Artykuły z działu

Przeglądasz dział DZIEDZICTWO (id:34)
w numerze DZIEDZICTWO (id:34)

Ilość artykułów w dziale: 20

Biżuteria Fridy Kahlo

Meksykańska malarka Frida Kahlo znana była z kultowych autoportretów i charakterystycznego stylu. Coraz częściej krytycy sztuki nazywają ją prekursorką selfie. Artystka przeszła do historii nie tylko jako malarka, ale także jako kobieta, której udało się wykreować siebie. Ważnym elementem jej stylizacji była biżuteria, gdyż ta odgrywała w życiu artystki ważną rolę. I to właśnie jej warto się przyjrzeć.

pj-2010-02v-19

Życie i twórczość

Urodzona w 1907 r. Kahlo osiągnęła sławę za sprawą swojej sztuki i osobowości, która ostatecznie uczyniła ją nieśmiertelną. Jej wizerunek rozpoznawalny jest na całym świecie, stała się nośnikiem popkultury, ikoną, do której nawiązują współcześni twórcy. Autoportrety Fridy bez skrupułów przedstawiają niepełnosprawność fizyczną i szczerze nawiązują do burzliwego życia emocjonalnego. Artystka stworzyła styl określany dziś mianem stylu Kahlo, czyli noszenia kolorowych, tradycyjnych meksykańskich sukienek i fryzur, a także biżuterii z wyszukanymi, wiszącymi lub opadającymi kolczykami i ociosanymi, ręcznie robionymi kamiennymi naszyjnikami. Warto zauważyć, że Frida zaczęła tworzyć po wypadku, którego była ofiarą. Młoda artystka zainteresowała się malarstwem podczas pobytu w szpitalu. Jej przeżycia doprowadziły ostatecznie do porzucenia szkoły medycznej na rzecz uprawiania sztuki. W trakcie trzymiesięcznego okresu unieruchomienia w gipsie zajęła się tworzeniem autoportretów. Tłumaczyła ten fakt słowami: „Maluję siebie, ponieważ najczęściej przebywam w odosobnieniu i znam dobrze obiekt, który uwieczniam”. Aby pomóc córce w rozwijaniu zainteresowań malarstwem, matka Fridy zorganizowała jej sztalugi umożliwiające malowanie podczas leżenia w łóżku. Ojciec natomiast pożyczył jej swoje farby olejne i pędzle. I tak stała się artystką, którą dziś zna cały świat. Frida związana była ze swoim państwem i lokalną społecznością. Meksykańska sztuka i kultura odcisnęły na malarce swoje piętno. Zachwyt lokalnym kolorytem przenosiła nie tylko na swoje płótna, ale także do swoich stylizacji. Ubierała się w tradycyjny sposób, maskując sukniami swoje mankamenty, a ważnym elementem jej kreacji była biżuteria. Stała się ona symbolem kobiecości. Frida niemal na każdym swoim portrecie ukazuje inny rodzaj biżuterii. Nosi jej dużo, jest ona niezwykle wyrazista, kolorowa, ludowa.

Biżuteria artystki

Artystka ukazuje siebie jako kobietę wyzwoloną z wszelkich konwenansów społecznych. Miesza style, komponuje swoje kolekcje biżuterii, które na jej ciele stają się manifestem kobiety niezależnej. Ale co bardzo ważne, pozwalają jej na podkreślenie kobiecości. Widzimy to szczególnie na obrazie „Frida i Diego Rivera”, jednym z nielicznym, na których para jest przedstawiona razem. Artystka podkreśla na nim swoją kobiecość biżuterią. Męża uwieczniła z paletą w ręku, siebie przedstawiła jako delikatną kobietę, która podkreśla swój urok tradycyjnym meksykańskim naszyjnikiem i złotymi kolczykami. Frida jest subtelna i tajemnicza. Jej obrazy, momentami okrutne i wręcz perwersyjne, łagodnieją dzięki biżuterii. Klejnoty stają się symbolem jej kobiecości, podkreślą jej delikatność. Można także domniemywać, że po części stają się dla Fridy pewnego rodzaju amuletem pozwalającym przetrwać najtrudniejsze chwile. Na niektórych obrazach biżuteria, którą prezentuje, jest masywna, wyrazista, nie można nie zwrócić na nią uwagi. Biżuteria w malarstwie Fridy symbolizuje – z jednej strony – jej kobiecość, z drugiej – jej ból. Staje się nośnikiem emocji, który pozwala artystce na wyrażenie uczuć. Możemy zaobserwować ten rodzaj spojrzenia na biżuterię na obrazie „Autoportret z naszyjnikiem z cierni i kolibrem”, na którym ubrana jest w ból i cierpienie. Można domniemywać, że artystka traktowała biżuterię niezwykle osobiście. Była ona dla niej swoistym talizmanem umożliwiającym zaprezentowanie swoich emocji i skrywanych uczuć. Warto zwrócić uwagę na jej obraz „Dwie Fridy”. Namalowała ten podwójny autoportret tuż po (pierwszym) rozwodzie z Riverą. Przedstawia dwie bliźniacze postaci, połączone wspólną aortą. Frida po prawej jest silną, niezależną kobietą w meksykańskim stroju, trzymającą w ręku amulet ze zdjęciem męża. Tę drogą jej sercu pamiątkę nosiła zawsze przy sobie. To Frida szczęśliwa mężatka. Natomiast Frida po lewej ubrana jest w europejski, wiktoriański strój, spod którego wyziera krwawiące serce. Oba serca namalowane przez artystkę przypominają naszyjniki, które symbolizują wielki ból i cierpienie.

