenę i zazwyczaj przeznaczali na pierścionek zaręczynowy około 60 dolarów, podczas gdy jeszcze rok wcześniej była to kwota 250 dolarów. Nie wiadomo, czy trend kupowania używanej biżuterii na świecie przestanie obowiązywać wraz z wychodzeniem z recesji oraz czy klienci będą woleli kupować biżuterię w salonach jubilerskich, ale z całą pewnością przyzwyczaili się już do śledzenia ofert na rynku wtórnym.


Wykorzystanie mody

Trend na kupowanie biżuterii na rynku wtórnym wykorzystała firma jubilerska H. Stern, której sklepy znajdują się w 160 krajach. W połowie zeszłego roku zaproponowała swoim klientom możliwość łączenia starej biżuterii z nową, oferując im znaczne rabaty. Klienci mogą zapłacić za staro-nową biżuterię tylko 20 proc. jej wartości. Taka forma sprzedaży biżuterii spotkała się z dużym zainteresowaniem klientów i okazało się, że wprowadzenie starej, zregenerowanej biżuterii do swojej oferty świetnie wpasowuje się w najnowsze trendy. H. Stern zdecydował się skupować także starą biżuterię z rynku i płacić nawet o 25 proc. więcej, niż wynosiła jej wartość rynkowa. Dzięki temu posunięciu mógł zaoferować swoim klientom odrestaurowaną biżuterię z rynku wtórnego i nie bać się, że straci swoich stałych klientów.


Ekologiczne wskazania

Modę na kupowanie biżuterii na rynku wtórnym zauważyły także niemal wszystkie organizacje ekologiczne, które namawiają swoich członków do zakupów pierścionka zaręczynowego z “drugiej ręki”. Ten trend przyjął się wśród młodych ludzi zamierzających się pobrać, szczególnie w Niemczech i we Francji, gdzie w zeszłym roku wtórny rynek biżuterii przyniósł spektakularne zyski. I mimo że znawcy rynku podkreślają, że kryzys finansowy już przeminął, to moda na kupno tańszej biżuterii z “odzysku” ciągle w wielu krajach, szczególnie Europy Zachodniej, cieszy się wielkim zainteresowaniem. Kolejnym dość dziwnym trendem, który pojawił się w branży jubilerskiej wraz z kryzysem ekonomicznym, były “dni złota”, które organizowali jubilerzy i właściciele salonów jubilerskich, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Na organizowane przyjęcie przychodziły osoby, które chciały pozbyć się swojej starej biżuterii i zamienić ją na inną, a rola jubilera ograniczała się do sprawdzenia autentyczności biżuterii. – Bezgotówkowa wymiana biżuterii stała się szczególnie modna wśród młodych Amerykanów – mówi Piotr Woźniak, jubiler. – Jednak w Polsce jubilerzy także mogą zastanowić się nad wprowadzeniem takiego rozwiązania, jeśli ktoś odwiedzi nasz sklep i dostanie tam to, czego oczekuje, to czemu nie miałby ponowić takiej wizyty – dodaje.


Zmiany na rynku

Kolejną zmianą, jaką wywołał kryzys finansowy na rynku jubilerskim, jest podejście klientów do biżuterii. Można zauważyć, że przez cały czas trwania niestabilnej sytuacji ekonomicznej, klienci nie przestali kupować biżuterii, znacznie zmienili jednak preferencje. W salonach jubilerskich na całym świecie sprzedawała się tylko najdroższa lub najtańsza biżuteria. Takie zachowanie klientów dziwiło ekspertów zajmujących się rynkiem jubilerskim. Zazwyczaj bowiem klienci decydowali się na produkty ze średniej półki cenowej. – Najdroższe produkty jubilerskie, czyli te wykonane z wielu kamieni szlachetnych oprawionych w drogocenne kruszce, klienci traktowali jako lokatę kapitału – tłumaczy Paweł Liskowski, ekonomista. – Natomiast na najtańsze decydowali się z powodu braku oszczędności – dodaje. Nie wiadomo, czy znowu najlepiej sprzedającą się biżuterią będzie ta ze średniego pułapu cenowego, jednak nie można wykluczyć sytuacji, że konsumenci nadal będą zainteresowani tylko najtańszą bądź tylko najdroższą biżuterią.


Krajobraz po kryzysie

Nie wiadomo, na ile zmiany na rynku jubilerskim wywołane kryzysem ekonomicznym wpłyną na branżę. Warto zauważyć, że mimo recesji konsumenci nie przestali kupować biżuterii, zmienili tylko formę zakupu i towary, którymi byli zainteresowani. A jubilerzy na całym świecie bardzo dynamicznie reagowali na zmiany, jakich oczekiwał od nich rynek. Jedną z najważniejszych konsekwencji kryzysu na całym świecie jest fakt, że wielu klientów zaczęło szukać biżuterii na rynku wtórnym, a nie w licencjonowanych salonach jubilerskich. Wydaje się jednak, że ci jubilerzy, którzy w porę zauważą zmiany i wyczują oczekiwania względem nich, mogą wykorzystać nową sytuację na rynku na swoją korzyść i odnieść sukces.

Pod choinką zegarek lub biżuteria

Z badań opublikowanych przez Deloitte Polska wynika, że 28 proc. Polaków chciałoby otrzymać w prezencie gwiazdkowym zegarek lub biżuterię.

Obdarowanych takim prezentem, według prowadzonych w tym roku badań, będzie co najmniej 20 proc. Polaków. W związku z tym właściciele salonów jubilerskich nie powinni obawiać się o swoje zyski – mimo kryzysu nasi rodacy nie będą oszczędzać na tegorocznych świętach. I w tym roku także będą szturmować podwoje sklepów jubilerskich.

Jedna piąta Polaków z biżuterią

Z prognoz dotyczących rynku wynika, że jedna piąta naszego społeczeństwa zostanie obdarowana przez najbliższych biżuterią bądź zegarkiem. Kryzys, który dał się zauważyć w ostrożnych wydatkach Polaków, jakie były dostrzegalne w ostatnim kwartale na rynku jubilerskim, z całą pewnością w czasie przedświątecznych zakupów nie będzie miał znaczenia. Polacy będą kupować biżuterię i to nawet na masową skalę. Analitycy przewidują, że w najbliższym czasie nastąpi wzrost wydatków na wszelkie dobra o 1,6 proc. w Polsce, czyli przeciętna polska rodzina wyda w tym roku ponad 1500 złotych. Tym sposobem nasz kraj znajduje się wśród najmniej ostrożnych krajów europejskich. Z badania przeprowadzonego przez Deloitte Polska wynika, że pomimo kryzysu Polacy będą szanować tradycję i cieszyć się ze świąt Bożego Narodzenia.


Centra handlowe na topie

Najwięcej powodów do radości mają właściciele salonów jubilerskich, które zlokalizowane są w centrach handlowych. Odwiedzenie centrów handlowych oraz dokonanie tam zakupów deklaruje większość polskich bogatszych konsumentów. Aż 57 proc. z nas będzie dokonywało wyboru prezentu świątecznego właśnie w centrum handlowym. Niewiele mniejszą popularnością cieszy się internet, w którym prezenty zamierza kupić 32 proc. Polaków. Zakupy internetowe kuszą przede wszystkim ze względu na duży wybór towarów, możliwość uniknięcia tłoku w tradycyjnych sklepach oraz brak czasu. Tak więc właściciele sklepów internetowych z biżuterią nie powinni martwić się o brak klientów, ponieważ z całą pewnością będą mieli powody do zadowolenia. Z przedświątecznej analizy rynku wynika, że w najgorszej sytuacji znajdą się właściciele małych sklepów jubilerskich, ponieważ z ich oferty skorzysta około 4 proc. Polaków. Analogicznie wygląda sytuacja w przypadku sklepów ekskluzywnych. Po prezenty do nich wybiera się również 4 proc. klientów.


Polacy żądają jakości

W czasie kryzysu Polacy coraz bardziej doceniają jakość kupowanego przez siebie produktu, przez co powoli zmienia się ich podejście do ceny, która jeszcze do niedawna uważana była za podstawowy element wyboru. Warto zauważyć, że nasi rodacy uznają, że produktem, który gwarantuje wysoką jakość, jest każdy produkt markowy. Natomiast badając ich preferencje, można zauważyć, że niemal każdy produkt markowy kojarzony jest z produktem ekskluzywnym. Dlatego też za produkt markowy przez konsumentów uważana jest biżuteria, która niezmiennie zajmuje jedno z czołowych miejsc w rankingu produktów ekskluzywnych. Oczywiście, spora część Polaków przywiązuje dużą wagę do ceny produktu, który zamierzają kupić. Jednak powoli sytuacja ta ulega zmianie, coraz więcej uwagi poświęcają jakości produktu oraz miejscu, w którym dany produkt jest sprzedawany. Z badań przeprowadzonych w ramach 3. edycji konkursu Mistrz Handlu i Usług MasterCard 2009 wynika, że co trzeci polski konsument – 34 proc. Polaków – to poszukiwacz niskich cen, a co piątego – 19 proc. – można określić mianem poszukiwacza przyjaznych miejsc.


Próba przed gwiazdką

Właściciele sklepów jubilerskich powinni przygotować się na zwiększony ruch klientów w swoich salonach. Jeżeli dołożą wszelkich starań i spełnią wymagania klientów, pieniądze wydane przez konsumentów nie będą różniły się od tych zeszłorocznych. Nie należy zapominać, że pierwsi klienci pojawią się już z okazji dnia św. Mikołaja i będą chcieli kupić drobiazgi dla swoich najbliższych. Najczęściej wybieranymi prezentami z tej okazji są srebrne kolczyki i zawieszki. Właściciele sklepów jubilerskich powinni potraktować tę okoliczność jako okazję do nawiązania kontaktu z klientem. Warto pamiętać, że klienci wymagają od sklepów miłej i kompetentnej obsługi, wygody oraz kameralnej atmosfery przy dokonywaniu zakupów. Z analizy preferencji konsumentów wynika, że mimo zawirowań ekonomicznych Polacy pozostają wierni swoim przyzwyczajeniom, ale coraz większą wagę przykładają do jakości sprzedawanych produktów i sposobów ich oferowania.


Zaakcentowanie marki

Właściciele salonów jubilerskich w czasie szału bożonarodzeniowych zakupów muszą pokazać oferowane przez siebie produkty w jak najlepszy sposób. Warto zadbać o reklamę i postarać się, aby obsługa w naszym sklepie była na najwyższym poziomie. Nie można zapomnieć także o wyeksponowaniu w naszym sklepie unikalnego wzornictwa naszej biżuterii a wszystkie dokonane u nas zakupy umieszczać w oryginalnych opakowaniach. Czas świątecznych zakupów jest bowiem jedną z najlepszych okazji na pozyskanie nowych klientów dla naszego sklepu. Taka okazja może zaowocować zyskaniem kolejnego lojalnego klienta.

Nie ma powodu do obaw

Jeśli prognozy sprawdzą się, to 20 proc. obywateli naszego kraju znajdzie pod choinką biżuterię bądź zegarek. Oznacza to, że jubilerzy osiągną bardzo duże zyski i będą mogli odrobić wszelkie straty, jakie ponieśli w ostatnim półroczu. Zakupy przedświąteczne mogą sprawić, że branża jubilerska będzie mogła zamknąć rok na plusie i być spokojna o przyszłoroczne dochody. Jednak nawet w tak gorącym okresie, jaki czeka jubilerów, nie należy zapominać, że sprzedaż biżuterii musi odbywać się w wyjątkowej atmosferze, aby klienci, którzy zdecydowali się na zakupy w naszym punkcie jubilerskim, wracali do niego częściej niż tylko z okazji świąt. Wszystkie analizy rynkowe pokazują, że Polacy nie zamierzają oszczędzać na prezentach i przeznaczą na ich zakup podobne kwoty jak w zeszłym roku. W związku z tym właściciele salonów jubilerskich nie powinni mieć powodów do obaw, a swój czas przeznaczyć na odpowiednie przyjęcie wielu klientów.

Wieszak z biżuterią

W niemal każdym sklepie odzieżowym można znaleźć bardzo tanią biżuterię, która cieszy się zainteresowaniem klientek. Tania, plastikowa biżuteria, pasująca do ubrań, znajduje coraz większy krąg odbiorców.

Sprzedawanie tanich ozdób przez sieciowe sklepy odzieżowe powoduje, że salony jubilerskie z roku na rok tracą swoich klientów, którzy przy okazji zakupów odzieżowych zaopatrują się we wszystkie niezbędne dodatki.


Tania i modna

Główną zaletą biżuterii oferowanej przez sklepy odzieżowe jest jej cena. Ozdoby te wykonane są najczęściej z plastiku bądź metalu i ich główną powinnością jest pasowanie do prezentowanej kolekcji ubrań. Sklepy odzieżowe starają się bowiem przekonać klientki, że wystarczy kupić w nich mały dodatek w postaci broszki, pierścionka i naszyjnika, aby zamanifestować własny, unikatowy styl. Menedżerowie sklepów dokładają wszelkich starań, aby wzbudzić w klientach przekonanie, że plastikowa biżuteria może zmienić wygląd całego stroju i nadać mu zupełnie inny charakter.

Tym samym coraz częściej udaje się im skłonić swoich klientów do zakupów biżuterii w ich punktach zamiast w salonach jubilerskich. Ozdoby oferowane przez sklepy odzieżowe wykonane są z bardzo nietrwałych materiałów, w wyniku czego bardzo szybko się niszczą i klientki są zmuszone do kupna nowych ozdób przy okazji wymiany garderoby. Wraz z wprowadzeniem do sieciowych sklepów odzieżowych nowych kolekcji odzieżowych prezentowane są nowe kolekcje biżuterii, które według ich projektantów pasują do ubrań. Markowe sklepy odzieżowe oferują swoją biżuterię, najczęściej reklamując ją jako modne dodatki, które doskonale wpiszą się w trendy nadchodzących sezonów.


Tandeta i nietrwałość

Firmy odzieżowe rozpoczęły dynamiczną walkę o klientów, którzy jeszcze do niedawna wszystkich zakupów biżuteryjnych dokonywali w salonach jubilerskich. Dla sieciowych sklepów odzieżowych walka o klienta z salonami jubilerskimi jest inwestycją niezwykle opłacalną. Spowodowanie bowiem, że gros zakupów ozdób i dodatków biżuteryjnych będzie się odbywało przy okazji zakupów ubrań, przełoży się na znaczny wzrost zysków markowych sklepów odzieżowych. Koncerny odzieżowe początkowo rozpoczęły walkę o klienta, wprowadzając do swoich punktów tanią, tandetną biżuterię, która bardzo szybko się niszczyła. Dzięki niskiej cenie, jaka obowiązuje w sklepie odzieżowym, klientki mogą sobie pozwolić na zakupy kolejnych plastikowych dodatków, które nie nadszarpują ich budżetów. Tym sposobem sklepy odzieżowe zyskały nowych, lojalnych klientów, którzy coraz częściej kupują ozdoby w sklepie odzieżowym. Ostatnio jednak koncerny odzieżowe zaczęły wprowadzać do swoich punktów coraz lepszą biżuterię zaprojektowaną przez znanych projektantów.


Związki mody i biżuterii

Ostatnie lata pokazały, że biżuteria nierozerwalnie związana jest ze światem mody. Od momentu, gdy modne ubrania stawały się coraz dostępniejsze dla klasy średniej, biżuteria także stawała się coraz bardziej pożądana przez osoby posiadające wyższe aspiracje w świecie towarzyskim. Jednak nie można nie zauważyć, że największą rolę przy wyborze modnych dodatków odgrywa cena. Biżuteria wykonana z niedrogich materiałów i sztucznych kamieni, szczególnie pereł, cieszy się największym zainteresowaniem klientów. Ważną rolę odgrywa także dostępność danego towaru. Współcześni klienci nie chcą poświęcać dużo czasu na robienie zakupów, wolą wszystkie możliwe dodatki wybrać w miejscu, gdzie kupują swoją garderobę i gdzie mogą liczyć na fachową pomoc personelu. Dlatego też tania, sztuczna biżuteria, projektowana pod kolekcje ubrań, szybko zyskała wielkie grono swoich entuzjastów. Natomiast koncerny odzieżowe nie przestały udoskonalać swojej oferty i obecnie mamy na rynku także możliwość zakupu w sieciowym sklepie odzieżowym markowej biżuterii wykonanej z nieco droższych niż dotychczas materiałów.


Biżuteria u jubilera

Koncerny odzieżowe starają się zyskać nowych klientów, którzy będą kupowali biżuterię w ich sklepach. W wyniku działań międzynarodowych koncernów jubilerzy muszą liczyć się ze stopniowym spadkiem obrotów w swoich salonach. Nie można bowiem nie docenić roli, jaką wśród klientów pełnią sklepy odzieżowe, które agresywnie walczą o klienta. – Biżuteria oferowana w sklepach z ubraniami markowymi jest niestety bardzo tandetna i nie przedstawia żadnej wartości, ani estetycznej, ani materialnej – mówi Wojciech Kownacki, jubiler. – Moim zdaniem takie ozdoby nie spowodują, że klienci przestaną kupować elegancką, kosztowną biżuterię, która niezależnie od kreacji będzie prezentowała się idealnie – dodaje. Jednak znaczna część jubilerów dostrzegła zjawisko przechodzenia klientów z salonów jubilerskich do sieciowych sklepów z markową odzieżą. – Jubilerzy nie mogą nie zauważyć, że wiele osób zainteresowanych jest kupnem tanich ozdób, które będą stanowiły modny dodatek do garderoby – mówi Stanisław Mikolewski, jubiler. – Klientom przestało zależeć na jakości. Niskie koszty, jakie ponoszą na zakup plastikowej bądź metalowej biżuterii powodują, że w każdym sezonie klienci mogą pozwolić sobie na całkowitą zmianę biżuterii, natomiast w przypadku kosztowności wykonanych z metali szlachetnych takie zachowanie byłoby niemożliwe – dodaje.


Zmiany na rynku

Większość jubilerów wobec zmian na rynku nie zdecydowała się jednak na żadne ekstremalne zmiany asortymentu w swoich salonach. Cały czas oferują biżuterię dla bardziej wymagającego odbiorcy, który jest świadomy swoich wyborów oraz dba o swój wizerunek, a nie podąża ślepo za najmodniejszymi trendami. – Nie zamierzam ścigać się z firmami odzieżowymi i proponować klientom tandetnych, plastikowych ozdób – mówi Stanisław Mikolewski. – W moim salonie jubilerskim znajdują się kosztowności, które mogą być użytkowane przez lata, i które same w sobie są piękne, i nie muszą stanowić uzupełnienia ubrań – dodaje. Biżuteria wykonana z najdroższych kruszców i kamieni szlachetnych pożądana jest przez wielu klientów, jednak jej cena powoduje, że większość z nich nie może sobie na nią pozwolić. Dlatego też osoby, które chcą wyglądać modnie i elegancko, decydują się na zakupy ozdób, które oferują im salony odzieżowe. Należy także pamiętać, że kosztowności od jubilera kupuje się dość rzadko, natomiast plastikowe dodatki mogą być wymieniane kilkakrotnie w ciągu sezonu.


Biżuteria dla każdego

Plastikowa bądź metalowa biżuteria w zupełności zaspokaja zapotrzebowanie klientów na modne dodatki. Moda w krainie taniej biżuterii zmienia się niezwykle szybko. Każda kolekcja ubrań uzupełniana jest nową kolekcją biżuterii, która doskonale się z nimi komponuje. Oczywiście, nie wszyscy klienci sklepów odzieżowych kupują modne dodatki, które proponowane są im wraz z garderobą, ale problem pojawił się i właściciele sklepów jubilerskich nie mogą go lekceważyć.

Platynowe Eldorado

Inwestycje w złoto czy brylanty były szeroko opisywane w polskiej prasie. Jednak mało kto analizując rynek inwestycji w metale szlachetne i zwrócił uwagę na platynę. A powszechnie wiadomo, że platyna jest jednym z najrzadziej występujących na ziemi metali a co za tym idzie i jest bardzo trudno dostępna i to zarówno dla inwestorów, jak i przemysłu jubilerskiego.

Platyna wydobywana jest w zaledwie kilku krajach na świecie. Jednak największe ilości platyny, które trafiają na światowe rynki pochodzą z RPA, gdzie wydobywane jest 78 proc. światowej produkcji platyny. Na drugim miejscu plasuje się Rosja z 13 proc. stopą wydobycia, a następnie USA i Kanada, gdzie rocznie wydobywa się około 5 proc. światowej produkcji.


Rosnące ceny platyny

Tylko w sierpniu tego roku ceny platyny dynamicznie wzrosły. Pod koniec lipca platyna kosztowała 1210 dolarów za uncję, aby na początku września dojść do 1244 dolarów za uncję. Wzrost ceny o 35 dolarów w ciągu miesiąca jest spowodowany po części zakłóceniami w dostawach z Południowej Afryki, ale także większym niż zazwyczaj zainteresowaniem inwestorów i przemysłu motoryzacyjnego. Wnikliwa obserwacja rynku pozwala na wysnucie wniosku, że cena platyny z miesiąca na miesiąc wzrasta o około 5 proc., co stanowi nie tylko gratkę dla inwestorów, którzy mają szansę na znaczne pomnażanie swoich zysków, ale także problem dla rynku jubilerskiego. Najnowsze notowania wartości platyny ukazują, że obecnie cena platyny wynosi 1341 dolarów za uncję. Cena platyny w ciągu ostatnich trzech miesięcy wzrosła niemal o 15 proc. Można zaryzykować stwierdzenie, że ceny platyny rosną z minuty na minutę.


Rynek jubilerski, a wzrost ceny platyny

Platyna od zawsze jest jednym z najdroższych metali szlachetnych. Cieszy się także od wielu lat najmniejszym zainteresowaniem klientów. Choć w ostatnim czasie znacznie wzrosło zainteresowanie klientów biżuterią platynową. Część klientów bowiem traktuje ją jako lokatę kapitału, reszta natomiast zauważyła, że platynowa biżuteria jest ostatnio bardzo modna i wypadałoby posiadać ją w swojej kolekcji. Niewielu jednak jubilerów decyduje się na wyrabianie biżuterii z platyny. Być może winny temu stanowi rzeczy jest fakt, że umiejętność pracy z platyną uchodzi za najtrudniejszą w całej sztuce złotniczej. – Aby wyrabiać biżuterię z platyny, niezbędna jest ogromna wiedza na jej temat oraz olbrzymie umiejętności – mówi Bohdan Wyżykiewicz, jubiler.


– Oprócz tego niezbędne są także odpowiednie narzędzia, które ułatwią pracę z tym niezwykle twardym metalem – dodaje. Fakt, że cena platyny stale rośnie, powoduje, że jeszcze mniej niż zazwyczaj jubilerów decyduje się na tworzenie z niej biżuterii. Oczywiście niemal w każdym salonie jubilerskim możemy na specjalne zamówienie dostać platynowy pierścionek czy kolczyki z brylantem, jednak gotowych produktów właściciele sklepów jubilerskich nie mają zbyt wiele. Odpowiedzialnością za taki stan rzeczy można także obciążyć klientów, którzy nie chcą kupować platynowej biżuterii. – Mało osób zdaje sobie sprawę, że platynowa biżuteria jest znacznie droższa i trwalsza od złotej – mówi Wyżykiewicz. – Oprócz tego mało jubilerów jest zainteresowanych zmianą panującego status quo. Ludzie nie kupują to my nie robimy, a nie robimy, bo nie umiemy – dodaje.


Ekskluzywna biżuteria

Platynowa biżuteria nie dość, że jest biżuterią najdroższą i bardzo trudno ją wykonać, to jeszcze wykonywana jest ze stopów o bardzo wysokiej próbie, która nie może być niższa niż 95 proc. Dlatego też producenci nie decydują się na masowe wyrabianie platynowej biżuterii a tym samym staje się ona biżuterią dla wymagających i świadomych klientów. – W Polsce najczęściej kupowane są platynowe obrączki i z taką ofertą wychodzą do nas wielkie salony jubilerskie – mówi Bohdan Wyżykiewicz. – Jednak zainteresowanie nimi nie przekracza 5 proc. wszystkich sprzedanych obrączek – dodaje. Luksusowa biżuteria ciągle przeznaczona jest dla najbogatszych Polaków, którym zależy na jakości produktów.


Czas na zmiany

W sytuacji, gdy cena platyny na całym świecie dynamicznie rośnie, można spodziewać się, że do sklepów jubilerskich przyjdą klienci, którzy będą chcieli zainwestować swoje pieniądze w platynową biżuterię. Na całym świecie można zaobserwować modę na platynową biżuterię, a to powinno zastanowić polskich twórców i spowodować, że częściej będą sięgać po jeden z najszlachetniejszych metali. Nie można bowiem pozwolić sobie na pozbawienie klienta możliwości kupienia luksusowej biżuterii, której wartość z miesiąca na miesiąc wzrasta. I o ile w przypadku złota, jego cena nie wpływa na wartość odsprzedaży złotej biżuterii, tak w przypadku platyny sytuacja jest zgoła inna.

Złoty interes

W Polsce, niezależnie od trendów panujących na światowych rynkach i mody obowiązującej na rynku biżuterii, klienci niezmiennie, od lat, kupują złote wyroby. Dla Polaków nie ma znaczenia, czy złoto jest modne. Ważne, że jest, i zazwyczaj wybierają biżuterię wykonaną ze złota.

Parę lat temu na polskim rynku jubilerskim mieliśmy do czynienia z prawdziwą rewolucją. Białe złoto było znacznie chętniej kupowane niż tradycyjne żółte. Jednak teraz trend został przełamany i Polacy znowu kupują tradycyjne złoto. Jeśli pierścionek zaręczynowy, to tylko złoty

– Jeśli w moim salonie pojawia się para, jestem niemal pewien, że zdecyduje się na złoty pierścionek zaręczynowy i parę żółtych obrączek – mówi Roman Gałązkowski, właściciel salonu jubilerskiego w Warszawie. – Polacy są bardzo tradycyjni, nie chcą kupować obrączek z innych metali szlachetnych, mimo że na Zachodzie cieszą się dużą popularnością – dodaje. W polskich salonach jubilerskich od wielu lat najlepiej sprzedaje się złoto. Mało kto wyobraża sobie kupienie obrączek z innych metali. – Na świecie dużą popularnością cieszą się pierścionki i obrączki wykonane z platyny – mówi Zbigniew Krzyżanowski, jubiler. – W Polsce takich obrączek sprzedaje się niewiele, można powiedzieć, że są to śladowe ilości – dodaje. Mimo że platyna uchodzi w powszechnej opinii za metal szlachetniejszy od złota, to nawet najzamożniejsi klienci salonów jubilerskich rzadko decydują się na obrączki z niej wykonane. – Być może w najbliższej przyszłości uda nam się przełamać ten trend, jednak jak na razie złoto jest znacznie popularniejsze – mówi Gałązkowski. Złote obrączki są towarem, który od dawna najlepiej sprzedaje się w sklepach jubilerskich.

Żółte ozdoby

Podobnie jak złote obrączki i pierścionki zaręczynowe, tak samo popularne są wszelkiego rodzaju złote zawieszki, biżuteria dewocjonalna oraz łańcuszki. Klienci salonów jubilerskich decydując się na zakup prezentu okolicznościowego, wybierają zazwyczaj tradycyjne złoto. – Konsumenci przez wiele lat przyzwyczaili się do myśli, że złoto jest najlepszą lokatą kapitału – mówi Zbigniew Krzyżanowski. – Na każdą okazję najlepiej było ofiarować złoty drobiazg, który oprócz tego, że stawał się pamiątką, to był także swoistą lokatą kapitału – dodaje. Bardzo trudno jest polskim jubilerom przełamać stereotypy i sprzedawać biżuterię z innych metali. – W moim salonie bardzo dobrze sprzedają się krzyżyki, medaliki i zawieszki wykonane z żółtego złota, obowiązkowo do kompletu klienci chcą dokupić łańcuszek, najczęściej z prostym splotem – mówi Roman Gałązkowski. Oczywiście, w sklepach jubilerskich pojawiają się osoby, które są zainteresowane kupieniem biżuterii wykonanej z białego złota, jednak są one w mniejszości. Zawieszki i łańcuszki z białego złota bardzo często są zastępowane przez srebrną biżuterię. Rzadko klienci wybierają pomiędzy żółtym złotem a białym, zazwyczaj ci niezdecydowani swój wybór uzależniają od ceny, a ta w przypadku białego złota jest wysoka. – Polacy nie umieją rozróżnić białego złota od srebra czy platyny. Bardzo często pytają obsługę, która z prezentowanej im biżuterii wykonana jest z konkretnego metalu – mówi Krzyżanowski.


Kruszec koloru czerwonego

W zeszłym roku triumfy popularności na światowych rynkach biżuteryjnych święciło czerwone i różowe złoto. Najpopularniejsze było wśród celebrytów i z niecierpliwością oczekiwano, że zdominuje ono kolekcje biżuterii. W wielu zachodnich salonach jubilerskich pojawiła się biżuteria z różowego i czerwonego złota, która momentalnie zdobyła swoich zwolenników, jednak ta światowa moda nie zawędrowała do Polski. I mimo że kolorowe złoto znalazło się w wielu projektach biżuteryjnych, zarówno autorskich, jak i seryjnych, w naszym kraju nie było wielu chętnych, aby je kupić. Czerwone i różowe złoto, które uzyskuje się poprzez dodanie miedzi do stopu żółtego złota, zdobyło sporą popularność wśród młodych osób w Europie Zachodniej. Niestety, w Polsce nie znalazło się wielu entuzjastów kolorowego kruszcu. – Moim zdaniem kolorowe złoto nie będzie w sferze zainteresowań naszych rodaków jeszcze przez bardzo długi czas, ponieważ wcześniej musiałaby zmienić się ich mentalność i musieliby być gotowi na zmianę – mówi Krzyżanowski. – Trudno będzie przekonać młodą parę, że obrączki z czerwonego czy zielonego złota są równie atrakcyjne jak z żółtego i za parę lat nie stracą na wartości – dodaje.


Tradycja i inwestycja

Obserwując jednak zmiany cen w ostatnim czasie na rynku złota, nie można odmówić racji Polakom, którzy inwestują swoje pieniądze w złotą biżuterię. Za uncję złota bowiem we wrześniu płacono ponad 1000 dolarów, a eksperci przewidują, że cena kruszcu będzie jeszcze rosła. Złoto jest obecnie bardzo poszukiwane przez inwestorów, którzy lokują w nie środki finansowe z powodu słabego kursu dolara. Analitycy prognozują nawet, że w najbliższym czasie cena złota może w ciągu kilkunastu miesięcy osiągnąć poziom nawet dwóch tysięcy dolarów za uncję. Powszechnie wiadomo, że złoto chroni oszczędności przed wahaniami kursowymi. A co za tym idzie, coraz więcej osób decyduje się na kupowanie złota, ponieważ zyski z inwestycji można osiągnąć niemal z dnia na dzień. Znawcy rynku uważają, że wzrost cen złota może sprzyjać także rychłemu końcowi globalnej recesji, co przełoży się na większe wydatki konsumentów na wyroby jubilerskie, ponieważ około 70 proc. rocznej produkcji złota przeznaczone jest na potrzeby przemysłu jubilerskiego. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że Polacy wiedzą, co robią, i kupują złote produkty, ponieważ zdają sobie sprawę, że na złocie nie można stracić. Należy pamiętać, że największym zainteresowaniem złoto cieszy się w Chinach i Indiach. Analitycy ostrzegają, że w związku ze zbliżającymi się świętami, w Indiach znacznie wzrośnie zapotrzebowanie na kruszec, co przełoży się na jego cenę. Uważa się, że wzrost cen może wpłynąć na kondycję finansową jubilerów, jednak nie należy się tym martwić, szczególnie jeśli chodzi o polski rynek zbytu.


Trudno zmienić upodobania

Analizując polski rynek złota, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że niezależnie od zmian, jakie dokonują się na zachodnich rynkach, u nas sytuacja jest stabilna. Oczywiście, w momencie wzrostu cen część salonów jubilerskich notuje niewielkie straty, jednak sprzedaż złota zazwyczaj w Polsce utrzymuje się na stałym poziomie. Polacy, niezależnie od sytuacji rynkowej, rzadko zmieniają swoje upodobania i wybierają tańszą biżuterię, na przykład wykonaną ze srebra czy tytanu. Wśród naszych rodaków dominuje pogląd, że obrączki bądź okolicznościowy prezent musi wykonany być ze złota i reprezentować sobą określoną wartość. Należy pamiętać, że Polacy w porównaniu z innymi nacjami kupują mało biżuterii i zazwyczaj kupują ją z jakiejś okazji. A biorąc pod uwagę fakt, że mamy obecnie do czynienia z rocznikami demograficznego wyżu wchodzącego w dorosłe życie, jubilerzy nie powinni się martwić, że będą sprzedawać mniej złotych obrączek i złotych łańcuszków z medalikami ofiarowanymi z okazji chrzcin.

Luksusowe marki nad Wisłą

Na polskim rynku jubilerskim od dłuższego czasu można kupować biżuterię znanych, luksusowych marek. Luksusowa biżuteria pożądana jest przez wielu konsumentów. Jednak specjaliści twierdzą, że to nie sam produkt jest obiektem zainteresowania odbiorców, ale właśnie marka, która dany produkt stworzyła.

Marka bowiem stanowi kluczowy element sprzedaży produktu i ma wielki wpływ na atrakcyjność oferty. Czy w związku z tym polscy jubilerzy, projektanci i właściciele salonów mają powody do obaw? Wszystko wskazuje na to, że nie.


Pożądana marka

W tym roku na polskim rynku jubilerskim pojawiła się Pandora Jewelry, która od razu podbiła serca Polaków. Ręcznie wykonane elementy i oryginalny styl prezentowanej biżuterii spowodowały, że możemy mówić o wielkim sukcesie marki na polskim rynku. Duńska firma zamierza otworzyć w Polsce aż 70 butików, w których będzie istniała możliwość znalezienia najbardziej charakterystycznych produktów marki, czyli bransoletek z zawieszkami, z których każda może mieć swoje unikalne znaczenie i historię, nadane przez właścicielkę. Jednak to nie koniec zmian, jakie będą miały miejsce na polskim rynku, bowiem już niedługo szykuje się prawdziwa rewolucja. Na nasz rynek jubilerski wkroczy bowiem firma Tiffany. Niedługo, aby kupić prezent od Tiffany’ego, nie trzeba będzie wyjeżdżać za granicę. Amerykańska marka ma wkrótce pojawić się w salonach W.Kruk.


Marka to nie wszystko

Polacy uważają biżuterię za towar luksusowy, niezależnie, czy została wyprodukowana przez znaną markę, czy polskiego rzemieślnika. Dla naszych rodaków liczy się przede wszystkim materiał, z jakiego dana kosztowność została wykonana. Oczywiście istnieje na polskim rynku grupa konsumentów, której zależy, aby kupowana przez nich biżuteria sygnowana było logo jednej z czołowych marek tworzących biżuterię. – Z moich obserwacji wynika, że Polacy, jeśli w ogóle kupują biżuterię pozaokazjonalnie, to zależy im na tym, aby była oryginalna – mówi Bogdan Wyżykiewicz, jubiler. – Jeśli Polacy chcą kupić jakiś drogocenny drobiazg, to wymagają, żeby był zarówno estetyczny, jak i oryginalny. Oczywiście są i tacy, którym bardziej zależy na marce niż na samej biżuterii, jednak ci w naszym kraju stanowią mniejszość – dodaje. Tak więc pojawienie się na polskim rynku renomowanej firmy Tiffany nie powinno przełożyć się na spadek zainteresowania kupnem biżuterii wykonanej przez naszych rodzimych twórców. W końcu na polskim rynku od wielu lat można kupić biżuterię od Cartiera czy Choparda, a w żaden sposób ta sposobność nie pozbawiała klientów mniejszych sklepów jubilerskich, a tym bardziej pracowni artystycznych, gdzie można znaleźć prawdziwie oryginalną biżuterię.


Luksusowa oryginalność

Polscy klienci sklepów jubilerskich z roku na rok stają się coraz bardziej wymagający. Zanim zdecydują się na zakup biżuterii, poświęcają bardzo wiele czasu, aby dokładnie zapoznać się z ofertą, jaką dysponują salony jubilerskie. – W ostatnim czasie znacznie wzrósł poziom wiedzy konsumentów, ale także znacznie zmieniły się ich upodobania – mówi Bogdan Wyżykiewicz. – Duże znaczenie ma tutaj wymierny wzrost zinformatyzowania naszego kraju – dodaje. Konsumenci zanim zdecydują się na zakup biżuterii, odwiedzają przede wszystkim sklepy internetowe i często za ich pośrednictwem trafiają na strony z biżuterią autorską, która w ostatnim czasie w Polsce cieszy się sporym zainteresowaniem. Polacy bardzo często chcą kupować biżuterię u artysty, który stworzył jeden egzemplarz danego przedmiotu. Jest to bowiem dla nich najbardziej luksusowa biżuteria. – Owszem, marka otwiera serca niektórych kupujących, jednak coraz częściej Polakom zależy na niepowtarzalności – uważa Wyżykiewicz. Rodacy oczekują, że wraz z wyższą ceną zapłaconą za biżuterię zapewnią sobie także większe doznania artystyczne. Znane światowe marki oferują wprawdzie limitowane kolekcje swojej biżuterii, jednak ich wartość zazwyczaj przekracza możliwości finansowe nawet zamożnych Polaków. Natomiast luksusową biżuterię uznanych polskich projektantów można kupić w znacznie przystępniejszych cenach i mieć pewność, że nikt inny nie będzie posiadał takiej samej biżuterii.


Zmiana upodobań

Dla Polaków, decydującą rolę przy wyborze biżuterii odgrywa cena. Nie widzą powodu, żeby kupować biżuterię znanych, luksusowych marek, gdy polskie produkty, wykonane przez utalentowanych twórców, można kupić nawet dziesięciokrotnie taniej. Drogocenne kamienie oprawione w metale szlachetne znacznie różnią się między sobą ceną, a ich jakość jest identyczna. Pojęcie luksusu jest względne. Mieści się w nim zarówno drogocenna biżuteria, zagraniczne podróże i dom za miastem. Jednak ciągle nie przywiązują takiej wagi do luksusowych przedmiotów jak choćby Bułgarzy czy Rumuni, dla których pojęcie luksusu jednoznacznie kojarzy się z posiadaniem produktów drogich, zachodnich producentów.


Polacy nie gęsi

Polakom posiadanie luksusowej biżuterii kojarzy się z prestiżem. Wobec powyższego bardzo rzadko stają się uczestnikami masowego rynku dóbr luksusowych. Za swoje pieniądze chcą otrzymać wyrafinowany produkt, który będzie podkreślał ich osobowość. Dlatego też znacznie częściej na zakupy wybierają się do pracowni artystycznych niż do salonów, gdzie mogą kupić biżuterię od Cartiera. Dla polskiego rynku jubilerskiego oznacza to tyle, że nie musi się obawiać nagłego odpływu klientów w kierunku zachodnich projektantów. Sukces butiku Pandora Jewelry pokazał, że na naszym podwórku znajdzie się miejsce dla wszystkich. A klienci sami zdecydują, czyją biżuterię będą nosić w nadchodzącym sezonie. Sądząc jednak po upodobaniach Polaków, rodzime sklepy jubilerskie nie mają powodów do obaw.

Legnica kiedyś i dziś

Mija 30 lat od chwili, gdy w plecaku Marka Nowaczyka pierwsze złotnicze prace przekroczyły próg ówczesnej Czarnej Galerii w Legnicy. Wystawy, zapoczątkowane w roku 1979, przez niemal 20 kolejnych lat były niejako “adrenaliną” polskiego złotnictwa artystycznego.

Legnicki wirus” był zaraźliwy, dotarł do Krakowa (wystawy cyklu TOP 20, Camelot w latach 90.), do Warszawy (cykliczne wystawy w Galerii ART., Galerii “S”, pierwsze wystawy Galerii MILANO), do Gdańska (próby zorganizowania złotniczego biennale przez ówczesną redakcję kwartalnika “Złotnik-Zegarmistrz”). W całej Polsce powstawało wiele nowych galerii specjalizujących się w biżuterii autorskiej, również unikatowej. Dziś jeszcze wirus ten jest rozpoznawalny, choćby w cyklicznym konkursie PREZENTACJE.


Mutacje wirusa

Z wirusami jednak bywa tak, że mutują. Wydaje mi się, że datą gwałtownej mutacji naszego wirusa były okolice roku 2000, gdy zmieniła się osoba głównego konsultanta legnickich konkursów. A mianowicie odszedł Marek Nowaczyk, a jego miejsce zajął Sławomir Fijałkowski. A także dynamiczny rozwój internetu, dzięki czemu każdy miał nieograniczony dostęp do informacji o europejskim i światowym złotnictwie artystycznym. Ta część genomu, którą możemy określić jako “postmodernistyczny” zaczęła się w mutowanym legnickim wirusie rozrastać wręcz gwałtownie. Pojawiła się w nim i agresja, i epitety, i negacja wartości istnienia 20 lat jego poprzedniej wersji. Konflikt i polaryzacja postaw zastępowały twórczą ich ewolucję.


Dawniej bywało

Na początku legnickie konkursy przyjęły formułę przeglądu form złotniczych, czyli gromadziły prace różne, od biżuterii artystycznej do obiektów wchodzących w obszar sztuki przedmiotu. Z czasem utarła się tradycja przemiennych konkursów tematycznych i “przeglądów” – czyli najciekawszych realizacji z poprzednich dwóch lat, bez określonego tematu. Zawsze jednak warsztat, definiowany terminem złotnictwo, był nieodłączną ich składową.

Warto sięgnąć choćby do katalogu wydanego z okazji 15-lecia legnickich pokazów srebra artystycznego i w artykule Krystyny Nowakowskiej przeczytać, jakie cele i założenia przyświecały powstaniu w Legnicy centrum prezentacji polskiego współczesnego złotnictwa. Jednak nie nagradzane prace – moim zdaniem – stanowiły o istocie historycznego już zjawiska zwanego potocznie “legnickim srebrem”. One mogłyby się znaleźć na każdej wystawie współczesnego złotnictwa. Mnie bardziej interesowały takie, które mogły się znaleźć tylko w Legnicy. To one stanowiły o specyficznej atmosferze tych wystaw. Prowokowały i irytowały, ale też czemuś służyły – wyzwalały artystów z konwencjonalnego myślenia o przedmiocie biżuteryjnym… Jak czytamy w katalogu “20 srebrnych lat” w artykule autorstwa Izy Sadurskiej.


Konterfekt

Rok 2001 przyniósł sygnał nadchodzących znaczących zmian w Legnicy. W regulaminie czytamy: “Celem konkursu Autoportret jest próba uzyskania odpowiedzi na bliskie naszym czasom pytania o ikonografię i emocjonalność współczesnego człowieka na progu trzeciego tysiąclecia. Chcemy, aby obiekt artystyczny był wyrazem osobistej manifestacji tożsamości ideowej jej autora oraz pojmowania siebie i swego miejsca w świecie. Dlatego nie zależy nam na dosłownym potraktowaniu tematu konkursu”. (!) Rok później odbywa się ostatnia z cyklu wystaw mająca w tytule “przegląd form złotniczych”. Pozostają tematyczne “konkursy sztuki złotniczej”. – Od tej chwili organizatorzy nie chcą już u siebie prac, które autorzy tworzą w swoich pracowniach według własnej wizji sztuki złotniczej! Chcą jedynie odpowiedzi na akademickie hasło kolejnego ćwiczenia. Tak ten fakt skomentował niedawno jeden z uczestników wielu konkursów, dwukrotny laureat legnickiego Grand Prix, Witold Kozubski.


Refleksja

Może już czas, abym wyjaśnił, dlaczego wspominam i porównuję legnickie spotkania sprzed lat z obecnymi. Otóż – głównie jako odpowiedź na pytanie: co jest przyczyną, że coraz mniej polskich twórców prac złotniczych uczestniczy w legnickich spotkaniach poprzez udział w konkursie lub choćby przez swoją obecność podczas kulminacji Legnickiego Festiwalu Srebra? Pytanie to pojawia się od jakiegoś czasu regularnie, przy okazji kolejnych majowych spotkań. Może dlatego, że Legnica straciła swój klimat i swoje znaczenie w odbiorze polskich artystów i projektantów? Może dlatego, że stała się forum debiutu dla studentów z Polski i innych krajów, i mimo swojej “międzynarodowości” oraz historii – forum raczej mało znanym? Kto zaprosił w ostatnich latach legnicką galerię do zaprezentowania wystawy konkursowej? Czy chcąc pokazać wystawę konkursową poza Legnickim Festiwalem Srebra, pozostają już tylko targi branżowe? Gorzej, galerie Yes, Bielak i Stanko, tradycyjne miejsca powtórzeń wystaw konkursowych, jakoś nie umieszczają ich ostatnio w swoich kalendarzach. Dlaczego? Sami organizatorzy mają chyba świadomość tego faktu. Od roku 2003 Galeria Sztuki w Legnicy zorganizowała już 3 edycje wystaw “eksportowych”. Przeglądam katalogi i widzę, że poza nielicznymi wyjątkami jest to właśnie prezentacja sztuki złotniczej. Nie myli tytuł wystaw, jest to “Współczesna Polska Sztuka Złotnicza”! A właśnie te “eksportowe” wystawy, niejurowane, pozostawiające zaproszonym artystom pole do własnego wyboru, krążą po Europie, stają się wizytówką polskiego złotnictwa artystycznego.


Dlaczego tak?

Zamiast “podczepiać się” z nową koncepcją wystaw do 20-letniej tradycji – można było zaproponować konkurs równoległy lub ogłosić zakończenie cyklu “konkursów sztuki złotniczej” i zrobić Poland jewellery better them “Schmuck” lub coś w tym styluÉ Dlaczego stało się inaczej? Bo dziś do legnickiego konkursu sztuki złotniczej (!) możemy zgłosić i zafoliowaną kiełbasę (która raz się załapie, a raz nie), i rozpałkę do grilla (w formie obrączek), i pokaźny zbiór pustych opakowań po tabletkach antykoncepcyjnych (to dla odmiany naszyjnik), a i końskie łajno na srebrnych haczykach znajdzie swoich zwolenników (kolczyki). Zgoda, wymienione przedmioty mogą być biżuterią. Ale – zmieńmy nazwę tego spotkania, bo śmieją się z nas już chyba wszyscy, którym chce się ze zrozumieniem przeczytać nagłówek w kolejnym legnickim regulaminie konkursu!


Smutna prawda

Gorzko momentami zabrzmiało to, co chciałem przekazać. Ale może trzeba, jak to wśród przyjaciół bywa, powiedzieć prawdę w oczy, a nie szeptać po kątach. Pozostaję z nadzieją, że jedynym skutkiem tych treści będzie pozytywna refleksja i próba sprowadzenia legnickich konkursów z powrotem na drogę, którą 30 lat temu rozpoczął Marek Nowaczyk: stworzenia w Legnicy ważnego w skali europejskiej ośrodka współczesnego złotnictwa. Mariusz Pajączkowski

PS. Z szacunku dla czytelników pozwolę sobie przybliżyć kilka terminów, jakimi posługiwałem się w powyższym tekście. Nie są to definicje! Na te od lat czekamy, apelując do istniejących autorytetów. To są jedynie zapisy, które stworzyłem na swój własny użytek, aby nie mylić złotnictwa z biżuterią i jubilerstwa ze sztuką złotniczą.

Złotnictwo – działanie zajmujące się wytwarzaniem przedmiotów z metali szlachetnych, kamieni szlachetnych oraz innych drogocennych materiałów. W obecnym rozumieniu możliwe jest również stosowanie innych niż tradycyjne materiałów (wspólnie z metalami szlachetnymi), warunkiem jest ich trwałość (stal, tytan, kamienie ozdobne itp.) oraz stosowanie technik złotniczych. Obejmuje wytwarzanie biżuterii, luksusowych przedmiotów codziennego użytku, przedmiotów służących kultowi religijnemu, broni, odznaczeń itp.

Złotnictwo artystyczne – termin tożsamy ze ZŁOTNICTWEM z jednym, nader istotnym warunkiem: działalność złotnika musi polegać na twórczej modyfikacji tradycyjnego w swej funkcji przedmiotu w istotny i NOWY sposób!

Sztuka złotnicza – pojęcie mieszczące się w szerokim pojęciu SZTUKI. Opisuje trójwymiarowe prace wykonane technikami złotniczymi i przy użyciu narzędzi oraz materiałów stosowanych tradycyjnie w warsztacie złotniczym.

Forma złotnicza – przedmiot trójwymiarowy, w swej formie nawiązujący do historycznie pojmowanego dzieła SZTUKI ZŁOTNICZEJ, niezależnie od zastosowanych technik i materiałów.


Biżuteria – każda trójwymiarowa ozdoba ciała lub stroju, niezależnie od stosowanych technik i materiałów.

Biżuteria artystyczna – część BIűUTERII, która charakteryzuje się indywidualnym podejściem wytwórcy do przedmiotu oraz zachowaniem jej funkcji użytkowej. Jest inspirowana wcześniejszymi projektami lub biżuterią historyczną, ale dla zachowania jej charakteru artystycznego niezbędny jest wkład intelektualny (tzw. wartość dodana) wykonawcy.


Biżuteria autorska – wykonywana jest przez Autora – Artystę Plastyka (w skrócie: przez absolwenta wyższej uczelni artystycznej, członka związku twórczego lub osobę posiadającą aktualne uprawnienia do wykonywania zawodu artysty plastyka, nadawane przez Ministerstwo Kultury i Sztuki do początku lat 90.), charakteryzująca się indywidualnym projektem, autorską techniką wykonania, stworzoną przez siebie linią wzorniczą, indywidualnym elementem zdobniczym itp.

Duże zmiany na rynku diamentów

W momencie, gdy świat obiegały informacje na temat zbliżającego się kryzysu finansowego, ekonomiści z całego świata wychwalali możliwości, jakie daje inwestowanie swoich oszczędności w diamenty.

Wydawały się one najlepszą lokatą kapitału i sposobem na przetrwanie niestabilnych czasów. Jednak najnowsze dane spływające z rynku światowego pokazują, że w pierwszych czterech miesiącach tego roku nastąpił spadek sprzedaży drogocennych kamieni nawet o 30 proc.


Najdroższy kamień na świecie

O diamencie można z pewnością powiedzieć, że jest najdroższym kamieniem na świecie. Gram diamentu jest ponad trzy tysiące razy droższy niż gram złota. Do niedawna wartość światowego rynku diamentów szacowano na ponad 150 miliardów dolarów. Jednak sytuacja diamentu dynamicznie się zmienia. W raporcie opublikowanym przez Research Channel Africa umieszczono informację, że WFDB (World Federation of Diamond Bourses) w październiku 2008 roku odwołała się do przedsiębiorstw górniczych, aby zmniejszyły dostawy surowca diamentowego.

Zdaniem federacji takie posunięcie było niezbędne, aby zagwarantować dobrą pozycję przemysłu diamentowego. Powszechnie bowiem wiadomo, że ilość surowca diamentowego, wprowadzonego do obrotu na całym świecie, w znacznym stopniu wpływa na stabilność sektora. WFDB podkreśliła, że zmniejszenie dostaw surowca diamentowego jest “konieczne i niezbędne”. Według Research Channel Africa wiele firm, specjalizujących się w wydobyciu surowca, wprowadziło plan zmniejszenia produkcji od stycznia 2009 roku.

Analitycy szacują, że globalna produkcja mogła spaść ze 160 milionów karatów w 2008 roku do 120 milionów w 2009, gdyż główni producenci, tacy jak De Beers, znacznie ograniczyli produkcję w celu zwiększenia podaży. Niemniej jednak Nicky Oppenheimer, prezes De Beers Group, uważa, że zarówno sytuacja finansowa firmy, jak i całego przemysłu diamentowego jest dobra i w najbliższym czasie z całą pewnością ulegnie znacznej poprawie.


Diamentowe Eldorado

Zmiany na rynku diamentów powoli zaczynają dotykać wszystkich jubilerów. Do tej pory miejscem, do którego wybierali się jubilerzy z całego świata po kamienie, była Antwerpia. Jednak już niedługo na rynku pojawi się konkurencja, która już kusi kupujących z całego świata, oferując pięćdziesięcioletnią wolność podatkową. W Dubaju powstać ma bowiem nowoczesna giełda diamentowa, która stanowić będzie alternatywę dla Antwerpii. Dziś prawie 50 proc. światowego handlu diamentami jubilerskimi odbywa się właśnie w Antwerpii. I mimo że ma ona największy udział w rynku, to analitycy zakładają, że niebawem znacznie większe zyski, a co za tym idzie, intratniejsze interesy będzie można robić w Zjednoczonych Emiratach Arabskich czy w Indiach, gdzie znajduje się najwięcej firm specjalizujących się w obróbce diamentów. Na tę sytuację nie ma wpływu kondycja finansowa sektora, ale rosnąca konkurencja, która zaczyna odbierać klientów europejskiemu miastu.


Umiarkowany entuzjazm

Dane docierające z rynków zagranicznych nie napawają entuzjazmem. Jednak sytuacja zdaje się klarować. Nie można oczywiście popadać w zbytni entuzjazm, jednak analitycy, którzy uważali, że rynek diamentów będzie notował spektakularne spadki, także się pomylili. Z całą pewnością dobrą wiadomością jest fakt, że na rynku diamentów pojawia się konkurencja, która spowoduje spadek cen. Rząd Zjednoczonych Emiratów Arabskich stara się stworzyć w Dubaju stolicę diamentów, do której będą jeździli kupcy z całego świata. Nie należy także zapominać, że dynamiczną walkę o “diamentowych” klientów rozpoczęły także Indie i Australia, kusząc kupujących niższymi niż w Europie cenami.

Rosnąca konkurencja spowoduje obniżenie cen, co jest niezwykle dobrą wiadomością dla jubilerów, którzy będą mogli zaproponować swoim klientom luksusową biżuterię w znacznie niższych cenach. Trudno przewidzieć, czy jubilerzy będą jeździć po diamenty do swojej biżuterii do Dubaju, Indii, czy pozostaną wierni Antwerpii, jednak z całą pewnością na rynku diamentów w najbliższym czasie czeka nas wiele zmian.

Diamentowa Polska

Jubilerzy obserwując to zwiększone zainteresowanie klientów, zaczynają kupować drogocenne kamienie szlachetne, które po oprawieniu oferują w salonach. Coraz częściej prowadzone są także akcje promocyjne, których zadaniem jest zachęcanie Polaków do większego zainteresowania brylantową biżuterią. Największa akcja promocyjna przeprowadzona została przez salony firmy W. Kruk, w której zaprezentowany został pierścionek Jedyny¨.


Zainteresowanie diamentami

Największe zainteresowanie pierścionkami z diamentami obserwowane jest w grudniu. Najtańsze pierścionki można wówczas kupić już za niecałe 500 złotych jako prezent gwiazdkowy. Jednak aktywni uczestnicy rynku jubilerskiego uważają, że w Polsce nie można mówić o rynku diamentowym. – Polski rynek diamentów nie istnieje – mówi Andrzej Jaszczak, właściciel firmy A. J. Diament. – W porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej sprzedaż diamentów w naszym kraju jest znikoma – dodaje. Sytuacja taka spowodowana jest z pewnością faktem, że Polacy nie wydają swoich oszczędności na drogą biżuterię. A także większość z nich nie widzi różnicy między diamentem a cyrkonią. Jak podkreślają niemal wszyscy właściciele sklepów jubilerskich, cyrkonia jest w Polsce sprzedażowym hitem. – Klienci nie chcą kupować pierścionków z brylantami, w zupełności wystarcza im cyrkonia oprawiona w złoto – mówi Wacław Ciechanowski, jubiler. – Niezależnie od panującej mody czy trendów na światowym rynku jubilerskim biżuteria z cyrkoniami sprzedaje się w Polsce bardzo dobrze – dodaje.


Dynamiczny rozwój rynku

Rynek diamentów w Polsce miał szansę rozwijać się dopiero po 1989 roku, kiedy to możliwy stał się legalny zakup kamieni szlachetnych. W czasach PRL handel diamentami był nielegalny, a jedyną szansą na zdobycie pierścionka z diamentowym oczkiem było kupienie go na bazarze. Stąd też w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z sytuacją, w której Polacy nie mają świadomości, że pierścionek czy kolczyki z diamentami to biżuteria, która nie tylko wiecznie pozostanie piękna, ale także będzie swoistą lokatą kapitału i rodzinną pamiątką. Jednak wraz ze wzrostem świadomości Polaków i rozwojem wolnego rynku zwiększa się także zainteresowanie klientów diamentową biżuterią. – Diamenty, szafiry czy szmaragdy są kamieniami, które interesują naszych klientów – mówi Andrzej Jaszczak. Jubilerzy coraz częściej oferują w swoich sklepach biżuterię z diamentami i innymi kamieniami szlachetnymi, ponieważ znajduje ona coraz większe grono zainteresowanych odbiorców.


Oryginalne i luksusowe

– Najczęściej pierścionki z brylantami kupowane są z okazji zaręczyn bądź rocznic ślubnych, jednak coraz częściej można spotkać osoby, które chcą kupić kolczyki z diamentami – mówi Wacław Ciechanowski. – Polski rynek biżuterii diamentowej rozwija się bardzo dynamicznie, jednak biorąc pod uwagę ilość sprzedawanej biżuterii, nie można mówić o olbrzymich zyskach z niego płynących. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest z pewnością cena diamentowej biżuterii, która cały czas – jak na polskie realia – jest zbyt wysoka.

– Polacy przyzwyczajeni są do kupowania złotej biżuterii, która od dawna uważana jest za symbol bogactwa – mówi Ciechanowski. – Nie zwracają zazwyczaj należytej uwagi na kamień, z którego wykonane jest oczko w pierścionku. Jednak taki stan rzeczy szybko się zmienia – dodaje. Jak podkreślają wszyscy uczestnicy rynku, z całą pewnością w najbliższym czasie będziemy mieli do czynienia z widocznym wzrostem sprzedaży diamentowej biżuterii. Nasi rodacy kupują bowiem znacznie więcej drogiej biżuterii niż jeszcze dziesięć lat temu. – Perspektywy rozwoju rynku diamentów w Polsce są olbrzymie, gdyż obserwowane jest duże zainteresowanie wśród klientów – mówi Andrzej Jaszczak, właściciel firmy A. J. Diament. Klienci coraz częściej odwiedzają salony jubilerskie, aby kupić brylantową biżuterię. Nie kupują już tylko tradycyjnych pierścionków, ale nabywają także oryginalną, unikatową biżuterię, która wyprodukowana została tylko w jednym egzemplarzu. Nasi rodacy chcą się wyróżniać i mieć biżuterię, która może stanowić także lokatę kapitału i pamiątkę przekazywaną z pokolenia na pokolenie.

Nie można żyć bez diamentów

Polski Jubiler: Jaka jest sprzedaż diamentów jubilerskich w Polsce?

Zbigniew Nastałek, prezes zarządu Michelson Diamonds: Polska to nie jest dobry rynek na handel diamentami. Przeciętny Polak na biżuterię rocznie wydaje mniej więcej tyle ile miesięcznie na papierosy. W naszym kraju bardzo często sprzedawane są cyrkonie. Są takie kraje, gdzie biżuteria złota z cyrkoniami praktycznie nie istnieje a u nas jest stabilną gałęzią rynku. Dla przykładu w Anglii, jeżeli sprzedawana jest złota biżuteria w próbie 750 to z pewnością jest ona z brylantami. Jednak nie należy tracić nadziei, Polacy się edukują, są też troszkę bogatsi niż 20 lat temu i zaczynają chętniej kupować biżuterię z diamentami. Polki doszły już nawet do takiego momentu, że nie wyobrażają sobie dostać pierścionka zaręczynowego z cyrkonią. A jeszcze dziesięć lat temu był to standard.


Jaka jest sprzedaż biżuterii z diamentami w Polsce?

Z.N.: Można powiedzieć, że jest to znikomy procent. Zarówno ilościowo, gramowo, jak i karatowo. W Polsce także niezwykle rzadko zdarzają się zakupy większych diamentów, które mogłyby zostać potraktowane jako lokata kapitału, tak zwanych diamentów inwestycyjnych. Są miasta w Polsce, w których nie znajdzie się ani jeden klient, który kupiłby biżuterię z brylantami. W wielu miejscach zdarzają się klienci, którzy przychodzą do jubilera, aby ten wykonał dla nich obrączki ślubne za nie więcej niż 700 złotych, podczas gdy na np. suknię ślubną wydają dwa, trzy tysiące złotych. Suknia ślubna zakładana jest tylko raz, a obrączka czy pierścionek zaręczynowy będzie towarzyszył młodym osobom przez całe życie. Jednak Polacy nie widzą w swoich decyzjach niczego niezwykłego. Dlatego też dopóki nie zmieni się podejście naszych rodaków do biżuterii, dopóty trudno będzie mówić o sprzedaży biżuterii z diamentami na odpowiednim poziomie.


A jak Pan ocenia wiedzę Polaków na temat diamentów?

Z.N.: Dość często w salonach jubilerskich mamy do czynienia z klientami, którzy nie widzą różnicy pomiędzy diamentem a cyrkonią. Natomiast Polscy jubilerzy są bardzo dobrze wyedukowani, doskonale wiedzą czego chcą i znają się na kamieniach.


Czy kryzys gospodarczy wywarł piętno na polskim rynku diamentów?

Z.N.: Na świecie, zaraz po wiadomościach o kryzysie, spadły ceny diamentów, zwłaszcza ceny surowca. Ale po upływie kilku miesięcy ceny wzrosły i przekroczyły poprzedni pułap. Rzeczywiście, na rynku diamentów można było zauważyć minimalne tąpnięcie, ale można powiedzieć, że była to delikatna korekta. Okazało się, że ludzie pomimo tak zwanego kryzysu nie są w stanie żyć bez diamentów. Każdy diament powinien otrzymać certyfikat, jednak w Polsce dość często zdarza się, że sklepy jubilerskie oferując swoim klientom pierścionki z diamentem nie dodają potwierdzenia ich autentyczności.

Skąd bierze się taka sytuacja?

Z.N.: Rynek powinien zostać zweryfikowany przez klientów, którzy powinni życzyć sobie certyfikatu autentyczności zakupionego diamentu. Taka sytuacja, jaka występuje w Polsce, spowodowana jest zapewne faktem, że nie wydawanie certyfikatów a tylko opis jest znacznie wygodniejszy dla właściciela salonu jubilerskiego. Nie musi on bowiem brać odpowiedzialności za sprzedawany przez siebie wyrób. Polacy coraz częściej szukają bardzo oryginalnej biżuterii?

Co sądzi Pan o artystycznej biżuterii z diamentami?

Z.N.: W Polsce ten segment rynku biżuteryjnego rozwija się bardzo dynamicznie. Klienci oraz projektanci biżuterii z krajów zachodnich mają już za sobą przygodę z artystyczną biżuterią. Tam rynek jest już ustabilizowany i każda gałąź sztuki jubilerskiej bardzo się rozwinęła. U nas ciągle zapominamy, że taka biżuteria nie musi znaleźć rzeszy odbiorców, powinna być unikatowa. Stal z brylantem jest klejnotem i jako taka stanowi wielką wartość i niecodzienny okaz. Niektóre osoby z różnych środowisk w Polsce nie chcą i nie lubią biżuterii ze złota, wolą połączenie stali z brylantami.

Jak wygląda z Polsce rynek wtórny? Czy jest możliwość odsprzedaży kupionego diamentu nie tracąc przy tym zainwestowanych w niego pieniędzy?

W Polsce rynek wtórny to przede wszystkim lombardy. Jeżeli klient chce odsprzedać swoją biżuterię to musi się liczyć z tym, że straci. Jednak coraz częściej można spotkać się z sytuacją, że osoby posiadające diamentową biżuterię mogą ją odsprzedać za pomocą internetu i portalu aukcyjnego Ebay. com. Należy także pamiętać, że znacznie łatwiej odsprzedać biżuterię z diamentami, która posiada międzynarodowy certyfikat honorowany na całym świecie, taki jak GIA, IGI czy HRD.

Rozmawiała Marta Andrzejczak

Luksus za pośrednictwem klawiatury

Biżuteria w Polsce kupowana jest przez najbogatszych. Z badań wynika, że najbardziej majętne osoby to osoby najczęściej korzystające z zakupów za pośrednictwem komputera. Są to nabywcy, o których z całą stanowczością można powiedzieć, że są bardzo świadomymi konsumentami. Nie od dziś wiadomo, że dobra luksusowe, do których należy biżuteria, kupują osoby, które chcą zaspokoić swoje potrzeby emocjonalne.

Osoba decydująca się na zakup biżuterii spodziewa się, że sam moment wyboru produktu dostarczy jej określonych emocji. W momencie, gdy wchodzi do salonu jubilerskiego, oczekuje, że będzie przeżywała podobne doznania, jakich może doświadczyć w galerii sztuki. Jednak na polskim rynku jubilerskim pojawiło się wiele sklepów oferujących swoje produkty za pośrednictwem sieci, a ich strony internetowe bardziej przypominają wirtualną wizytę w muzeum sztuki niż w zwykłym sklepie internetowym. Firmy specjalizujące się w tworzeniu stron internetowych pokazujących biżuterię dwoją się i troją, aby zaprezentować drogocenności jak najwytworniej.


Luksusowy sklep internetowy

Klient dóbr luksusowych nie różni się bardzo od innych klientów, którzy szukają najlepszej oferty w sieci. Osoby, które decydują się na sprzedaż swoich produktów za pośrednictwem internetu, muszą postarać się, aby ich sklep miał najwyższe pozycje w wyszukiwarkach kluczowych słów w branży. Nie można pozwolić sobie, aby nasz sklep znalazł się poniżej sklepów oferujących sztuczną biżuterię czy tych, które sprzedają produkty tańsze. Kolejną, bardzo istotną sprawą jest wysoka oglądalność sklepu. Trzeba zatroszczyć się o to, aby nasz sklep miał stałe grono osób wchodzących na jego stronę internetową. To zadanie nie jest wcale łatwe. Musi ona bowiem mieć wyszukaną szatę graficzną, która spowoduje, że klient będzie miał wrażenie, że nie odwiedza zwykłego sklepu internetowego, ale podziwia działa sztuki za pośrednictwem komputera. Najlepiej do tego celu wykorzystać opcję wirtualnego zwiedzania, która umożliwi obejrzenie naszych produktów przez klienta w formule podróży.


Przede wszystkim zdjęcie

Powszechnie wiadomo, że zdjęcie wyrazi więcej niż tysiąc słów. Dlatego też oferując biżuterię, szczególnie drogą, za pośrednictwem internetu, należy zmieścić maksymalnie dużą liczbę zdjęć danego produktu. Zaprezentowany z różnych stron będzie z pewnością chętniej oglądany przez potencjalnego kupca niż wyrób umieszczony tylko na jednym zdjęciu. Warto zrezygnować z długich opisów produktów na rzecz oryginalnych zdjęć, które pobudzą wyobraźnię oglądającego. Należy także pamiętać, że projektując stronę internetową naszego sklepu, najlepiej od razu zrezygnować z podkreślania zalet produktu, który powinien mówić sam za siebie. W krótkim opisie biżuterii nie należy używać różnych kolorów, ponieważ mogą one wprowadzić chaos informacyjny i zburzyć szatę graficzną.

Sprzedawać, czy tylko pokazać

Każdy projektant biżuterii ma swoje zdanie na temat sprzedawania biżuterii za pośrednictwem sieci. Jedni oferują swoje produkty za pośrednictwem internetu i bardzo chętnie sprzedają je wszystkim zainteresowanym oraz wysyłają zakupione produkty pocztą. Inni natomiast nie sprzedają swojej biżuterii za pośrednictwem sieci, a internet traktują jako formę promocji swojej sztuki, której wytwory można nabyć podczas bezpośredniego kontaktu. Niezależnie od tego, na jaką formę się zdecydujemy, należy pamiętać, że strona internetowa będzie stanowiła naszą wizytówkę.


Biżuteria – produkt dla wybranych

W przeciwieństwie do innych sklepów funkcjonujących w sieci, strony internetowe prezentujące biżuterię powinny trafiać do osób, które posiadają rzeczywistą siłę nabywczą i zamierzają wydać swoje pieniądze na towary luksusowe. Warto więc zastanowić się nad podjęciem współpracy z profesjonalnymi wortalami, które skierowane są do zamożniejszej części użytkowników internetu.

Kryzys, wakacje, a … biżuteria

Z badań prowadzonych przez ekonomistów wynika, że w czasie kryzysu finansowego nie wszystkie branże notują spadki. Oczywiście mniej osób może sobie pozwolić na zakup drogich samochodów, jednak branża jubilerska nie musi się obawiać, ponieważ z całą pewnością znajdą się odbiorcy na produkty biżuteryjne.

Eksperci wyrażają pogląd, że w czasie kryzysu ekonomicznego branża jubilerska utrzymuje zatrudnienie na niezmienionym poziomie, a czasem nawet zatrudnia nowych pracowników. Wynika to z faktu, że ludzie podczas wzrostu gospodarczego przyzwyczajają się do pewnego poziomu luksusu i w momencie, gdy nadchodzi spowolnienie gospodarcze, nie są w stanie zrezygnować z pewnych jego oznak. Należy także podkreślić, że sprzedaż biżuterii w tym roku ciągle rośnie i wydaje się, że sytuacja ta nie ulegnie zmianie. Jednak w czasie wakacji nie tylko kryzys może spowodować, że znacznie zmniejszą się nasze przychody. W związku z tym należy dołożyć wszelkich starań, aby nasza biżuteria była najbardziej pożądanym towarem w czasie letniego odpoczynku.


Wakacje, a kryzys

Aby sprawić, że wakacje nie będą miesiącem, w którym nasz sklep będzie świecił pustkami, należy zastanowić się nad wprowadzeniem go do internetu i w sieci starać się jak najlepiej wypromować nasze produkty. Z najnowszych badań opublikowanych przez “Puls Biznesu” wynika, że kryzys ekonomiczny sprzyja rozwojowi sprzedaży przez internet. Ludzie coraz częściej zaczynają bowiem robić zakupy przy pomocy sieci, ponieważ w ten sposób oszczędzają zarówno swój czas, jak i pieniądze.

Umieszczenie sklepu jubilerskiego w internecie spowoduje z całą pewnością, że znacznie poszerzy nam się grono klientów chcących kupić oferowaną przez nas biżuterię. Jednocześnie potencjalni klienci mają możliwość porównania ze sobą licznych ofert i w efekcie mogą wybrać najciekawszy i najlepszy ich zdaniem towar. W świecie zakupów on-line nie ma bowiem wakacji. Każdy, kto ma dostęp do komputera i modemu, może w każdej chwili dokonać zakupów. Zakładając sklep w internecie, nie powinniśmy ograniczać się tylko do sprzedaży na terenie Polski. Nasz sklep powinien działać przynajmniej na obszarze całej Unii Europejskiej.

Umieszczenie sklepu jubilerskiego na międzynarodowej domenie to bardzo dobra i przyszłościowa inwestycja, która może zwrócić się już po dwóch miesiącach działalności. Nie można zapominać, że odbiorcy poza granicami naszego kraju także bardzo chętnie zainteresują się kupnem polskiej biżuterii, muszą jednak mieć ku temu możliwość.


Kurorty nadmorskie pełne biżuterii

Kolejnym sposobem na uniknięcie zastoju w sprzedaży podczas wakacji jest otwarcie sklepiku z biżuterią w polskich kurortach nadmorskich. Wynajęcie odpowiedniego pomieszczenia i zatrudnienie personelu są oczywiście sporym wydatkiem, który jednak bardzo szybko się zwróci. Nie można bowiem zapominać, że podczas wakacji większość naszych potencjalnych klientów będzie miała znacznie więcej czasu na przyjrzenie się oferowanej przez nas biżuterii i nabycie jej.

Oczywiście gros naszych klientów będzie także zainteresowanych kupnem pamiątki z wakacji, a trudno wyobrazić sobie lepszy upominek niż bursztynową biżuterię, którą można nosić przez cały rok. Na wynajem sklepu nad wybrzeżem Bałtyku lub w kurorcie górskim nigdy nie jest za późno. Właściciele lokali użytkowych oferują swoje pomieszczenia przez cały sezon i jeśli będziemy zainteresowani wynajmem lokalu, z całą pewnością znajdziemy dla nas odpowiedni, nawet w szczycie sezonu wakacyjnego.


Reklama dźwignią handlu

Nie można zapominać także o promocji naszego sklepu. Uruchomienie sklepu internetowego czy też przeniesienie części sprzedaży do wakacyjnych kurortów nie zwalnia właściciela sklepu jubilerskiego z obowiązku ciągłego rozwijania sklepu-siedziby i troszczenia się o potrzeby stałych klientów. Najlepszym sposobem na zwiększenie sprzedaży jest oczywiście zaproponowanie promocji, które będą obowiązywały przez letnie miesiące. Jednym ze sposobów zaoferowania klientom prezentów jest wykorzystanie możliwości, jakie daje nam nasz producent biżuterii bądź surowców. Zwykle bowiem można uzyskać ciekawe prezenty dla naszych obecnych bądź potencjalnych klientów bez ponoszenia dodatkowych kosztów. Można także udzielić stałym klientom zniżki na poszczególne rodzaje naszej biżuterii i tym sposobem sprzedać przedmioty, które nie cieszyły się zbyt dużym zainteresowaniem. Warto także wykorzystać okres wakacji jako okazję do zorganizowania wielkiej wyprzedaży, która ułatwi nam później przygotowanie sklepu do porządków przedświątecznych.


Wakacje w kryzysie

Zmiana sytuacji rynkowej wymaga od właścicieli sklepów jubilerskich modyfikacji wcześniej przyjętej strategii. I pomimo że nie odnotowujemy strat na rynku biżuteryjnym, nie należy biernie czekać na rozwój sytuacji. Eksperci z całego świata podkreślają, że w czasie spowolnienia gospodarczego potrzebna jest koncentracja na tym, co firma robi najlepiej, i co przynosi jej największe zyski. Należy pamiętać, że firmy, które stały się symbolem sukcesu, zdobyły swoją pozycję lidera dzięki strategii przyjętej podczas kryzysu. W czasie wakacyjnej przerwy, korzystając z większej ilości czasu, warto byłoby dokonać gruntownej analizy rynku oraz racjonalnie ocenić potencjał naszej firmy pod względem możliwości finansowych, kluczowych kompetencji oraz siły marki. Należałoby także określić obszary, w których nasz sklep czy zakład jubilerski mógłby konkurować, oraz sposób, w jaki powinien tego dokonać. Warto przygotować strategię rozwoju, która ułatwi działanie w momencie, gdy klienci przestaną tak licznie odwiedzać nasz sklep. Opracowanie strategii działania spowoduje, że firma jubilerska będzie miała możliwość zmiany swojej działalności w momencie zmiany na rynku. W tym celu należy ponownie przeanalizować segmenty działalności oraz źródła swojej przewagi nad konkurencją. Należy pamiętać, że sukces komercyjny wymaga odpowiedniego pozycjonowania cenowego oraz skutecznego marketingu i efektywnej sprzedaży.

Czego pragną klienci…

Hurtownie srebrnej biżuterii i półfabrykatów nie mogą narzekać na brak klientów. Właściciele sklepów jubilerskich bardzo chętnie korzystają z ich usług i kupują oferowane produkty. Jednak hurtownie nie mogą liczyć, że każdy produkt, jaki będą miały w swoim asortymencie, znajdzie odbiorców. Właściciele hurtowni muszą dbać, aby w ich ofercie nie zabrakło nowości i biżuterii, która cieszy się największym zainteresowaniem.

Hurtownie na stałe współpracują z producentami, których obowiązkiem jest śledzić najnowsze wzory i dbać, aby wytworzona przez nich biżuteria przypadła do gustu odbiorcom. – Na stałe współpracujemy z dwiema firmami zajmującymi się produkcją biżuterii – mówi Adam Karolczak, właściciel hurtowni ze srebrną biżuterią. – O wyborze producenta zdecydowały kontakty z projektantami biżuterii. Nie chciałem, żeby w mojej hurtowni była tylko biżuteria seryjna. Zależy mi na oryginalności – kontynuuje. Bardzo często o wyborze odpowiedniej hurtowni biżuterii decyduje oryginalność oferowanych produktów. – Wszędzie można kupić srebrny łańcuszek czy krzyżyk, jednak właściciele sklepów jubilerskich coraz częściej chcą znaleźć w hurtowni niecodzienną biżuterię, oryginalne kolczyki czy modne w tym sezonie broszki. Nie mogę sobie pozwolić, żeby poszli do konkurencji, więc nawiązuję kontakty z producentami, którzy spełniają moje wymagania – mówi Andrzej Moczarski, właściciel hurtowni internetowej.


Najmodniejsze wzory

Moda w biżuterii srebrnej, podobnie jak w każdej innej dziedzinie, zmienia się z sezonu na sezon. W związku z tym hurtownie nie mogą oferować przestarzałych wzorów, ponieważ właściciele sklepów jubilerskich zaopatrujący się w nich nie będą zainteresowani. Hurtownicy powinni stale wymieniać asortyment i proponować nowinki rynkowe atrakcyjne dla klienta. – W tym sezonie modna jest duża biżuteria – mówi Adam Karolczak. – W naszej hurtowni w związku z tym mamy masę wielkich, srebrnych kolczyków oraz dużych brosz z kamieniami. Naszym obowiązkiem jest prezentować klientowi najmodniejsze wzory, aby mógł je oferować z kolei swoim klientom – dodaje.