Emocje ukryte w biżuterii

Z całą pewnością Frida przywiązywała ogromną uwagę do biżuterii. Była ona dla niej nośnikiem emocji, symbolem pozwalającym na wyrażenie swoich uczuć oraz przekonań. Kahlo nadawała jej znaczenia w zależności od własnego stanu emocjonalnego. Można powiedzieć, że stworzyła swój język biżuteryjny pozwalający na komunikację z odbiorcą. W malarstwie Fridy Kahlo biżuteria występuje w dwojakiej funkcji – bezpośredniej i metaforycznej. Z jednej strony – jest przedmiotem utylitarnym i ze względu na swoją funkcjonalność niejako jej służy, z drugiej – jest przedmiotem symbolicznym i co za tym idzie, posiada swoją, można powiedzieć, abstrakcyjną sferę, która rodzi nowy, symboliczny język. W swoich dziełach meksykańska artystka ukazuje niemal wszystkie znane ludzkości funkcje biżuterii – jest ona dla niej amuletem, nośnikiem emocji, przedmiotem utylitarnym, symbolem podkreślającym jej przynależność narodową, oznaką prestiżu, ale też znakiem oddającym uczucia – cierpienie, miłość, gniew. 

Biżuteria Picassa

Pablo Picasso jest artystą, który zmienił oblicze sztuki współczesnej. Znamy go głównie jako malarza kubistę i abstrakcjonistę, ale musimy pamiętać, że był on także twórcą biżuterii. Nie tylko projektował, ale także samodzielnie wykonywał obiekty biżuteryjne.

pj-2019-04v-20

Biżuteria jest najmniej znaną działalnością artystyczną Picassa. A należy pamiętać, że był to twórca wszechstronny. Wykorzystywał wszystkie dostępne media, aby ukazać swoją wizję świata. Eksperymentował z technikami artystycznymi i tworzył rzeźby, grafiki, ceramikę oraz biżuterię.

Pierwsze projekty

Na początku swojej kariery Pablo Picasso wykonał serię precjozów, najprawdopodobniej odlanych na południu Francji przy pomocy swojego dentysty, dr. Chatagniera. Trzy obiekty przekazał Françoise Gilot, matce dwojga jego dzieci, Claude’a i Palomy Picasso. Później Gilot przekazała biżuterię Carole Mallory, która była wówczas zaręczona z Claudem, i od tego czasu biżuteria jest w jej posiadaniu. Pierwszym, a być może najważniejszym, jest rzeźbiony wisiorek „Satyr”. Satyry, minotaury, byki i walki byków zajmowały ważne miejsce w wielu pracach Picassa i stały się bardzo ważnym motywem dla artysty. Drugi to broszka przedstawiająca profil małego Claude’a, wyryty w srebrze. Trzeci to okrągły dysk symbolizujący Słońce.

Biżuteria dla kochan ki

W latach 30. Picasso wykonał serię biżuterii dla swojej kochanki Dory Maar. Wśród nich było wiele broszek, pierścionków i rzeźbionych amuletów, które Picasso zrobił dla niej podczaswojny domowej w Hiszpanii. Wśród pamiątek znalazła się broszka, cztery wisiorki i wstępnie wykonana biżuteria, w której Picasso wstawił miniaturowe portrety, głównie samej Maar. Mało osób zdawało sobie sprawę, że taka biżuteria w ogóle istniała, aż do śmierci męża Dory Maar, w którego domu znaleziono liczne obiekty, które poświadczają wielki talent artysty. Toni Greenbaum, ekspert w dziedzinie biżuterii modernistycznej, w katalogu wydanym z okazji aukcji biżuterii Picassa, pisała: „Wielu artystów – nawet znakomitych postaci – tworzyło biżuterię dla bliskich i ozdoby te nie były szczególnie interesujące jako biżuteria, po prostu ciekawe historycznie. Ale sam fakt, że potrafił [Picasso] ją wykonać i że zrobił to dla Dory Maar, jest bardzo ekscytujący – niezależnie od tego, co to jest i czy łączy się stylistycznie i estetycznie. Każde nowe odkrycie takie jak to jest przełomowym wydarzeniem”. Warto zauważyć, że wśród miłośników Picassa Dora Maar jest najbardziej znana jako „Płacząca kobieta”, której twarz pojawia się też w jego arcydziele „Guernica”.

Biżuteria lat 50. i 60.

Pablo Picasso pod koniec lat 50. nawiązał współpracę z producentem biżuterii Françoisem Hugo i wspólnie tworzyli biżuterię, która po dziś dzień zachwyca. François Hugo był prawnukiem pisarza Victora Hugo. Kreatywność płynęła w jego żyłach i od najmłodszych lat interesował się biżuterią. Z wykształcenia złotnik, specjalizował się w biżuterii religijnej. Kiedy stał się znany w kręgach surrealistycznych, Dorothea Tanning (żona Ernsta), Jean Arp i Jean Cocteau poprosili go również (i jego syna Pierre’a) o produkcję biżuterii. W 1967 r. włoski projektant biżuterii GianCarlo Montebello i jego żona Teresa Pomodoro (siostra Gio i Arnaldo) założyli GEM Montebello i wyznaczyli sobie za cel produkcję biżuterii artystycznej. A jednym z projektantów tej biżuterii był Pablo Picasso. Biżuteria artysty zachwyca po dziś dzień, udało mu się bowiem wykonać użytkową formę złotniczą, nie pozbawiając jej swojej wizji rzeczywistości. Patrząc na jego dzieła, nie trzeba się już zastanawiać, jak to się stało, że Paloma Picasso stała się jedną z najważniejszych projektantek biżuterii na świecie.