Hurtownia krok przed klientem

Właściciele hurtowni muszą wyprzedzać oczekiwania i potrzeby klientów. Bardzo często muszą przewidywać, co w danym sezonie będzie modne, a co z całą pewnością nie znajdzie odbiorców. – Obserwując trendy mody jubilerskiej, musimy przewidzieć, jak zareaguje na nie polski rynek – mówi Piotr Ważczyk, właściciel hurtowni i producent srebrnej biżuterii. – Wyprodukowanie większej ilości biżuterii, która nie znajdzie w Polsce nabywców, mija się z celem, natomiast niewyprodukowanie biżuterii, na którą jest duże zapotrzebowanie, to niepowetowana strata – dodaje. Dlatego też w hurtowniach srebrnej biżuterii klienci bardzo często mogą znaleźć krótkie serie biżuterii, która, jeśli znajdzie się na nią odbiorca, zostanie masowo wprowadzona do asortymentu. – Już pod koniec czerwca przygotowaliśmy produkcję na sezon zimowy, który według nas będzie się charakteryzował połączeniami srebra i szkła zarówno w kolczykach, jak i wisiorach, łańcuszkach. Modne będzie także połączenie srebra oksydowanego i szklanych korali – mówi Piotr Ważczyk. – Oczywiście, w naszej ofercie nie zabraknie dużych kolczyków, jednak zmienimy używane do ich produkcji kamienie. W tym sezonie modne były odcienie żółtego, teraz produkujemy biżuterię prawie całkowicie wykonaną ze srebra bez dodatków kamieni – kontynuuje.


Preferencje kupujących

Bardzo często zdarza się także, że producenci i hurtownicy nie są w stanie przewidzieć preferencji kupujących i muszą zamawiać towar na wyraźne żądanie właścicieli sklepów jubilerskich. – Dwa lata temu nikt by nie przypuszczał, że takim zainteresowaniem cieszyć się będzie srebrna biżuteria z turkusem – mówi Adam Karolczak. – Musieliśmy stale zamawiać taką biżuterię u producentów, ponieważ popyt na nią był ogromny – dodaje. Właściciele sklepów jubilerskich mają pod tym względem większe możliwości, ponieważ zamawiają biżuterię, która na pewno znajdzie odbiorców, właściciele hurtowni muszą być przygotowani na wszystko.

Obficie w świecie sztucznej biżuterii

Rynek polskiej biżuterii w ostatnim czasie zdominowany został przez hurtownie sztucznej biżuterii. Klienci mogą wybierać swojego dostawcę i negocjować z nim ceny produktów. Wszystkie hurtownie biżuterii sztucznej prześcigają się w oferowaniu odbiorcy jak najlepszych warunków finansowych, proponują liczne rabaty i promocje a także upominki dla stałych klientów.

Hurtownie sztucznej biżuterii stały się pełnoprawnymi podmiotami rynku jubilerskiego. Można w nich znaleźć wszystko, począwszy od plastikowych ozdób, a skończywszy na imitacjach prawdziwej biżuterii. Stale rosnące zainteresowanie klientek sztucznymi akcesoriami sprawiło, że wielu właścicieli sklepów jubilerskich zdecydowało się na zamówienie sztucznych drobiazgów i dodanie ich do swojego asortymentu

Diamenty naszych czasów

Sztuczna biżuteria na stałe przeniknęła do polskiej branży jubilerskiej. Nie jest już modną tendencją, a stała się stałym elementem rynku. Coraz częściej kobiety odkładają swoją wartościową biżuterię do szkatułek, a zaczynają chodzić w sztucznej biżuterii, która z roku na rok staje się coraz popularniejsza.


Oczywiście biżuteria złota z diamentami nadal ofiarowywana jest na największe okazje, takie jak zaręczyny, nikt nie wyobraża sobie także plastikowych obrączek na palcach małżonków. Jednak nie zmienia to faktu, że Polacy często wybierają sztuczną biżuterię i traktują ją jako alternatywę dla tradycyjnej. Jest to zasługą przede wszystkim jej ceny. Plastikową biżuterię kupuje się impulsywnie, nie trzeba dokładnie planować takiego zakupu, ponieważ w żaden sposób nie nadszarpie ona domowego budżetu.

Przyjemność z noszenia

Przygoda ze sztuczną biżuterią, jaką rozpoczęły Polki, polega na zabawie wszelkimi możliwymi konwencjami. Na rynku dostępne jest wiele odmian sztucznej biżuterii, od tych plastikowych i kolorowych, po te, które imitują prawdziwą biżuterię z diamentami. Dzięki temu, że biżuteria syntetyczna wykonana jest zarówno z drewna, jak z metalu, kamieni, muszli czy choćby akrylu, kobieta każdego dnia może stworzyć swój niepowtarzalny styl. Kobiety mogą zakładać różnego rodzaju biżuterię i tym sposobem łamać obowiązujące tendencje. I mimo że moda biżuteryjna zmienia się z sezonu na sezon, to zainteresowanie sztuczną biżuterią stale rośnie.


Dwadzieścia lat z nami

Moda na noszenie sztucznej biżuterii rozpoczęła się dzięki gwiazdom show-biznesu. Od 1990 roku, kiedy Raveen Tandon założył swojej modelce na szyję obręcze i wywołał modę na ich noszenie przez niemal wszystkie młode dziewczyny, do dziś, kiedy na ulicach naszych miast pojawiają się kobiety w różnym wieku z oryginalną biżuterią. Od dwudziestu lat sztuczna biżuteria pojawia się na światowych wybiegach mody i z czasem przestała budzić zdziwienie. Nawet największe firmy jubilerskie, takie jak Tiffany, włączyły sztuczną biżuterię do swoich kolekcji.


Biżuteria dla wszystkich

W tym sezonie największą popularnością cieszy się sztuczna biżuteria z muszli, plastiku i szkła. Umiejętne cięcie szkła powoduje, że w połączeniu z innymi materiałami, jest ona niezwykle błyszcząca i przypomina diamenty. Nowe wzory w sztucznej biżuterii pojawiają się niemal każdego dnia. Krzykiem wakacyjnej mody są bransolety z tworzyw sztucznych i gumy, które dzięki fluorescencyjnym kolorom budzą duże zainteresowanie wśród nastolatków. – Sztuczną biżuterią interesują się wszyscy. Młodzi bardzo chcą wyglądać blik, czyli nosić błyszczące dodatki, tak jak raperzy w teledyskach, a ponieważ nie stać ich na diamenty, kupują sztuczną biżuterię – mówi Katarzyna Grochowiecka, właścicielka sklepu ze sztuczną biżuterią. – Nie można lekceważyć rynku taniej biżuterii. Oczywiście, są jej całkowici przeciwnicy, którzy mówią o niej junk jewelry (red. śmieciowa biżuteria), jednak należy pamiętać, że nie wszystkich stać na diamenty, a każdy chciałby wyglądać dobrze – dodaje.


Inspiracja twórców

Należy także pamiętać, że sztuczna biżuteria zainspirowała wielu artystów. Powstaje dużo ozdób z tworzyw dalekich od naturalnych metali szlachetnych. Wielu współczesnych twórców nie wyobraża sobie nowoczesnej biżuterii bez zastosowania w niej niekonwencjonalnych materiałów, takich jak filc, plastik czy drewno. – Złota czy srebrna biżuteria zawsze znajdzie swoich entuzjastów. Nie można jednak pozbawić ludzi możliwości obcowania z nowoczesną biżuterią, która powstaje dzięki wykorzystaniu nietypowych dla biżuterii materiałów – mówi Karolina Skowrońska, projektantka i studentka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. – Młodzi ludzie chcą się wyróżniać i być nietuzinkowi, dlatego też chętnie decydują się na sztuczną biżuterię, która jest stosunkowo tania i oryginalna – dodaje. Młodzi artyści często powtarzają, że biżuteria powstająca z tworzyw sztucznych doskonale pasuje do stylu sportowego i do tradycyjnych kostiumów. Można w niej wystąpić zarówno na imprezie z przyjaciółmi, jak i na spotkaniu służbowym. – Plastikowa biżuteria ma zabawny aspekt i często cechują ją futurystyczne, geometryczne kształty, takie jak zaokrąglone prostokąty czy trójkątne bransoletki – mówi Karolina Skowrońska.


Sztuczna biżuteria jest wszędzie

Sztuczną biżuterię można znaleźć wszędzie. Sprzedawana jest w sieciowych sklepach, w małych sklepikach z biżuterią, w wyspecjalizowanych butikach a także przez internet. Można ją znaleźć w każdym zakątku naszego kraju. Polska dołączyła do krajów, w których istnieje wielkie zapotrzebowanie na sztuczne dodatki. Większość dostępnej w Polsce biżuterii jest eksportowana z Chin i Indii, ponieważ te dwa państwa wyspecjalizowały się w jej produkcji i zalewają świat swoimi wytworami. Głównymi powodami rosnącej popularności sztucznej biżuterii jest fakt, że jest ona kolorowa i modna. Jest znacznie lżejsza od tradycyjnej biżuterii wykonanej ze złota czy srebra i kamieni szlachetnych.


Sztuczna kontra naturalna

Oczywiście, sztuczna biżuteria nigdy nie zastąpi tej prawdziwej. Nie będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie, nie będzie zakładana z okazji wielkich uroczystości, czy nie stanie się doskonałym podarunkiem dla ukochanej osoby. Nie znaczy to jednak, że nie zmieni polskiego rynku jubilerskiego. Jest ona przede wszystkim znacznie tańsza od tradycyjnej biżuterii, zdominowała wszystkie punkty sprzedaży, jej zdjęcia ukazują się niemal w każdym kolorowym piśmie. Nie można udawać, że sztuczna biżuteria nie istnieje, nie należy także przykładać zbyt wielkiej wagi do faktu, że producenci sztucznej biżuterii pojawiają się na większych targach branżowych. Sztuczna biżuteria zawsze pozostanie tylko substytutem prawdziwej.

Najmodniejsze materiały używane do produkcji sztucznej biżuterii

Drewno – biżuteria wykonana z drewna jest modna a jednocześnie ma elegancki i naturalny wygląd. azwyczaj drewniana biżuteria polerowana jest woskiem pszczelim, aby umożliwić płynne jej wykończenie.

Plastik – na polskim rynku dostępna jest plastikowa biżuteria w szerokiej gamie kolorów i wzorów.

Mosiądz – to kolejny materiał, który jest powszechnie stosowany do wyrobu sztucznej biżuterii.

Skóra – wykorzystywana jest przede wszystkim do produkcji męskiej biżuterii. Szczególnie w produkcji naszyjników i bransolet.

Filc – największym zainteresowaniem cieszą się kolczyki wykonane z filcu, ostatnio pojawiły się także bransoletki i bardzo kolorowe korale.

Szkło – wykorzystywane jest do produkcji naszyjników i kolczyków.

Ceramika – największe zainteresowanie klientów wzbudzają ceramiczne kolczyki i naszyjniki.

Plastikowe dodatki

Plastikowe, duże i wielobarwne bransoletki, olbrzymie kolorowe kolczyki, naszyjniki z plastikowych korali… Taką biżuterię można teraz zobaczyć na najbardziej wyrafinowanych pokazach mody. Sztuczna biżuteria zdominowała rynek, jest jej coraz więcej i cieszy się coraz większą popularnością wśród klientów. A właściciele sklepów jubilerskich coraz częściej stają przed dylematem, czy zamówić ją do swojego sklepu.

Plastik nigdy nie zastąpi diamentów, ale w ostatnim czasie odbiera im palmę pierwszeństwa. Plastikowa, drewniana czy skórzana biżuteria jeszcze nigdy nie była tak popularna jak teraz. Jednak należy zauważyć, że koszt jej zakupu daleko nie odbiega od kosztowności wykonanych z metali szlachetnych i drogocennych kamieni. Trudno powiedzieć, czy fascynacja plastikową biżuterią jest krótkotrwałym zjawiskiem w modzie, czy na stałe wejdzie do kanonu, jednak z całą pewnością jest ona mile widzianym dodatkiem noszonym już od roku.


Topowi projektanci bawią się plastikiem

Tworzywo, z jakiego wykonana jest sztuczna biżuteria, nie jest drogie. Jednak w momencie, gdy za stworzenie plastikowego dzieła zabiera się wielki kreator mody, plastikowa biżuteria zamienia się w ekstrawagancką, drogą biżuterię, której wartość rynkowa może zadziwić niejednego jubilera. Biżuteria sztuczna ma swoich fanów na całym świecie i bardzo trudno wytłumaczyć jej popularność. Im bardziej kolorowa i ekscentryczna, tym lepiej. Modne są zarówno formy kwiatowe, jak i regularne kombinacje geometryczne. Do produkcji sztucznej biżuterii można wykorzystać dosłownie wszystko – od plastiku po rzemień czy kolorowy sznurek. W kolekcjach sztucznej biżuterii nie ma granic, wszystko, co powstanie w głowie projektanta, jest dozwolone. Materiały używane do jej wytworzenia także doskonale poddają się woli twórcy, w związku z tym jedyna zasada, jaka panuje na rynku biżuterii sztucznej, głosi, że im oryginalniejszy wzór, tym lepiej i tym więcej znajdzie odbiorców.


Polski rynek

Sztuczna biżuteria już dawno pojawiła się na naszym rynku. Nie można wobec tego lekceważyć faktu, że znalazła grono stałych odbiorców, którzy noszą tylko modną, kolorową, plastikową biżuterię. Gros amatorów sztucznych błyskotek wybiera jednak biżuterię imitującą prawdziwą, która jest praktycznie nie do odróżnienia dla osoby, która nie zna się na jubilerstwie. Nie można także ignorować faktu, że coraz większa liczba osób projektuje i wytwarza sztuczną
biżuterię. Jest to bowiem ogromny rynek zbytu, który trudno zapełnić. Odbiorcami sztucznej biżuterii są niemal wszystkie Polki, noszą ją bowiem zarówno nastolatki, jak i dojrzałe kobiety. Zaletą sztucznych drobiazgów jest także ich cena, która bywa kilkakrotnie niższa niż biżuterii srebrnej czy złotej. Dlatego też właściciele sklepów jubilerskich stają coraz częściej wobec problemu, czy zajmować się sprzedażą sztucznej biżuterii, która sensu stricte biżuterią nie jest. – W swoim sklepie daję klientowi możliwość kupienia biżuterii i jej sztucznych odpowiedników. Nie jest bowiem moim zadaniem kwestionować gust klientów – mówi Bartłomiej Wielkuś, jubiler. – Większość mojego asortymentu stanowi biżuteria jubilerska, jednak zdaję sobie sprawę, że nie zamawiając sztucznej biżuterii, pozbawiałbym się sporego grona klientów, którzy chcą nadążać za modą – dodaje. Właściciele sklepów jubilerskich coraz częściej zamawiają sztuczną biżuterię w licznych na polskim rynku hurtowniach sztucznej biżuterii. Nie widzą bowiem powodów, aby rezygnować z zysków, które mogą przypaść im w udziale dzięki modzie na plastikowe dodatki. Można także zaobserwować, że na polskim rynku jubilerskim pojawiają się sklepy wyspecjalizowane w sprzedaży sztucznej biżuterii, jednak – według opinii klientów – lepiej byłoby, gdyby jubilerzy dodali do swojej oferty sztuczne ozdoby.


Trendy w sztucznej biżuterii

Syntetyczna biżuteria zapewne jeszcze długo będzie święciła triumfy popularności. Coraz częściej, dzięki inwencji jej projektantów, nie jest tandetną ozdobą, a doskonałym uzupełnieniem innego rodzaju dodatków. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że można dopasować ją do każdego niemal stroju czy okazji, a jej cena jest mimo wszystko znacznie niższa od tradycyjnej biżuterii.

Szanse i zagrożenia rozwoju branży złotniczej i jubilerskiej w Polsce

Rynek jubilerski rządzi się swoimi prawami. Nawet teraz, kiedy wiele branż zmaga się z kryzysem, polskie firmy jubilerskie – przynajmniej te największe – z optymizmem planują swoją biznesową przyszłość. Ministerstwo Gospodarki podjęło próbę oceny warunków funkcjonowania branży złotniczej i jubilerskiej w Polsce. Zebrane opinie pozwalają na określenie najważniejszych problemów i utrudnień, które zdaniem reprezentantów tej branży najsilniej wpływają na prowadzoną działalność.

Branża wyrobów złotniczych i jubilerskich obejmuje produkcję wyrobów jubilerskich, produkcję metali szlachetnych, obróbkę metali i powłok na metale oraz produkcję zegarów i zegarków. Jak wynika z danych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny, większość firm reprezentujących tę branżę stanowią małe przedsiębiorstwa zatrudniające mniej niż 10 osób. Mocno zróżnicowany jest profil ich działalności, który obejmuje przede wszystkim złotników i jubilerów, ale również przedsiębiorców prowadzących specjalistyczne sklepy i galerie z biżuterią, hurtownie wyrobów złotniczych i jubilerskich oraz importerów gotowych wyrobów. Ze względu na duże rozdrobnienie rynku jubilerskiego, różnorodność działalności, a przede wszystkim jej specyfikę skłaniającą przedsiębiorców do zachowania dyskrecji w trosce o bezpieczeństwo firmy, trudno jest dokładnie określić obroty na tym rynku. W roku 2008 obroty rynku jubilerskiego szacowane były od 1,5 do 3 mld zł.


Wysokie obroty branży

Z roku na rok rośnie również wartość obrotów handlu zagranicznego w tej grupie produktowej. Wartość importu w grupie obejmującej perły, kamienie szlachetne, metale szlachetne i artykuły z nich sporządzone w roku 2007 wyniosła 282 mln euro i była wyższa o 33,6 proc. niż w roku 2006. Mniejsza była dynamika eksportu, którego wartość wyniosła 525 mln euro i była niższa o 5,8 proc. niż w roku 2006.

Nawet te globalne dane GUS wskazują na dynamiczny wzrost importu. Ten trend widoczny jest jeszcze bardziej, gdy przeanalizujemy dane dotyczące poszczególnych grup produkcji jubilerskiej. Nic zatem dziwnego, że większość polskich przedsiębiorców działających na rynku jubilerskim wskazuje na zwiększoną konkurencję ze strony producentów zagranicznych jako główny problem branży. Co decyduje o tym, że sami zainteresowani stosunkowo nisko oceniają konkurencyjność polskiej biżuterii na rynkach zagranicznych? Jest to z całą pewnością efekt procesów globalizacyjnych wynikających z wejścia Polski w obszar wspólnego rynku europejskiego.

Przystąpienie do Konwencji wiedeńskiej w znacznym stopniu ogranicza możliwości stosowania instrumentów ochrony rynku krajowego. Dobrą ilustracją tego zjawiska jest system cechowania produktów. Do produkcji jubilerskiej, podobnie jak w innych dziedzinach gospodarki, wkroczyły nowe technologie i nowe stopy metali używanych do wyrobu artykułów jubilerskich. Powstały tzw. stopy nietypowe, które czasami nie odpowiadają żadnej z obowiązujących w Polsce prób. Stąd też pojawiające się wyroby platynowe, w których zawartość platyny jest mniejsza niż 0,950 są cechowane w kraju znakiem MET.

Oznacza to, że wyrób nie jest wykonany z metalu szlachetnego. Poza Polską ten sam wyrób może być ocechowany i traktowany jako biżuteria platynowa. Konsekwencją tego jest nierówność traktowania polskich producentów wprowadzających towary na rynek krajowy (cechujących wyroby w systemie polskim) i przedsiębiorstw zagranicznych, które wprowadzają na nasz rynek wyroby cechowane zgodnie z przepisami Konwencji wiedeńskiej.


Import biżuterii

Wzrastający trend importu biżuterii wynika również z ceny wyrobów oraz atrakcyjności wzornictwa. Konkurencyjna cena artykułów biżuteryjnych dotyczy przede wszystkim wyrobów z państw azjatyckich, głównie z Chin. Potentaci rynku jubilerskiego w Polsce – jak wynika z ich wypowiedzi publikowanych na łamach “Polskiego Jubilera” – nie obawiają się szczególnie tej konkurencji. Import taniej chińskiej biżuterii stanowi większe zagrożenie dla małych przedsiębiorstw. Niewielka atrakcyjność produktów spowodowana niedostatkami wzornictwa i jakości wykonania stanowi poważny problem całej branży. Według opinii przedsiębiorców działających na tym rynku, podstawową przyczyną tego stanu rzeczy jest niski poziom kwalifikacji jubilerów i złotników, wynikający z niedoskonałości systemu szkolnictwa.


Odpowiednie wykształcenie

Jako konsumenci skłonni jesteśmy uważać, że fakt, iż wytwórca biżuterii jest fachowcem w swoim zawodzie – mistrzem lub czeladnikiem złotnictwa czy jubilerstwa – stanowi gwarancję wysokiej jakości oferowanych przez niego wyrobów. Tymczasem dostęp do prowadzenia działalności wytwarzania i sprzedaży produktów jubilerskich nie jest uwarunkowany posiadaniem specjalistycznego wykształcenia.

A i sam proces kształcenia jubilerów, złotników czy bursztynników ukierunkowany jest na pozyskiwanie wiedzy praktycznej i sprawności warsztatowej kosztem kreatywności. Zdolny i dobrze wykształcony rzemieślnik będzie umiał dobrze wykonać zleconą pracę w oparciu o konwencjonalne zasady wykonywania zawodu.

Tymczasem coraz szersza grupa odbiorców poszukuje wyrobów, które są wytworem indywidualnej pasji i kunsztu ręcznej pracy artysty-jubilera. Polskie wzornictwo jubilerskie ma w tym zakresie dobre i trwałe tradycje. Z większą intensywnością należałoby wykorzystać to, co stanowi jego mocne strony, tj. specjalizację (głównie w wyrobach srebrnych i bursztynowych), kreatywność projektantów oraz duży wkład pracy ręcznej. Unikatowa, “szyta na miarę” biżuteria przeznaczona dla konkretnego odbiorcy będzie coraz bardziej poszukiwana.


Kłody rzucane pod nogi

Omawiając warunki funkcjonowania branży złotniczej i jubilerskiej, po raz kolejny warto zwrócić uwagę na nadmierne bariery biurokratyczne dla przedsiębiorców. Ich główną przyczyną jest niespełniająca oczekiwań jakość usług administracji probierczej, a w szczególności trudna dostępność urzędów probierczych oraz niski poziom obsługi. Częstym problemem jest niszczenie wyrobów w trakcie cechowania.

Przede wszystkim zbyt mocne nabijanie plomby, obniżanie wartości estetycznej wyrobu przez dodanie elementu, na którym będzie umieszczona cecha probiercza, fizyczne zniszczenie wyrobu w próbie termicznej. Innym czynnikiem, który stanowi utrudnienie wejścia na rynek, są wysokie koszty związane z dopuszczeniem do obrotu. Obejmują one: bezpośrednie opłaty za badanie i cechowanie wyrobów, inne obciążenia wynikające z konieczności zgłoszenia wyrobów do badania (przygotowanie wyrobów do cechowania, transport, ochrona), koszty finansowania związane z zamrożeniem kapitału obrotowego firmy w okresie oczekiwania na zbadanie wyrobów i ewentualne koszty dodatkowe spowodowane zniszczeniem wyrobów podczas cechowania.

Według Ministerstwa Gospodarki koszty obciążeń administracyjnych szacowane są na około 1 proc. wartości rynku. Rosnąca konkurencja na rynku jubilerskim w krajach Unii Europejskiej musi zatem stać się czynnikiem mobilizującym dla tych wszystkich, których działania będą mieć wpływ na rozwój branży. Cieszy fakt, iż Ministerstwo Gospodarki przyspieszyło prace nad nowelizacją ustawy Prawo probiercze. Jest ona jednym z 20 projektów “Pakietu na rzecz przedsiębiorczości” opracowanego pod kierownictwem wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda. A poprawa konkurencyjności polskiego sektora jubilerskiego stała się jednym z istotniejszych celów gospodarczych.

Kilogramy kamieni szlachetnych

Na polskim rynku jubilerskim jak grzyby po deszczu pojawiają się coraz to nowe hurtownie kamieni szlachetnych i półszlachetnych. Ich liczba świadczy o dużym zainteresowaniu kupnem kamieni, ponieważ, jak wiadomo, popyt wzmaga podaż

Polski rynek stale się rozwija i pojawiają się na nim nowi gracze, którzy zaostrzają konkurencję między sobą, walcząc o pozyskanie nowych kontrahentów. Jednak, jak powszechnie wiadomo, najprostszym i najbezpieczniejszym sposobem zdobywania rynku pozostaje pogłębianie współpracy z dotychczasowymi klientami. W rezultacie coraz więcej hurtowni zaczyna współpracę z mniejszą liczbą producentów biżuterii, co powoduje wzajemną lojalność pomiędzy podmiotami. Oczywiście, nie można też wykluczyć, że czasami jest to wynikiem formalnych zobowiązań, na przykład długoterminowych umów o współpracy między producentami biżuterii a hurtowniami. Walka o rynek polega więc głównie na konkurowaniu o zdobycie pozycji głównego dostawcy danego producenta.


Jeden dostawca, większe rabaty

Koncentracja zakupów przez producentów biżuterii u mniejszej liczby dostawców ma zarówno pozytywny, jak i negatywny wpływ na sytuację hurtowni. W przypadku producentów koncentracja zakupów w mniejszej liczbie hurtowni prowadzi do wzrostu wartości ich zakupów u danego podmiotu, co umożliwia negocjowanie większych rabatów (zwłaszcza przy krótkich terminach płatności), uwalnia ich od problemów wielości dostaw z różnych źródeł zaopatrzenia, mnogości faktur, rozliczeń i rejestracji przyjmowanego asortymentu w systemie komputerowym. Zwiększa też możliwość stosowania systemów elektronicznego analizowania stanów magazynowych i zarządzania zamówieniami. Z drugiej jednak strony skoncentrowanie zakupów u jednego dostawcy może mieć negatywne konsekwencje, np. brak możliwości porównania ofert czy brak możliwości dywersyfikacji zobowiązań i tym samym zarządzania płynnością. Dla hurtowni koncentracja dostaw u określonych producentów stwarza możliwość redukcji kosztów serwisowych, na przykład telemarketingu czy zarządzania finansami, z drugiej jednak strony powoduje wzrost kosztów handlowych – wzrost rabatów wypłacanych producentom oraz skoncentrowanie ryzyka finansowego.


Ujednolicanie oferty

Na polskim rynku jubilerskim daje się jednak zauważyć ostatnio zjawisko upodobniania się do siebie wszystkich hurtowni kamieni. Największą różnicą, jaka między nimi występuje, jest różnica w cenach kamieni oferowanych klientom. Producenci biżuterii poszukując lepszych ofert i sposobów dotarcia do swoich odbiorców, wymogli na hurtowniach ujednolicenie oferty hurtowni, szczególnie tych największych. Na tej sytuacji korzystają najmłodsze firmy na rynku, które wykorzystując jedną z najważniejszych zasad marketingowych: “wyróżnij się lub zgiń”, aktywnie rozpoczęły walkę o klientów. Hurtownie kamieni szlachetnych i półszlachetnych, które istnieją na rynku od wielu lat, mają oczywiście stałych klientów i dużą liczbę zamówień, jednak sytuacja powoli zaczyna się zmieniać. Nowe firmy weszły na rynek, oferując producentom biżuterii półhurtowe zakupy, na które starzy hurtownicy nie chcieli się zgodzić.


Nowe porządki

Przez wiele lat istniał w świadomości producentów podział na hurtownie mające pełny asortyment i takie, które nie zapewniały pełnej realizacji wszystkich potrzeb. Nic więc dziwnego, że hurtownie kamieni koncentrowały swoje wysiłki na dorównaniu najlepszym w tym względzie. Większość hurtowni, z wyjątkiem tych, które wybrały drogę specjalizacji w wąskim asortymencie, zmuszona była podjąć wysiłek zwiększenia liczby oferowanych produktów. Tym samym stopniowo zanikał subiektywny podział na hurtownie “pełnoasortymentowe” i pozostałe. Tę sytuację na rynku wykorzystały nowo powstałe hurtownie kamieni, szczególnie te, które zaczęły oferować swoje usługi za pośrednictwem internetu. Mają one bowiem w swojej ofercie różne rodzaje kamieni szlachetnych oraz półszlachetnych, które można kupować zarówno w hurcie, jak i w detalu. Nowe hurtownie oferują producentom biżuterii możliwość kupienia jednego sznurka pereł czy turkusa, a jedynym obowiązkiem zamawiającego jest złożenie oferty za co najmniej 400 złotych.

Kamienie w detalu

Z danych spływających z rynku wynika, że wiele spośród transakcji zawartych przez producentów dotyczyło sprzedaży detalicznej. – Tendencja ta świadczy o tym, iż coraz częściej hurtownie kamieni szlachetnych myślą o zacieśnianiu współpracy z segmentem detalicznym, czego celem jest zagwarantowanie hurtownikom stabilizacji wpływów – komentuje Karolina Grządka, właścicielka hurtowni internetowej kamieni półszlachetnych KAMIXEX. Niektóre hurtownie kamieni decydują się również na otwieranie własnych sklepów jubilerskich, co prowadzi do zwiększenia przychodów ze sprzedaży. Jednak oprócz korzyści z posiadania własnych sklepów strategia ta niesie ze sobą jednak niebezpieczeństwo utraty wiarygodności hurtownika w oczach swych innych odbiorców. Otwierając własne sklepy, firma stwarza konkurencję dla zaopatrujących się u niej placówek swoich klientów.

Błyszczący mężczyzna

Ulice europejskich miast powoli opanowują mężczyźni, którzy nie boją się nosić biżuterii. Coraz częściej można zobaczyć ich w kolczykach i naszyjnikach, które do tej pory zarezerwowane były wyłącznie dla kobiet. Światowe trendy pokazują, że mężczyźni przestają zakładać jedynie złote obrączki i markowe zegarki, ale coraz śmielej sięgają po inne rodzaje biżuterii

Z danych opublikowanych przez amerykański miesięcznik branży jubilerskiej “National Jewelry” wynika, że 10 proc. zysków sklepów jubilerskich pochodzi ze sprzedaży męskich ozdób. W czasach światowej recesji nie można świadomie pozbawić się zysków ze sprzedaży biżuterii dla panów, dlatego warto zastanowić się nad wprowadzeniem jej do oferty sklepu i mieć nadzieję, że światowe trendy opanują także Polskę, która przestanie być konserwatywna, i na naszych ulicach pojawią się mężczyźni w naszyjnikach i ekscentrycznych pierścionkach.


Umiar przede wszystkim

Biżuteria nie jest przeznaczona tylko dla kobiet. A mężczyźni, którzy postanowili ją nosić, wcale nie są zniewieściali, jak uważa część społeczeństwa. Od zawsze bowiem mężczyźni nosili sygnety, łańcuchy czy brylantowe egrety na czapach. Pierwszą zasadą, jaka obowiązuje przy wyborze męskiej biżuterii, jest umiar. Mężczyzna, który chce uchodzić za eleganckiego, nie może bowiem wyglądać jak choinka i mieć na sobie zbyt wielu strojnych dodatków, które nadadzą mu chaotyczny wygląd. Męska biżuteria musi być stylowa i oryginalna. Nie może rzucać się w oczy, a jedynie delikatnie podkreślać elegancję ubioru. Mężczyźni przy wyborze kruszcu, z którego ma być wykonana biżuteria, preferują złoto oraz tytan. Często także poszukują wyrafinowanej formy biżuterii.


Oryginalna obrączka

Od wielu lat niekwestionowanym liderem męskiej biżuterii jest obrączka, którą posiadają i noszą niemal wszyscy żonaci mężczyźni w Polsce. W ostatnim czasie jednak coraz częściej zwracają uwagę na wzory. Nie wystarcza im już tylko obręcz wykonana z kosztownego materiału, chcą czegoś oryginalnego, czegoś, co pozwoliłoby im na wyrażenie siebie. Obrączki przeznaczone dla mężczyzn są zazwyczaj proste w formie i wykonane z czystego białego lub żółtego złota. W polskiej modzie za ekstrawagancję uważa się wygrawerowane męskie motywy na gładkiej powierzchni obrączki. Jednak stopniowo moda się zmienia. Najwięksi projektanci mody zaczynają interesować się męską biżuterią i proponują eleganckim mężczyznom nieco odmienne i bardziej wyrafinowane wzory. Gucci pokazał obrączkę z białego złota sygnowaną wielką literą G na froncie, natomiast Tiffany dysponuje w swojej kolekcji obrączkami zdobionymi licznymi brylantami. Na świecie niecodzienna ślubna biżuteria cieszy się coraz większym zainteresowaniem, można wobec tego mieć nadzieję, że w Polsce również znajdzie ona swoich wielkich zwolenników.

Zamiast zegarka

Męskie nadgarstki do tej pory ozdabiane były markowymi zegarkami. Jednak coraz częściej panowie decydują się na stylową bransoletę, która pomaga im w wyrażeniu siebie. Męskie bransoletki znacznie różnią się od damskich odpowiedników, wykonane są one bowiem zazwyczaj ze stali i sprawiają niezwykle chropowate wrażenie. Największą popularnością w sklepach Europy Zachodniej cieszą się bransoletki wykonane ze stali nierdzewnej. Połączenia stali z innymi materiałami wydają się być dowolne, jednak mężczyznom najbardziej przypadło do gustu połączenie nierdzewnej stali z gumą, które tworzy niezwykle oryginalną kompozycję. – Jeśli Polacy sięgają po bransoletkę, to wybierają zazwyczaj klasyczną srebrną lub złotą, z grubym splotem – mówi Wiktor Krzyżanowski, jubiler. – Nie wydaje mi się, żeby przyjęła się u nas zachodnia moda na nowoczesne, męskie bransolety. Polscy mężczyźni są tradycjonalistami i przekonanie ich do przedmiotu, który do tej pory uważany był za kobiecy, będzie niezwykle trudne – dodaje. Jednak na nadgarstkach młodych Polaków można zauważyć nowoczesne bransoletki, których zadaniem jest podkreślenie indywidualnego stylu noszącej je osoby. – Często można dostrzec na przegubie młodego mężczyzny bransoletę wykonaną z dwóch grubych, czarnych rzemieni, ozdobioną oryginalnymi, srebrnymi wstawkami – mówi Krzyżanowski. – I według mnie na większą ekstrawagancję wśród Polaków nie ma co liczyć.


Łańcuszek czy muszka

Jeśli chodzi o ozdoby noszone na szyi, to w Polsce nie trzeba nikogo do nich przekonywać. Wielu mężczyzn nosi bowiem łańcuszki z medalikami lub krzyżykami, które są symbolami religijnymi, lub rzemyki z zawieszkami. W tej kwestii od Polaków może uczyć się cały świat. W naszym kraju wielu mężczyzn nie widzi niczego dziwnego w założeniu odpowiedniego naszyjnika i pod tym względem z pewnością dogonimy zachodnich prekursorów mody męskiej. Na świecie moda na noszenie łańcuszków pojawiła się wraz z filmem “Ocean’s Twelve”, w którym Brad Pitt nosił srebrny wisiorek oraz spinki do mankietów od Tiffany’ego. – Polacy nie widzą niczego dziwnego w noszeniu łańcuszków i wisiorków, ponieważ już mali chłopcy są obdarowywani złotymi łańcuszkami, które noszą od pierwszej komunii – mówi Wiktor Krzyżanowski. – Ale należy pamiętać, że krzyż czy medalik z Matką Boską jest specyficznym rodzajem męskiej biżuterii. To ozdoba intymna i jest nie do pomyślenia, żeby wystawała eleganckiemu mężczyźnie spod koszuli – kontynuuje.


Zbyt wiele

– W Polsce ekstrawagancja w męskiej biżuterii kojarzy się przede wszystkim z kolczykami – uważa Wiktor Krzyżanowski. – Strasznie trudno będzie przekonać rodaków, że kolczyki mogą nosić eleganccy mężczyźni – dodaje. Europa Zachodnia zakochała się w męskich kolczykach z diamentami – nosi je coraz więcej osób w różnym wieku. Rodacy w tym względzie wydają się znacznie bardziej tradycyjni i nieskorzy do eksperymentowania z kolczykową modą. W Polsce, w przeciwieństwie do zachodniego świata, obowiązuje pogląd, że kolczyki są biżuterią, której nie należy nosić. W złym tonie są ozdoby rodem z Dzikiego Zachodu, breloczki, rzemienie, łańcuchy, a przede wszystkim kolczyki. Widok mężczyzny z uchem ozdobionym brylantem o wielkości dwóch dziesiątych karata powszechnie uważany jest za żałosny. W naszym kraju ważnym elementem męskiej biżuterii są okulary i dobre pióro. Obowiązuje zasada, że elegancja to brak przesady i dostosowanie do indywidualnego stylu.


Oryginalny styl

Mężczyzna powinien mieć własny, niepowtarzalny styl, który odróżnia go od ogółu, jednak nie może epatować zbyt wyróżniającymi się dodatkami. Dlatego też powinien zastanowić się nad ozdobą, którą zamierza nosić. Najlepiej byłoby, gdyby ze wszystkich proponowanych przez projektantów trendów wybrał jeden dodatek i pozostał mu wierny. Może być to autorska obrączka lub oryginalna bransoleta noszona zamiast zegarka. Należy bowiem pamiętać, że o prawdziwej elegancji decydują drobiazgi.

Męska biżuteria okiem artysty


Jego biżuteria znajduje klientów nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim w Nowym Jorku czy Londynie. Znakiem firmowym Adama Hadrysia jest męski pierścień “Rosyjska ruletka”. A przed czytelnikami “Polskiego Jubilera” Adam Hadryś podzieli się tajemnicami swojego tworzenia, zwłaszcza męskiej biżuterii

Adam Hadryś: Odbiegam od wszelkich kanonów i zasad poprawnego projektowania. Moim atutem jest fakt, że nie potrafię rysować. Do moich form dochodzę więc organoleptycznie i intuicyjnie. Jestem ze Śląska, a zatem surowe, industrialne formy towarzyszą mi od dzieciństwa. Podczas projektowania biorę pod uwagę tylko i wyłącznie poczucie własnej estetyki. Projektant musi być wierny sobie i robić rzeczy, które jemu samemu się podobają. Naciski ze strony klientów i galerii powinien traktować jedynie jako źródło inspiracji. Kto bowiem orientuje się na klienta, traci swoje ego.

Jeżeli projektant nie będzie o tym pamiętał, zatraci swój styl, przestanie być wyrazisty i rozpoznawalny. Mój “Ekwipunek samca” został wyróżniony złotym medalem, dlatego długo byłem przekonany, że projektuję dla mężczyzn. Myślałem, że kierując się męską estetyką, nie potrafię zaprojektować niczego dla kobiety. Jakież było moje zdziwienie, kiedy moje wzornictwo zostało zaakceptowane także przez płeć piękną! Moje obrączki są wybierane na ślubne, a więc połączyłem jin i jang – czyli dwoje w jednym: jak szampon i odżywkę. Całe szczęście, że moje wzornictwo, jako niszowe, podoba się ok. 7 proc. ludzi, którzy akceptują mój styl. Dzięki temu moja biżuteria stała się elitarna.

W biżuterii męskiej drażni mnie stereotypowy dogmat: nie można w niej używać kamieni. Owszem, nie można oprawiać cyrkonii po 25 groszy. Ponieważ moja biżuteria ma purystyczny, industrialny charakter, oprawione brylanty imitują nity czy śrubki, które spinają całą formę. (ma)

Miejskie górnictwo

Na całym świecie nikomu nie trzeba tłumaczyć korzyści z recyklingu. Ponowne wykorzystywanie materiałów jako surowców wtórnych z wyeksploatowanych, wybrakowanych bądź uszkodzonych wyrobów nie tylko ratuje środowisko naturalne, ale jest także szansą na osiągnięcie zysku. A z tego ostatniego w czasie kryzysu finansowego raczej nie powinno się rezygnować

Możliwość ponownego wykorzystania niektórych wyrobów wynika z tego, że są one wykonane z materiałów odnawialnych, tzn. że istnieje możliwość przywracania im pierwotnych właściwości albo odzyskania poszczególnych składników lub usuwania z nich szkodliwych składników przez przeprowadzenie odpowiednich zabiegów. Branża jubilerska nie powinna sama pozbawiać się możliwości zysku i bliżej przyjrzeć się procesowi odzyskiwania złota.


Kąpiel miedzi w kwasie azotowym

Jednym z najlepszych sposobów odzyskiwania złota ze złoconych elementów wykonanych z miedzi jest niezmiennie rozpuszczanie stopów w kwasie azotowym. I mimo że od opatentowania tego wynalazku minęło prawie czterdzieści lat, to i tak jest to najlepszy sposób na pozyskanie złota z tak zwanego rynku wtórnego. Rozpuszczanie miedzi w kwasie azotowym powoduje, że możliwa jest dyfuzja kwasu azotowego do samego podłoża materiału. Jak powszechnie wiadomo, warstwa złota jest na ogół bardzo szczelna i kwas nie ma przez nią dostępu do materiału podłoża. “Kąpiąc” miedź w azocie, uzyskuje się po procesie trawienia kwasem azotowym metaliczne nierozpuszczone złoto, a składniki podłoża są rozpuszczane w postaci azotanów w rozcieńczonym kwasie azotowym. W wyniku tego procesu złoto ma postać cienkich płatków, bardzo łatwych do oczyszczenia z różnych przylegających do niego substancji. W związku z tym złoto ma czystość przynajmniej tak dużą, jaką posiadało, stanowiąc powłokę. Jedynym stosowanym w procesie recyklingu odczynnikiem jest kwas azotowy, co znacznie potania proces. Przetwarzanie surowców odbywa się w temperaturze od 400 do 500ĄC, ponieważ nie powstają w zasadzie tlenki złota i nie występuje jeszcze jego sublimacja. Przy takiej temperaturze podłoże w wystarczającym stopniu przedyfindowuje przez warstwę złota o grubości 2 mikrometrów w ciągu 30 minut. W wyniku zastosowania tej metody można uzyskać 6 kg złota z 300 kg złoconych detali przy zużyciu 1200 kg kwasu azotowego.


Złoto z komputera

Czas korzystania ze sprzętu komputerowego w Polsce szacuje się średnio na 4-5 lat, a z badań konsumenckich wynika, że w naszym kraju na 100 mieszkańców przypada około 15 komputerów. Systematycznie więc rośnie ilość odpadów, w których znajduje się m.in. ołów, chrom, kadm, miedź, aluminium, cynk, nikiel, cyna a także metale szlachetne – złoto, platyna i srebro oraz metale – pallad czy rod. Instytut Metali Nieżelaznych w Gliwicach przeprowadził badania, z których wynikało, że po poddaniu 118,984 kg sprzętu komputerowego recyklingowi otrzymano 42,05 kg (35,35 proc.) metali handlowych, tj. żelaza oraz 20,64 kg (17,35 proc.) metali nieżelaznych. Uzyskany materiał miedzionośny zawierał metale szlachetne. I właśnie ta frakcja drogą hydrometalurgiczną została przeznaczona do odzyskania metali szlachetnych. Według wyliczeń Instytutu Metali Nieżelaznych odzysk metali szlachetnych powinien być jednak rentowny. Średni koszt procesu technologicznego, bez opłat za transport w przeliczeniu na 1 sztukę odpadu komputerowego, wynosi 25,28 zł. Okazuje się, iż po odjęciu kosztów recyklingu i odzysku metali oraz składowania i utylizacji odpadów zysk wynosi 8,48 zł.


Złoto z komórek

Z tony zużytych, niepotrzebnych komórek, odzyskać można około 150 g złota. To zresztą nie jedyny wartościowy kruszec odzyskiwany ze starych aparatów. Z tej samej ilości wydobyć można jeszcze ok. 100 kg miedzi oraz 3 kg srebra. Metoda odzyskiwania metali szlachetnych ze zużytych telefonów komórkowych staje się coraz bardziej popularna na świecie, szczególnie w USA i Japonii. Wynika to z faktu, że ceny metali szlachetnych drożeją w zastraszającym tempie. Odzyskane z komórek metale używane są przede wszystkim jako złom jubilerski. Obecnie recyklingowi poddawane jest około 10 proc. aparatów, co stanowi około 558 ton komórek rocznie, ale dwie największe firmy zajmujące się recyklingiem układów elektronicznych Eko-System i Yokohama Metal Co. Ltd. zamierzają zwiększyć wydobycie złota ze zużytych aparatów i innych elektronicznych gadżetów.


Zysk i prestiż

Mimo że w czasie kryzysu pojawiło się wielu nowych poszukiwaczy złota, którzy odzyskują cenny kruszec ze zużytych telefonów komórkowych, komputerów czy pokrytych złotem kawałków miedzi, to z pozyskanych surowców mogą skorzystać wszyscy. Nowy trend, który wyrósł na fali ekologii, spowodował, że na rynku zjawili się nowi gracze, którzy widzą swoją szansę na wielki interes w recyklingu sprzętu elektronicznego. Zyski bowiem z odzyskanego złota są imponujące: tona rudy wydobytej w kopalni złota może zawierać zaledwie 5 gramów tego kruszcu, gdy tona telefonów komórkowych zawiera średnio 150 gramów złota. W związku z powyższym jest o co walczyć. Nie należy także zapominać, że biżuteria wykonana ze złota z recyklingu to nie tylko zysk, ale także prestiż. Nie każdy bowiem producent biżuterii może pochwalić się biżuterią z certyfikatem ekologicznym.

Komisowe ABC

Na polskim rynku jubilerskim niedocenionymi i prawie niezauważanymi graczami stali się w ostatnich latach właściciele komisów i lombardów z biżuterią. To oni wiedzą najwięcej o preferencjach zakupowych Polaków, ich guście oraz kondycji finansowej

Na mapie sklepów jubilerskich komisy nie są uwzględniane. Traktowane były jako punkty ostatniej pomocy w czasie domowego kryzysu finansowego, kiedy należało niezwłocznie zdobyć środki finansowe. Jednak sytuacja ta bardzo się zmieniła. Teraz komisy to nie tylko miejsca, w których można się zadłużyć pod zastaw biżuterii, ale pełnoprawne sklepy jubilerskie, gdzie można znaleźć prawdziwe okazy biżuteryjne.

Skarby za rozsądne pieniądze

– Klientami mojego sklepu są przede wszystkim młode osoby, które szukają niecodziennej biżuterii za niewielkie pieniądze – mówi Arkadiusz Nowak z komisu Lombard SA. – W moim sklepie znajdą niepowtarzalną biżuterię z duszą i mogą być pewni, że nikt nie będzie miał takiej samej – dodaje. Komisy w ostatnim czasie przeżywają prawdziwe oblężenie, i to zarówno wśród osób, które chcą wyglądać oryginalnie, jak i wśród łowców okazji. Biżuteria oferowana w komisie jest niekiedy znacznie tańsza od tej, którą można kupić w firmowym salonie, a nie różni się od niej ani jakością, ani starannością wykonania. – Sieciowe sklepy oferują swoim klientom modną biżuterię, której czar zniknie wraz z nowym sezonem, a ta oferowana przez nas jest ponadczasowa – mówi Monika Walczak z komisu Blask Czasów.

– Kosztowności, które sprzedajemy klientom, zazwyczaj mają już swoje lata, jednak zdarzają się także nowe okazy – kontynuuje. W komisie nie ma dwóch takich samych egzemplarzy biżuterii, dlatego też często klienci tego typu sklepów mogą mówić o prawdziwym szczęściu, jeśli dopasują na swoją dłoń niecodzienny pierścionek czy zegarek. – Komis to sklep jak każdy inny, tylko że jego asortyment trafia zazwyczaj w gusta prawdziwych koneserów – uważa Arkadiusz Nowak. – My nie sprzedajemy tylko towaru, my sprzedajemy go wraz z jego historią, którą każdy może sobie dowolnie stworzyć – dodaje.

Znaleźć odpowiedni produkt

Biżuteria oferowana w komisie kupowana jest od ludzi, którzy chcą się jej pozbyć, najczęściej z powodu kłopotów finansowych. – O tym, że nadciąga kryzys, wiedziałem od listopada, to wtedy wiele banków przestało udzielać kredytów, a ja zyskałem nowych klientów – mówi Arkadiusz Nowak. Kryzys gospodarczy, który dotknął Polaków, spowodował, że komisy przeżywają prawdziwe oblężenie.

Każdego dnia przychodzą do komisów ludzie, aby zastawić swoją biżuterię. – Nie mam poczucia, że żerujemy na ludzkim nieszczęściu – mówi Monika Walczak. – A wręcz przeciwnie, pomagamy ludziom zdobyć pieniądze w momencie, gdy banki nie udzielają im pożyczek – kontynuuje. Jednak nie tylko z powodu kryzysu biżuteria znajduje się w posiadaniu właścicieli komisów. Bardzo często w komisie pozostają kosztowności, których nikt nie chce, ponieważ zostały uszkodzone bądź wraz z upływem czasu stały się brudne i brzydkie. Właściciele komisu skupują takie okazy, odświeżają je i proponują swoim klientom.


W pogoni za klientem

W ciągu ostatnich dwóch lat właściciele komisów podjęli zażartą walkę o klientów, oferując im nie tylko oryginalny produkt, ale także liczne rabaty i promocje. – Staramy się dotrzeć z naszą ofertą do nowych klientów, którym komisy kojarzą się ze sklepami ze starociami, gdzie nie znajdą nic dla siebie – mówi Monika Walczak. – Oferujemy im biżuterię z duszą i nie walczymy ze sklepami jubilerskimi, ponieważ pokazujemy biżuterię w innej niż one odsłonie. Stąd też nie traktujemy sklepów jubilerskich jako swojej konkurencji – kontynuuje Walczak.

Tak jak sklepy z używaną odzieżą nigdy nie będą konkurencją markowych sklepów odzieżowych, tak samo komisy z biżuterią nie zrobią konkurencji renomowanym punktom jubilerskim. Klientami komisów są bardzo często osoby, które chcą znaleźć oryginalny prezent czy sprawić sobie przyjemność. – Wokół naszej działalności krąży wiele przesądów – mówi Arkadiusz Nowak. – Nikt nie da narzeczonej używanego pierścionka, bo to przynosi pecha, ani nikt nie kupi u nas obrączek, ponieważ nigdy nie wiadomo, skąd pochodzą – dodaje.


Konkurencyjne ceny

Jednak ceny, za jakie można kupić produkty, w komisach są znacznie niższe niż te, które oferują sklepy jubilerskie. Pierścionek z brylantem można bowiem kupić już za 500 złotych, podczas gdy w markowych sklepach trzeba przeznaczyć na niego około tysiąc złotych. – Cena to nie wszystko – mówi Wacław Ciechanowski, jubiler. – Komisy istniały zawsze i będą istniały, jednak klienci mają swoje preferencje i oni decydują się zazwyczaj na zakupy w salonach jubilerskich, a nie w komisach, gdzie nie wiadomo, co się kupuje – dodaje Ciechanowski. Jednak nie zmienia to faktu, że coraz więcej klientów zostawia swoje pieniądze w komisach, ponieważ nic tak nie przyciąga do zakupu jak niska cena i oryginalny produkt.


Oferta lombardów

Najczęściej w komisach z biżuterią można znaleźć oryginalne naszyjniki, pierścionki, bransoletki, rzadziej kolczyki czy broszki. Znaczną część asortymentu stanowią stare zegarki, które mają swoich zagorzałych fanów. – Zegarki, niezależnie od ich ceny, cieszą się dużą popularnością, szczególnie wśród kolekcjonerów, którzy są stałymi klientami naszego sklepu – mówi Monika Walczak. Komisy najczęściej skupują wszystkie produkty ze złota i srebra w dowolnych próbach.

Klient może sprzedać biżuterię w cenie złomu i natychmiast dostać pieniądze albo zostawić ją w komisie i poczekać na kupca, i na lepszą cenę. Najczęściej sprzedający decydują się na natychmiastową gotówkę, a wtedy właściciele komisu samodzielnie regenerują otrzymaną biżuterię i oferują ją zainteresowanym. Obecnie cena skupu złota to około 40 złotych za gram złota i 1 złoty za gram srebra.

Fundusze unijne szansą promowania firmy za granicą

Od tygodni serwisy ekonomiczne rozpoczynają się informacjami o stale pogłębiającym się kryzysie gospodarczym.
Niemal codziennie docierają do nas wiadomości o kolejnych firmach ograniczających działalność, zagrożonych upadłością czy borykających się z problemami finansowymi. Czy w tej sytuacji warto starać się o unijne środki? Jak można je mądrze wykorzystać dla promowania własnej firmy?

Jednym z niezbędnych czynników umożliwiających prowadzenie jakiejkolwiek działalności gospodarczej jest pozyskanie źródeł jej finansowania. A zatem, zapewnienie firmie zewnętrznego finansowania, zwłaszcza w okresie kryzysu i zmniejszonej podaży pieniądza, jest jak najbardziej pożądane. Właśnie taką rolę pełnią fundusze strukturalne ze środków Unii Europejskiej. Należy jednak pamiętać, że dotacje unijne nie mogą być wyłącznym źródłem finansowania. Obowiązuje zasada współfinansowania.

W zależności od wielkości firmy i regionu, w którym inwestycja jest zlokalizowana, dotacja może stanowić od 30 do 70 proc. kosztów. Wykorzystanie środków odbywa się na zasadzie refundacji, co oznacza, że przedsiębiorca musi zrealizować cały projekt, po czym otrzymuje zwrot uzgodnionej części kosztów. Jak wynika z dotychczasowych doświadczeń z dystrybucji środków unijnych (2004-2006), ważną rolę w tym procesie pełnią banki (doradztwo, weryfikacja dokumentacji aplikacyjnej, wystawianie promes kredytowych).



Przeznaczenie środków

Środki z funduszy unijnych mogą być przeznaczone na różnorodne cele i trafić do różnorodnych sektorów gospodarki. Przedsiębiorstwo może starać się o dofinansowanie projektów z różnych dziedzin, począwszy od ogromnych projektów w zakresie infrastruktury transportu, poprzez inwestycje komunalne o zasięgu regionalnym lub bardzo lokalnym, aż do inwestycji małych i średnich przedsiębiorstw.

Środki te mogą być przeznaczone na zakup środków trwałych, gruntów, wartości niematerialnych i prawnych czy też korzystanie z usług doradczych lub promowanie polskich przedsiębiorstw na rynku międzynarodowym.
Warto podkreślić, że fundusze strukturalne są przeznaczone nie tylko dla istniejących już przedsiębiorstw, ale także dla takich, które dopiero wchodzą na rynek. Oznacza to, że środki unijne mogą pomóc im zaistnieć na rynku.


Promocja za unijne pieniądze

Kolejnym pozytywnym aspektem wykorzystania środków jest promocja. Zgodnie z zasadami, każdy zrealizowany projekt musi być w jakiś sposób promowany, czy to przez informację w prasie, internecie, czy też naklejkę na produkcie.

W ten sposób, informując społeczeństwo o realizacji projektu przy wykorzystaniu środków UE, reklamujemy pośrednio również własną firmę. Analiza dotychczasowego wykorzystania funduszy strukturalnych wskazuje na ich bardzo pozytywny wpływ na rozwój przedsiębiorstw oraz poprawienie ich konkurencyjności na rynku. W latach 2007-2013 Polska otrzyma jeszcze więcej środków unijnych, około 85 mld euro. Dystrybucja funduszy odbywa się m.in. w ramach opracowanego przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007-2013.

Głównym jego celem jest rozwój polskiej gospodarki w oparciu o innowacyjne przedsiębiorstwa. Będzie on realizowany poprzez 8 priorytetów tematycznych oraz priorytet Pomoc Techniczna. Warto zatem skorzystać z tej szansy.


Targi dzięki pomocy UE

Jedną z nich jest możliwość pozyskania środków na wsparcie działań polskich przedsiębiorców na rynkach zagranicznych. Składa się na niego udział w targach, wystawach czy misjach gospodarczych.

Dofinansowanie dotyczy udokumentowanych fakturami wydatków przeznaczonych na: wynajęcie powierzchni wystawienniczej i zabudowy stoiska, transport eksponatów (wraz z ubezpieczeniem i odprawą celną), przygotowanie i druk materiałów promocyjnych (ulotki, katalogi, foldery, płyty CD), przejazd i zakwaterowanie dwóch przedstawicieli przedsiębiorcy, wpis do katalogu targowego i opłatę rejestracyjną. Istnieją trzy potencjalne możliwości uzyskania dofinansowania za udział w targach. Są nimi Regionalne Programy Operacyjne (RPO), Paszport do eksportu oraz branżowe projekty promocyjne dla eksportu.


Regionalne Programy Operacyjne

Forma, wartość oraz możliwość wykorzystania funduszy jest zróżnicowana w zależności od konkretnego Regionalnego Programu Operacyjnego. Bezpośrednie wsparcie udziału przedsiębiorców w targach i misjach przewidziane jest w jedenastu RPO w województwach: zachodniopomorskim, lubuskim, dolnośląskim, małopolskim, świętokrzyskim, podkarpackim, podlaskim, warmińsko-mazurskim, kujawsko-pomorskim, łódzkim i lubelskim.

Z kolei w województwach: mazowieckim, pomorskim, wielkopolskim, śląskim i opolskim możliwe jest wsparcie pośrednie, m.in. poprzez dofinansowanie projektów jednostek samorządu terytorialnego, organizacji pozarządowych, instytucji otoczenia biznesu, wyższych uczelni, podmiotów działających w oparciu o umowę partnerstwa publiczno-prawnego.


Paszport do eksportu
– wsparcie na poziomie krajowym

Program jest skierowany do przedsiębiorców z sektora mikro, małych i średnich, którzy zamierzają rozpocząć działalność eksportową lub prowadzą ją w niewielkim zakresie. Głównym jego założeniem jest zapewnienie przedsiębiorcom wysokiej jakości usług doradczych obejmujących w pierwszym etapie: analizę pozycji konkurencyjnej przedsiębiorstwa, badanie wybranych rynków docelowych oraz wskazanie działań, które powinny zostać zrealizowane przez przedsiębiorcę w celu wejścia na wybrane rynki.

Drugi etap dotyczy wdrożenia opracowanego planu rozwoju eksportu przy wykorzystaniu co najmniej dwóch z następujących działań: udział w zagranicznych imprezach targowo-wystawienniczych w charakterze wystawcy, organizacja i udział w misjach gospodarczych za granicą, wyszukiwanie i dobór partnerów na rynkach docelowych, uzyskanie niezbędnych dokumentów uprawniających do wprowadzenia produktów lub usług na wybrane rynki docelowe, doradztwo w zakresie strategii finansowania przedsięwzięć eksportowych i działalności eksportowej oraz doradztwo w zakresie opracowania koncepcji wizerunku przedsiębiorcy na wybranych rynkach docelowych. Instytucją odpowiedzialną za wdrażanie tego programu jest Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości.



Branżowe projekty promocyjne
dotyczące eksportu

Celem tego projektu jest wzmocnienie konkurencyjności polskiej gospodarki poprzez poprawę jej wizerunku wśród międzynarodowych partnerów oraz poprawę dostępu do
informacji o Polsce, stworzenie możliwości nawiązania kontaktów gospodarczych.

W ramach tego programu dofinansowanie ze środków unijnych może być przeznaczone przykładowo na organizację i wsparcie: udziału przedstawicieli naszego kraju w dużych przedsięwzięciach informacyjno-promocyjnych o charakterze międzynarodowym, w tym w światowych wystawach EXPO, kompleksowych branżowych programów promocji polskich specjalności eksportowych – towarów i usług, produktów kultury, imprez promocyjnych o charakterze ogólnym, zwiększających stopień rozpoznawalności Polski w świecie, kampanie informacyjno-promocyjne w mediach zagranicznych.

Instytucją odpowiedzialną za wdrażanie tego programu jest Departament Instrumentów Wsparcia Ministerstwa Gospodarki.
Wydaje się, że oferta dotycząca możliwości skorzystania z funduszy unijnych w celu promowania działalności polskich przedsiębiorstw na rynkach zagranicznych powinna również zainteresować przedstawicieli branży jubilerskiej czy bursztynniczej. Wszak tradycje polskiego bursztynnictwa znane są na świecie od wielu wieków. Nie zaszkodzi jednak stale o tym przypominać.

Polski eksport w czasie kryzysu

Rozmowa na temat polskiego eksportu z Adamem Pstrągowskim, prezesem S&A Bursztynowa Biżuteria

Polski Jubiler: Jak ocenia pan sytuację polskiego eksportu w czasach kryzysu?

Adam Pstrągowski: Fakty wskazują na to, że oglądamy już od kilku miesięcy efekty spowolnienia popytu na nasze towary za granicą. Polski eksport stał się bardziej czuły na zmiany koniunktury na świecie, bo przez ostatnie lata zmieniła się jego struktura: eksportujemy więcej zaawansowanych technologicznie produktów. Jeszcze do niedawna dominował pogląd, że Polska w stosunkowo niewielkim stopniu odczuje skutki kryzysu. Obecnie w naszej gospodarce pojawiają się oznaki spowolnienia i coraz częstsze opinie, że spowolnienie to może być bardzo znaczne. Sytuacja, w jakiej znajduje się gospodarka polska w wyniku światowego kryzysu finansowego, jest nadzwyczajna i wymaga niestandardowych działań. Czynniki, które będą hamująco oddziaływać na polską gospodarkę, to głównie spowolnienie gospodarki na świecie, a przede wszystkim w Unii Europejskiej, gdzie trafia gros naszego eksportu, a także zacieśnienie polityki kredytowej. Z drugiej strony istnieje olbrzymia awersja banków do podejmowania ryzyka kredytowego. Choć polski sektor bankowy okazał się dotąd odporny na obecny kryzys, to polska gospodarka także odczuje jego skutki, spadnie bowiem tempo wzrostu inwestycji i wydatków Polaków na konsumpcję, a szczególnie w obszarze dóbr luksusowych, w tym biżuterii. Skutki recesji na rynkach eksportowych dla polskich przedsiębiorstw mogą być w znacznym stopniu zrównoważone przez osłabienie złotego. Wysoka cena euro i dolara istotnie zwiększyć może konkurencyjność polskich produktów, a jednocześnie wielu eksporterom pozwolić na osiągnięcie wyższych złotowych przychodów z eksportu mimo zmniejszonego wolumenu sprzedaży.

Jak radzą sobie polskie firmy w zderzeniu z chińskimi producentami?

Niskie ceny azjatyckich wyrobów działają jak magnes na klientów. Tym sposobem podupada lokalny przemysł i rośnie liczba osób bez pracy. W efekcie wzrasta również liczba ludzi o niewielkiej sile nabywczej, kierująca się podczas zakupów przede wszystkim niską ceną. Kupują więc importowane produkty, a to prowadzi do problemów kolejnych przedsiębiorstw. Rosnącemu eksportowi z Dalekiego Wchodu sprzyja rozwój hipermarketów, dyskontów itp. – sieci handlowe są nastawione na szybką sprzedaż dużej ilości towarów. Za pięć lat, kiedy Chiny staną się pełnoprawnym członkiem WTO, wszelkie obostrzenia zostaną zupełnie zniesione, zgodnie z zasadami przyjęcia Chin do tej organizacji.

Oznacza to, że wówczas nałożenie kolejnych ceł nie będzie możliwe, ponieważ zarówno Polska, jak i UE są sygnatariuszami porozumienia o wolnym handlu. Te pięć lat nasi przedsiębiorcy powinni dobrze wykorzystać na przygotowanie się do zderzenia z azjatycką konkurencją. W odniesieniu do branży jubilerskiej Chiny to konkurencja w określonym sektorze biżuterii masowej, w dużych seriach, wyrobów klasycznych, niewyrafinowanych stylistycznie. Polscy producenci muszą ukierunkować się na wzornictwo, produkty wysokiej jakości, skomplikowane produkcyjnie, a przede wszystkim ciekawe i niepowtarzalne wyroby unikatowe.

Należy pamiętać, że Polska to zagłębie posiadające swoją historię złotnictwa, dostęp do surowca bałtyckiego i nowoczesnej technologii, wyróżniające się niezwykle ciekawym wzornictwem. Wyroby ręczne, unikatowe, niepowtarzalne, coraz częściej doceniane przez konsumentów, nie mają typowych odpowiedników wśród azjatyckich produktów. Będzie to niewątpliwie okres sprawdzianu dla firm. Na rynku zostaną nieliczni, rozsądnie zarządzający, szukający konkurencyjnych rozwiązań – swojego miejsca na mapie stylistycznej, wprowadzający ciekawe linie wzornicze, wypełniające lukę, w której azjatyccy producenci nam jeszcze nie zagrażają.

Jednak sytuacja wraz z postępami globalizacji ulega komplikacji, gdyż rodzimi przedsiębiorcy w różnych branżach coraz częściej produkują w… Chinach, Indiach i innych krajach Dalekiego Wschodu. To swoista pętla na szyję samych producentów. Metoda jest na krótką metę skuteczna, jednak długofalowo prowadzi do pauperyzacji społeczeństwa, a tym samym do zmniejszenia jego siły nabywczej. Do niedawna atutem europejskiej produkcji była jakość. Tymczasem tamtejsi przedsiębiorcy cały czas inwestują w nowe technologie pozwalające podnosić jakość. To obszar, w którym musimy być czujni, na razie jesteśmy spokojni. Jak długo…? Czas pokaże.

Rozmawiała Marta Andrzejczak

Ekspansja na Zachód

Coraz częściej sklepy jubilerskie sprzedają w swoich punktach biżuterię pochodzącą z importu, ponieważ jest ona znacznie tańsza od tej, wyprodukowanej w Polsce. Natomiast polscy producenci nie mogąc znaleźć odbiorców na miejscu, są zmuszeni szukać rynku poza granicami kraju

Kierunkiem, który obrali polscy eksporterzy, jest przede wszystkim terytorium Unii Europejskiej. Jako obywatele należący do wspólnoty, Polacy mogą bez żadnych ograniczeń przewozić swoje wyroby i wstawiać je w sklepach jubilerskich na terenie całej Unii. W dobie kryzysu polscy producenci szukają miejsca, w którym mogliby sprzedać swoje wytwory. Niestety, znalezienie odbiorców za naszą zachodnią granicą jest teraz coraz trudniejsze. Problemem jest kryzys gospodarczy, który powoli zaczął odciskać swoje piętno na rynku jubilerskim, ale także nieuczciwa konkurencja, jaką polskim producentom robią chińscy importerzy.

Wygrać z chińską biżuterią

Starcie polskich producentów z chińskimi kończy się zazwyczaj klęską naszej rodzimej biżuterii. Chińscy producenci sprzedają swoje towary znacznie poniżej kosztów produkcji, które ponoszone są w naszym kraju. Ich biżuteria i półfabrykaty nie są najwyższej jakości, ale mają znaczną przewagę cenową nad towarami polskimi. Chińczycy dzięki systematycznej i powolnej ekspansji swojej biżuterii na rynek europejski zdominowali go i spowodowali, że polskim eksporterom coraz trudniej znaleźć odbiorców na swoje produkty. Mimo że polskie srebro i bursztyn mają na rynku opinię najlepszych na świecie, to magia ceny, niestety, działa na niekorzyść polskich produktów. Obecnie dla przeciętnych odbiorców liczy się przede wszystkim cena. A w tym przypadku bardzo trudno wygrać z Chińczykami. Sytuacja zaczyna przypominać błędne koło. Do niedawna polscy producenci wysyłali swoje towary na terytorium Unii Europejskiej i w ten sposób zapewniali sobie istnienie na rynku. Większość polskich firm sprzedawała swoje produkty poza granice kraju, ponieważ na polskim rynku zaczęły dominować półfabrykaty z Chin. Teraz nie tylko w Polsce wytwórcy muszą konkurować z azjatyckim potentatem.


Agresywna kampania

Wyjściem dla polskich producentów jest bardzo agresywne zaatakowanie zachodnich rynków. Można to osiągnąć przez uczestnictwo w targach jubilerskich organizowanych w krajach Unii, szczególnie największych – Inhorgenta Europe 2009, które odbędą się pod koniec lutego w Monachium. Polskie Ministerstwo Gospodarki ma specjalne subwencje na pomoc w rozbudowaniu sieci odbiorców polskich towarów. Można ubiegać się o zwrot kosztów poniesionych na wyjazd na targi, podczas których nawiązało się wiele kontaktów handlowych. Szansą dla polskich producentów jest promowanie swoich towarów za granicą jako towarów najwyższej jakości, których cena jest oznaką jakości. Klientów na zachodnich rynkach można poszukiwać także osobiście i rozsyłać swoją ofertę indywidualnym odbiorcom. Znacznie lepiej jednak nawiązać wiele kontaktów handlowych podczas międzynarodowych targów i tam sprzedawać swoje produkty dużym podmiotom.


Kierunek Europa

Z danych spływających z rynku wynika, że najwięcej polskiego srebra wysyłamy do Wielkiej Brytanii, gdzie znajduje się bardzo duży rynek zbytu. – Moimi odbiorcami są sklepy oraz hurtownie na terenie Wielkiej Brytanii. Eksportuję około siedmiu kilogramów srebra miesięcznie i obserwujemy tendencję wzrostową – mówi właściciel firmy dystrybucyjnej AMBREX. – Na stałe współpracuję z około 15 producentami biżuterii – kontynuuje.

Coraz więcej polskich firm dystrybucyjnych wysyła swoje produkty do Wlk. Brytanii, ale nie mniejszym powodzeniem wśród polskich eksporterów cieszą się Niemcy oraz Francja. – Staramy się wejść na rynek hiszpański, jednak jest on na razie nieprzyjazny dla polskiego srebra – mówi Krzysztof Walicki, przedstawiciel firmy Silverex. – Prowadzimy kampanię reklamową, która, mamy nadzieję, zakończy się sukcesem i znajdziemy na tym wielkim rynku odbiorców – dodaje. Mimo że sytuacja polskich eksporterów nie jest najlepsza, nie można wpadać w panikę. Eksporterzy, którzy znaleźli już swoje miejsce na zachodnich rynkach, nie narzekają na brak zamówień i nie obawiają się, że chińska biżuteria sprawi, że oni będą musieli szukać nowych odbiorców. Jednak firmy, które zamierzają teraz zająć się eksportem, muszą uzbroić się w cierpliwość i szukać odbiorców, ponieważ znalezienie swojego miejsca na rynku nie będzie zadaniem łatwym.

Trzeba także liczyć się z kosztami prowadzenia kampanii reklamowej. Jednak jest to inwestycja, która będzie się opłacać. Przeciętna firma, która wysyła swoje produkty za granicę, średnio eksportuje dziesięć kilogramów srebra i około piętnaście kilogramów bursztynu. Coraz więcej polskich firm decyduje się na eksport swoich produktów do Kanady, gdzie wartość transakcji z bursztynem szacuje się na 2,6 mln dolarów rocznie. Rynek ten nie jest popularny wśród polskich eksporterów, jednak błędem byłoby niewykorzystanie szansy, jaką oferuje. Polska dostarcza tam przede wszystkim biżuterię bursztynową oprawioną w srebro.

Wymagający klient

Polscy eksporterzy powinni skupić się na bardzo wymagającym odbiorcy. Nie mają szansy konkurować z tanią biżuterią, która zalała już europejski rynek. Powinni skupić się na klientach, którzy potrafią docenić kunszt polskich rzemieślników, którzy w produkcję biżuterii wkładają całe serce. Polska biżuteria ma szansę, nawet w dobie kryzysu, zdobyć uznanie na światowych salonach i stać się marką samą w sobie. Jednak producenci nie powinni schlebiać tanim gustom i bać się ryzyka.

Euro – konsekwencje wprowadzenia wspólnej waluty

Od chwili wprowadzania euro w formie gotówkowej waluta ta ciągle budzi emocje. Od euforii wśród euroentuzjastów do uzasadnionych obaw eurosceptyków. Od 1 stycznia 2009 r. do strefy euro weszła Słowacja, stając się 16. członkiem eurolandu. Jest pierwszym krajem w naszej części Europy, który ma wspólną walutę. Zmiana w kraju naszego południowego sąsiada spowodowała, że dyskusja dotycząca zagrożeń i korzyści wynikających z wprowadzenia wspólnej waluty rozgorzała w Polsce na nowo

W opinii większości ekspertów w bilansie zysków i kosztów, jakie niesie ze sobą wspólna waluta, przeważają korzyści wynikające z wprowadzenia euro. Najważniejsze z nich to: eliminacja ryzyka kursowego, niższe koszty transakcyjne, ułatwienia dla przedsiębiorców, zwiększenie przejrzystości cen i ich wyrównywanie.


Euro a przedsiębiorcy

Z punktu widzenia przedsiębiorstwa uprości to i przyspieszy wiele spraw. Obecnie handel ze strefą euro wiąże się z koniecznością przeliczania euro na złote i odwrotnie. Gdy na przykład polski przedsiębiorca sprzedaje coś zagranicznemu kontrahentowi i ustala cenę w euro, nie może być pewnym tego, ile otrzyma za sprzedany przez siebie towar w momencie wymiany na złote. Przykładowo, umocnienie (aprecjacja) polskiej waluty z 4,20 do 4,00 złotych za euro spowoduje, że nasz przedsiębiorca otrzymując 10 tys. euro za sprzedane towary, dostanie nie 42 tys. złotych, a 2 tys. mniej, bo tylko 40 tys. złotych. Z kolei w sytuacji osłabienia polskiej waluty (deprecjacji) z 4,20 do 4,40 złotych za euro, przedsiębiorca, który miałby zapłacić 10 tys. euro za sprowadzone przez siebie towary, zapłaci za nie w złotówkach nie 42 tys. a 44 tys.
Istotne wahania kursu mogą powodować, że uzyskane przez firmę przychody ze sprzedaży będą niższe niż planowane, a koszty wyższe. Utrudnia to planowanie i prowadzenie działalności gospodarczej i zwiększa związane z nią ryzyko, które w przypadku współpracy z partnerami zagranicznymi i tak jest często relatywnie wysokie.


Dobre strony euro

W sytuacji, gdy polskie firmy oraz indywidualni konsumenci uczestniczą w obrocie handlowym z zagranicą, wymierną korzyścią posługiwania się wspólną walutą będzie wyeliminowanie kosztów transakcyjnych. Dla większości z nas najbardziej widocznym kosztem tego rodzaju jest marża pobierana przez bank, stanowiąca różnicę między kursem kupna i sprzedaży walut. Jeśli kupujemy 100 euro po kursie 4,00 zł za euro, musimy za nie zapłacić 400 zł, gdy sprzedajemy 100 euro po kursie 3,90 zł za euro, dostaniemy 390 zł. Te przykładowe 10 zł, stanowiące obecnie bezpośredni koszt wymiany walut, nie będzie już nas obciążać po wejściu do unii monetarnej.

Wspomniane bezpośrednie efekty przystąpienia Polski do strefy euro, eliminując ryzyko strat w wyniku niekorzystnych zmian kursów walutowych, powinny zwiększyć swobodę i dynamikę działalności gospodarczej, sprzyjając podejmowaniu długoterminowych decyzji ekonomicznych. Eliminacja ryzyka kursowego powinna prowadzić do ożywienia wymiany handlowej. Rozwój handlu sprzyja osiągnięciu korzyści wynikających ze specjalizacji oraz zwiększeniu skali produkcji. Handel przyczynia się również do rozprzestrzeniania wiedzy i nowych technologii. Wydaje się zatem, że czynniki te zwiększą makroekonomiczną stabilność i wiarygodność Polski. A ułatwiony dostęp do różnorodnych źródeł finansowania działalności będzie istotnym czynnikiem sprzyjającym rozwojowi.

Nie wszystko złoto, co się świeci
W tym miejscu eurosceptycy podnoszą argument, że podstawowym kosztem przyjęcia wspólnej waluty jest utrata samodzielności w prowadzeniu polityki kursowej i pieniężnej. Dyskusjom o wprowadzeniu euro w Polsce towarzyszy też silna obawa przed wzrostem cen towarów i usług.
Polityka pieniężna w Polsce koncentruje się na sytuacji naszego kraju, a nie całej strefy euro. Głównym instrumentem oddziaływania na rynek jest polityka stóp procentowych – wzrost stóp procentowych ma przeciwdziałać wystąpieniu nadmiernej inflacji, natomiast celem obniżania stóp procentowych, przy braku zagrożeń inflacyjnych, jest przeciwdziałanie spowolnieniu gospodarczemu. I właśnie teraz, w obliczu nadchodzącego kryzysu gospodarczego, z takimi decyzjami Rady Polityki Pieniężnej mamy do czynienia.


Euro a jubilerzy

Prowadzona w sposób autonomiczny polityka kursowa pozwala na ograniczenie czy też łagodzenie negatywnych skutków nieoczekiwanych zdarzeń gospodarczych. Zmniejszenie zagranicznego popytu na polskie produkty ogranicza również zapotrzebowanie na polską walutę, a to z kolei powoduje spadek wartości (deprecjację) złotego. Dzięki temu polscy producenci mogą obniżyć cenę swoich towarów w euro, co umożliwi im zwiększenie sprzedaży za granicą, a tym samym częściowo zrekompensuje początkowy spadek sprzedaży.