Córka równie utalentowana jak ojciec

Paloma Picasso dorastała we Francji i tam rozwinęła swój talent projektantki biżuterii. Zawodowo związała się z firmą jubilerską Tiffany & Co. Pierwszą swoją kolekcję wprowadziła na rynek w 1979 r. Córka artysty fascynuje się sztuką ulicy oraz urbanizacją i te inspiracje możemy znaleźć w jej projektach. Paloma wprowadziła kolorowe kamienie jubilerskie do kolekcji firmowanych przez Tiffany.  Marta Andrzejczak Opracowano na podstawie katalogu do wystawy „Uncovering the Mystery of the Picasso Jewels”

Charles Tiffany: założyciel jednego z najsłynniejszych domów jubilerskich na świecie

gotówUrodził się w 1812 r. w małym miasteczku w Connecticut w rodzinie osiadłej w Ameryce w XVII wieku. Ojciec był właścicielem zakładu włókienniczego. Po ukończeniu szkoły powszechnej Charles rozpoczął naukę w prywatnej Painfield Academy.

pj-2018-06a-22

Kiedy firma ojca zgromadziła wystarczającą ilość pieniędzy, żeby otworzyć niewielki sklep, Charles po dwóch latach nauki, mając 15 lat, opuścił szkołę. Sklep został oddany w ręce chłopca, zresztą jedynego pracownika. Robił wszystko: obsługiwał klientów, sprzątał, prowadził księgi handlowe, wyjeżdżał do Nowego Yorku po zaopatrzenie. Działania te ujawniły jego nieprzeciętne zdolności handlowe. Zaledwie po roku zatrudnił pomoc i ukończył edukację. Jednak Nowy Jork był znacznie atrakcyjniejszy niż rodzinne okolice.

Talent jak diament

W wieku 25 lat Charles pożyczył od ojca tysiąc dolarów i razem z przyjacielem ze szkoły Johnem Youngiem podjął absurdalną biznesowo decyzję otwarcia w Nowym Yorku sklepu z upominkami Tiffany & Young. Ale czas był trudny – kraj ogarnięty ogromnym kryzysem finansowym, zwanym dzisiaj paniką 1937 r. Zbankrutowało prawie 350 z 850 banków, a w samym Nowym Jorku 250 firm. Wygenerowało to w ciągu zaledwie dwóch miesięcy straty tylko w tym mieście rzędu 100 mln dolarów. Szalało bezrobocie, dlatego sprzedaż w nowym sklepie była niewielka. Ale kapitał firmy – półroczne doświadczenie Johna zdobyte podczas pracy w magazynie artykułów ozdobnych, znajomość prowadzenia sklepu Tiffany’ego i po 500 dolarów wkładu od każdego partnera (pożyczka została równo podzielona) – zaprocentował. Ze względu na szczupłe zasoby wynajęty lokal znajdował się poza modnym centrum handlowym. Oferowano wszystko, co można było sprzedać: od ozdób domowych przez modne artykuły piśmiennicze do przedmiotów użytkowych. Charles nie czekał na klientów. Kiedy zrozumiał, jak duże korzyści można osiągnąć z zainteresowania trudno dostępnymi i coraz modniejszymi towarami orientalnymi, zaznajamiał się z kapitanami statków powracających z Dalekiego Wschodu i skupował od nich przywiezione do sprzedaży produkty. Kiedy młoda firma powoli, ale systematycznie rozwijała się, złodzieje w noworoczną noc wynieśli ze sklepu wszystko, co można było unieść. Wartość kradzieży to 4 tys. dol. (roczny czynsz wynosił 600 dol., a miesięczna płaca sprzedawcy – pięć). Dzięki zgromadzonej gotówce uzupełniono zapasy, jednak niezbędny był większy kapitał. Do firmy dołączył nowy wspólnik Jabez Ellis (Tiffany, Young & Ellis).

Międzynarodowa ekspansja

Wkrótce partnerzy zdecydowali się na niecodzienny krok: pozyskanie towarów z pierwszej ręki, z Europy. Korzyść była podwójna: ominięto pośredników i samodzielnie dokonano wyboru towarów niedostępnych dotąd na amerykańskim rynku. Ogromny sukces sprawił, że powtarzali takie wyprawy co roku, a z czasem otwarli w Paryżu i Londynie przedstawicielstwa. Rozpoczęła się międzynarodowa ekspansja i konkurencja z europejskimi firmami jubilerskimi (Cartier, Fabergé). Do sprzedaży wprowadzano coraz droższe produkty. Tymczasem nałożenie w 1844 r. na importowane wyroby srebrne zaporowego cła w wysokości 30 proc. wymusiło uruchomienie produkcji. Tiffany zatrudnił najlepszego rzemieślnika w kraju i zlecił uzyskanie tak jakościowego stopu srebra, jak angielskie. Ponadto ogromne zapotrzebowanie i niemożność nadążenia z podażą zapoczątkowały wprowadzenie maszyn. Firma była bezkonkurencyjna, a pod koniec XIX w. srebra produkowało 500 rzemieślników. Rok później do sprzedaży wprowadzono biżuterię, sprowadzaną również z Europy. Jednak najkorzystniejsza była sprzedaż własnych wyrobów, co wyraźnie pokazał sukces w dziedzinie sreber. Rosło zaplecze w postaci projektantów, a w celu pozyskania największych talentów firma otworzyła własną szkołę, bo „dobry projekt to dobry biznes” (motto Tiffany’ego).