Tak więc, przy założeniu że sytuacja ekonomiczno-finansowa państwa jest stabilna i wiarygodna, osłabienie waluty narodowej może poprawiać konkurencyjność gospodarki.
Zilustrujmy to na przykładzie firmy produkującej np. zegarki. Producent sprzedawał je za granicą po 200 euro przy kursie 4 zł za euro, a więc za każdy sprzedany zegarek otrzymywał 800 zł. W wyniku załamania się popytu sprzedaż zegarków spadła, a kurs złotego uległ osłabieniu do 4,30 zł za euro.

W tej sytuacji sprzedający może sobie pozwolić na obniżenie ceny zegarka do ok. 186 euro i nadal będzie otrzymywał 800 zł (186 x 4,30 daje w przybliżeniu 800 zł). Spadek ceny polskich zegarków może spowodować ponowny wzrost ich sprzedaży za granicą a tym samym zwiększenie ich produkcji w kraju. Należy jednak zwrócić uwagę, że płynny kurs złotego może być także źródłem zaburzeń w gospodarce. W warunkach swobodnego przepływu kapitałów coraz większy wpływ na kształtowanie się kursów walut mają obroty finansowe niezwiązane ze sferą realną (w szczególności niezwiązane z wymianą handlową). Aprecjacja złotego może być spowodowana napływem kapitału zagranicznego od inwestorów zainteresowanych zakupem polskich akcji czy obligacji.

Efektem tego może być pogorszenie konkurencyjności polskich producentów. I odwrotnie, odpływ kapitału zagranicznego może prowadzić do osłabienia polskiej waluty, a to z kolei może powodować presję inflacyjną w gospodarce przez wzrost cen towarów importowanych. Po przyjęciu euro prowadzenie niezależnej polityki monetarnej oraz korzystanie ze stabilizującej funkcji płynnego kursu złotego nie będzie już możliwe.


Nie taki diabeł straszny, jak go malują

W konsekwencji możemy zadać pytanie, czy polityka Europejskiego Banku Centralnego będzie odpowiednia dla naszego kraju? Czy będzie umożliwiała łagodzenie zmian produkcji i zatrudnienia? Czy będzie właściwa dla łagodzenia skutków wstrząsów gospodarczych? Nie ma jednej słusznej odpowiedzi na powyższe pytania.
Z całą pewnością można powiedzieć, że wprowadzenie wspólnej waluty zwiększy przejrzystość cen tych samych towarów na rynku europejskim.

Przed wprowadzeniem euro występowały duże różnice między cenami w różnych krajach. Wspólna waluta powoduje, że różnice cenowe na dane towary i usługi oraz różnice płac występujące pomiędzy różnymi krajami stają się bardziej wyraziste, a to z kolei powoduje wzrost konkurencji na tych rynkach. Wprowadzenie euro będzie oznaczać większą integrację Polski z rynkami innych krajów strefy.
Podobnie jak większość przedsiębiorstw w Polsce, tak i przedstawiciele branży jubilerskiej będą musieli indywidualnie sporządzić rachunek korzyści i kosztów przyjęcia wspólnej waluty.

I w każdym przypadku będzie to ocena wynikająca z konkretnej sytuacji, w jakiej znajduje się firma. Inaczej perspektywy rozwoju oceniać będzie właściciel małego sklepu lub warsztatu jubilerskiego korzystający z krajowych surowców i materiałów i produkujący na użytek krajowego odbiorcy. Inaczej zaś – duże firmy sieciowe już teraz prowadzące szeroką wymianę handlową z zagranicą, których rozliczenia finansowe w znaczącym stopniu przeprowadzane są w walutach innych niż złoty polski.

Interes jak diament

Diamenty znane z przyjaźni z kobietami ostatnio zmuszone zostały do zaprzyjaźnienia się ze wszystkimi inwestorami, ponieważ w świecie pieniędzy nie ma żadnych sentymentów. W dobie światowego kryzysu finansowego diamenty okazały się najstabilniejszą inwestycją środków finansowych i zasłużyły sobie na miano złotego interesu

Ekonomiści prognozują, że przemysł diamentowy jest najlepszą lokatą środków finansowych na wiele lat. Według nich nie można znaleźć na rynku lepszej okazji na pomnożenie swoich pieniędzy niż zainwestowanie ich w diamenty. Upewnia fakt, że na rynku nie ma lepszej lokaty, która byłaby równie stabilna jak ta. Kurczące się diamentowe złoża powodują, że kamień ten jest coraz droższy. Roczne wydobycie szacuje się na 160 milionów kr. Ograniczona podaż surowca znacznie wpływa na jego popyt, co powoduje systematyczne wzrosty cen i spore zyski z inwestycji. Już teraz mówi się, że średnioroczny zysk z inwestycji w diamenty może przekroczyć 7 proc., a w przypadku tych najbardziej unikatowych osiągnąć nawet 48 proc. W tym roku pięciokaratowe kamienie podrożały nawet o 57 proc. Informacje, jakie spływają z rynków, są bardziej niż optymistyczne. Jedna z największych światowych kopalni diamentów Cullinan, znajdująca się w Republice Południowej Afryki, osiągnęła przychody w wysokości 19,8 mld dolarów. Kopalnia w ciągu trzech miesięcy zwiększyła wydobycie o 14 proc. i uzyskała 305 256 kr. Według szacunków Petra Diamonds, organizacji kontrolującej wydobycie diamentów w Afryce, do końca czerwca 2009 r. kopalnia może liczyć na wydobycie 950 000 karatów diamentów. Organizacja DiamondsCorp natomiast spodziewa się, że aż o 2,8 mld dolarów wzrośnie kwota na inwestycje w nowe akcje afrykańskich kopalni, które pojawią się na Giełdzie Papierów Wartościowych w Johannesburgu (jse) i London’s Alternative Investment Market (AIM).


Zysk zyskiem, ale

Mimo że informacje spływające do nas ze światowych rynków są bardzo optymistyczne, nie należy zapominać, że każda kopalnia daje innej jakości diamenty. Najwyższej jakości kamienie są pozyskiwane w Angoli, Namibii i Rosji. Dobre jakościowo diamenty znajdują się również w Afryce Południowej, Botswanie, Chinach i Sierra Leone. Warto pamiętać, że największy wpływ na cenę diamentów na rynku ma największa kopalnia diamentów De Beers w Botswanie. Eksploruje ona 15 kopalni w Afryce i dostarcza 40 proc. światowych zasobów diamentów. De Beers została założona w 1888 roku, ma więc swoje tradycje, ale jej akcji nie można kupić na giełdach. Udziałowcem kompanii jest za to holding AngloAmerican, którego akcje są notowane w Londynie, ale z kolei ten holding to obok diamentów także wydobycie złota, rud metali, węgla. 40 proc. udziałów w De Beers należy do funduszu Central Holdings Group, który z kolei należy do funduszu z Luksemburga, o którym wiadomo tyle, że istnieje. Pozostałe 15 proc. należy do rządu Botów. Diamenty na światowy rynek dostarcza także kopalnia Alrosa należąca do rosyjskiego rządu.


Sklep jubilerski zabezpieczony na przyszłość

Mając w sklepie jubilerskim odpowiednio dużą liczbę pierścionków z diamentami, możemy czuć się bezpiecznie. W najbliższym czasie ceny na pewno nie będą spadać, a można zaryzykować stwierdzenie, że w ciągu nadchodzącego roku parokrotnie wzrosną. Indywidualni klienci prędzej zainwestują swoje oszczędności w drogą biżuterię niż w akcje kopalni, ponieważ w tym ostatnim przypadku trzeba mieć do dyspozycji spore środki finansowe. Do takiej inwestycji można przystąpić, dysponując kwotą około 25 tys. euro. Klienci docenią z pewnością fakt, że ceny diamentów są stabilne, nigdy w historii nie zdarzyło się, aby ich ceny spadły, natomiast bardzo często w ciągu roku wzrastają o parę procent. Obecnie na rynku odnotowuje się ogromny wzrost zainteresowania diamentami inwestycyjnymi, które mogą przecież zaproponować swoim klientom także sklepy jubilerskie.


Samodzielna ekspedycja

Można także poszukiwać szczęścia na własną rękę i samodzielnie wybrać się na poszukiwanie diamentów. Chcąc zabezpieczyć się finansowo, najlepiej udać się do Antwerpii – światowego centrum handlu diamentami, gdzie znajdują się cztery giełdy diamentowe – Antwerp Diamond Bourse, Diamond Club, Vrijediamanthandel i Diamant Kring. Aby dokonać zakupu, potrzebna jest jednak specjalna licencja członkowska, tak droga, że w zasadzie jej wyrobienie opłaca się tylko wówczas, jeśli zamierzamy stale dokonywać transakcji. Jeśli zaś bardziej zależy nam na jednorazowej inwestycji, lepiej to zrobić za pośrednictwem akredytowanego członka giełdy.


Moda nie dotyka diamentów

W przypadku diamentów nie bez znaczenia pozostaje fakt, że diamenty nigdy nie ulegają żadnej modzie. Popularne ostatnio inwestowanie w dzieła sztuki może ulec zmianie, ponieważ trudno przewidzieć, który z artystów za parę lat będzie poszukiwany przez znawców sztuki, i na których pracach szansa na pomnożenie swoich oszczędności będzie duża. Także inwestycja w antyki, które ostatnio również cieszą się wielkim zainteresowaniem tych, którzy chcą zainwestować swoje pieniądze w intratny interes, nie zagwarantuje, że będzie można po jakimś czasie odzyskać swoje pieniądze. Natomiast niewątpliwą zaletą diamentów jest fakt, że można je spieniężyć gdziekolwiek na świecie. Według indeksu Rapaport, najbardziej wiarygodnej organizacji monitorującej przemysł diamentowy, w 1994 roku 1 karat oszlifowanego kamienia o doskonałej barwie i bez zanieczyszczeń kosztował 7 tysięcy dolarów, a obecnie ponad 10 tysięcy.

W dobie kryzysu tylko diamenty

Pieniądze zainwestowane w diamenty z całą pewnością zwrócą się, można także liczyć na spore zyski. Jest to bowiem trwała i bezpieczna inwestycja, niepodatna na inflację oraz wahania kursów walut. Niezależnie od sytuacji na rynkach finansowych diamenty zawsze utrzymują swoją cenę, a w przypadku krachu giełdowego ich cena znacznie rośnie. Diamenty zawsze stanowią realną wartość umożliwiającą przetrwanie podczas przesileń historycznych czy kryzysów gospodarczych. Jest to rzeczywista lokata kapitału, a nie chwilowa wirtualna wartość zapisana w rejestrach banków. Ponadto stanowią one lokatę kapitału, od której nie trzeba płacić podatku. Mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie jako rodzinny majątek i przedmiot dumy rodowej. Według Rapaport diamenty są znacznie pewniejszą inwestycją niż złoto, ponieważ złoto odnotowuje na rynku zarówno wzrosty, jak i straty, natomiast w przypadku diamentów nigdy w historii takich wahań nie zarejestrowano. Warto również zauważyć, że mając diament, można brać pod jego zastaw pożyczki, niezależnie od sytuacji na światowych giełdach.

Raz na wozie, raz pod wozem

Ożywienie gospodarcze, wzrost przychodów sklepów
jubilerskich, znaczne bogacenie się społeczeństwa i pogoń za zaspokajaniem potrzeby posiadania dóbr luksusowych, a także zainteresowanie inwestorów stale rosnącymi cenami kruszców, przy jednoczesnym spadku popytu na biżuterię. Tak w skrócie maluje się obraz mijającego roku w branży
jubilerskiej

Rok 2008 można z pewnością określić jako bardzo zaskakujący dla branży jubilerskiej. Stabilna sytuacja w polskiej gospodarce spowodowała, że coraz więcej osób było zainteresowanych kupnem dóbr luksusowych. Sytuacja materialna Polaków poprawiała się a w związku z tym poprawia się także sytuacja sklepów jubilerskich. Po zaspokojeniu potrzeb podstawowych Polacy zaczęli chętniej sprawiać sobie przyjemności i inwestować pieniądze w przedmioty luksusowe, takie jak biżuteria. Sklepy jubilerskie przez ponad połowę roku odnotowywały większe zyski i większe zainteresowanie swoją ofertą. Polacy zaczęli upodabniać się do społeczeństw zachodnich i część swoich środków finansowych wydawać na potrzeby wyższego rzędu. Kupowali biżuterię nie tylko z okazji ślubu, zaręczyn czy Pierwszej Komunii Świętej, ale także dla własnej przyjemności jako ekskluzywny dodatek do stroju.



Rok pod znakiem luksusu

Popyt wymusił podaż przedmiotów luksusowych. Na polskim rynku pojawiły się niezwykłe dodatki biżuteryjne, nawet biżuteria dla zwierząt czy do telefonów komórkowych, która cieszyła się sporym zainteresowaniem klientów. Sklepy jubilerskie poszerzały swoją ofertę i kusiły coraz bardziej wyrafinowanymi produktami. Biżuteryjna moda, która do tej pory była niezauważana przez klientów, w tym roku nie uszła ich uwadze i spotkała się z dużym zainteresowaniem nabywców.

Sklepy jubilerskie, podobnie jak perfumerie czy sklepy z markową odzieżą, były oblegane przez klientów. Stabilna polityka rządu, wzrost zamożności społeczeństwa i umacnianie się polskiego złotego pozwalały na snucie optymistycznych scenariuszy na przyszłość. Światowy boom na biżuterię przeniósł się także na nasz grunt i spowodował, że coraz więcej ekskluzywnych marek oferowało swoim odbiorcom luksusową biżuterię autorstwa znanych projektantów. Lanvin zaprezentował podziwiany przez znawców styl deco, u Givenchy pojawiły się amulety, Marc Jacobs lansował minimalizm, natomiast GUCCI zaskoczył wszystkich przesłodzonym nieco romantyzmem, oferując naszyjnik z serduszkami. Polscy giganci biżuteryjni także nie pozostawali w tyle i co sezon oferowali coraz bardziej ekskluzywne kolekcje.

Olbrzymie kwoty za świecący
drobiazg

Sprzedaż biżuterii była biznesem roku 2008. Według szacunków Forbsa, sprzedaż luksusowej biżuterii wzrosła w 2008 roku o 100 proc., a popularnej 10-15 proc., co oznacza ogromne pieniądze. Polacy wydali na biżuterię około 2 mld zł. Na początku roku notowano rekordową sprzedaż biżuterii wartej ponad 100 tys. zł, która do tej pory nie interesowała Polaków. W tym roku biżuterię kupił co piąty Polak, co pokazuje, że niedoceniany dotąd rynek zaczął przyciągać nowych klientów. Dlatego duże sklepy firmowe planują ekspansję. Do końca roku w Polsce mają działać 73 salony z logo YES, a rocznie ma przybywać po kilkanaście sklepów. Z kolei W.Kruk, który dysponuje 52 salonami, rozważa wprowadzenie na rynek drugiej, tańszej marki z biżuterią. Zarząd firmy Apart, która ma w tej chwili 125 salonów, nie zamierza otwierać nowych placówek, ale zamierza skutecznie walczyć o klienta.


Krach na światowych giełdach

Niestety, kryzys na światowych giełdach przyhamował apetyty przeciętnych Polaków na nowe, błyszczące drobiazgi. Niepewna sytuacja finansowa spowodowała, że pod koniec roku coraz mniej osób zaglądało do sklepów jubilerskich. Niepewność własnego losu nie sprzyja decyzjom o zakupie biżuterii. Sklepy jubilerskie, które od początku roku liczyły tylko swoje zyski, teraz muszą uzbroić się w cierpliwość. Nie wiadomo bowiem, czy sytuacja ekonomiczna ulegnie zmianie, i kiedy Polacy będą mogli przeznaczyć swoje oszczędności na zaspokajanie potrzeb estetycznych. Nie ma co się jednak łudzić, z prognoz przygotowywanych przez ekonomistów wynika, że kryzys, który na dobre jeszcze nie zawitał do naszego kraju, spowoduje dużą stagnację na rynku wyrobów jubilerskich, zwłaszcza w małych sklepikach jubilerskich.


Światełko w tunelu

Pewne swojej pozycji i zysków są duże podmioty, takie jak W.KRUK, Apart czy YES. Można założyć, że kryzys ekonomiczny obejdzie się z nimi łaskawie, ponieważ posiadając większość sklepów na polskim rynku, mogą liczyć na klientów, którzy traktują zakup biżuterii jak lokatę kapitału. Zauważalne jest bowiem zwiększone zainteresowanie nabyciem złota oraz diamentów. Inwestycja środków finansowych w złoto i diamenty jest powszechnie uważana przez ekonomistów za najbezpieczniejszą lokatę kapitału. W związku z tym Polacy, chcąc zabezpieczyć swoją przyszłość, coraz częściej sięgają po to narzędzie w walce z kryzysem gospodarczym i zostawiają swoje pieniądze w sklepach jubilerskich. Wynika z tego, że chociaż sprzedaż ilościowa biżuterii będzie spadać, to jej sprzedaż jakościowa znacznie wzrośnie.

Perspektywy i szanse

Polska branża jubilerska ciągle czeka na swój czas. Boom na biżuterię, który był obserwowany w tym roku, jest preludium do wzrostu sprzedaży biżuterii. Branża jubilerska będzie rozwijać się bardzo dynamicznie, bowiem polski rynek nie jest jeszcze nasycony drogimi drobiazgami. Po chwilowym impasie wywołanym kryzysem na światowych rynkach finansowych, nadejdzie czas wzrostu, kiedy Polacy będą szukali dóbr luksusowych. Sytuacja, którą można teraz obserwować, czyli przeznaczanie środków finansowych na zakup złota i diamentów, dla polskiej branży jubilerskiej jest bardzo pożądana. Branża jubilerska ma szansę na rekordowy, czwarty kwartał. Popyt na biżuterię w niepewnym dla gospodarki czasie zaskoczył nawet największych graczy na polskim rynku. Wobec powyższego rok 2009 zapowiada się bardzo dobrze.

Technika na targach jubilerskich w Moskwie

Na zakończonych 12 września w Moskwie targach Juvelir 2008 osobny pawilon przeznaczony był w całości na prezentację maszyn i narzędzi oraz środków do tworzenia biżuterii. Na kilkunastu stoiskach można było oglądać wiele nowych urządzeń wszystkich renomowanych firm z całego świata.


Nadmienić należy, że każdy z producentów bardzo poważnie traktuje tamten rynek, a na wrześniowe targi często planowane są premiery nowych produktów. Najciekawszymi nowościami były japońskie odlewarki do odlewania platyny firmy Yoshida i niezwykle rozbudowana maszyna do wykonywania prototypów biżuterii Rewo 540 model C. Nie brakowało również najnowszych aktualizacji programów do komputerowego projektowania biżuterii oraz najnowszych linii do termicznej obróbki metalu firmy Bertoncello.

Wśród drobnych produktów największym powodzeniem cieszyła się pasta do polerowania wyrobów LUXI. Sposobem użycia i uzyskiwanymi efektami nie różniła się od produktów oferowanych przez konkurencję, jednak klienci zachwyceni byli łatwością mycia wyrobu po jej zastosowaniu. Niezawierająca tłustych składników pasta polerska dawała się zmywać nawet w letniej wodzie. Działanie tej nowinki, jak również innych premier z moskiewskich targów opisywać będziemy w kolejnych numerach “PJ”.

Nowości na rynku

Nowy sklep
z narzędziami
jubilerskimi

Krakowska firma W.Kociuba, jedna z czołowych polskich dostawców technologii jubilerskich, otworzyła swój drugi salon sprzedaży. Teraz obok dotychczasowego sklepu w Krakowie zakupy w firmie Wojciecha Kociuby będzie można zrobić również w Gdańsku. Nowy punkt oferuje pełną ofertę maszyn, narzędzi oraz wszelkich materiałów eksploatacyjnych. W gamie oferowanych produktów pojawiło się wiele pozycji niedostępnych u konkurencji, dlatego też gdańscy klienci z zadowoleniem przyjęli informację o otwarciu hurtowni. Odpowiednio przygotowana obsługa z pewnością okaże się pomocna przy wyborze nowego sprzętu. Całej ekipie firmy W.Kociuba życzymy powodzenia w jej nowym przedsięwzięciu.

Ekologiczny Progold

Od bieżącego miesiąca włoski producent ligur wprowadza na rynek nowe opakowanie wykonane z polipropylenu. Nowe saszetki można w 100 procentach przetworzyć w procesie recyklingu, do minimum ograniczając ich negatywny wpływ na środowisko naturalne. Nowy sposób zabezpieczania granulatu jest odpowiedzią na zapotrzebowanie rynku, który wymaga wysokiej jakości, ciekawego designu, przy jednoczesnej możliwości obejrzenia zawartości oraz doskonałym zabezpieczeniu zawartości przed kontaktem z atmosferą. Jednocześnie Progold informuje, iż wraz z nowymi opakowaniami, aż do wyczerpania zapasów, na rynku obecne będą stare nieprzezroczyste saszetki.

Nowe cenniki

Jesień to często czas, w którym producenci decydują się korygować swoje cenniki. Na naszym rynku wprowadzenie nowych cenników zapowiedziała firma Rodent, a wcześniej Avalon. Podwyżki spowodowane są wzrostem cen surowców, kosztów pracy oraz wahaniami kursów walut. Podwyżki nie będą drastyczne – dla większości produktów wynoszą one od 10 do 20 procent. Usprawiedliwieniem dla producentów może być fakt, iż ostatnie cenniki aktualizowane były dość dawno. W przypadku Rodentu cennik nie zmieniał się od marca 2006 roku.

Szlachetna PACZKA



Już po raz ósmy Stowarzyszenie WIOSNA rozpoczęło przygotowania do ogólnopolskiej akcji, której celem jest przekazanie wigilijnej pomocy najuboższym rodzinom z całej Polski. Do tej pory w ciągu 7 poprzednich lat pomoc o łącznej wartości 3 055 500 zł otrzymało w niej 35,5 tysięcy osób.

Ten rok będzie dla nas wyjątkowy. Poza ambitnymi planami dotarcia z pomocą do 8000 rodzin, podjęliśmy ważną decyzję o zmianie wizerunku akcji. Od tego momentu naszą PACZKĘ, znaną dotąd jako Świąteczna, nazywamy SZLACHETNĄ PACZKĄ!

 

Tak naprawdę PACZKA zawsze była szlachetna, ponieważ tworzyli ją z nami szlachetni ludzie. Tacy są wolontariusze, darczyńcy, partnerzy i sponsorzy współpracujący z WIOSNĄ, którzy co roku umożliwiają nam dotrzeć do coraz większej liczby osób w potrzebie. Tacy stają się sami potrzebujący, którzy często po otrzymaniu pomocy zwracają się do nas z pytaniem, jak sami mogą pomagać. Nasza akcja łączy ludzi różnych środowisk, niosąc wsparcie tam, gdzie jest ono szczególnie potrzebne.Jednocześnie poszerza świadomość społeczną, przekonując, iż każdy możne zmieniać rzeczywistość dzięki swojemu własnemu zaangażowaniu i otwarciu na innych.Dlatego też, co roku w grudniu, na naszych oczach dzieje się cud: ludzie dzielą się dobrem – najszlachetniejszą cząstką siebie.

 

SYLACHETNA PACZKA to pomoc lokalna, organizowana w miejscowych społecznościach, co gwarantuje jej racjonalność i skuteczność. Bieda jest jak choroba – by skutecznie pomóc, trzeba ją dobrze zdiagnozować. Dlatego co roku przed Bożym Narodzeniem nasi wolontariusze zbierają szczegółowe informacje o potrzebach ubogich osób ze swego środowiska. Dane te umieszczamy później w anonimowej, internetowej bazie. W oparciu o nią szukamy osób, które chciałyby odpowiedzieć na konkretne potrzeby, robiąc dla kogoś paczkę na święta. Darczyńcami stają się całe grupy społeczne: rodziny, uczniowie w klasach, pracownicy firm. Przygotowane przez nich paczki dostarczane są do lokalnych magazynów, skąd nasi wolontariusze rozwożą je do potrzebujących.

W ramach PACZKI 2008 zamierzamy zaangażować 40 000 indywidualnych darczyńców, którzy przygotują świąteczne prezenty dla 8 000 najuboższych rodzin z całej Polski. Przewidujemy, że dzięki tym działaniom wartość przekazanej pomocy sięgnie 4 000 000 zł, a łącznie w akcji udział weźmie aż 100 000 osób. Pragniemy, by do PACZKI przyłączało się coraz więcej osób – by razem z nami zechcieli spróbować przemienić szlachetne ideały w czyn.

Gorąco zapraszamy także na naszą stronę internetową: www.wiosna.org.pl

Rekordowy rok 2007 dla Swatch Group

Wartość sprzedaży brutto Grupy Swatch w 2007 roku wyniosła prawie 6 miliardów CHF. Dotychczasowe miesiące bieżącego roku też nastrajają optymistycznie

Swatch Group Spółka akcyjna Swatch Group AG i jej firmy siostrzane (łącznie z koncernem) to działające na całym świecie przedsiębiorstwo reprezentowane w sektorze gotowych zegarków i biżuterii przez 19 marek we wszystkich segmentach rynkowych i cenowych. Ponadto koncern ma badzo silną pozycję przemysłową w sektorze mechanizmów i części do zegarków oraz elektronicznych systemów. Spółka została zarejestrowana i ma siedzibę w Szwajcarii w Neuchatel.

Dane finansowe

W przedmowie pisma do akcjonariuszy Nikolas G. Hayek, prezes zarządu Swatch Group, napisał tytułem podsumowania: “Minął kolejny rok i znowu Grupa Swatch osiągnęła fantastycze wyniki pod względem obrotów, zysku i rozwoju. Nowe rekordy, nowe zyski, nowy wzrost i optymistyczne perspektywy na bieżący rok czynią nas silnymi”. I rzeczywiście: 2007 rok okazał się dla grupy rekordowy w wielu dziedzinach. Obroty brutto względem poprzedniego roku wzrosły o 17,6% i osiągnęły rokordową wartość 5 941 milionów CHF. Zysk koncernu po raz pierwszy w historii Swatch Group przekroczył miliard CHF (wzrost o 22,3%). Najbardziej do tych najlepszych w dotychczasowej historii grupy wyników przyczyniły się segmenty zegarków i biżuterii oraz produkcyjny. W tym pierwszym osiągnięty został dwucyfrowy, rekordowy wzrost w wysokości ponad 20%, widoczny we wszystkich kategoriach cenowych i we wszystkich markach.

Zegarki w portfolio
Swatch Group

Segment prestiżowy i luksusowy: Breguet, Blancpain, Glashütte Original, Jaquet Droz, Leon Hatot, Omega, Tiffany & Co

Wyższy segment: Longines, Rado, Union Glashütte Średni segment: Tissot, ck watch & jewellery, Balmain, Hamilton, Certina, Mido

Podstawowy segment: Swatch, Flik Flak Private Label: Endura

Ukierunkowana i systematyczna ekspansja w sektorze sprzedaży detalicznej zaowocowała u wszystkich marek koncernu silniej zaznaczoną obecnością w najlepszych miejscach sprzedaży, umożliwiła bezpośredni kontakt z konsumentami i przyczyniła się do wzrostu obrotów każdej z nich. Jednocześnie znaczny rozwój sektora biżuterii – spółki Dress Your Body (DYB) działającej w sektorze diamentów i biżuterii, która osiągnęła ponadprzeciętne sukcesy – przyczynił się do polepszenia wyników całego koncernu. Najlepsze, dwucyfrowe wyniki sprzedaży zostały osiągnięte w Azji (w tym na Bliskim Wschodzie). Tuż za nią z niewiele gorszym i również dwucyfrowym wynikiem wzrostowym uplasowały się Europa, Ameryka (dotychczas największy odbiorca) i Oceania.

Tak więc koncern ma bardzo dobrą, silną pozycję i jest reprezentowany we wszystkich segmentach cenowych i regionach świata. Dalsze ukierunkowane działania grupy mają na celu wzmocnienie tej pozycji. Zysk (Betriebs) wzrósł ponadproporcjonalnie o 24,7% i wyniósł 20 milionów CHF. Odpowiada to operacyjnej marży 20,6% (2006: 19,8%). Podjęte w ubiegłym roku działania mające na celu dopasowanie cen wpłynęły w omawianym okresie na marże. Dzięki temu efekty stale rosnących cen metali szlachetnych, diamentów i innych surowców można było przynajmniej częściowo zrekompensować.

Celem zapewnienia długookresowego rozwoju grupy zostały ponadto zwiększone nakłady na marketing i bezpośrednie dotarcie do klienta. Także wyjątkowo duże zapotrzebowanie na mechanizmy i komponenty zarówno ze strony spółek koncernu, jak i trzecich firm zaowocowało rekordowym wzrostem obrotów – w porównaniu z rokiem 2006 ten dział produkcji wypracował obroty brutto wyższe o 20,9% (1 684 miliony CHF). Choć nieco zredukowane, ale wciąż istniejące wąskie gardło produkcyjne w niektórych obszarach spowodowało, że dział produkcji, jak również dział gotowych zegarków nie osiągnęły wyższego wzrostu sprzedaży. Tym niemniej dzięki rozwojowi systemów produkcyjnych sprzedaż grupy wzrosła o około 900 milionów CHF.

Niedobór elementów oznaczał, że wiele zegarków nie mogło zostać na czas lub w ogóle dostarczonych do klientów, w wyniku czego wystąpił tymczasowy wzrost zapasów, zwłaszcza półproduktów. Jednak grupa podejmuje starania, aby wyeliminować te wąskie gardła i pomyślnie poszerzyć zdolności produkcyjne. Dotychczasowe wyniki w roku 2008 też są pozytywne i pozwalają oczekiwać kolejnego dobrego roku. Wstępne prognozy na 2008 rok W 2008 roku grupa przewiduje dalszy wzrost we wszystkich obszarach.

Mimo aktualnych zaburzeń na rynkach finansowych, zarząd i rada nadzorcza grupy spodziewają się utrzymania pozytywnych tendencji przy obecności grupy na wszystkich głównych rynkach oraz umacniania jej pozycji we wszystkich segmentach rynku. Bardzo pozytywne dane liczbowe dotyczące cen hurtowych i detalicznych są widoczne także w sklepach należących do grupy, które zanotowały już w styczniu 2008 roku dwucyfrowy wzrost. Zamówienia złożone na nadchodzące miesiące również dają powód, aby oczekiwać silnego wzrostu w pierwszej połowie roku.

Rynek polski ma potencjał

– rozmowa ze Stanleyem Barkiem, prezesem Swatch Group Polska


Swatch Group Polska także przyczynił się do ogólnego sukcesu Swatch Group – w 2007 roku sprzedaż zegarków tego koncernu wzrosła o 80% w porównaniu z rokiem poprzednim. Perspektywy na rok bieżący też są optymistyczne

2007 rok był rekordowy dla Swatch Group – jej obroty wzrosły o ponad 20%. Co wpłynęło na tak dobre wyniki?

Każda z 19 marek przyczyniła się w istotny sposób do tego wzrostu, przy czym największy został odnotowany w sektorze marek prestiżowych i luksusowych. Wynika to przede wszystkim z faktu, że “obudziła się” Azja, a zwłaszcza Chiny. I tak, na pierwszym miejscu na liście największych odbiorców jest po raz pierwszy Hongkong, który pod tym względem wyprzedził Amerykę – ta, odkąd pamiętam, zawsze była liderem w imporcie szwajcarskich zegarków. I choć nadal produkuje się tam mnóstwo podróbek, to świadomość oryginalnej marki staje się dla nich ważna i świadczy o osiągniętej pozycji.


A jaki był ubiegły rok dla Swatch Group Polska?

Dla polskiego oddziału Swatch Group był to świetny rok – sprzedaż na rynku polskim wzrosła o 80% w porównaniu z rokiem poprzednim. Pierwsze miesiące bieżącego roku również charakteryzują się dobrą sprzedażą – jak dotychczas rośnie ona o ok. 20% miesięcznie. Polska jest ważnym i dość szybko rozwijającym się rynkiem. Polacy coraz częściej kupują już kilka zegarków rocznie, nawet jeśli są one z niższej półki cenowej. Więc nie jest już tak jak kiedyś, kiedy zegarek ze średniej półki, na przykład Tissota czy Longinesa, kupowało się na całe życie. Ostatnie dane Szwajcarskiego Zrzeszenia Producentów Zegarków za maj br. pokazują, że Polska zaimportowała 88 914 sztuk zegarków szwajcarskich o wartości 11354 498 CHF. W porównaniu z adekwatnym miesiącem roku ubiegłego daje to spadek -5,9% pod względem wartości i wzrost +8,3% pod względem ilości. Tendencja na świecie jest odwrotna – znacznie szybciej rośnie eksport pod względem wartości (+16,1%) niż ilości (+5,7% – w 05.2008 w stosunku do 05.2007). Jednak żeby prawidłowo interpretować te dane, trzeba uwzględnić fakt, że szwajcarskie zegarki docierają do Polski nie zawsze bezpośrednio. Ogólnie jednak sumy się zgadzają. Tym bardziej więc cieszy nasz 20-procentowy miesięczny wzrost sprzedaży w bieżącym roku. Dzieje się tak także dlatego, że zatrudniamy w Polsce dobrych fachowców i generalnie mamy świetnych ambasadorów marek – pod tym względem świetnym strzałem był Robert Kubica, ambasador Certiny.


Wcześniej Swatch Group miała lokalnego dystrybutora w Polsce. Skąd decyzja o otwarciu oficjalnego przedstawicielstwa?

Już w 1997 roku prezes zarządu Swatch Group Nicolas G. Hayek mówił o tym, że chciałby otworzyć w Polsce przedstawicielstwo, jednak dopiero wejście Polski do Unii Europejskiej okazało się idealnym momentem. Generalnie Swatch Group prowadzi na świecie dystrybucję kontrolowaną pod postacią oddziałów grupy i niekontrolowaną – prowadzoną przez lokalnych dystrybutorów. I jak sama nazwa wskazuje, kontrolowana jest najlepsza, jeśli chodzi o długofalowy rozwój i inwestycje. Ponadto jako oficjalny przedstawiciel Swatch Group w Polsce mamy większe szanse na zdobycie pewnych modeli zegarków w większej liczbie. I tak, z wersji limitowanej Jamesa Bonda na cały świat liczącej 10 007 sztuk do Polski trafiło aż 75. Czechy, gdzie nie ma filii, a jedynie dystrybutor, otrzymały tylko 35 sztuk. Poza tym zamówienia płynące z filii są realizowane szybciej.

Swatch Group Polska istnieje już trzy lata – jak Pan ocenia ten czas?


Pierwszy rok istnienia upłynął nam przede wszystkim na inwestycjach w serwis, informatykę oraz pracowników. Obecnie mamy już dość silną pozycję na rynku polskim i współpracujemy z ok. 250 punktami sprzedaży w Polsce, prowadząc tzw. selektywną dystrybucję. Oznacza to w praktyce, że staramy się zachować pewną równowagę i nie zagęszczać nadmiernie sieci sprzedaży, żeby nie utrudniać pracy naszym dotychczasowym partnerom.

Swatch Group Polska nie prowadzi dystrybucji swoich najdroższych marek w Polsce – jakie są tego przyczyny?

Z 18 marek znajdujących się w portfolio Swatch Group dystrybuujemy osiem. Rzeczywiście, nie ma wśród nich tych najbardziej luksusowych, czyli Breguet i Blancpain, jednak można je kupić w Polsce. Mają one innego dystrybutora, ponieważ my na obecną chwilę nie jesteśmy w stanie zapewnić im odpowiedniego poziomu sprzedaży. Podobnie dzieje się w przypadku Union Glashütte – zegarki te od stycznia tego roku można kupić tylko w salonie W.Kruk w Złotych Tarasach w Warszawie.

Nie są też reprezentowane niszowe marki Swatch Group: Pierre Balmain, Mido i Jaquet Droz. Inne, te największe i najważniejsze w portfolio grupy, są dystrybuowane przez nas: Flik Flak, Swatch, ck, Longines, Rado, Tissot, Certina i Omega. Jeśli chodzi o Omegę, to dwa lata temu zaczęliśmy zamykać sklepy tej marki, w wyniku czego z 40 zostało 25. Jest to odgórna decyzja mająca na celu lepsze pozycjonowanie naszych marek w wyższym przedziale cenowym – z 8000 punktów sprzedaży na całym świecie zostało 4000, przy czym średnia wartość sprzedawanego zegarka wzrosła dwukrotnie. Wiele marek tak robi, a w Omedze ten trend trwa już od dłuższego czasu i przynosi widoczne efekty. Najlepszy punkt sprzedaży Omegi w Polsce znajduje się w Złotych Tarasach w Warszawie.

Jak Pan widzi rozwój branży zegarmistrzowskiej, uwzględniając pierwsze oznaki kryzysu?


Nie przesadzałbym z tym kryzysem. Eksport zegarków szwajcarskich w skali świata wzrósł o 16%, pod względem ilości o 6%, najlepiej sprzedają się modele w cenie powyżej 5000 CHF, Rumuni po wejściu do UE kupują ponad dwa razy więcej zegarków. Czy to są oznaki kryzysu? Jestem przekonany, że w tym roku szwajcarska branża zegarmistrzowska znowu pobije kolejny rekord. Dopóki Hongkong i Chiny nadal będą rosnąć w tak szybkim tempie i Japończycy będą tak dużo podróżować, będzie dobrze. Nie widzę żadnych oznak, dlaczego miałoby być gorzej.


A jaki rozwój przewiduje Pan w Polsce?


Zegarek jest takim trochę barometrem rozwoju gospodarczego. Przyglądam się od wielu lat rynkowi hiszpańskiemu, który po wejściu do Unii Europejskiej nagle doznał ogromnego przyspieszenia i dziś z 30. miejsca na liście największych odbiorców szwajcarskich zegarków wskoczył na miejsce 13. Dlatego myślę, że tak samo będzie w Polsce, gdzie sprzedaż detaliczna zegarków będzie rosła w tempie co najmniej 10% rocznie. Nawet jeśli w rankingu największych importerów zegarków szwajcarskich w maju br. Polska zajmuje 49. miejsce – za Danią, która ma tylko 5,4 mln ludzi!

Rozmawiała Anna Sado

Przemysł zegarmistrzowski w Szwajcarii i na świecie w 2007 r.

Rok 2007 okazał się wyjątkowo dobrym rokiem dla eksportu zegarków szwajcarskich, bijącego wiele dotychczasowych rekordów. Tempo wzrostu pozostało silne przez cały rok i nie zanotowano żadnych osłabień. Wszystkie segmenty produkcji miały pozytywny wpływ na wynik końcowy, a największy w nim udział mają przede wszystkim produkty luksusowe. Dobra passa szwajcarskich producentów zegarków trwa już nieprzerwanie od czterech lat!