Biżuteria dla wszystkich

Oprócz towarów wybitnie luksusowych (i horrendalnie drogich), szeroką ofertę przedmiotów po przystępnej cenie kilku dolarów, szeroko reklamowanych w prasie, świetnie zaprojektowanych i mistrzowsko wykonanych, kierowano do mniej zamożnej klienteli. Oferta była więc nieprawdopodobnie szeroka, a towary pochodziły z całego świata: biżuteria, osobiste przedmioty ozdobne (zegarki, wachlarze, portmonety, francuskie parasole), wazy, rzeźby, kandelabry ze złota, srebra i brązu, broń, sztućce, ceramika, majolika, porcelana, czeskie szkło, przybory toaletowe, piśmiennicze, nesesery, obrazy. Rodzinn a Tiff any ’ego Lokalizacja sklepu zmieniała się kilka razy. Tiffany & Co. znalazła się wśród pierwszych trzech nowojorskich firm, które wprowadziły swoje sklepy do własnych nieruchomości, co było rzeczą niezwykłą w XIX-wiecznym biznesie. Otwarto również filie w innych miastach, ale sercem pozostawał zawsze salon na Manhattanie. W 1841 r. Charles ożenił się z siostrą Younga Harriet. Z ich sześciorga dzieci przeżyło czworo: dwie córki i dwóch synów. Małżonkowie spędzili ze sobą szczęśliwych 50 lat. Pod koniec 1901 r. Tiffany przewrócił się i doznał poważnego urazu – złamał biodro. Nie odzyskawszy sprawności, na początku następnego roku zmarł z powodu powikłanego zapalenia płuc, otoczony dziećmi (był już wdowcem). Miał 90 lat.

Życie codzienne

W jaki sposób został zapamiętany? Był mężczyzną średniego wzrostu, zawsze wyprostowany, z jaśniejącymi energią niebieskimi oczami i prostym nosem. Nosił bokobrody nawet w czasach, kiedy zarost nie był dobrze widziany. Serdeczny w obejściu, niezwykle łatwo się zaprzyjaźniał z każdym, kogo spotkał. Codziennie o 10 rano rozpoczynał pracę w swoim biurze na tyłach sklepu, po energicznym marszu z domu, a w czasie wzmożonego ruchu zawsze osobiście obsługiwał klientów. Po satysfakcjonującym zakupie zapraszał klientki na kolację. Nigdy nie opuścił ani jednego dnia z powodu choroby i nie nosił okularów.

Znał imię każdego pracownika sklepu i wiedział, co się dzieje w ich rodzinach (50 sprzedawców plus dostarczyciele zakupów, odźwierni, sprzątacze). Był perfekcjonistą, wymagający i doskonale zorganizowany. Skromny, nie upubliczniał szczegółów życia prywatnego ze względu na niechęć żony. Charles Tiffany w pierwszej połowie XIX wieku bardzo umiejętnie zdefiniował markę i jej grupę docelową, określił know- -how z jednorodnym charakterem sklepów i zupełnie niezwykłe wówczas zasady sprzedaży: stałe ceny bez upustów. Każdy artykuł w sklepie został nowatorsko oznakowany metką cenową (niższą od konkurencji) i od tej pory, niezależnie od wysokości zakupu, żadnemu klientowi nie udzielano zniżki. Rabaty przysługiwały wyłącznie pracownikom i firmom kontraktującym specjalne zamówienia (np. nagrody w zawodach).

Wyłącznie męska obsługa sklepów, hojne płace, opieka medyczna dla pracowników. Przy tym firma najchętniej zatrudniała rdzennych Amerykanów. Pracownicy świadczyli pracę od ukończenia szkoły (lub terminu) do końca aktywności zawodowej, potem zatrudniano ich dzieci. Na długo przed wprowadzeniem kart kredytowych opracowano własny system selekcji wiarygodnych klientów z całego kraju. Za pośrednictwem wszystkich możliwych źródeł opracowano raporty o sytuacji finansowej we wszystkich większych miastach Stanów, w co stale zaangażowanych było siedmiu pracowników. Kartoteka każdego godnego zaufania człowieka oprócz adresu i informacji budżetowych zawierała zdjęcie. Niecodzienny kolor flagowy – błękit jaj drozda, stosowany w drukach reklamowych, opakowaniach, katalogach i wydawnictwach dla klientów oraz niezmienne od 1875 r. logo wpisały się przez dziesiątki lat w bezcenny dorobek firmy. Regularne wydawanie od 1845 r. katalogów wysyłkowych zwanych od koloru flagowego Blue book. „Młody mężczyzna z Connecticut, który wystartował z pożyczonymi 500 dolarami, zostawił majątek o wartości 35 milionów dolarów” (wartość dzisiejsza – prawie miliard dolarów

Najdroższe jaja na świecie

Jajka Fabergé stały się synonimem luksusu i uważane są za arcydzieła sztuki jubilerskiej. Większość z nich stanowiła miniaturowe dary, które ofiarowywane były z okazji świąt Wielkanocy.

Jaja tworzone były od 1885 do 1917 roku przez jednego z największych światowych jubilerów Petera Carla Fabergé. Małe dzieła sztuki jubilerskiej wykonane były ze złota, inkrustowane drogimi kamieniami, kością słoniową oraz macicą perłową. Wybitnemu jubilerowi udało się stworzyć 54 jajka. Do dziś możemy podziwiać już tylko 42 unikatowe działa sztuki złotniczej.

Zainspirowane carem


Pierwsze jajo wykonane zostało na zamówienie cara Rosji Aleksandra III jako prezent dla żony carycy Marii Fiodorowny. Przypuszcza się, że car otrzymał unikatowy przedmiot 21 marca 1885 roku wraz ze ścisłą instrukcją, jak powinien obchodzić się z drogocennym klejnotem. Tradycję ofiarowywania jajka z okazji świąt Wielkiej Nocy kultywował car Mikołaj II.


Motywy

Jajka Fabergé do dziś interesują znawców sztuki, twórców biżuterii, ale także historyków, bowiem inspiracją do ich powstania stawały się wydarzenia polityczne i społeczne w carskiej Rosji. Peter Fabergé umieszczał na swoich dziełach najważniejsze wydarzenia z życia Rosji. Dlatego też na jajkach możemy podziwiać, wykonane z niezwykłą precyzją, miniatury carskich posiadłości, podobizny władców czy też sceny batalistyczne. Jajka stały się niejako kroniką dawnej Rosji i historii jej władców. Jednym z najpiękniejszych jajek carskich jest jajko ofiarowane przez Mikołaja II żonie z okazji koronacji w 1897 roku.


Jajko koronacyjne


Najsłynniejsze jajo Fabergé tworzone było przez 15 miesięcy. Jajko koronacyjne wykonane jest ze złota i pokryte przezroczystą emalią oraz rozetami ze złotych listków wawrzynu. Emalia nawiązuje do koronacyjnej sukni carycy. Jednak prawdziwy kunszt okazał jubiler, tworząc wnętrze jaja. Tam bowiem znajduje się niemal dokłada replika karety koronacyjnej. Całość wykonana jest ze złota, kareta ma także rubinowe siedzenia oraz szyby okienek wycięte z górskiego kryształu, a całość zwieńczona carską koroną wysadzaną drogimi jaja na świecie kamieniami budzi podziw precyzją odlanych i rzeźbionych w złocie szczegółów. Warto zauważyć, że na odkręcanej pokrywie jaja widnieje osadzony na rubinie szlifowanym w formie kaboszonu stylizowany monogram carycy Aleksandry, inkrustowany brylantami. Łączenia rozet dekorowane są dwugłowymi carskimi orłami, z których każdy pokryty jest czarną błyszczącą emalią oraz ozdobiony centralnie umieszczonym brylantem.

Małe dzieła sztuki

Oczywiście każde jajko, które wyszło z pod ręki Petera Carla Fabergé, jest pięknym i wyjątkowym dziełem sztuki, które zachwyca nie tylko znawców. Warte zauważenia jest także jajko, które przedstawia Zmartwychwstanie Chrystusa i powstało między 1885 a 1890 rokiem. Dzieło to może być traktowane jako wzór włoskiego renesansu. Chrystus przedstawiony został w momencie opuszczania grobu, przy którym towarzyszą mu dwaj klęczący aniołowie. Wszystkie trzy postaci wykonane zostały ze złota, natomiast skrzydła aniołów wykonane zostały z emalii, która wygląda bardzo naturalnie. Trawa i ziemia, na której znajdują się postaci, wzbogacona została o diamentową poświatę, której zadaniem jest imitacja porannej rosy. Podstawa jajka zrobiona została z czterech perłowych podstaw połączonych złotymi nitami.


Tradycja, która nie przetrwała

Obdarowywanie pięknymi przedmiotami jubilerskimi przypominającymi jajka z niespodzianką niestety nie przetrwało do naszych czasów. Z okazji świąt Wielkiej Nocy nikt nie daje sobie prezentów biżuteryjnych. Jednak te, które na stałe wpisały się w naszą historię, dzięki Peterowi Febergé, do dziś wywołują wielkie emocje i są obiektami pożądania. Świadczy o tym choćby ich wartość rynkowa, nie można znaleźć jajka carskiego, które byłoby tańsze niż milion dolarów.

Hiszpańska inkwizycja

Naszyjnik składa się z 15 dużych szmaragdów i 374 diamentów. Dolna jego część to dwa srebrne łańcuszki, które wisząc, przybierają półkolisty kształt. Do każdego z nich przytwierdzone

są cztery szmaragdy o kształcie beczułkowatym lub owalnym i osiem diamentów. Są one rozmieszczone względem siebie symetrycznie. Na dolnym łańcuszku, w centrum, znajduje się 45-karatowy szmaragd, do którego przytwierdzona jest zawieszka składająca się z pięciu mniejszych szmaragdów i dwóch półkolistych ozdób brylantowych. Dolna część naszyjnika połączona jest z górną poprzez dwa, duże, zielone beryle. Górna część naszyjnika jest wykonana całkowicie z drobniejszych diamentów.