Wartość całkowita eksportu (w miliardach CHF)

Wartość eksportu zegarków szwajcarskich w 2007 r. osiągnęła 16 miliardów CHF. Stanowi to 2,2 miliarda CHF więcej niż rok wcześniej i daje wzrost na poziomie 16,2% w porównaniu z 2006 r. Jednocześnie jest to najwyższy wskaźnik wzrostu od 18 lat. Eksport gotowych zegarków Zegarki, sztandarowy produkt szwajcarskiego eksportu zegarmistrzowskiego, nadały ton ogólnemu wzrostowi w 2007 r. Wartość ich wywozu wzrosła o 16,2% i osiągnęła 14,8 miliarda CHF oraz 25,9 milionów sztuk, czyli o 1 milion więcej niż w 2006 r. Daje to ilościowy wzrost o 4,2% po trzech stabilnych latach. Ta zwyżka przeliczona na sztuki wyraźnie ilustruje bardzo silne zapotrzebowanie na szwajcarskie produkty w 2007 r. i rozwój zdolności produkcyjnej.


Trendy w materiałach

Eksport zegarków wykonanych ze stali wygenerował najbardziej znaczącą kwotę równą 6,3 miliardom CHF – to o 14,7% więcej niż w 2006 r. Zegarki wykonane z 18-karatowego złota zanotowały jednak jeszcze większy wzrost, o 24,9% wyższy niż w roku poprzednim, co odpowiada wartości 4,8 miliarda (o niemal 1 miliard CHF więcej). Produkty wykonane z dwóch metali – złota i stali – zanotowały bardziej umiarkowany wzrost, tj. +8,0%. Wartość ich eksportu osiągnęła 2 miliardy CHF.

Eksport zegarków według materiałów

W sumie modele wykonane z tych trzech materiałów stanowiły prawie 90% całkowitej wartości eksportu zegarków. Wzrost liczby eksportowanych zegarków dotyczył w większości zegarków wykonanych ze stali, które ilościowo zyskały +9,9% i ogółem liczyły 14,8 milionów sztuk. Coraz powszechniejsza w użyciu stal znalazła zastosowanie w 58% zegarków wyeksportowanych przez Szwajcarię w 2007 r. Zegarki wykonane z innych metali osiągnęły ilościowo poziom 4,1 miliona sztuk, gdy tymczasem grupa innych materiałów zanotowała w tej kategorii spadek o 7% i wyniosła 5,2 miliona sztuk.


Zegarki mechaniczne i elektroniczne

Zegarki mechaniczne zanotowały w 2007 r. wzrost powyżej średniej. Ich wartość była o 19,3% wyższa, gdy tymczasem liczba eksportowanych sztuk wzrosła o 12,3%. Ilość zegarków elektronicznych wzrosła w stopniu bardziej umiarkowanym, niemniej jednak zauważalnie (+2,7%), natomiast pod względem wartości odnotowano dwucyfrowy wzrost (+10,3%). Różnica pomiędzy zegarkami mechanicznymi a elektronicznymi nadal się powiększała, ale nie tak dynamicznie jak w latach poprzednich.


Główne rynki

Rozmieszczenie geograficzne eksportu pokazuje, iż szwajcarskie zegarmistrzostwo znajduje odbiorców dla swoich produktów na pięciu kontynentach, z których w 2007 r. wszystkie zanotowały tendencję zwyżkową. Najwyższym wzrostem może pochwalić się Azja (+18,9%), co zapewniło jej 44% udziału w imporcie szwajcarskich zegarków. Wartość eksportu na kontynent azjatycki to 7 miliardów CHF. Europa okazała się równie dynamiczna ze wzrostem równym 17,6% w porównaniu z 2006 r.

Główne kraje eksportujące (w mld USD)

Sprzedaż w Europie, stanowiąca jedną trzecią światowej sprzedaży, osiągnęła wartość 5,5 miliarda CHF. Podobnie jak w roku 2006 kontynent amerykański okazał się mniej chłonny, choć i tak zanotowano tam 9,5-procentowy wzrost, co oznacza, że wartość sprzedaży z 3 miliardów CHF podskoczyła na 3,2 miliarda. Jeśli chodzi o udział w rynku, Ameryka straciła jeden punkt na rzecz Azji i w roku 2007 wyniósł on 20%. Afryka i Oceania to znacznie mniejsze rynki – mimo to Afryka zanotowała wzrost na poziomie 14,0%, natomiast Oceania utrzymała dotychczasowy poziom (+1,0%).

Stany Zjednoczone zakończyły 2007 r. na prowadzeniu z satysfakcjonującym, aczkolwiek nieco niższym wzrostem. Hongkong potwierdził swą doskonałą kondycję, osiągając wyniki bardzo zbliżone do Stanów Zjednoczonych. Na przeciwnym krańcu Japonia zakończyła ubiegły rok na minusie, wykazując znaczący spadek wartości importu. Wartość sprzedaży we Włoszech przekroczyła miliard franków dzięki wzrostowi, którego wynik zbliżony był do średniej światowej.

Francja okazała się bardzo dynamicznym rynkiem, a tuż za nią uplasowały się Niemcy (+7,9%). Przesuwając się o jedno miejsce w górę w stosunku do roku 2006, Chiny znalazły się na dziewiątej pozycji po silnym wzroście (+43,0%). W Rosji nadal utrzymywał się dynamiczny wzrost (+57,4%), czyniąc ją dwunastym w kolejności rynkiem zbytu dla zegarków szwajcarskich.

Światowy eksport zegarków

W porównaniu z innymi krajami Szwajcaria okazała się głównym eksporterem zegarków w 2007 r. Dzięki umocnieniu się miejscowej waluty (wyłączając wpływy giełdowe) o 16,2% całkowita wartość eksportu zegarków szwajcarskich wyniosła 13,4 miliarda USD. Hongkong zanotował poziom eksportu i reeksportu, który okazał się o 50% niższy i wyniósł 6,4 miliarda USD.

Wzrost w stosunku do roku 2006 to +6,1%. Zegarki i inne produkty zegarmistrzowskie pochodzące z Hongkongu bądź przewożone przez ten kraj tranzytem znalazły nabywców głównie w Stanach Zjednoczonych, Chinach, Szwajcarii i Japonii. Pod względem eksportu wyrobów zegarmistrzowskich Chiny okazały się równie dynamiczne jak Szwajcaria, notując wzrost +16,0% w przeliczeniu na walutę lokalną. Jednakże ich wartość była znacznie niższa i wyniosła 2,4 miliarda USD.

Dzięki znaczącemu wzrostowi (+15,8%) Francja zajęła czwartą pozycję eksportera produktów zegarmistrzowskich w 2007 r. z kwotą 1,3 miliarda USD. Ich głównym odbiorcą była Szwajcaria. Drugi rok z rzędu Niemcy zanotowały spadek wartości rodzimego eksportu (-6,9%), która zamknęła się w kwocie 1,2 miliarda USD. Także w tym przypadku głównym odbiorcą była Szwajcaria. Zegarki będące sztandarowym produktem przemysłu zegarmistrzowskiego w 2007 r. były masowo eksportowane przez Chiny. Ogółem kraj ten opuściło 638,3 milionów sztuk, czyli mniej o 7,7%.

W tym okresie Hongkong osiągnął gorszy niż w 2006 roku wynik: wyeksportowano 472,9 miliardów sztuk, co daje ilościowy spadek o 9,3%. Liderem pod względem wartości eksportu jest więc niezmiennie Szwajcaria zajmująca jednocześnie trzecie miejsce w rankingu pod względem liczby wywiezionych zegarków – w 2007 r. wyeksportowała 25,9 miliona zegarków, notując wzrost równy 4,2%. Podczas gdy ilość eksportowanych przez Chiny zegarków spadła, ich wartość znacząco wzrosła.

W rezultacie średnia cena była wyższa i wynosiła w 2007 r. 2 USD. Także Hongkong zanotował nieznaczny wzrost średniej ceny eksportowanych zegarków do kwoty 9 dolarów. Specjalizując się w produktach wykonanych z metali szlachetnych oraz zegarkach mechanicznych, Szwajcaria uzyskała średnią cenę eksportową w wysokości 479 dolarów za sztukę.

Światowy import zegarków

Krajem, który w 2007 r. importował najwięcej wyrobów zegarmistrzowskich, był Hongkong – w sumie wartość wwozu osiągnęła 5,3 miliarda USD. Daje to znaczący wzrost w porównaniu z rokiem 2006. Wysoki odsetek tych produktów uległ reeksportowi. Poważnym konsumentem okazały się także Stany Zjednoczone – tutaj wartość importu zegarków sięgnęła 4,5 miliarda USD, czyli więcej niż w roku poprzednim.

Japonia utrzymała poziom z roku 2006, importując za równowartość 2,3 miliarda USD. Tuż za Japonią uplasowała się Szwajcaria, notując znaczący wzrost importu, którego wartość wyniosła 2,1 miliarda USD. Na koniec Francja znacznie zwiększyła swą konsumpcję zagranicznych produktów zegarmistrzowskich i jej import przy 20-procentowym wzroście wyniósł 1,8 miliarda USD.

www.fhs.ch

Przejęcie W.Kruk – przestroga dla bursztynników

Przejęcie spółki W.Kruk to sygnał, że w Polsce będzie koniunktura na markowe wyroby jubilerskie i przestroga dla polskich bursztynników, że tworzona przez nich przez całe lata na świecie marka biżuterii z bursztynem może być przejęta przez silną kapitałowo spółkę, i to bez jakiegokolwiek odstępnego. Jeszcze nikt kilka miesięcy temu nie wyobrażał sobie, że Wojciech Kruk może utracić wpływ na rozwój salonów jubilerskich W.Kruk.

Tymczasem niemożliwe stało się faktem i jubiler z Poznania, którego tradycje złotnicze sięgają 1840 roku, musiał podjąć decyzję o znaczącej redukcji zaangażowania swojej rodziny w spółkę W.Kruk. W swoim oficjalnym oświadczeniu napisał, że nie widząc możliwości kontynuowania współpracy, jako strategiczny akcjonariusz spółki, zdecydował się wraz z rodziną odpowiedzieć na wezwanie do sprzedaży akcji, pozostawiając sobie jedynie 3,03 procenta z ponad 23 procent.

Przejęcie marki bursztynu

űadna z firm bursztynniczych nie jest spółką akcyjną, więc nie grozi jej przejęcie w ten sposób. Co prawda plotkowano onegdaj, że największa polska firma S&A Bursztynowa Biżuteria z Gdyni wybiera się na giełdę, ale rzeczywistość tego nie potwierdziła. Ważne jednak, żeby trójmiejscy bursztynnicy wyciągnęli nauczkę z ostatnich wypadków związanych z przejęciem W.Kruk. Nie udało się im bowiem do tej pory stworzyć ogólnopolskiej sieci markowych salonów, w których w sposób w pełni profesjonalny sprzedawano by, prezentowano i promowano wyroby jubilerskie z bursztynem.

Na ten fakt i na zagrożenia z nim związane wskazuje m.in. strategia klastra Gdańska Delta Bursztynu, która powstała we współpracy środowisk bursztynniczych z Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową. Po pierwsze, bursztynnicy najczęściej nie mają wpływu na żadną z faz życia produktu, oczywiście poza produkcją. Po drugie, stopniowo mogą stać się jedynie podwykonawcami dużych i silnych kapitałowo firm posiadających sieć markowych salonów jubilerskich i przyglądać się, jak te ostatnie zarabiają krocie na bursztynowych ozdobach, jednocześnie wymagając od nich coraz niższych cen zakupu i coraz dłuższych terminów płatności.

Jak przejęto firmę W.Kruk?

W pierwszej dekadzie maja giełdę zelektryzowała wiadomość, że Vistula & Wólczanka (V&W) postanowiła przejąć Kruka. Firmy wykorzystały fakt, że ok. 40 proc. akcji poznańskiej spółki znajdowało się w rękach funduszy, a ok. 36 proc. stanowiło tzw. free float i zawezwała akcjonariuszy do odsprzedaży akcji (za każdą płaciła ok. 10 procent więcej od jej rynkowej wartości). Fundusze inwestycyjne i mniejsi inwestorzy wykorzystali to, aby podreperować swoje notowania.

Wojciech Kruk wraz z rodziną odradzał sprzedaż akcji na wezwanie V&W i chciał, żeby ich spółka wykupywała udziały akcjonariuszy. W odpowiedzi Vistula podniosła swoją cenę i po kilku dniach Wojciech Kruk musiał się poddać. Spółka W. Kruk posiada obecnie 49 renomowanych salonów jubilerskich oraz 27 salonów z luksusową modą damską marki Deni Cler. W 2005 r. spółka zarobiła na czysto 3,9 mln zł – czyli prawie o 1,7 mln więcej niż w roku poprzednim. Rok 2006 zamknął się dwukrotnie większym zyskiem, a 2007 r. był pod tym względem rekordowy – 15 mln zł zysku netto.

Znamienne, że w tym roku nagrodę dla najlepszego kupca Gdańskiego Centrum Bursztynu zdobyła firma Apart, właściciel największej sieci salonów w Polsce. Niemal z tych samych przyczyn to spółka W.Kruk wygrywała przetargi na ekspozycję wyrobów jubilerskich z bursztynem jako polskiego produktu eksportowego w ramach narodowych pawilonów na wystawach Expo i uzyskiwała z tego tytułu przychody odpowiadające rocznym przychodom trzech salonów jubilerskich w atrakcyjnych miejscach handlowych w Polsce.

Jeżeli dodamy do tego, że znajomość marek dobrych firm bursztynniczych jest wśród klientów ostatecznych nikła, a wzornictwo kojarzone jedynie z tradycyjnymi wyrobami, to całkiem realnym zagrożeniem staje się przejęcie marki polskich wyrobów z bursztynem, i to nieodpłatne.

O czym nie wie Sharon Stone?

Jeżeli firmy V&W mogły przejąć W.Kruk, a anonimowa grupa inwestycyjna z Hongkongu przejęła słynny szwajcarski dom aukcyjny Antiquorum, to nie trudno sobie wyobrazić, że jakaś silna kapitałowo firma zacznie promować markowe wyroby z bursztynem, profesjonalnie je oznaczać, prezentować, eksponować i promować, sprowadzając dotychczasowych liderów branży bursztynniczej do roli podwykonawców. Ludzie, którzy znają historię branży jubilerskiej w Polsce, wiedzą, że inny polski kamień wykorzystywany w jubilerstwie – krzemień pasiasty – promuje od 35 lat Cezary Łutowicz z Sandomierza.

Jednak dopiero po wykorzystaniu tego materiału w kolekcji Kruka usłyszały o nim niemal wszystkie Polki i klientki z zagranicy. To samo dzieje się z bursztynem, o czym świadczą opisane powyżej procesy rynkowe. Potwierdzają to nawet ostatnie doniesienia, jak to Sharon Stone otrzymała w Warszawie naszyjnik z bursztynu autorstwa Anny Orskiej, projektantki firmy W.Kruk. Znana amerykańska aktorka wyjechała z Polski w przekonaniu, że to poznańska firma produkuje markowe wyroby ze złotem północy. Tymczasem dla wszystkich w branży jubilerskiej jest jasne, że stolica wyrobów z bursztynu znajduje się w zupełnie innym mieście. Jednak wiemy to my, a nie Sharon Stone.

Cała nadzieja w biurze klastra

W tej sytuacji powstające w Gdańsku biuro klastra Gdańska Delta Bursztynu może być jedną z ostatnich okazji na “przyjazną” konsolidację bursztynniczych firm i stworzenie profesjonalnego podmiotu, który będzie promował wyroby z bursztynem i bronił interesów branży. Mam nadzieję, że wspólnie z konsultantami z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową oraz przy wsparciu władz Gdańska i firm bursztynniczych uda nam się wypracować formułę biura i sposób jego finansowania w początkowej fazie, zanim jego działanie nie zacznie przynosić wymiernych zysków promocyjnych i handlowych nie tylko dla firm go finansujących, ale także dla pozycji bursztynu bałtyckiego w Polsce i na świecie.

Robert Pytlos
pełnomocnik prezydenta Gdańska ds. bursztynu

Złoty portfel – czyli nie tylko kruszec

Inwestowanie w złoto niekoniecznie musi oznaczać kupno samego kruszcu. Można pieniądze ulokować w odpowiednich funduszach, produktach strukturyzowanych lub kupić kontrakty terminowe

Spekulacje o cenach złota nie ustają. Jedni twierdzą, że dalszych wzrostów nie będzie, bo tylko w ubiegłym roku żółty kruszec podrożał o 31,1 proc., inni dowodzą, że niedługo będzie się płacić 1,5 tys. dolarów za uncję. Ostatnie spadki kursów nie muszą więc oznaczać, że na inwestowanie jest za późno. Zwłaszcza że złoto na całym świecie uważane jest za piątą walutę świata – po amerykańskim dolarze, euro, jenie i funcie szterlingu, a jego kurs bardziej stabilny od notowań akcji i jednostek funduszy inwestycyjnych, a jednocześnie niezależny od notowań papierów wartościowych i rynku nieruchomości.

2 miliardy za biżuterię

Złoto jest jednym z niewielu towarów, którego cena sterowana jest w równym stopniu zapotrzebowaniem na sam kruszec, jak i brakiem zaufania wobec alternatywnych inwestycji. Tymczasem dolar wciąż słabnie, gospodarka amerykańska pogrąża się w recesji, a globalna inflacja rośnie. Rośnie też zapotrzebowanie na złoto zarówno ze strony inwestorów, jak i banków centralnych z Azji i Środkowego-Wschodu, które traktują je jako bezpieczną lokatę kapitału. Wzrostowi cen może też sprzyjać zapowiadany spadek wydobycia kruszcu i wzrost kosztów produkcji. Polacy również coraz chętniej kupują złote sztabki, monety i złote ozdoby. Tylko w ubiegłym roku wydaliśmy na biżuterię 2 mld zł. W tym roku może to być o 300 mln więcej. W złoto inwestują nawet największe fundusze inwestycyjne i emerytalne oraz rosnące grono globalnych milionerów. Jako istotne czynniki mające wpływ na notowania złota można też wskazać – wzrost cen ropy naftowej, wzrost zapotrzebowania ze strony nowoczesnych technologii, w tym nanotechnologii, wzrost zamożności wielu społeczeństw i niestabilną sytuację polityczną na świecie.

Złoto czy lokata

Ceny złota podawane są w dolarach, co w Polsce, przy bardzo mocnym złotym, ma zasadnicze znaczenie. Wzrost cen kruszcu rozpoczął się bowiem dokładnie w momencie, gdy dolar zaczął tracić na wartości w stosunku do naszej waluty. W ciągu ostatnich pięciu lat cena złota w dolarach wzrosła o 176,3 proc., a w złotych już “tylko” 51 proc., ponieważ w tym samym czasie dolar potaniał o 45 proc. Cena w złotych nie jest już więc tak szokująca, choć 10 proc. zysku rocznie można uznać za przyzwoitą lokatę oszczędności, zwłaszcza w porównaniu z lokatami bankowymi czy obligacjami, na których można było zyskać połowę mniej. Dzisiaj najlepsze na rynku lokaty oferują 8 proc. odsetek w skali roku. Po uwzględnieniu 19-procentowego podatku od zysków kapitałowych, zostanie z nich tylko 6,48 proc. Po roku okaże się, że nasze pieniądze są warte o ponad 4 proc. mniej w wyniku szalejącej inflacji. Realny zysk wyniesie więc między 2 a 2,5 proc. Sytuacja na rynku kapitałowym też nie zachęca do inwestowania w akcje i standardowe fundusze inwestycyjne. Powinno się więc rozważyć włączenie do portfela złota, tym bardziej że zarabiać można zarówno na wzrostach, jak i spadkach jego notowań.

Sztabka w banku

Najprostszym sposobem inwestowania w złoto jest kupno sztabek lokacyjnych lub monet. Sztabki można kupić np. w Narodowym Banku Polskim lub Mennicy Polskiej. Sprzedaż prowadzi również Raiffeisen Bank Polska. W banku są dostępne sztabki o wadze od 1 grama do 1000 gram. Warto pamiętać, że im cięższa sztaba, tym cena za gram złota niższa. Płaci się bowiem nie tylko za samo złoto, ale również za jej wykonanie, wyprodukowanie i magazynowanie. Kosztem jest też marża producenta. Nie oznacza to jednak, że warto kupować tylko największe. Małe, mimo że drożej kosztuje w nich gram złota, mają również swoje zalety – łatwiej je sprzedać w razie nagłej potrzeby. Najchętniej są bowiem kupowane sztabki od 5 g do 1 uncji (31,1 grama).

Jednostka zamiast kopalni

Do portfela inwestycyjnego można również włożyć jednostki lub certyfikaty funduszy inwestujących w złoto. Do wyboru są zarówno fundusze zagraniczne, np. Merrill Lynch World Gold Fund, inwestujące w akcje spółek specjalizujących się w wydobyciu metali szlachetnych, jak i fundusze rodzimych TFI. W Polsce od dwóch lat działa Investor Gold FIZ, fundusz inwestujący w kontrakty terminowe na metale szlachetne: złoto, srebro, platynę i pallad oraz bezpośrednio w akcje spółek wydobywających kruszce.

Certyfikaty funduszu od początku jego istnienia (24 września 2006 roku) do końca kwietnia tego roku przyniosły ponad 57 proc. zysku, a więc więcej, niż w tym czasie podrożało złoto. Tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy można było na nich zarobić 29,5 proc., a w tym roku 5,3 proc. Certyfikaty funduszu można kupić w okresowych subskrypcjach. W ubiegłym roku były trzy, w tym jeszcze ani jednej, więc warto śledzić informacje napływające z TFI.

Nie ma też problemu z ich sprzedażą, są bowiem wyceniane raz w miesiącu i mogą zostać wykupione. Zdecydowanie gorsze wyniki ma działający od 1,5 roku Superfund SFIO Subfundusz Gold, który zyskał od tego czasu zaledwie kilkanaście procent, a w tym roku 4,3 proc. Można również zainwestować w fundusz Idea Surowce Plus, ale w jego portfelu oprócz metali szlachetnych znajdują się również inne metale, zboża i surowce energetyczne.

Złota struktura

“Złoto” można również kupić na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, na której notowane są odzwierciedlające cenę kruszcu certyfikaty strukturyzowane emitowane przez Raiffeisen Centrobank Gold Open-End Index Certificate. Można również wybrać produkt w formie polisy ubezpieczeniowej. Firma New World Alternative Ivestments prowadziła dotychczas zapisy na dwie lokaty pod nazwą “Złota struktura”. Ich wyniki powiązane są z wartością indeksu złota JP Morgan Gold Excess Return Index, a głównymi zaletami produktów jest ochrona kapitału i zwolnienie z 19-procentowego podatku od zysków kapitałowych. Inwestycja jest jednak przeznaczona dla zamożniejszych klientów. Wpłata wynosiła bowiem 100 tys. zł.

Kontrakt, czyli zakład

Inwestować w złoto można nawet w biurach maklerskich, które mają w swojej ofercie kontrakty terminowe na złoto. Pierwszy wprowadził je na polski rynek Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska. Kontrakty są rodzajem zakładu o przyszłą cenę złota. Można więc na nich zarabiać również wtedy, gdy kurs kruszcu spada. W BOŚ dostępne są kontrakty na złoto notowane na giełdzie Chicago Board of Trade. Wartość jednego kontraktu równa jest cenie 1 uncji razy 100. Zmiana ceny uncji o 1 dolar powoduje 100 dolarów zysku lub straty na rachunku posiadacza kontraktu. Gra jest więc warta świeczki niezależnie od tego, czy wierzy się we wzrost cen złota, czy nie. Ważne, żeby zyskać.

Ewa Bednarz
Comperia.pl

Banki coraz zacieklej walczą o przedsiębiorców

Tylko w kwietniu z nowymi kampaniami i ofertami wystąpił
Raiffeisen Bank Polska, ING Bank Śląski, AIG Bank Polska,
Dominet Bank, Millennium i Bank DnB NORD

Reklamowane są zarówno lokaty, jak i kredyty. Banki zachęcają przede wszystkim ułatwieniami w pozyskiwaniu bieżącego finansowania, szybką obsługą i wysokością pożyczek bez zabezpieczeń. Raiffeisen Bank Polska chwali się, że decyzję kredytową podejmuje w ciągu 48 godzin, a Bank DnB NORD zapewnia, że udzieli 100 tys. pożyczki w 1,5 godziny.

Pożyczkę damy szybko

“Rozwijaj się”, pod takim hasłem Raiffeisen Bank Polska prowadzi kampanię reklamową oferty przeznaczonej dla małych firm. Nowy pakiet obejmuje produkty kredytowe i jest przeznaczony dla przedsiębiorstw, których roczne obroty nie przekraczają 20 mln zł. Największą zaletą oferty jest możliwość uzyskania kredytu o wartości do 1 mln zł bez zabezpieczeń i podjęcie decyzji kredytowej w 48 godzin.

Jan Czeremcha, wiceprezes zarządu odpowiedzialny za pion bankowości korporacyjnej nie ukrywa, że dzięki nowej ofercie bank zamierza wzmocnić pozycję w segmencie małych przedsiębiorstw.
Szybką pożyczką rozwojową, którą można przeznaczyć na dowolny cel, kusi również Bank DnB NORD. Obiecuje również, że decyzję kredytową podejmie w ciągu 1,5 godziny, a pieniądze będą do odebrania już po 24 godzinach w dowolnej formie.

Może to być linia kredytowa w rachunku bieżącym lub limit na karcie kredytowej VISA Bisenes Port.
Finansowanie jest więc jeszcze szybsze niż w Raiffeisenie, ale wysokość kredytu znacznie niższa – maksymalnie 100 tys. zł. O pożyczkę mogą się ubiegać przedsiębiorcy, którzy działają przynajmniej pół roku.

Ulokujemy nadwyżki

Bank DnB NORD wprowadził do oferty również specjalną Lokatę NORDpremium dla małych i średnich przedsiębiorstw (MSP) – o podwyższonym oprocentowaniu w stosunku do standardowej oferty banku. Pieniądze można ulokować na 32 dni. Oprocentowanie jest stałe i wynosi 5,25 proc. w skali roku. Promocyjne lokaty można zakładać tylko do końca maja. Minimalna wpłata wynosi 40 tys. zł.
W AIG Bank Polska przedsiębiorcy zakładający lokatę korporacyjną Direct+ Corporate mogą natomiast liczyć na indywidualną opiekę przedstawiciela banku.

Umożliwi to później zawieranie nowych kontraktów przez telefon. Oprocentowanie jest negocjowane, terminy elastyczne, nawet od jednego dnia. Założenie lokaty nie wiąże się z koniecznością zakładania rachunku bieżącego.


Zaoferujemy nowe rachunki…

Ofertę uatrakcyjnia Bank Millennium, który wprowadził nowe rachunki firmowe – Konto Biznes Start i Konto Biznes Profesja, przeznaczone dla firm rozpoczynających działalność oraz przedstawicieli tzw. wolnych zawodów. Mogą z nich korzystać mikroprzedsiębiorstwa, których obroty nie przekraczają 800 tys. euro rocznie. Lidia Filak, kierująca Segmentem Biznes w Banku Millennium podkreśla, że nowe rachunki pozwalają sprawnie i wygodnie dokonywać operacji bankowych związanych z codzienną działalnością przedsiębiorstwa, jednocześnie umożliwiając dostęp do wielu innych produktów i usług oferowanych przez Bank Millennium, np. kredytów i Lokaty Biznes.

Konto Biznes Start, stworzone dla przedsiębiorstw rozpoczynających działalność lub działających nie dłużej niż 12 miesięcy, zwolnione jest z opłat za jego prowadzenie przez 18 miesięcy. Przez ten czas bezpłatne są również przelewy złotowe zlecane za pośrednictwem internetowego systemu transakcyjnego Millenet. Bank zapewnia, że nie będzie również pobierał prowizji przez 1,5 roku za wydanie i używanie karty debetowej Millennium Visa Executive Electron. Konto Biznes Profesja, rachunek dla osób wykonujących wolne zawody jest zwolnione z opłat krócej, bo przez 12 miesięcy, ale bezpłatne są również przelewy zlecane przez TeleMillennium.

… i pożyczkę hipoteczną

Dominet Bank poszerzył ofertę dla mikroprzedsiębiorstw o pożyczkę hipoteczną.
Z pożyczki mogą skorzystać zarówno osoby prowadzące działalność gospodarczą, jak i spółki prawa handlowego, których roczny przychód ze sprzedaży nie przekracza 800 tys. euro, nawet gdy działają nie dłużej niż rok. Otrzymane pieniądze można przeznaczyć na dowolny cel, a więc nie tylko nieruchomość.
Minimalnie można pożyczyć 10 tys. zł lub ich równowartość we frankach szwajcarskich, euro lub funtach brytyjskich.

Maksymalna kwota nie może przekraczać 70 proc. wartości nieruchomości, na której zostanie ustanowione zabezpieczenie spłaty w formie hipoteki. Zabezpieczeniem mogą być nieruchomości należące do pożyczkobiorcy lub do osoby trzeciej, z wyjątkiem gruntów i gospodarstw rolnych. Oprocentowanie jest liczone na podstawie stawek referencyjnych: WIBOR 3M, LIBOR 3M, EURIBOR 3M. Spłatę można rozłożyć na maksymalnie 20 lat.

Ułatwimy reklamę

Przedsiębiorcy, którzy do 18 lipca założą Konto z Lwem dla małych firm Direct, Zysk lub Zysk+ dostaną kupon promocyjny o wartości 200 zł na reklamę w wyszukiwarce Google. Warunkiem skorzystania z kuponu promocyjnego jest założenie konta reklamowego AdWords i zaakceptowanie jego regulaminu (w momencie wpisywania kodu promocyjnego konto nie może być starsze niż 14 dni). Następnie należy aktywować konto AdWords, co kosztuje 20 zł. Po aktywacji i wpisaniu kodów podanych na kuponie saldo konta wzrośnie o 200 zł. Konto w ING Banku Śląskim można otworzyć nie tylko w placówce banku, ale również przez internet.  

Francuski wzrost sprzedaży

Pomyślna dla francuskiej branży dynamika wzrostu sprzedaży spowodowana jest nie tylko jakością i atrakcyjnością produktów, lecz także aktywnością i pomysłowością sklepów jubilerskich i sieci sprzedaży stosujących skutecznie rozplanowane akcje marketingowe kierowane do klientów

Francuski rynek wyrobów jubilerskich i zegarków, po dodatnim okresie w latach 1998-2000 oraz niekorzystnym między 2002 a 2005 r., powrócił do lepszej formy i od drugiej połowy 2006 r. odczuwalny jest ciągły wzrost wartości sprzedaży. Wynik ubiegłego roku to 5 proc. wzrostu sprzedaży ogółem. Wartość sprzedaży przekroczyła 5 miliardów euro na terenie Francji, co stanowi najlepszy historyczny wynik branży jubilerskiej i zegarów – wynika z danych CPDHBJO (Zawodowy Komitet Rozwoju Branży Złotniczo-Jubilerskiej i Zegarków).

Mimo wzrastającej konkurencji na rynku oraz ciągłemu spadkowi cen rynkowych (średnia cena wyrobu jubilerskiego spadła o 12 euro od 2000 r. i obecnie wynosi 60 euro), wynik ten możliwy jest dzięki wysokiej liczbie sprzedanych sztuk. Francuski Związek Branży Jubilerskiej i Zegarków, zrzeszający 1300 profesjonalistów, opracował na początku roku zbiór wytycznych i sugestii dotyczących skutecznych działań poprawiających wzrost sprzedaży w salonach, galeriach i u dystrybutorów jubilerstwa. Reklama, dobra cena, rabaty, wyprzedaż – to kilka ze znanych i skutecznych środków, stosowanych, by zachęcić do odwiedzenia sklepu.

Istnieją także inne, bardziej wyszukane, a tak samo skuteczne metody, do których można sięgnąć. Mowa o akcji handlowej, tworzącej lub wykorzystującej “event”, który ma dynamicznie promować daną linię produktów. Odświeżenie tradycjonalnych działań handlowych jest na pewno korzystne dla wizerunku sklepu, przyczynia się do zwiększenia obrotów i motywuje opiekunów klienta do pracy.

Starać się o jakość – to główny parametr działania, który przekłada się na witrynę, jakość opieki nad klientem, udzielanie fachowych odpowiedzi i oczywiście regularne myślenie o animacjach w sklepie

Często jednak trudno francuskim sklepom jubilerskim zmobilizować się do organizowania takich przedsięwzięć. Rażący przykład przedstawia dom Schmittgall, producent i dostawca pereł z Tahiti, który posiada 19200 odbiorców, natomiast rocznie tylko około 12 z nich decyduje się na przeprowadzenie akcji promocyjnej. To głównie kwestia przyzwyczajenia, bo przekonanie się, jaki to stanowi interes dla producenta i dostawcy, jest jasny.

Owszem, niełatwo skupić w sobie wszystkie talenty – dobrego handlowca, fachowca jubilerstwa oraz specjalisty od promocji. Podczas planowania operacji na rok należy dla każdej z nich rozpisać harmonogram. Trudne dla pracowników sklepu może być opanowanie sztuki komunikowania i dobrego PR. Mile widziane są inicjatywy producentów i dostawców biżuterii, od których oczekuje się nie tylko wsparcia w postaci przysłania własnych handlowców na czas trwania operacji, ale też propozycji operacji, z których sklep wybierze rodzaje działania (powody takiego działania, jak się go przeprowadza, udział producenta i sprzedawcy w przedsięwzięciu, różne warianty akcji promocyjnych).

Wystarczy jeden sklep lub galeria, bogaty asortyment oraz dobra organizacja, by – stosując działania animacji promocji – osiągnąć pierwsze sukcesy. Zależnie od wielkości pomieszczenia sklepu, w ciągu jednego kwartału kalendarzowego, przygotowuje się określoną liczbę aranżacji witryn dla wyrobów jubilerskich oraz dla zegarków. Zmienia się 10 proc. wystawy każdego kolejnego miesiąca. Powinno się pokazać w nich standy reklamowe wysokiej jakości w celu wypromowania określonego produktu (perły, diamenty…), wypromowanie producenta lub know-how w odwołaniu do poszczególnego wydarzenia kalendarzowego (walentynki) lub odnoszące się do aktualności (sportowej, kulturalnej, lokalnej lub międzynarodowej, np. mistrzostwa świata w piłce nożnej).

Operację promocyjną rozpocząć można od uzyskania od producenta zdjęć produktów. Posługując się własnymi pomysłami i możliwościami finansowymi, właściciel sklepu wykonuje elementy promocyjne: banery winylowe, prezentatory wizualizacyjne z pianki… np. dla promocji przed sezonem wysprzedaży. Działając lokalnie, warto nawiązać kontakty z innymi właścicielami sklepów z dzielnicy (cukiernia, restauracja, kwiaciarnia) w celu współpracy promocyjnej. W ciągu roku można się posługiwać mejlingiem do wyszczególnionych kategorii odbiorców i używać go różnie: sezon wysprzedaży (np. 5 proc. zniżki dla 500 wybranych klientów), wysyłka katalogu pod koniec roku, promocja na dzień matki czy przed sylwestrem.

Uznać można, że sklepy i galerie mają tę przewagę nad centrami handlowymi, iż potrafią stworzyć milszą, cieplejszą i serdeczniejszą atmosferę dla klientów w sklepie. Na przykład można w niedzielę zaprosić klientów do galerii lub sklepu na brunch, zaproponować im udział w teście osobowości, który ujawni, jakie trendy i style biżuterii powinni preferować oraz zaprezentować tych projektantów, którzy właśnie odpowiadają tymi kryteriom. Schmittgall, dostawca pereł, oprócz możliwości przedstawienia tańców z Tahiti posiada inne propozycje dla swych dystrybutorów: pożycza suknie haute couture, by uatrakcyjnić witrynę, pomaga w zaprojektowaniu gabloty wystawowej tak, aby klient poczuł, że sklep stara się zaproponować coś więcej niż czysty handel. Jeśli sklep jubilerski zechce zorganizować konkurs i losowanie, producent zapewni jako nagrodę perłę.

Akcje promocyjne zawsze dużo pomagają. Można zorganizować tydzień lub miesiąc ślubu skierowany do młodych par (obrączki lub diamenty). W ramach tej akcji ogłosić w prasie konkurs, w którym można wygrać podróż poślubną oraz pierścionki lub naszyjniki. Klienci powinni składać kartki zgłoszeniowe do konkursu, by wziąć w nim udział. Widoczna korzyść dla sklepu jubilerskiego to zdobycie tą drogą nowej bazy danych klientów z dokładnymi informacjami. Daje to możliwość obdzwaniania tych klientów z kolejnymi ofertami.

Zalecane przez Francuski Związek Branży Jubilerskiej i Zegarków działania w celu odświeżenia handlu i sprzedaży Cel: Dodać dynamiki sprzedaży w sklepie lub salonie, opracować lepszy wizerunek i rozpoznawalność na rynku. Najwyższy cel: Wzrost obrotów od sprzedaży.

Obserwacja: Wszystkie salony i sklepy, które zobowiązały się do przeprowadzenia akcji odżywczej sprzedaży spotkały się ze wzrostem liczby klientów odwiedzających sklep oraz wzrostem obrotów sklepu już po trzech miesiącach po zakończeniu operacji. Warunek sukcesu: – każda osoba, począwszy od producenta biżuterii do pracownika sklepu, czynnie uczestniczy w promowaniu sprzedaży; – dostawcy wspierają sklepy, a sklep utożsamia się z akcją promocyjną; – akcję przygotowywać dwa lub trzy miesiące wcześniej – koncepcja, wydruki, wysyłka mejlów (eksponować, że jest to wyjątkowa operacja); – zapoznać potencjalnych klientów z operacją poprzez spójną strategię komunikacji: reklama w sklepie, w mediach lokalnych (możliwa dzięki udostępnieniu projektów graficznych przez dostawców).

Jeśli wybieramy bezpośredni marketing: – podzielić bazę danych klientów na konkretne grupy docelowe; – używać mocnych argumentów w mejlingu (wytłumaczyć klientowi, dlaczego należy odwiedzić butik z biżuterią) i wysłać mejling 10-15 dni przed operacją. Treść informacji może wymyślić sam właściciel butiku lub z pomocą producenta, który może też zająć się wydrukiem oraz techniką wysyłki; – przypomnieć klientowi o akcji promocyjnej (telefonicznie lub podczas odwiedzania sklepu); – dodatkowo można zorganizować event: konferencję, loterię… Klient będzie się czuł dowartościowany. Dobrze jest zaprosić VIP-ów i dziennikarzy lokalnej prasy w celu uzyskania pokrycia medialnego. Dobra rada: zastanowić się nad własną strategią na okres trzech lat, rozplanować operacje już na pierwszy rok (przynajmniej jedna co kwartał).