Pochodzenie szmaragdów

Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie, którego własnością jest naszyjnik, podaje, że wszystkie piętnaście szmaragdów pochodzi z Kolumbii. Szmaragdy z naszyjnika zostały wydobyte prawdopodobnie z kopalni w Muzo i/lub Chivor, które znajdują się niedaleko dzisiejszej stolicy kraju – Bogoty. Były one eksploatowane przez Indian Muisca na długo przed przybyciem Hiszpanów, lecz ich masowa produkcja rozpoczęta została dopiero w połowie XVI wieku, kiedy to kapitan Pedro Fernandez Venezuela odkrył je dla Korony Hiszpańskiej.

Warto zauważyć, że szmaragdy kolumbijskie różnią się znacząco od szmaragdów z innych regionów świata. Jako jedyne powstały wyłącznie za sprawą procesów hydrotermalnych, przez co kamienie te odznaczają się dużymi rozmiarami, przezroczystością i znacznie głębszą, ciemnozieloną barwą. Przyjmuje się, że szmaragdy, które są przezroczyste, o intensywnym, ciemnozielonym kolorze pochodzą z kopalni Muzo. Natomiast beryle z kopalni Chivor mają niewiele inkluzji, a ich odcień często jest niebieskawy, dzięki czemu znane są także pod nazwą niebiesko-zielonych szmaragdów. Zdarza się także, że beryle Chivor z głębokiego koloru zielonego przechodzą w przezroczysty. W XVI-XVII wieku kamienie wydobywane w minach Kolumbii docierały na karawelach do Hiszpanii, skąd następnie były eksportowane do potężnych i bogatych państw, jakimi wtedy były Imperium Wielkich Mogołów w Indiach, Imperium Persów czy Imperium Osmańskie.


Naszyjnik na żądanie władcy

Diamenty, które zostały oprawione w naszyjniku, pochodzą najprawdopodobniej z dziś już zaginionych kopalni Golcondy. Golconda był to region znajdujący się pomiędzy rzekami Godavari, Wainganga, Wardha i Krishna-Venya, terytorium dziś zajmowane przez dzielnice Maharashtra i Andhra Pradesh, w centrum Indii. Z tych właśnie kopalni pochodzą jedne z najbardziej cenionych i pięknych diamentów w historii – Hope, Koh-i-Nor, Darya-i-Nur, Orlov i Sanc.

Szmaragdy i diamenty z naszyjnika były szlifowane przez indyjskich szlifierzy, co tłumaczy typowy, tzw. staroindyjski szlif (tafla górna jest dwa razy większa od koletu), który został wykorzystany w kamieniach “Naszyjnika Świętej Inkwizycji”. Nie wiadomo jednak, czy szmaragdy i diamenty wstawione zostały w Indiach, czy w Europie. Historia naszyjnika bowiem, po tym jak kamienie zostały oszlifowane, jest całkowicie nieznana. Jest jednak dość prawdopodobne, że zostały one oprawione na żądanie władcy Wielkich Mogołów.


Indyjskie kamienie w Europie

Jest możliwe, że oszlifowane w Indiach kamienie zostały następnie osadzone w naszyjniku w Europie.

Według legend (rozpowszechnianych m.in. przez Harrego Winstona) naszyjnik ten należał wcześniej do hiszpańskich, a później do francuskich władców i noszony był przez najdostojniejsze damy tamtych dworów. Nie wiadomo jednak, jak miał on się na te dwory dostać i czy funkcjonował na tych dworach w tej samej formie. Faktem jest, że na początku XX wieku naszyjnik pojawił się w rękach maharadży Indoru – Tukoji Rao III. Możliwe jednak, że zakupił on go w którymś z europejskich domów aukcyjnych. Maharadża, który był właścicielem naszyjnika, nazywał się Tukoji Rao III. Miał wiele konkubin w swym pałacu, ale zakochał się w pięknej tancerce o imieniu Mumtaz Begum.

Dziewczyna nie odwzajemniała jego uczuć i wyczekiwała jedynie dogodnej chwili, by od niego uciec. Pewnego dnia, gdy władca wraz ze swoją świtą jechał pociągiem, Mumtaz wykorzystując moment, gdy pociąg zwolnił (lub się zatrzymał), wyskoczyła z pociągu. Udała się ona do Amritsar, a następnie do Bombaju. Tam udało się jej zapewnić sobie opiekę bogatego kupca, najprawdopodobniej została jego kochanką. Tukoji Rao III, jako że miał znajomości we wszystkich większych miastach, dowiedział się, gdzie jego ukochana się znajduje, i w ciągu kilku dni wysłał za nią grupę żołnierzy i policjantów dowodzoną przez jego adiutanta, by porwali dziewczynę. Brygada ta śledziła Mumtaz przez jakiś czas i zaatakowała, gdy ta jechała samochodem prowadzonym przez urzędnika miejskiego, w towarzystwie znajomego, nieopodal wiszących ogrodów Bombaju.

Podczas próby porwania dziewczyny kierowca zginął na miejscu. Mumtaz i jej znajomy zostali poważnie ranni, mieli jednak szczęście, ponieważ obok miejsca zdarzenia przechodzili brytyjscy oficerowie, którzy zareagowali, widząc całą sytuację, i którym udało się aresztować napastników. Późniejsze dochodzenie wykazało, że działali na rozkaz maharadży. Gdy Mumtaz Begum doszła do siebie, zeznała, że człowiek, który dowodził akcją, był adiutantem maharadży. Władze kolonii brytyjskiej po zbadaniu stopnia zaangażowania w to przestępstwo Tukoji Rao III dały mu dwie możliwości: abdykację, po której jego syn przejąłby władzę, lub poddanie się oficjalnemu śledztwu. Maharadża wybrał abdykację.

W ten sposób Yashvantaro II, syn Tukoji Rao III, objął władzę po ojcu w 1926 roku. Razem z tronem Indoru odziedziczył także klejnoty królewskie, do których należał również naszyjnik ze szmaragdów i diamentów. Następnie, w 1947 roku, gdy Indore zostało przyłączone do Republiki Indii, naszyjnik znowu zmienił właściciela, bowiem Yashvantaro II sprzedał go Harremu Winstonowi.

Amerykański jubiler

Harry Winston był światowej sławy jubilerem amerykańskim, znanym powszechnie opinii publicznej. Przez lata kolekcjonował wyjątkowej wartości kamienie i biżuterię, które niekiedy także przerabiał. Zaznaczyć jednak trzeba, że od momentu zakupienia przez Harrego Winstona naszyjnika w 1947 roku, jego wygląd nie został zmodyfikowany. To właśnie Harry Winston nadał naszyjnikowi nazwę “Naszyjnika Świętej Inkwizycji”.

Powody, by wybrać tak źle kojarzącą się nazwę, które zapewne miał, są nam obecnie nieznane. W marcu 1947 roku, na ceremonię rozdania Oscarów, Harry Winston, który właśnie zakupił “Naszyjnik Świętej Inkwizycji”, postanowił wypożyczyć go Katherine Hepburn. Naszyjnik następnie stał się stałym elementem wystawy klejnotów Harrego Winstona -“Court of Jewels”, która rozpoczęła swoją trasę po Stanach w latach 1949-1953. Razem z “Naszyjnikiem Świętej Inkwizycji” wystawiano także takie sławne kamienie, jak diament Hope, Portugalski Diament, Gwiazda Wschodu i Niebieskie Serce – Eugenie Blue.

W 1955 roku Harry Winston sprzedał naszyjnik Corze Hubbard z Pittsburgha, która następnie przekazała go w 1972 roku Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie, należącego do Instytutu Smithsona. Dzisiaj naszyjnik ten wystawiony jest w Sali Geologii, Kamieni Szlachetnych i Minerałów w Instytucie Smithsona w Waszyngtonie i prawdopodobnie zawiera on najstarsze szlifowane kamienie znajdujące się w kolekcji tego muzeum.

Biżuteria z lamusa

Biżuteria patriotyczna była w Polsce niezwykle popularna. Nosiło się ją najczęściej jako znak protestu przeciwko rządom zaborców. Niemal każdy Polak posiadał krzyż czy sygnet z wygrawerowanymi symbolami narodowymi. I w momencie, gdy niemal wszyscy myśleli, że na zawsze odeszła ona do lamusa, na polskim rynku jubilerskim znowu pojawiają się jej ślady.

Dla większości z nas biżuteria “narodowa” ma wartość kolekcjonerską. Rzadko kiedy klienci mają zamiar wydać pieniądze na biżuterię, której motywem przewodnim są symbole narodowe. Jednak nie można powiedzieć, że takich klientów nie ma. Wiele sklepów jubilerskich może pochwalić się znacznymi zyskami ze sprzedaży biżuterii patriotycznej.


Lata świetności

Najbardziej czytelną formą okazania niezadowolenia wśród narodu podczas zaborów było noszenie żałobnych strojów ozdobionych biżuterią patriotyczną. Czasy te jednak dawno już minęły i nikt nie musi już demonstrować swojego niezadowolenia, nosząc narodową symbolikę. Z powrotem biżuterii patriotycznej mieliśmy do czynienia po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 roku, gdy wielu Polaków nosiło srebrne bądź blaszane pierścionki, kolczyki czy broszki z symbolem Solidarności. Wielu Polaków decydowało się na srebrne oporniki, które wpinane były w klapy marynarek. Bardzo często na ówczesnej biżuterii znajdowały się wygrawerowane napisy “Jestem Polakiem” czy “Nie”. Po transformacji ustrojowej moda na biżuterię patriotyczną odeszła i musiało minąć ponad 20 lat, aby znowu znalazły się osoby, które chcą manifestować swoją polskość przy pomocy biżuterii.


Moda na polskie symbole

Coraz częściej można się spotkać z osobami, które zainteresowane są kupnem złotego sygnetu z orłem w koronie czy zawieszki z kotwicą. – W związku z ważnymi historycznymi rocznicami, które przypadają na ten rok, w moim sklepie jest dużo większe niż zazwyczaj zainteresowanie sygnetami z orłem – mówi Piotr Kopielski, warszawski jubiler. – Przed 60. rocznicą Powstania Warszawskiego sprzedałem ponad 10 sygnetów ze znakiem Polski Walczącej. Do tej pory nie udawało mi się sprzedać takiej ilości przez cały rok – dodaje. Najczęściej biżuteria patriotyczna kupowana jest przez kolekcjonerów, którzy mają w swoich zbiorach zarówno egzemplarze liczące sobie prawie sto lat, jak i nowe okazy, które systematycznie wzbogacają ich kolekcję. I mimo że biżuteria patriotyczna nie cieszy się wielkim zainteresowaniem wśród kupujących, to część jubilerów decyduje się na zaproponowanie swoim klientom paru sztuk narodowych kosztowności. – Nie można zapominać o polskiej tradycji – mówi Kopielski. – Nie wyobrażam sobie, żeby w moim sklepie zabrakło biżuterii patriotycznej, nie tylko z powodu klientów, ale także dlatego, że bardzo lubię wykonywać złote sygnety z motywem orła w koronie – dodaje.