Producenci mogą też zaproponować sklepom i dystrybutorom katalog własnych kolekcji z kilkoma możliwościami adaptacji. W nim np. zaproponować zamieszczenie logo sklepu lub galerii, zdjęcie galerii, artykuł redakcyjny od właściciela sklepu jubilerskiego. Jeśli budżet na to pozwoli, należałoby kolportować ten katalog razem z lokalną prasą. Również producent i sklep powinni się wzajemnie promować na własnych portalach internetowych. Każdy portal, który wysyła wiadomości typu newsletter do czytelników, mógłby z czasem ogłaszać konkursy lub promocje w różnych partnerskich punktach sprzedaży.

Ostatecznie producent lub dostawca, który nie posiada wystarczająco czasu lub handlowców w celu chodzenia i tłumaczenia punktom sprzedaży, jakie są jego oczekiwania wobec merchandisingu, mógłby takie informacje nagrać i przekazać za pośrednictwem filmu na DVD. t

Igor Martin,
Federation Nationale HBJO

Zainwestuj w platynę

Platyna, uważana jest za jeden z “najmłodszych”, a jednocześnie najbardziej wartościowych metali szlachetnych. W rzeczywistości pierwiastek ten był znany w Ameryce jeszcze w czasach prekolumbijskich i w starożytnym Egipcie



Do Europy platyna sprowadzona została w 1750 roku przez hiszpańskich odkrywców Ameryki, którzy sądzili że jest to tylko odmiana srebra. Stąd też nazwali ten srebrzystobiały, niezwykle ciężki metal mianem “platina”, co po polsku znaczy “srebro. Wówczas całą ich uwagę pochłaniało poszukiwanie nowych pokładów złota. Wraz z przypłynięciem do Europy zaczęła się światowa kariera platyny, gdy jej niezwykłymi właściwościami zainteresowali się europejscy uczeni. W połowie XIX wieku zaczęto wyrabiać z niej biżuterię, wysoko cenioną ze względu na ładny wygląd i trwałość. W roku 1828 w Rosji wybito pierwsze na świecie platynowe monety.

Światowe wydobycie

Obecnie z branży jubilerskiej pochodzi połowa popytu na ten surowiec. Ponad 40 proc. światowego wydobycia zużywa się do produkcji katalizatorów do oczyszczania samochodowych spalin oraz w branży chemicznej. Dalsze 7 proc. trafia do producentów sprzętu komputerowego i elektronicznego, gdyż jest doskonałym przewodnikiem prądu, odpornym na korozję i trudno wchodzącym w związki z innymi metalami. Wysokie ceny platyny są efektem ograniczonej podaży: rocznie na świecie wydobywa się niespełna 160 ton tego kruszcu, podczas gdy np. produkcja złota przekracza 2,5 tysiąca ton.

Głównym dostawcą platyny jest Republika Południowej Afryki, skąd pochodzi 80 proc. wydobycia. Drugie miejsce na liście producentów zajmuje Rosja (11 proc.), a trzecie Stany Zjednoczone i Kanada (6 proc.). Mała podaż i ograniczona liczba dostawców sprawia, że ceny platyny są bardzo zmienne, co jest korzystne dla zainteresowanych zyskiem inwestorów. Obecnie kurs platyny kształtuje się na poziomie ok. 2000 USD za uncję. Duży wpływ na wysoką cenę metalu mają trwające w RPA od połowy stycznia problemy w dostawach prądu, które ograniczają wydobycie w miejscowych kopalniach. Spowodowało to zawieszenie wydobycia w większości kopalń południowoafrykańskich w lutym na okres pięciu dni. Dodatkowo największy koncern produkujący platynę Anglo Platinum Ltd. boryka się z awariami pieców hutniczych niezbędnych w procesie produkcji.

Właśnie obawy o mniejszą podaż tego cennego metalu przy jednocześnie utrzymującym się na wysokim poziomie popycie wydają się być bezpośrednim powodem tak gwałtownej aprecjacji cen. Co prawda właściciele Anglo Platinum nie zmieniają swoich prognoz wydobycia 2,4 mln uncji w tym roku, tym niemniej szacunki jednego z największych południowoafrykańskich banków Standard Bank zakładają spadek globalnego wydobycia w tym roku o 400 tys. uncji. Gdyby te prognozy się sprawdziły, 2008 rok byłby trzecim z rzędu, w którym podaż platyny na rynki będzie mniejsza w porównaniu z rokiem poprzednim.

Ośrodki handlu

Głównym odbiorcą kruszcu przez lata była Japonia. Trafia do niej 1/3 rocznej produkcji metalu. Jednak ostatnio doganiają ją Chiny, gdzie wyroby jubilerskie z platyny cieszą się coraz większym powodzeniem. Kolejne miejsca zajmuje Ameryka Północna (19 proc.) oraz Europa (17 proc.). Głównym ośrodkiem handlu jest powstały w 1987 roku Londyński Rynek Platyny i Palladium (London Platinum and Palladium Market).

Jest to rynek pozagiełdowy, na którym wszystkie warunki transakcji ustalane są bezpośrednio przez kontrahentów. Dwa razy dziennie odbywa się fixing, na którym ustalane są ceny odniesienia, pozwalające dostawcom, odbiorcom, pośrednikom i inwestorom zorientować się w sytuacji na rynku. Drugim ważnym ośrodkiem handlu platyną jest nowojorska giełda handlowa NYMEX, gdzie handluje się kontraktami terminowymi na ten metal oraz opcjami na nie. Pojedynczy kontrakt opiewa na 50 uncji po 31 gram każda.

Tak jak w przypadku innych futures na towar kontrahenci zobowiązują się, że w danym terminie w przyszłości przeprowadzą transakcję kupna-sprzedaży po ustalonej z góry cenie. Rozliczenie następuje w naturze: sprzedający musi dostarczyć platynę w sztabkach, o wadze nie mniejszej niż 10 uncji każda.

Fundusze inwestujące w metale szlachetne

Od 2005 roku rozwija się kategoria funduszy inwestujących w czyste metale szlachetne – nie tylko platynę i złoto, ale także miedź i pozostałe metale przemysłowe. Udziały tych funduszy są notowane na giełdach papierów wartościowych.

Duży i znaczący na rynku inwestor platyny Exchange Traded Funds (“ETFs”) nabywa i magazynuje ją, podobnie jak to czynią fundusze złota i srebra, lokując w ten sposób kapitał zebrany od inwestorów poprzez emisję udziałów. Analitycy oceniają, że rośnie popularność tej formy inwestowania, ponieważ gwarantuje większe bezpieczeństwo niż w przypadku zawarcia transakcji na kontaktach terminowych, a jednocześnie inwestor nie ponosi kosztów przechowywania towaru, jak w przypadku bezpośredniego nabycia metalu. We wrześniu 2006 roku Investors Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych powołało pierwszy polski fundusz inwestujący w metale szlachetne, nadzorowany przez Komisję Nadzoru Finansowego.

Aktywa funduszu są lokowane w kontrakty terminowe na srebro i złoto oraz akcje spółek działających w sektorze poszukiwań i eksploatacji złóż złoto- i srebronośnych. W ciągu 4 miesięcy działalności fundusz zarobił ponad 49 proc. Inwestycje w metale szlachetne, dotychczas postrzegane jako domena wielkich producentów lub graczy, w miarę rozwoju internetu i globalizacji rynków, stają się realną alternatywą dla inwestorów indywidualnych. Towary typu platyna czy pallad stają się poważną propozycją inwestycyjną, odzwierciedlając rynkowe trendy i realnie wpływając na wycenę rynków kasowych.

Lilianna Lesińska
materiały NBPortal.pl

Coraz bardziej drogocenne kamienie Zawirowania na rynku klejnotów

Spośród wszystkich najpopularniejszych w światowej biżuterii kamieni tanieje tylko jasnoniebieski akwamaryn chińskiej
produkcji. Szczególnie trudny rok czeka rynek diamentów. Podsumowaniem opinii na temat tegorocznej “kamiennej” koniunktury było seminarium Petera Welcheringa
i dr. Ulricha Henna na tegorocznej inhorgencie

Sygnały odnośnie zmiany sytuacji na rynku diamentów widać już było pod koniec 2007 roku. Już wtedy w związku z sytuacją na rynku amerykańskim osłabł popyt zarówno na bardzo małe kamienie poniżej 0,07 karata (wszystkie stopnie czystości i barwy), jak i na diamenty 1-karatowe o niskim stopniu czystości i barwy.

Zaledwie analitycy zdążyli ogłosić taką tendencję cenową spowodowaną spadkiem popytu, spółka de Bers została zmuszona do ogłoszenia wstrzymania produkcji w południowoafrykańskich kopalniach.
Efektem słabszego popytu był co prawda spadek łącznych obrotów na rynku diamentów na początku br., jednocześnie jednak przez problemy w Płd. Afryce ceny we wszystkich stopniach czystości i barwy. Na te problemy nakłada się także droższe niż zakładano uruchomienie wydobycia w Kanadzie, jak również brak porozumienia z rosyjskim producentem diamentów Alrosa.

Zgodnie z prognozami analityków londyńskiej giełdy surowców może to doprowadzić do wzrostu cen surowych diamentów o znacznie ponad 10 proc. oraz do wynikającego ze zmniejszenia wydobycia spadku obrotów (o 4-6 proc.).
Podobnie wygląda sytuacja na rynku rubinów. Wstrzymanie produkcji na Myanmarze doprowadziło do spadku obrotów o 8 proc. w I kw. 2007. Jednakże Nyan Win, rzeczniczka birmańskiej Narodowej Ligi na rzecz Demokracji ogłosiła, że prace eksploracyjne w kopalniach zostaną podjęte ponownie w pełnym zakresie, jak tylko szef państwa Than Shwe we współdziałaniu z Ligą wprowadzi w życie obiecany “plan drogi do demokracji”. Znakiem gotowości do podjęcia negocjacji jest wzrost wydobycia rubinów z 1500 kg (dane z października 2007 r.) do 4000 kg.

To niestety jest jeszcze dużo poniżej poziomu produkcji z roku 2006.
Problemy z podażą pojawiają się także na rynku szafirów. Na to ma wpływ trudna wewnętrzna sytuacja polityczna na Sri Lance. Szafiry cejlońskie są na chwilę obecną dostarczane wyłącznie z zasobów magazynowych. Ceny odpowiednio rosną. Handlujący kamieniami szlachetnymi wielkie nadzieje wiążą z eksploracją zasobów szafirów w kambodżańskim Pailim, ale uruchomienie wydobycia bardzo się opóźnia.
Stabilna jest natomiast sytuacja na Madagaskarze. Tutaj znaleziono nowe zasoby, które od marca trafią na rynek.

O 40 proc. spadły ceny szafirów z Andra Pradesh. Produkowane tam kamienie charakteryzują się lekko niebieskim odcieniem, który w związku ze zmianą trendów nie jest już tak pożądany na arenie międzynarodowej. Poza tym udowodniono też wiele przypadków termicznej obróbki tego kamienia, co także wpłynęło na spadek popytu. W Europie nieco zdrożały, a w Ameryce Północnej lekko staniały turmaliny z Mozambiku. W USA wzrósł popyt na turmaliny południowoamerykańskie – ich cena jest co prawda zazwyczaj do 25 proc. wyższa niż turmalinów z Mozambiku. Ze względu jednak na zwiększony popyt, te kamienie osiągnęły wyższą sprzedaż niż afrykańska konkurencja.
Inaczej kształtuje się sytuacja w Europie. Na tym rynku od czasu odkrycia złóż w Mozambiku afrykańskie kamienie cieszą się dużo większą popularnością niż południowoamerykańskie. Dlatego poziom cen kamieni zza oceanu w Europie kształtuje się poniżej amerykańskiego, a poziom cen kamieni z Mozambiku – powyżej poziomu cen w USA.

Kpt

Dziękujemy za pomoc w przygotowaniu niniejszego tekstu p. Joannie Biercnackiej-

-Goworek z przedstawicielstwa
inhorgenty w Polsce

Plany nabierają rozmachu

Współpraca władz Gdańska i środowiska jubilerów Rozmowa z Robertem Pytlosem, Pełnomocnikiem Prezydenta Gdańska ds. bursztynu

– Jakie etapy programu “Gdańsk – Światowa Stolica Bursztynu” udało się zrealizować w tym roku?

– Przede wszystkim przygotowanie i realizacja “Zarządzenia nr 847 Prezydenta Miasta Gdańska” w sprawie udostępnienia terenów gminnych pod rozpoznanie i poszukiwanie złóż bursztynu. To była historyczna decyzja Pana Prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza i cieszę się, że miałem wpływ na jej podjęcie oraz uczestniczyłem w jej realizacji. Co warte podkreślenia, zarządzenie zbliżyło środowisko bursztynników, urzędników i osoby zajmujące się na co dzień rozpoznaniem lub wydobyciem bursztynu na terenach prywatnych.

Teraz brakuje nam już jedynie odkrycia istotnych złóż na udostępnionych przez gminę terenach. Dużym sukcesem było także pozyskanie środków unijnych na ustanowienie “Gdańska – Światową Stolicą Bursztynu” przez m.in. przeniesienie siedziby i budowę nowego Muzeum Bursztynu. Brałem udział w pisaniu wniosku oraz wypełnianiu karty inwestycyjnej tego projektu, a także na bieżąco uczestniczę w pracach zespołu ds. realizacji tego przedsięwzięcia.

W ramach tej dotacji znajdą się także środki na promocję Gdańska jako Światowej Stolicy Bursztynu. Udało mi się także nawiązać ścisłą współpracę z organizacjami branżowymi i Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową, który rozwija inicjatywę klastra “Gdańska Delta Bursztynu”. Dobrze rokuje zainicjowany w październiku projekt “Ambasador Bursztynu”.

– Jak układa się współpraca środowiska bursztynników z Urzędem Miasta?

– Znakomicie. Stale współpracuję i spotykam się z Mariuszem Gliwińskim, prezesem Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników i Zbigniewem Strzelczykiem, prezesem Krajowej Izby Gospodarczej Bursztynu. Wspólnie uzgadniamy stanowiska w konkretnych sprawach i staramy się nasze ustalenia wprowadzać w życie. Biorę również udział w zebraniach obu tych organizacji. Na bieżąco spotykam się także z Fundacją Budowy Bursztynowego Ołtarza – udało się nam już zrobić tzw. spis z natury wszelkich darów na rzecz tego projektu oraz wyjaśnić nieporozumienia i plotki, związane z zakończeniem “bursztynowej działalności” ks. Henryka Jankowskiego.

Coraz częściej spotykam się także z przedstawicielami firm, które na co dzień zajmują się rozpoznaniem lub wydobyciem złóż bursztynu. To cieszy, bo oznacza, że udało nam się przełamać ich bojaźń wobec urzędu. To właśnie przede wszystkim dzięki ich rozeznaniu wyłaniamy kolejne tereny gminne, które udostępnimy w tym roku pod rozpoznanie złóż bursztynu, i co ciekawe, nie będą to tylko jak zwykle Stogi i Przeróbka. Świetnie rozwija się współpraca z Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową w sprawie powołania inicjatywy klastra “Gdańska Delta Bursztynu”.

Regularnie odbywają się spotkania zespołów roboczych; doszło do podpisania listu intencyjnego w sprawie powołania klastra, zaawansowane są prace nad jego strategią oraz powołaniem biura. Instytut zlecił także po raz pierwszy w Polsce badania konsumenckie dotyczące postrzegania bursztynu i wyrobów z tym kamieniem w świadomości Polek i Polaków.

– Na jakim etapie są uzgodnienia z instytucjami rządowymi i unijnymi dotyczące promocji Gdańska jako bursztynowej stolicy?

– Dzięki staraniom Prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza program “Gdańsk – Światową Stolicą Bursztynu” będzie realizowany w oparciu o fundusze unijne z programu Innowacyjna Gospodarka, w kategorii Polska gospodarka na rynku międzynarodowym. Inwestycję wartą 12,2 mln euro w kwocie 10,37 mln euro sfinansuje Unia.

Projekt zakłada stworzenie w Gdańsku Światowej Stolicy Bursztynu przez przeniesienie siedziby i budowę Muzeum Bursztynu na Wyspie Spichrzów w historycznym Centrum Gdańska i tym samym zagospodarowanie tego niezwykle reprezentatywnego fragmentu miasta. Dzięki zmianom politycznym po 21 października dobrze zapowiada się współpraca w tym zakresie z instytucjami rządowymi, m.in. z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz z Głównym Geologiem Kraju.

W ciągu najbliższych tygodni przedstawimy odpowiednim ministrom coś w rodzaju memorandów, dotyczących zagadnień związanych z promocją bursztynu i problemami branży bursztynniczej.

– Jakie są najważniejsze cele na rok 2008?

– Oczywiście powołanie w Gdańsku Giełdy Bursztynu i Centrum Certyfikacji Bursztynu. Jako miasto będziemy także udostępniać kolejne tereny gminne pod rozpoznanie złóż bursztynu i wprowadzać w życie program promocyjny “Ambasador Bursztynu”. Zorganizujemy I Forum Miast Szlaku Bursztynowego i konkurs na prezenty dyplomatyczne Prezydenta Miasta Gdańska. Będziemy wspierać rozwój klastra “Gdańska Delta Bursztynu”. Będzie jeszcze kilka ciekawych projektów, ale one są jeszcze w końcowej fazie uzgodnień.

Rozmawiał Piotr Kęcik

Tysiąc dolarów w zasięgu

Prawdopodobny dalszy wzrost ceny złota w 2008

Ceny złota i pozostałych kruszców jubilerskich w 2008 roku, podobnie jak w ubiegłym, zapewne będą nadal rosnąć. Tylko w pierwszym tygodniu roku złoto zdrożało prawie o 20 dolarów na uncji. Możliwa jest jednak dość głęboka korekta, a przewidywania cenowe różnych analityków i instytucji dość istotnie od siebie odbiegają. W momencie zamykania numeru cena złota przekroczyła 900 USD za uncję i tym samym pobiła dotychczasowy rekord wszechczasów z 1980 r. o niemal 10 USD

Chociaż wszystkie jubilerskie kruszce drożeją, to miniony rok był najlepszy dla notowań złota od 1979 roku – twierdzą maklerzy. Wobec dolara w ciągu 12 miesięcy złoto zdrożało o około 30 proc. przy wzroście ceny srebra o niespełna 10 proc. Cena złota znajdują się teraz w okolicy rekordów z 1980 roku, jednak wobec ówczesnych cen i wartości dolara kruszec ten był wówczas relatywnie o wiele droższy. Na wzrost ceny ma przede wszystkim wpływ spadająca wartość dolara i rosnące ceny ropy naftowej, ale także wzrost popytu, wynikający między innymi z bogacenia się ludzi.

Dość popularna jest opinia, że rynek metali szlachetnych ma wciąż spory potencjał do kontynuacji wzrostów – mimo ponad już czteroletniej tendencji wzrostowej. Jak wylicza firma GoldMoney od 2002 roku ceny złota wzrosły o 130 proc., co daje średnią w wysokości 26 proc. rocznie. Co ciekawe, w tym samym czasie ceny srebra wzrosły o 183 proc. (36 proc. rocznie), choć kurs tego kruszcu w ubiegłym roku nie przekroczył maksimów z 2006 r. Zdaniem analityków pozytywny sentyment do kruszców wynika z globalnych czynników makroekonomicznych.

Obawy o wzrost inflacji, powodującej erozję wartości tradycyjnych aktywów, niepewna koniunktura gospodarcza oraz rosnące ryzyko napięć w stosunkach międzynarodowych wciąż zachęcają inwestorów do dywersyfikacji inwestycji i większego zaangażowania w tzw. bezpieczne aktywa. Jednak zdaniem niektórych analityków zmiana tendencji drożenia ropy może w zasadniczy sposób wpłynąć na ceny złota. Gdyby doszło do przyspieszenia wzrostu gospodarczego i poprawy nastrojów na rynkach akcji, a jednocześnie do umocnienia dolara (a taka sytuacja jest prawdopodobna), cena złota mogłaby wyraźnie się obniżyć.

Jak podaje serwis Mineweb, według Goldman Sachs, jednego z najbardziej konserwatywnych amerykańskich banków inwestycyjnych, średnia cena uncji złota w 2008 roku wyniesie tylko 750 USD. Natomiast Światowa Rada Złota (World Gold Council) przewiduje jeszcze inne czynniki drożenia złota – znaczący wzrost popytu na ten metal w Chinach. Tylko w I połowie 2007 r. popyt na złoto wzrósł w tym kraju o 30 proc. Przewidywany jest także dalszy wzrost popytu w Indiach i na Bliskim Wschodzie.

Zdaniem Światowej Rady Złota w 2008 roku można oczekiwać rekordowego notowania złota na poziomie ok. 1000 dolarów za uncję. Według innych analiz w ciągu najbliższych trzech lat nastąpi wzrost ceny kruszcu do 1600 USD. Dla polskiego kupca sytuacja jest o tyle mniej nerwowa, że nie tylko dolar wciąż słabnie wobec euro, ale też stale następuje umacnianie wartości złotego wobec euro. W ciągu 2007 roku kurs dolara w NBP spadł z 2,91 do 2,44 zł, czyli o ponad 16 proc, a złoto podrożało o ponad 10 proc. Cena podstawowa 1 g złota monetarnego w próbie 1000 wzrosła z 59,49 do 65,86 zł. Choć złoty wobec euro nadal będzie drożał, to dolar w 2008 roku może nawet umocnić się wobec złotówki. t kpt.

Blask odbitego światła

Gdyby twoja ulubiona marka była człowiekiem, to kim by była? To najczęstsze pytanie z arsenału psychologicznych technik badania wizerunku marki. Marka, której brak osobowości, emocji, własnego stylu – przepada na rynku. Dosłownym przełożeniem tej zasady na działania marketingowe jest wybór odpowiedniego ambasadora marki. Dodajmy, że przełożeniem bardzo skutecznym

Lidia Popiel została nominowana przez prezydenta Gdańska na pierwszego polskiego ambasadora bursztynu. Choć nie stoi za tym żadna konkretna marka jubilerska, to pomysł na promocję niedocenianego u nas “złota północy” i poprawę jego wizerunku przy pomocy znanej i pięknej fotografki, byłej modelki, jest ciekawą inicjatywą, która zachęci branżę do szerszego wykorzystywania tego sprawdzonego marketingowego narzędzia.

Z kolei była Miss Świata Aneta Kręglicka została niedawno ambasadorką biżuterii brylantowej firmy APART, co zostało wsparte znakomitą kampanią promującą zarazem kolekcję, jak i wizerunek firmy. W Polsce przybywa także ambasadorów znanych światowych marek jubilerskich. Na cześć Roberta Kubicy, swojego ambasadora w Polsce, Certina wypuściła limitowaną serię zegarków “DS Action Chrono Robert Kubica”. Z kolei markę Rado promuje u nas Grażyna Torbicka, prezenterka o niezwykle eleganckim, stonowanym i bardzo pozytywnym wizerunku.

Tissot korzysta ze zbliżonej instytucji gwiazd zaprzyjaźnionych i współpracujących z marką, spośród których najbardziej istotną postacią jest modelka i właścicielka Fundacji Niezapominajka, Ilona Felicjańska, która w zamian za wsparcie Fundacji odwdzięcza się Tissot wieloma ciepłymi słowami i pojawianiem się na imprezach promocyjnych. Ilona Felicjańska jest o tyle wiarygodna, że znana jest w środowisku jako wielka miłośniczka pięknych zegarków.

Piękni, lubiani, wybitni

Przykłady wykorzystania wizerunków gwiazd do udanego kreowania światowych marek z branży jubilerskiej można mnożyć. Ambasadorami zegarków Omega są m.in. Cindy Crawford, George Clooney i Pierce Brosnan. Ten ostatni miał za zadanie skojarzyć markę z Jamesem Bondem. Zjawiskowo piękna Charlize Theron podpisała kontrakt z włoskim producentem zegarków i biżuterii Breil Milano. Catherine Zeta-Jones została ostatnio twarzą biżuteryjnej marki Di Modolo.

Wśród ambasadorów TAG Heuer pojawiały się zarówno charyzmatyczne postacie sportowców, jak i gwiazdy Hollywood o sportowym zacięciu: kierowcy Formuły 1 Juan Pablo Montoya, Kimi Räikkönen, tenisistka Maria Sharapova, golfista Tiger Woods, oraz Uma Thurman, Brad Pitt (współpracuje także z włoską firmą Damiani) i nieżyjący już Steve McQueen. Sportowcy to grupa, spośród których chętnie rekrutuje się ambasadorów marek zegarmistrzowskich.

Nic dziwnego, bo skojarzenia z precyzyjnym, pomiarem czasu a także z sukcesem, solidnością, wytrwałością i prestiżem nasuwają się same. Tissot jest bardzo zadowolony z kontraktu ze swoim ambasadorem Nickym Haydenem, mistrzem świata MotoGP. Szwajcarska marka zegarmistrzowska Longines mianowała sławnego tenisistę Andre Agassiego swoim światowym Ambasadorem Elegancji. Także Omega wykorzystała światowej sławy żeglarzy Ellen MacArthur, Russella Couttsa i Mateusza Kusznierewicza, którzy wystąpili jako ambasadorzy tej marki na Mistrzostwach Świata Międzynarodowej Federacji Bobslejów i Toboganningu (FIBT) 2007, gdzie Omega jest Oficjalnym Chronometrażystą.

Marka z ludzką twarzą

Wykreowanie odpowiedniego wizerunku i osobowości marki jest szczególnie ważne przy produktach, których wartość nie jest tylko czysto użytkowa, ale posiadanie i używanie ich jest symbolem stylu życia lub przynależności do jakiejś grupy społecznej. Większość prestiżowych marek – samochodowych, kosmetycznych, jubilerskich, a także domów mody czy luksusowych alkoholi – posiada swoich ambasadorów wśród celebrities.

Znane gwiazdy jako ambasadorzy marek są szczególnie skuteczni w przypadku dóbr luksusowych, które oprócz oczywistej jakości muszą konkurować między sobą wyrazistym wizerunkiem. Czy nasza marka ma być prestiżowa, klasyczna i męska, czy supernowoczesna i zgodna z najnowszymi trendami? Czy chcemy, aby kojarzyła się z chłodną, elegancką, ponadczasową kobiecością, czy z dekadenckim, mrocznym sex-appealem? A może z młodzieńczą radością życia, lub też snobistycznym klubowym lifestylem? Oprócz artystycznych, wizerunkowych reklam to właśnie odpowiednio dobrany ambasador marki zapewnia nam te skojarzenia. Nie bez powodu Chanel n 5 ma dla nas twarz i szyk Carole Bouquet, Givenchy wysublimowany urok Audrey Hepburn a mówiąc “Calvin Klein” widzimy oczami wyobraźni zadziorną minę niegrzecznej Kate Moss.

Do wyboru, do koloru

Sekret skuteczności ambasadorów tkwi w tym, że celebrities również mają swoje wypracowane przez sztab specjalistów od PR wizerunki i tak naprawdę funkcjonują jako jednoosobowe marki. Dzięki użyczeniu innej marce swojego, już gotowego i wypromowanego wizerunku, skojarzenia z nim związane spływają na reklamowany produkt w postaci spójnej i gotowej. Jeżeli dobrze dobierzemy ambasadora marki, nie ponosimy ryzyka nietrafnego lub niespójnego przekazu reklamowego oraz czasochłonnej budowy wizerunku tradycyjnymi metodami.

Również zmiany wizerunku, zwykle pracochłonne i mozolne, znacznie skuteczniej i szybciej można przeprowadzić poprzez zmianę lub wybór innego ambasadora, uosabiającego te cechy, które marka chce akurat wyeksponować u siebie – wybór kobiety zamiast mężczyzny, młodszej osoby zamiast starszej, bardziej niepokornej zamiast stonowanej, bardziej kobiecej niż klasycznej itp. Możliwości jest tyle, ile gwiazd na rynku. I oczywiście, na ile pozwoli budżet, bo gwiazdy, świadome wartości swojej marki potrafią cenić się bardzo drogo. Taka inwestycja jest jednak na ogół strzałem w dziesiątkę.

Umowa z ambasadorem marki zawiera ściśle określony zakres obowiązków oraz dokładnie doprecyzowane warunki posługiwania się wizerunkiem ambasadora przez firmę. Cena kontraktu zależy od warunków umowy oraz od prestiżu gwiazdy. Roczny kontrakt ze wschodzącą gwiazdą to koszt około 200-300 tysięcy złotych, natomiast bardziej prestiżowe i znane postacie mogą kosztować nawet kilka milionów złotych.

Cena zależy także od tego, jakie działania z wykorzystaniem wizerunku ambasadora wchodzą w zakres kampanii. Zazwyczaj w kontrakcie spisuje się, w jakich mediach się pojawi, w ilu emisjach, czy wykorzystana będzie twarz, głos, podpis.

Kampanie telewizyjne są najdroższe. Ustalana jest także obecność na imprezach promocyjnych i nierzadko zakaz publicznego pokazywania się lub fotografowania “w towarzystwie” konkurencyjnej marki. Kontrakt powinien zawierać także prawo do konkretnej liczby dni zdjęciowych na potrzeby kampanii.

Czas na marketing

Publikujemy tekst osoby w żaden sposób nie związanej z rynkiem bursztynniczym, fachowca w dziedzinie kreowania wizerunku i komunikacji marketingowej. Niektórym osobom związanym zawodowo z bursztynem wybrane poglądy autorki zapewne wydadzą się kontrowersyjne. W ten sposób chcemy rozpocząć na naszych łamach poważną dyskusję na temat przyszłości bursztynu na – nie tylko polskim – rynku jubilerskim.

Monika Błasikiewicz- -Tormanowska
Od 2004 r współwłaściciel Agencji Public Relations Bis!
Wcześniej Account Director w międzynarodowej agencji PR. W latach 1999-2001 Marketing Director w firmie IT wprowadzającej na rynek polski nowe usługi w telefonii komórkowej, w latach 1997-1999 Dyrektor Promocji Zewnętrznej w telewizji TVN. Po dyplomie z filologii angielskiej zaczynała pracę w British Council, a następnie w ITI Poland

Zmiany na rynku wymagają nowego podejścia

Branża bursztynnicza stoi w obliczu konieczności zasadniczej zmiany formuły działania. Kryzys eksportu do strefy dolarowej, coraz większa ilość podróbek i to coraz podobniejszych do oryginału, ogromna aktywność firm chińskich, a także produkcja wschodnich sąsiadów, kończy pewną prosperity rynku biżuterii bursztynowej. Nowa sytuacja wymaga od przedstawicieli branży podjęcia zupełnie nowych działań

Biżuteria z bursztynu, mimo wyjątkowości materiału, nie uchodzi za towar luksusowy, premium, selektywny. Wiele dziś majętnych osób kojarzy ją bowiem z tandetnymi pamiątkami, które kupowali na straganie z pamiątkami podczas szkolnych wycieczek, i to nie tylko z nad morza, ale i z Zakopanego. Są na rynku firmy, które do tej pory żyły z dużego obrotu i małego narzutu. Niestety nie mają szans z konkurencją ze Wschodu – tego bardzo bliskiego i Dalekiego. Towar, wyrób, który jest masowy i łatwo dostępny nie będzie nosił znamion wyjątkowości, a więc nie będzie przedmiotem pożądania i chęci posiadania. Prawdziwy bursztyn ponownie musi stać się ozdobą wyjątkową, dostępną dla nielicznych, niepowtarzalną. Wtedy to klienci będą poszukiwali wyrobów z bursztynem jako nobilitujących, i wróci on na należny mu piedestał.

Prawdziwy/nieprawdziwy

Jedną z przyczyn pauperyzacji bursztynu jest jego łatwa dostępność i wysoka podaż. Bierze się to m.in. z wielu dostępnych na rynku falsyfikatów. Osoba, która pragnie nabyć drogą ozdobę z bursztynu także nie może mieć wątpliwości, czy warto wydać kilka tysięcy złotych na – co prawda – piękną rzecz, ale skąd wiadomo, czy z bursztynem prawdziwym. Tylko w sytuacji, kiedy towar na rynku występuje w ilościach limitowanych i jest certyfikowany, zyskuje na unikalności i atrakcyjności. Międzynarodowe Stowarzysznie Bursztynników robi wiele, by wyeliminować wykorzystywanie w roli bursztynu którejś z jego podróbek. Jednak certyfikowanie wytwórców, to za mało. Rozwiązaniem odpowiednim byłyby na przykład eleganckie nalepki na opakowaniach – “wyrób certyfikowany”. Pamiętajmy bowiem, że zawsze towar noszący miano certyfikowanego staje się dobrem wyjątkowym.

Trendsetter – osoba popularyzująca w swoim środowisku nowe mody. Może być to osoba charyzmatyczna, której zachowania są kopiowane przez jej znajomych. Jednak coraz częściej tego pojęcia używa się w stosunku do osób zawodowo zajmujących się promocją określonych produktów czy zachowań za pośrednictwem mniej lub bardziej osobistych kontaktów.

Fashion victim – osoba zmieniająca swój wizerunek w zależności od obowiązującej mody, nie posiadająca własnego stylu, szybko przyswajająca nowe trendy; pojęcie używane także w stosunku do osób uzależnionych od konsumpcyjnego trybu życia i zakupów.

Wiele przedmiotów ze świata mody jest wręcz numerowanych, aby podkreślić krótkość kolekcji, czyli jej unikalność. Posiadacz przedmiotu z kolekcji “limited edition” wie, że warto było zapłacić wysoką cenę w zamian za nabycie czegoś wyjątkowego i znalezienie się w wąskiej grupie szczęśliwców, które tą rzeczą dysponują. Więc nie tyle wprowadzenie certyfikatów, ale przede wszystkim nagłośnienie takiej akcji i uświadomienie klientom, że od tej pory powinni poszukiwać tylko wyrobów noszących takie świadectwo, zagwarantuje im pewność i bezpieczeństwo.

Bursztyn jest cool

Obecnie trudno jest sprzedać jakikolwiek produkt, jeżeli nie jest on wylansowany przez media, a także postrzegany jako modny, cool, trendy. Nieznany nikomu tanzanit nagle stał się ogólnoświatowym przebojem – z “centrum decyzyjnym” w Hollywood i Londynie. Być może wiele zależy tu od przypadku i kaprysu jakiejś gwiazdy. Jednak większość producentów wyrobów z bursztynu przez wiele lat o taką promocję nie zabiegało.

Nawet amerykański sukces bursztynu zawdzięczamy przede wszystkim tamtejszej polonii. Należy bursztyn ponownie przywrócić modzie, przekonać opinię publiczną, “trend setterów”, a nawet “fashion victims”, że bursztyn może być wspaniałą, oryginalną ozdobą. Ciekawą inicjatywą jest nadanie polskiemu bursztynowi twarzy Lidii Popiel. Jednak na ocenę efektów tej inicjatywy Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska, przyjdzie jeszcze poczekać. Może warto już teraz pokusić się o dodanie jej partnerki z grupy wiekowej dwudziesto-, trzydziestolatków, gdyż ta grupa najczęściej należy do tzw. “fashion victims”.

Wyjście poza branżę

Branża bursztynnicza jest bardzo hermetyczna – na imprezach promocyjnych i targach na ogół wciąż spotykają się ci sami ludzie. Jeśli przyjeżdżają z zagranicy, to są już do bursztynu przekonani. Z kolei bursztyn rzadko trafia na inne “salony”. A przecież prostym sposobem promocji polskiego bursztynu jest wręczanie nagród z bursztynem zwycięzcom różnych międzynarodowych konkursów, vipom odwiedzającym nasz kraj. Jeśli chcemy pozycjonować bursztyn jako oznakę luksusu, to wybór imprez czy okazji do wręczania takich nagród musi być oczywiście bardzo selektywny.

Projektanci i producenci powinni także startować w konkursach niekoniecznie związanych z samą branżą jubilerską. Mogą z powodzeniem rywalizować choćby o tytuł Super Brand, czy CoolBrand. Innym problemem jest to, że my, Polacy nie umiemy, a może nie lubimy chwalić się swoimi sukcesami i informować o nich innych. Pomału uczymy się tego od zagranicznych koncernów, które wykorzystują informacje o zdobytych nagrodach nie tylko w komunikacji do prasy, ale także w reklamie. Metodę tę stosują z powodzeniem producenci kosmetyków, informując potencjalnego nabywcę o otrzymaniu Doskonałości Roku czy innych trofeów. Powinni pamiętać o tym także polscy jubilerzy: efekt komunikacyjny niewielkiego emblematu może być bardzo wyraźny.

Warto rozważyć zatrudnienie specjalistycznych firm czy profesjonalnych konsultantów do przeprowadzenia jakiejś kampanii informacyjnej. Jest to ze wszech miar słuszne i zasadne. Nie tylko dlatego, że profesjonalista wie, jak dotrzeć do określonego klienta, czy zaproponuje ciekawą kreację (w środowisku jest wiele osób z cenną wiedzą i kreatywnymi pomysłami), ale przede wszystkim dlatego, że po prostu spojrzy na całą sytuację z boku, obiektywnie od zewnątrz, jako odbiorca.

Polski bursztyn zyska należny mu splendor. Należy jednak odświeżyć jego entourage, wykorzystać dostępne i przez wiele innych produktów od lat wykorzystywane środki, takie jak marketing, nowoczesna sprzedaż, promocja. Jest to na pewno akcja wymagająca współdziałania wielu osób, środowiska, władz lokalnych, często także centralnych, placówek polskich zagranicą. Potrzeba tylko decyzji i konsekwentnej jej realizacji.

Handel, nie przymierzając…

Sprzedaż biżuterii
w internetowym serwisie aukcyjnym Allegro

Zanim klient zdecyduje się nabyć pierścionek, kolię czy bransoletkę, przeważnie chce biżuterię obejrzeć osobiście, dotknąć.
Jednak nie brakuje osób, którym wystarczy zdjęcie i opis wyrobu, by podjąć decyzję o kupnie

Na zwolenników zakupów online czeka bogata oferta. Rzut oka na największy polski serwis aukcyjny Allegro nie pozostawia wątpliwości – w kategorii “Biżuteria i Zegarki” znajduje się kilkadziesiąt tysięcy ofert, a kilka subkategorii tematycznych, na które podzielono ten dział, ułatwiają wybór aukcji przedmiotów, które nas interesują. Najliczniej reprezentowane są wyroby jubilerskie. Zakwalifikowano tu m.in. pierścionki (także te zaręczynowe) z różnymi kamieniami, obrączki, bransoletki, kolczyki i klipsy oraz naszyjniki.

Drugą grupę, pod względem liczby ofert, tworzą akcesoria jubilerskie. Można tu zaopatrzyć się w kamienie, półfabrykaty, a także dodatki w rodzaju szkatułek czy pudełeczek. Osobną, całkiem sporą kolekcję zebrano w dziale wyrobów autorskich i hand-made. Uzupełnieniem oferty Allegro jest biżuteria nieszlachetna, dewocjonalia, ozdoby do włosów oraz biżuteria sprzed 1945 roku.
Cechą charakterystyczną licytacji w dziale “Biżuteria i zegarki” są duże, przeważnie dobrej jakości zdjęcia, pozwalające dobrze obejrzeć szczegóły oferowanych precjozów (ze zbliżeniami prób).

Dodatkowymi elementami są zaświadczenia o pochodzeniu i poświadczenia autentyczności klejnotów, których zadaniem jest uwiarygodnienie oferty. Jednak to, co dobre dla klientów (bogata oferta) niekoniecznie musi przekładać się na zyski sprzedających (bardzo duża konkurencja).
Nie znalazł nabywcy elegancki pierścionek z brylantem za kilkaset złotych, podobnie jak wyroby jubilerskie, dla których osoby sprzedające ustaliły cenę rzędu kilku tysięcy złotych. Ten sam los spotkał sztuczną biżuterię, m.in. pierścionek z tytanu ozdobiony syntetycznymi diamentami.

Obserwując aukcje, liczbę ofert kupna i cenę oferowanej biżuterii nietrudno dojść do wniosku, że czynnikiem decydującym o powodzeniu sprzedaży jest głównie cena. O ile biżuteria tania, mieszcząca się w granicach cenowych kilku, kilkudziesięciu złotych do około stu kilkudziesięciu, cieszy się jeszcze zainteresowaniem kilku, czasem kilkunastu osób, to już wyroby z cenami oscylującymi wokół kilku tysięcy trafiają na sporadyczne zainteresowanie – wiele z takich aukcji kończy się bez złożenia żadnej oferty kupna.

Szczególnie dobrze widać to na aukcjach, w których sprzedający wybrali opcję “Kup Teraz!” (dzięki czemu można nabyć towar bez licytacji) i oferują kilka sztuk biżuterii. Jeśli cena wynosi kilkadziesiąt złotych, zazwyczaj znajdują się kupcy, jeśli jest wyższa, do transakcji nie dochodzi.
Allegro jest więc dobrym źródłem biżuterii niedrogiej i taką najczęściej kupujemy czy to licytując cenę, czy korzystając z opcji kupna bez licytacji. Po cenniejsze okazy, które wystawiane są znacznie rzadziej, chętniej udajemy na się na tradycyjne zakupy, odwiedzając salony jubilerskie.

 

Marsz po kapitał

Ewa Bednarz,

dziennikarz ekonomiczny i ekspert zajmująca się
tematyką finansową.

Publikuje m.in. w Gazecie Prawnej i Newsweek
Polska.

Jest również
redaktorem naczelnym czasopism Antyki i Modern Art

Akcje Kruka były jednymi z najlepszych inwestycji
w ciągu ostatnich 3 lat. Ich kurs wzrósł z 1,35 zł,
do 31,80 zł, a więc o prawie 2 300 procent

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby inne firmy jubilerskie poszły śladem prekursora. Zwłaszcza że – jak zapewniają specjaliści – popyt na precjoza będzie rósł wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa. Wystarczy więc przemyśleć strategię realnego rozwoju firmy i wyruszyć na podbój rynku.
Wejść na giełdę może firma, która działa w formie spółki akcyjnej lub komandytowo-akcyjnej.

Oznacza to konieczność przekształcenia spółki z o.o. lub zawiązania spółki akcyjnej przez wniesienie do niej majątku przedsiębiorstwa w przypadku spółek cywilnych, spółdzielni i osób prowadzących działalność gospodarczą. Zarząd firmy musi też być przygotowany na poniesienie kosztów emisji. Te nie są jednak tak wysokie, jak mogłoby się wydawać. Zwłaszcza że – jak przypominają specjaliści firmy doradczej Investor Relations Partners – można je uregulować już z pieniędzy uzyskanych od inwestorów dzięki przeprowadzeniu oferty publicznej.

Kapitał można pozyskać emitując akcje, obligacje, obligacje zamienne na akcje lub obligacje z prawem pierwszeństwa do zakupu akcji. Spółki najczęściej zaczynają od emisji akcji, do których najłatwiej jest przekonać przyszłych inwestorów. Mogą też przy okazji wdrożyć program lojalnościowy lub wyemitować opcje na akcje dla pracowników w ramach programu motywacyjnego.

W drodze na parkiet

Warunkiem dopuszczenia akcji do obrotu giełdowego na rynku podstawowym i równoległym jest na ogół sporządzenie prospektu emisyjnego lub memorandum informacyjnego oraz zatwierdzenie go przez Komisję Nadzoru Finansowego. Kolejnym krokiem jest zawarcie umowy z Krajowym Depozytem Papierów Wartościowych i rejestracja papierów wartościowych objętych ofertą publiczną. Dopiero po załatwieniu wszystkich formalności można myśleć o przeprowadzeniu oferty publicznej, a po jej zakończeniu oraz zarejestrowaniu akcji nowej emisji przez sąd, o złożeniu wniosku do Zarządu Giełdy o wprowadzenie akcji do obrotu na rynku podstawowym lub równoległym.

Nic za darmo

Specjaliści szacują, że pełne koszty emisji, zawierające opłaty administracyjne dla GPW, KDPW i KNF, druk prospektu, sporządzenie prospektu emisyjnego, marketing i promocję, przy ofercie pierwotnej do ok. 50 mln zł, wahają się od 2,5 do 5-6 proc. wartości emisji. W praktyce jednak każdy przypadek wymaga indywidualnego podejścia i decyzji. Na GPW weszły bowiem również takie firmy, którym udało się ograniczyć koszty do mniej niż 2 proc. Poza tym po zmianie prawa o rynku kapitałowym nie ma już obowiązku publikowania prospektu emisyjnego w formie papierowej, ani jego skrótu, co obniżyło koszty.

Opłaty pobierane od emitentów papierów wartościowych
na rynku podstawowym

  • Opłaty jednorazowe za wprowadzenie do obrotu giełdowego akcji: 0,03 proc. wartości emisyjnej (sprzedaży), nie mniej niż 8 000 zł i nie więcej niż 96 000 zł
  • Opłata za wprowadzenie do obrotu giełdowego nowych akcji tego samego rodzaju, co już notowane: 0,0075 proc. wartości emisyjnej (sprzedaży), nie mniej niż 5 000 zł i nie więcej niż 96 000 zł
  • Opłata za wprowadzenie do obrotu giełdowego nowych akcji tego samego rodzaju, co już notowane, w przypadku, gdy w momencie wprowadzenia nie następuje połączenie emisji: 0,03 proc. wartości emisyjnej (sprzedaży), nie mniej niż 8 000 zł i nie więcej niż 96 000 zł
    na rynku równoległym
  • Opłata za wprowadzenie akcji do obrotu giełdowego: 3 000 zł
  • Opłata za wprowadzenie do obrotu giełdowego nowych akcji tego samego rodzaju, co już notowane: 1 500 zł
  • Opłata za wprowadzenie do obrotu giełdowego nowych akcji tego samego rodzaju, co już notowane na giełdzie w przypadku, gdy w momencie wprowadzenia nie następuje połączenie emisji: 3 000 zł

Giełda również starała się uatrakcyjniać warunki wejścia na parkiet, obniżając opłaty za wprowadzenie akcji do obrotu giełdowego. Kilka lat temu wynosiły one 0,06 proc. wartości emisji papierów wartościowych wprowadzanych do obrotu na rynku podstawowym. Dziś jest to o połowę mniej, choć nie mniej niż 8 tys. zł, ale i nie więcej niż 96 tys. zł, a na rynku równoległym – 3 tys. zł. Giełda pobiera również opłatę roczną za notowanie akcji. Wynosi ona 0,02 proc. wartości rynkowej (od 9 do 70 tys. zł) za akcje notowane na rynku podstawowym i 0,02 proc. wartości rynkowej, nie mniej niż 3 000 zł i nie więcej niż 8 000 zł na rynku równoległym.

KDPW też kosztuje

Opłaty pobiera również KDPW. Samo otwarcie konta kosztuje 20 tys. zł, a opłata za rejestrację papierów wartościowych 0,015 proc. wartości emisji (nie mniej niż 2 tys. zł i nie więcej niż 150 tys. zł). Do tego dochodzi 6 tys. zł rocznie za samo uczestnictwo w KDPW. Płatne są też wszystkie czynności dodatkowe, jak np. obsługa wypłaty dywidendy, połączenia emisji, konwersja itp. Nieocenionym źródłem wiedzy dla kandydatów dla emitentów są regulaminy poszczególnych instytucji rynku kapitałowego, które zawierają m.in. szczegółowe cenniki. Warto więc zacząć myślenie o rynku od ich lektury.

 

Stowarzyszenia

Brequet “Potocki” na sprzedaż

Już w październiku zostanie wystawiony na sprzedaż w genewskim domu aukcyjnym “Antiquorum” słynny, kieszonkowy Abraham-Louis BREGUET “Potocki”, No. 1176 z 1809 roku

Jeden z czterech

Zegarek kieszonkowy Abraham-Louis BREGUET “Potocki” to jeden z czterech – pierwszy w serii – z zachowanych oryginalnych Breguetów z 4-minutowym tourbillonem i chronografem oraz rezerwą chodu, wykonanych osobiście przez Abrahama-Louisa, twórcę tej znanej szwajcarskiej marki zegarkowej.


Najcenniejsze Polonica

Model Breguet “Potocki”, obok PP “Gradowski”, to najcenniejsze Polonicum w dziejach światowego zegarkowego ruchu aukcyjnego. Poprzednio ten egzemplarz oferowano na aukcji w 1993 roku. Jednak nie sprzedano go, ale rok później prywatny kolekcjoner z Hong-Kongu (prawdopodobnie aktualny właściciel), zakupił go bez pośrednictwa domu akcyjnego za ponad 1,2 mln franków szwajcarskich.

db

Zegarek może zostać sprzedany nawet za
2 miliony dolarów

Więcej informacji: www.zegarekclub.pl

W. Kruk liczy zyski i szykuje się do nowatorskiej kampanii

Znaczący wzrost przychodów oraz wysokości marży przyniosły zdecydowanie lepsze wyniki finansowe firmy w okresie od kwietnia do czerwca br. w porównaniu z odpowiednim okresem roku poprzedniego – tak wynika z raportu Grupy Kapitałowej W. Kruk za II kwartał 2007 roku

W salonach W. Kruk w omawianym okresie odnotowano wzrost sprzedaży we wszystkich trzech segmentach oferowanych wyrobów – biżuterii złotej (głównie biżuteria brylantowa i pierścionek Jedyny¨), wyrobów ze srebra i w zegarkach. W tym ostatnim segmencie zdecydowanie zwiększyła się liczba sprzedanych egzemplarzy z najwyższej półki – zegarków Rolex, Longines i Omega. Wzrosła także liczba klientów wchodzących do salonów.


Dobra koniunktura i boom
na wyroby luksusowe

Dlaczego wyniki spółki są tak dobre? Wpływ na to miały dobra koniunktura gospodarcza w kraju i rozwój segmentu dóbr luksusowych, ale także świetnie przygotowane nowe kolekcje biżuterii (“Hafty na jedwabiu”, “Oceanic” i “Frywolitki”) i strategię wyprzedaży starych linii, nowi fachowi sprzedawcy oraz dwie kolejne placówki we Wrocławiu i Lublinie. Dzięki temu obecnie spółka dysponuje 44 salonami jubilerskimi w całej Polsce.

Być jubilerem nr 1

Ambicją firmy jest bycie jubilerem nr 1 na rynku w Polsce. Dla Wojciecha Kruka oznacza to, że spółka będzie liderem nie stroniącym od prekursorskich działań. Przed świętami W. Kruk zaprezentuje nowatorską kampanię reklamową swoich salonów. Do tego czasu firma nadal będzie wspierać promocyjnie sprzedaż biżuterii brylantowej i pierścionka Jedyny¨. Spółka zamierza także w tym roku otworzyć dwa kolejne salony – we wrocławskiej Magnolii i gdańskiej Galerii Bałtyckiej.

cp

Topienie czystych metali

Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że praktycznie nigdy
nie mamy do czynienia z zupełnie czystymi materiałami wyjściowymi, lecz z materiałami technicznie czystymi.
Metale dodatkowe o nieznanym składzie takie, jak stary mosiądz, miedziane monety lub miedź elektrotechniczna
mogą przez niewielką zawartość obcych materiałów całkowicie zniszczyć strukturę nowego stopu.

Przy nowym stopie wystarcza z reguły dodanie topnika w niewielkiej ilości boraksu. Aby uniknąć niepotrzebnego poboru tlenu i związanych z tym skutków, pokrywa się stopione metale następującym środkiem: 3 części węgla drzewnego (czysty, niepreparowany węgiel drzewny), 2 części cukru oraz 1 cześć salmiaku. W ten sposób uzyskuje się strefę redukcyjną nad powierzchnią stopionych metali.

Srebro – miedź

Należy zwrócić uwagę na to, aby miedź nie mogła się utleniać, a jeżeli już to w niewielkim stopniu. Dlatego walcowana jest ona na jak najcieńsze paski, powlekana kwasem borowym i tak długo podgrzewana, aż utworzy się na powierzchni ochronna glazura. Jeżeli stosowano by duże kawałki miedzi, to w stopie znajdowałyby się zawsze łatwo utleniające się plamy miedzi, prowadzące do usterek obróbkowych. Najpierw stapiane jest czyste srebro, a następnie dodawana jest sukcesywnie przygotowana wcześniej miedź. Należy zwrócić uwagę na to, że miedź zużywa ze względu na swoją wyższą właściwą pojemność cieplną więcej ciepła topienia, niż srebro. Jeżeli dołożonoby na raz zbyt wiele miedzi do stopu metali, to mogłoby dojść do powstania trudno topliwego bloku.

Złoto – srebro – miedź

Aby sporządzić ten trójskładnikowy stop, wkłada się jednocześnie obydwa metale szlachetne do tygla, aby stopiły się razem. W wyniku takiego rozwiązania nie jest konieczne podgrzewanie do temperatury topnienia złota. Po rozpuszczeniu się metali szlachetnych dodawana jest przygotowana miedź, podobnie jak przy stopie srebro-miedź. Przy topieniu w małych wlewnicach wystarczy lekko wstrząsnąć stopione materiały pod działaniem antyutleniającego płomienia, aby wesprzeć połączenie metali.

Inne stopy wielu
metali.

Chodzi tu przede wszystkim o stopy kolorowego złota i o stopy lutownicze, do których dodawane są często metale o niskiej temperaturze topnienia. Pogląd, że należy wkładać metale według kolejności ich temperatur topnienia jest mylny. Zasadniczo stapia się najpierw metale szlachetne, a dopiero potem dodaje się metale nieszlachetne. Aby uniknąć parowania i utleniania łatwotopliwych metali dodatkowych wiąże się je w stopach wstępnych, np. cynk w postaci mosiądzu. t
Tłumaczył Zbigniew Krawczyk

Informacje pochodzą
z książki “Złotnictwo. Teoria
i praktyka”
prof. Erharda Brepohla.


Za kilka miesięcy wyda ją po polsku Wydawnictwo Rosner i Wspólnicy przy współpracy
z “Polskim Jubilerem”

AMBERMODA otworzyła galerię i pracownię w Sopocie

Od lipca Mariusz i Danuta Gliwińscy zapraszają do nowootwartej autorskiej galerii w Domu Pod Wieżą w Sopocie. Lokal obejmuje nie tylko galerię i biuro, ale także otwartą pracownię.

Firma umożliwia swoim klientom obserwowanie procesu tworzenia biżuterii. W pomieszczeniu obok showroomu znajdują się stanowiska jubilerskie, gdzie powstają kolekcje – opowiada Danuta Gliwińska. Oprócz pełnej oferty biżuterii firmy Ambermoda można kupić w galerii prace zaprzyjaźnionych artystów z całego świata. Goście galerii będą mogli także obejrzeć unikatową kolekcję płaskorzeźb wykonanych z użyciem naturalnego bursztynu autorstwa rzeźbiarza Gerarda Gliwińskiego, ojca Mariusza.
 hs

Czy polski klient jest inny?

Ogólnie polski konsument nadal wyraźnie odróżnia się od klientów ze społeczeństw zachodnich o dojrzałej kulturze konsumpcyjnej. Mimo to wraz ze wzrostem siły nabywczej konsumentów w Polsce różnice te będą się powoli zacierać: można oczekiwać spadku znaczenia ceny przy podejmowaniu decyzji zakupowych – do takich wniosków doszli uczestnicy panelu dyskusyjnego magazynu Forbes, pt.: “Czy polscy konsumenci są inni?”, zorganizowanego w ramach konferencji “Efektywne zarządzanie reputacją marki”.

Młodzież – wszędzie taka sama

Specjaliści byli zgodni – jedynie młodzież to grupa bardzo podobna we wszystkich krajach, jeśli chodzi o zachowania konsumenckie. Młodzi ludzie w Polsce, we Włoszech, lub na Słowacji generalnie słuchają podobnej muzyki, mają podobnych idoli – aktorów, piosenkarzy i sportowców. Przykładem może być reklama Pepsi, identyczna na rynkach we wszystkich krajach.

Inna estetyka opakowań

Uczestnicy panelu stwierdzili, że w Polsce nierzadko klienci odrzucają produkty ze względu na opakowanie. Tak było w przypadku soków Toma. Produkt, który miał silną pozycję na rynku naszych południowych sąsiadów, przez Polaków został przyjęty bardzo chłodno. Jego sprzedaż wzrosła dopiero po restylizacji opakowania, które przystosowano do lubianej przez polskich klientów estetyki.

cp

Koniec i kropka

W sobotę 16 czerwca w Gazecie Krakowskiej ukazała się duża reklama firmy z Dublina, która ogłosiła, że przez trzy dni skupuje brylanty, najlepiej od 1 do 10 karatów, stare złote zegarki, mogą być zepsute, połamane, jak również wszelką biżuterię, starą, zabytkową, najlepiej w dużych ilościach, również uszkodzoną.
Po przeczytaniu tej reklamy ze zdumienia nie mogłem ochłonąć.


Zwróciłem się do Inspekcji Handlowej o sprawdzenie, czy firma ta posiada zezwolenie na tego typu działalność na terenie RP, czy jest zarejestrowana w Urzędzie Probierczym, czy o jej działalności wie Policja Celna, która niedawno tak dzielnie walczyła z turystami nie- wiedzącymi o tym, że przedmiot zakupiony w Desie musi mieć specjalne zezwolenie na wywóz. Niestety, do dzisiaj, tj. do 29 czerwca nie ma żadnej odpowiedzi z tych instytucji.
Telefonicznie zwróciłem się do zaprzyjaźnionych jubilerów w Londynie, Tuluzie i we Florencji z zapytaniem, czy w ramach swobodnego przepływu usług w Unii Europejskiej mógłbym rozpocząć taką trzy- dniową działalność w ich krajach i na jakiej podstawie?


Generalnie, w pierwszej chwili nie mogli zrozumieć, o co mi chodzi, aż w końcu, gdy do nich to dotarło, zgodnym chórem oświadczyli, że byłoby to niemożliwe. Zaznaczam, że ceny, jakie oferowała ta firma po oglądnięciu paru przedmiotów, były żenujące w stosunku do prawdziwej wartości przedstawionych przedmiotów, np. broszka z początku XX wieku, 10 szt. brylantów w sumie 2.20 karata o parametrach CRP, oprawa srebro, typ oprawy abdek – 1 000 złotych. Jak widać w Polsce mimo, iż jesteśmy w UE 3 lata, dalej nie możemy zrozumieć, że wolny przepływ usług to nie to samo, co dowolna anarchia. U nas niektórzy dalej uważają, że “rum pochodzi od rumaka”, a koniak od konia.
“Przegraliśmy pierwsze starcie – ustawa o rzemiośle w ostatniej chwili została zdradzona.


Ale jest szansa, ponieważ zapowiedziano powrót do kontynuowania prac nad ujarzmieniem dzikiego rynku usług przy pomocy znowelizowanej ustawy.
Musimy dać odpór wszelkim zakusom na zniszczenie tego, co tworzyliśmy, tworzymy i będziemy tworzyć. Nie tak dawno braliśmy udział we wspaniałej gali podczas targów Amberif, ukazującej możliwości rzemieślników i artystów z naszego kraju. A już przed nami za trzy miesiące gala Złoto Srebro Czas, która zawsze jest ozdobą życia kulturalnego naszej stolicy.


Przyjadą goście z całej Europy. Będą stare i nowe firmy, będą ludzie z branży, będą również znakomite konkursy, znakomite rzeczy i jak zwykle dzięki niestrudzonym działaczom naszych organizacji wypadnie ona znakomicie. Ale musimy włożyć znacznie więcej wysiłku i trudu, bo tylko wtedy ma to wszystko sens, jeżeli będziemy coraz wyżej podnosić poprzeczkę.
Nie możemy ulegać żadnym namiętnościom, źle pojętym ambicjom osobistym, a cały czas mieć na względzie dobro naszego środowiska, któremu coraz trudniej utrzymać się na rynku, który to rynek niejednokrotnie jest opanowywany nie tylko przez czystą grę ekonomiczną. Wierzę jednak, że jeszcze raz potrafimy obronić nasze stanowisko, priorytety i pokażemy prawdziwy kunszt artystyczny. Liczę na to, że wszyscy w niedługim czasie spotkamy się w bajkowej scenerii targów Złoto Srebro Czas.

Z serdecznymi pozdrowieniami

Janusz Kowalski
Autor jest przewodniczącym
Ogólnopolskiej Komisji Jubilersko-Złotniczej
Związku Rzemiosła Polskiego

Rosną ceny srebra a nie popyt

Notowania srebra na rynku światowym osiągnęły w 2006 roku poziom 11,55 USD/troz. Średnia roczna cena tego metalu według Londyńskiego Rynku Metali Szlachetnych (London Bullion Market) była wyższa o 58 proc. niż w 2005 roku, w którym wynosiła 7,31 USD/troz – tak wynika z rocznego sprawozdania legnickiej spółki KGHM.

Wzrost cen srebra w 2006 roku, przy zbliżonym do roku poprzedniego popycie, wpłynął na zwiększenie przychodów KGHM ze sprzedaży tego metalu o 41 proc. (368 420 tys. złotych). W sumie przychody legnickiej spółki ze sprzedaży wyniosły 11 264 794 tys. zł, czyli o 42 proc. więcej niż w 2005 roku. Ogółem, zysk z działalności gospodarczej w 2006 roku wyniósł 4 053 351 tys. zł i był większy o 54 proc. w relacji do poprzedniego roku.
Wyższy od prognozowanych poziom przychodów jest przede wszystkim skutkiem korzystniejszych od zakładanych notowań metali na rynkach światowych, przy obniżających przychody – skutkach rozliczeń transakcji zabezpieczających i umocnieniu złotego wobec dolara amerykańskiego.

1239 ton srebra

Wolumen sprzedaży podstawowych produktów KGHM S.A. w 2006 roku

* wraz z zewnątrzwspólnotową dostawą towarów (WDT)

Sprzedaż srebra legnickiej spółki w porównaniu do 2005 roku utrzymała się na porównywalnym poziomie i wyniosła 1 239 ton, w tym 94 t na rynek krajowy i 1 145 ton na eksport. Największymi odbiorcami zagranicznymi w roku ubiegłym były: Niemcy, Belgia i Wielka Brytania. Ponadto w 2006 roku KGHM zakupiło 48 ton srebra o wartości 61 297 tysięcy złotych, z których 38 ton odsprzedano jako towary, natomiast 10 ton skierowano do przerobu.

Zarządzanie ryzykiem

Podstawowe założenia Planu techniczno-ekonomicznego KGHM Polska Miedź S.A. na lata 2007–2011

W 2006 roku strategie zabezpieczające cenę srebra stanowiły ok. 31 proc. (w 2005 roku – ok. 37 proc.) zrealizowanej przez spółkę sprzedaży tego metalu. W analizowanym okresie zaimplementowane zostały strategie zabezpieczające cenę srebra o łącznym wolumenie 5,4 mln troz (ok. 168 ton) i horyzoncie czasowym przypadającym na 2007 i 2008 rok, przy wykorzystaniu instrumentów opcyjnych, z czego 2,4 mln troz przypadające na 2007 rok zostało zamknięte. W 2006 roku spółka wdrożyła także strategie dostosowawcze na rynku złota o wolumenie 7 984 troz (ok. 247 kg) i terminie realizacji przypadającym na sierpień i listopad 2006 roku. Transakcje zabezpieczające ceny metali rozliczyły się jednak wynikiem ujemnym. t cp


Materiał powstał na podstawie
sprawozdania z działalności spółki KGHM Polska Miedź S.A. w 2006 roku

Rozwój klastra bursztynników – niezbędne działania i priorytety

22 czerwca odbyło się kolejne spotkanie klastra bursztynników. Wzięły w nim udział 33 osoby – zarówno kluczowi producenci biżuterii, przedstawiciele organizacji branżowych, jak i samorządu lokalnego: Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska oraz Jan Kozłowski, marszałek Województwa Pomorskiego.

W imieniu organizatorów spotkanie otworzył Maciej Dzierżanowski, kierownik Obszaru Badawczego IBnGR Przedsiębiorstwa i Innowacje, przedstawiając jego podstawowy cel, tj. ustalenie priorytetów dla branży oraz przedyskutowanie propozycji działań, które mogą zostać podjęte przez samorząd i podmioty związane z branżą bursztynników. Działania te zostaną rozpisane w przygotowywanej strategii rozwoju klastra.

Jedna z istotnych gałęzi pomorskiej gospodarki

Jako pierwszy głos zabrał marszałek Jan Kozłowski, który podkreślił, że branża bursztynnicza jest zauważana przez samorząd jako jedna z istotnych gałęzi pomorskiej gospodarki. Jest też jedną z trzech branż objętych wsparciem w ramach projektu “Stymulowanie innowacyjności gospodarki województwa pomorskiego przez wspieranie klastrów – koncepcja polityki i działania pilotażowe”, który jest realizowany przez Urząd Marszałkowski i IBnGR. Projekt ten ma się przyczynić do zaprojektowania konkretnych działań, podnoszących konkurencyjność branży, które mogłyby uzyskać dofinansowanie z funduszy strukturalnych w latach 2007-2013.

Dzierżawa gruntów

Z kolei prezydent Paweł Adamowicz wskazał na szereg działań, które już są podejmowane na rzecz rozwoju branży bursztynników, np. uruchomienie Muzeum Bursztynu. Zapowiedział także podpisanie zarządzenia w sprawie przetargów na dzierżawę gruntów pod poszukiwanie i wydobycie bursztynu, które ma otworzyć drogę do rozpoznania złóż bursztynu na terenach należących do miasta, a później umożliwić jego wydobycie. Bursztynnicy wskazali, że podobne rozwiązania powinny pojawić się w odniesieniu do terenów należących do województwa, położonych w innych bursztynodajnych częściach Pomorza. Prezydent zaznaczył także, że dotarła do niego petycja dotycząca nadania projektowanemu stadionowi piłkarskiemu nazwy Amber Arena. Przyznał, że miasto bardzo poważnie traktuje tę propozycję.

Dyskusja o priorytetach dla branży

W drugiej części spotkania Marcin Kapuściński, kierownik Centrum Klasteringu IBnGR, przedstawił propozycję priorytetów dla branży, rozpoczynając w ten sposób dyskusję nt. konkretnych działań, mających przyczynić się do rozwoju klastra “Bursztynowa Delta”. Priorytety te to: uruchomienie wydobycia surowca na terenie Pomorza, powołanie giełdy obrotu bursztynem i laboratorium bursztynu oraz wspólna promocja wyrobów z tym kamieniem. Przyjęto powołanie 3 zespołów roboczych ds. promocji i certyfikacji, surowca oraz zasobów ludzkich i edukacji. Kolejne spotkanie klastra odbędzie się 20 lipca i będzie poświęcone zaplanowaniu promocji wyrobów z bursztynu i systemu certyfikacji.

Mk

Tekst powstał na podstawie materiałów prasowych
Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową

Bursztynowa delta – pomorski klaster bursztynników

Jak budować markę i pozycję firmy? Czy koordynator miasta
Gdańska ds. bursztynu jest pomostem łączącym branżę
z prezydentem i dlaczego bursztynnicy powinni współtworzyć
klaster? Na te pytania szukali odpowiedzi uczestnicy warsztatów KLASTRA POMORSKIEGO, który nazwali Bursztynową Deltą.

Warsztaty strategiczne dla klastra bursztynników odbyły się już po raz trzeci. 24 kwietnia
do sali seminaryjnej Międzynarodowych Targów Gdańskich na spotkanie zorganizowane przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową w Gdańsku przybyło 21 osób związanych z branżą, w tym przedstawiciele Marszałka Województwa Pomorskiego, Prezydenta Miasta Gdańska, Rady Miasta i Państwowej Inspekcji Pracy. Dyskusje miały na celu pracę nad przygotowaniem strategii rozwoju klastra bursztynników, uwzględniając współpracę wielu instytucji branżowych, firm bursztynniczych, jednostek administracyjnych i innych form działalności zainteresowanych współpracą w tym zakresie.

Jak budować
markę?
 Wykład eksperta d.s. marketingu i budowy marki, Beaty
Butwickiej, pt. \”Budowa i promocja marki – co zrobić, aby osiągnąć sukces\” rozpoczął seminarium. Zdefiniowanie pojęcia marka, jej znaczenia w biznesie, budowa prestiżu i popularyzacja w otoczeniu miały ułatwić określenie perspektyw rozwoju inicjatywy klastrowej bursztynników

Działania miasta

W ramach pogłębienia współpracy z samorządem uczestnicy zostali zapoznani z agendą działań miasta dla branży bursztynniczej. Zaprezentował ją uczestniczący w warsztatach Robert Pytlos, koordynator prezydenta Gdańska ds. bursztynu. Koordynator przedstawił najbliższe działania miasta dotyczące branży bursztynniczej, m.in. przygotowywane zarządzenie prezydenta Gdańska, dotyczące dzierżawy terenów gminnych na potrzeby badania i wydobycia złóż bursztynu, poszukiwanie rozwiązań, zmierzających do sfinansowania projektu Bursztynowego Ołtarza, powołania w Gdańsku laboratorium bursztynu i giełdy obrotu tym surowcem oraz zdynamizowania działań Światowej Rady Bursztynu.


Klaster daje nowe możliwości współpracy i pozwala:
  • kreować markę regionalną
    (Gdańsk Światową stolicą bursztynu)
  • promować bursztyn jako
    ekskluzywny surowiec
  • zjednoczyć siły w ekspansji na rynki zagraniczne
  • eliminować nieuczciwą konkurencję
  • lepiej wykorzystywać potencjał
    jednostek badawczych i uczelni
  • stworzyć wspólną platformę
    produkcyjno-technologiczną
  • oddziaływać na jakość i kierunki kształcenia (współpraca ze szkołami)
  • uzyskać szybki dostęp do informacji istotnych dla rozwoju danej branży
  • pogłębiać współpracę z władzami i samorządem


O Amber Arenie
i targach Amberif

W drugiej części warsztatów uczestnicy rozmawiali o korzyściach dla branży związanych z organizacją w Gdańsku Euro 2012 i zaapelowali do prezydenta Gdańska o nadanie budowanemu z tej okazji stadionowi piłkarskiemu nazwy Amber Arena.

Małe zaangażowanie
bursztynników

Branża bursztynników jest objęta działaniem pilotażowym w ramach projektu \”Stymulowanie innowacyjności gospodarki województwa pomorskiego przez wspieranie klastrów – koncepcja polityki i działania pilotażowe\” finansowanym z Europejskiego Funduszu Społecznego Unii Europejskiej oraz budżetu państwa w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego. Redakcję dziwi fakt, że w warsztatach uczestniczyło tylko kilku przedstawicieli firm bursztynniczych. Zachęcamy innych do współpracy w tworzeniu klastra branżowego.

Honorata Szczypek

więcej informacji:
www.pomorskie.klastry.pl

Biennale Bursztynu we Fromborku

1 lipca rozpocznie się we Fromborku I Międzynarodowe Biennale
Bursztynu pod hasłem “BURSZTYN I ASTRONOMIA 2007”. Głównym wydarzeniem imprezy będzie
konkurs, którego celem jest
promowanie bursztynu jako naturalnego
surowca, specyficznego dla polskiego wybrzeża, jak
również promocja Fromborka jako miejsca przynależnego do tradycji
polskiego bursztynnictwa

Od najdawniejszych czasów bursztyn kojarzony był ze Słońcem. Znajdowane nad morzem tajemnicze świetlistożółte bryłki wydawały się mieć magiczny związek ze słonecznym światłem i ciepłem. Z epoki neolitu zachowały się charakterystyczne bursztynowe krążki z otworem w środku, nazywane amuletami solarnymi, bowiem zgodnie z powszechnie przyjętą
hipotezą uważane są za symbole Słońca.

Łzy nimf…

Starożytni Grecy, zdając sobie sprawę z natury bursztynu, stworzyli najpiękniejszą chyba legendę o jego pochodzeniu, według której jest on zastygłymi w wodach rzeki Eridanos łzami nimf, córek boga słońca, opłakujących śmierć swego brata Faetona, strąconego z nieba piorunem przez Zeusa za niefrasobliwą, zagrażającą spaleniem całej ziemi samowolną jazdę rydwanem Heliosa. Współcześni astronomowie nazwali imieniem Faetona hipotetyczną, tajemniczą planetę naszego Układu Słonecznego, która miała ulec rozpadowi, dając początek planetoidom.

… i stolica astronomii

Frombork zaliczany jest do historycznych stolic astronomii. Tutaj bowiem żył i pracował Mikołaj Kopernik – jego twórczy umysł i odwaga pozwoliły nie tylko zmienić poglądy na budowę Wszechświata, lecz także przebudować całą filozofię miejsca człowieka w przyrodzie. Kopernik znał dobrze bursztyn i jego rozmaite właściwości, także lecznicze,
które wykorzystywał w swojej praktyce medycznej. Dziwnym zbiegiem okoliczności – urządzenie zainstalowane w Grenoble, które wykorzystuje jednocześnie trzy ogromne teleskopy, pozwalając na głęboki wgląd we wszystkie stadia ewolucji gwiazd od narodzin do śmierci, otrzymało nazwę AMBER. Jest to co prawda skrót od Astronomical Multi-BEam Recombiner, ale czyż nie maczała w tym palców bursztynowa magia?

Bursztynowo
– astronomiczne skojarzenia

W tym roku ma nastąpić niezwykłe, artystyczne spotkanie bursztynu z astronomią, bowiem tematem konkursu są “bursztynowo-astronomiczne” skojarzenia, a wystawa będąca jego rezultatem, ma być otwarta tam, gdzie prawie pięćset lat temu Kopernik, patrząc na gwiaździste niebo, tworzył swe epokowe dzieło “De Revolutionibus” i gdzie znalazł miejsce ostatniego spoczynku.
Organizatorzy biennale oczekują od uczestników konkursu wypowiedzi swobodnie inspirowanych tematem. Jury przy ocenie zgłoszonych prac weźmie pod uwagę przede wszystkim ich wartości artystyczne i twórcze wykorzystanie bursztynu.

Giedymin Jabłoński

Termin ekspozycji:
1 lipca-26 sierpnia 2007
Termin dostarczenia prac:
20 czerwca 2007
Posiedzenie jury: 30 czerwca 2007

Wernisaż: 1 lipca 2007, godz. 11.30 w Muzeum Mikołaja Kopernika
we Fromborku,
Więcej informacji: domwarminski. pl

Chapeau bas

Z całego serca i w imieniu kierowanych przeze mnie organizacji
rzemieślniczych składam najserdeczniejsze życzenia redakcji
i wydawcy z okazji publikacji 50. numeru Waszego pisma.
Z niecierpliwością czekam na dwusetny numer “Polskiego Jubilera”, kiedy to przy naszej pomocy zorganizujecie fetę, nie mniejszą jak planowana w tym roku z okazji 750-lecia lokacji miasta Kraków

Początek czerwca. Przyroda wchodzi w najpiękniejszy okres rozkwitu, rozpoczyna się również czas rozlicznych jubileuszy. Najbardziej znany z nich to jubileusz 750-lecia lokacji miasta królewskiego Kraków, który zaowocuje licznymi uroczystościami i spektaklami. Również my, polscy złotnicy, mamy uroczystość, która jest nam bardzo bliska – jubileusz wydania pięćdziesiątego numeru “Polskiego Jubilera”, czasopisma, które – jak się wydaje – jest z nami od zawsze, wspaniale wydawane, zawierające mnóstwo fachowych informacji, a przede wszystkim otwarte na wszystko, co dzieje się w branży. Nie tylko na to, co dobre, ale również na to, co nas boli, co jest złe, na to, co nie pozwala nam się rozwijać i co działa na szkodę polskiego złotnictwa.


Pismo żyjące problemami branży

To pismo “żyje”. Ludzie, którzy je tworzą, to ludzie z naszego środowiska. Czujący potrzeby zawodu złotnika, jak również widzący zagrożenia, jakie występują w tej tak zaniedbanej przez nasze władze branży, a równocześnie pokazujący na łamach pisma, jak wspaniale może jubilerstwo rozkwitać w innych krajach. “Polskiego Jubilera” tworzą ludzie, którzy osiągnęli znaczne sukcesy jako złotnicy, ale także osoby, dzięki którym pismo to może pokazywać osiągnięcia branży. Mówiąc o jubileuszowym wydaniu, nie sposób nie wspomnieć o nich, którzy są nierzadko naszymi przyjaciółmi i kolegami: Stefan Duk, Wiesław Gierłowski, Jerzy Kubica, Sławomir Fijałkowski i Andrzej Bielak, i Jacek Byczewski, znane w całej Polsce
Panie, organizatorki targów w Gdańsku i w Warszawie – Wanda Gontarska
i Ewa Rachoń oraz znakomity dziennikarz i były redaktor naczelny,
Robert Pytlos.


Chyląc cylindra
Nie sposób wymienić wszystkich, którzy przyczyniając się do powstania i tworzenia czasopisma “Polski Jubiler”, zarówno dziennikarzy, jak i ludzi pracujących zawodowo w branży złotniczej, a przed którymi wypada, mówiąc z okazji jubileuszu
“dziękuję” pochylić głowy i rzec “chapeau bas!” To dzięki nim możemy na łamach “Polskiego Jubilera” śmiało przeciwstawiać się głupocie uzdrowicieli gospodarczych, którzy mając na względzie ciasne, ale własne horyzonty myślowe, usiłują zniszczyć złotnictwo, które od wieków jest chlubą Polski. Najgłośniej zawsze krzyczą ci, którzy nie żyją z tego, co umieją, bo nie umieją nic, tylko z tego, co potrafią wycyganić od innych.

Janusz Kowalski

Autor jest przewodniczącym
Ogólnopolskiej Komisji Złotniczo
– Jubilerskiej Związku Rzemiosła
Polskiego oraz Cechmistrzem
Cechu Złotników, Jubilerów
i Pokrewnych Zawodów