Syrenka na pamiątkę

Biżuteria patriotyczna dawniej wykonywana była zazwyczaj z tanich materiałów, takich jak blacha mosiężna, drewno czy żelazo, dziś znacznie częściej wykonywana jest ze złota i wzbogacona bywa kamieniami szlachetnymi. Jubilerzy tworzą z niej prawdziwe dzieła sztuki, które jeśli nawet nie znajdują masowego odbiorcy, są reklamą dla właściciela salonu. – Często moje krzyże czy sygnety interesują zachodnich turystów, którzy chcą przywieźć do swojego kraju niezwykłą pamiątkę z wakacji – mówi Wojciech Raczyński, jubiler. – Rzadko decydują się na zakup sygnetu z motywem polskiego orła z rubinem, ale często kupują złote lub srebrne pierścionki z motywem syrenki, które ofiarowują swoim towarzyszkom – dodaje. Turyści zagraniczni są liczną grupą odbiorców polskich, patriotycznych wyrobów biżuteryjnych. Bardzo często zainteresowani są kupnem srebrnej bądź mosiężnej syrenki warszawskiej czy małego, mosiężnego popiersia marszałka Józefa Piłsudskiego. Rodzimi odbiorcy rzadziej decydują się na zakupy mosiężnych statuetek, którymi mogliby udekorować swoje mieszkania.


Polskość modna wśród młodzieży

Kiedyś biżuteria patriotyczna uważana była za wyraz świadomości narodowej, dziś sprawa wygląda nieco inaczej. Wyroby te traktowane są jako niezwykle oryginalne ozdoby, które określają styl osoby je noszącej. – Dużym zainteresowaniem wśród młodych Polaków cieszą się krzyżyki z orłem – mówi Gracjan Kowal, sprzedawca biżuterii patriotycznej. – Młodzież chce znaleźć swój własny styl, odnaleźć własną tożsamość i dlatego coraz więcej młodych osób sięga do narodowych tradycji – dodaje. Trudno jeszcze mówić o modzie na biżuterię patriotyczną wśród młodych ludzi, jednak można zaobserwować zwiększone nią zainteresowanie. Z całą pewnością w ciągu ostatnich lat zmieniło się podejście do niej. Nie jest już uważana za archaiczną ozdobę, która co najwyżej mogłaby znaleźć się w szkatułce babci, ale jako oryginalną ozdobę, którą nosić należy z dumą. Zapewne renesans biżuterii patriotycznej można przypisać hucznym obchodom wielkich rocznic historycznych, które odbywają się w tym roku w Polsce. Młodzi ludzie chcą w jakiś sposób uczestniczyć w wielkich wydarzeniach i zaakcentować swój patriotyzm. W związku z tym kupują złotą bądź srebrną biżuterię patriotyczną, która symbolizuje ich przynależność do narodu.


Tradycja, która powraca

Biżuteria patriotyczna ma w Polsce długą tradycję, o której nie wolno zapominać. Pierścienie nawiązujące do ważnych wydarzeń politycznych istniały w Polsce prawie od samego początku państwowości. Zawsze największą popularnością cieszyła się w momentach klęsk narodowych, czyli w czasie rozbiorów i powstań narodowych, gdy ludność polska okazywała swoim zachowaniem opór władzom. W czasie wojny Polacy często nosili pierścionki i sygnety z orłem w koronie umieszczonym na biało-czerwonym tle. – Mam nadzieję, że biżuteria patriotyczna przeżyje teraz renesans, ponieważ dobrze byłoby, gdyby młodzi ludzie mieli świadomość, jak ważną rolę odgrywa tożsamość narodowa – mówi Piotr Kopielski. – Sądząc jednak po zainteresowaniu tą formą biżuterii w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, można wysnuć wniosek, że nie pozostanie ona zapomniana i będzie noszona z dumą – dodaje.

Kusząca awangarda

Biżuteria art déco zadziwia śmiałymi formami, funkcjonalnością i zastosowaniem nowych komponentów. Awangardowa i odważna świetnie odzwierciedla epokę “lat szalonych” – wyzwolonych z gorsetu kobiet, jazzu, sportu, zachłyśnięcia się postępem technicznym.

Obecnie ozdoby art déco są niezwykle cenione i poszukiwane przez kolekcjonerów, na aukcjach osiągają zawrotne ceny. Nie mówiąc o tym, że współcześni kreatorzy bardzo często inspirują się wzorami z lat dwudziestych i trzydziestych, bo śmiało można powiedzieć, że art déco znowu jest w modzie.


Zakochani w maszynie

Jubilerzy okresu międzywojennego zrewolucjonizowali i radykalnie zmodernizowali biżuterię. Chłonęli nowe prądy artystyczne, takie jak futuryzm i kubizm oraz poddali się fali art déco, która na stałe zagościła we wzornictwie, meblarstwie czy architekturze. Ornamenty roślinne i kręte linie zostały wyparte przez formy geometryczne, dekoracyjność ustąpiła prostocie, miejsce rozbuchanej fantazji zajął rygor kompozycji. Ozdoby stały się architektoniczne, masywne, widoczne. I co charakterystyczne: artystów zaczęły inspirować wynalazki techniczne. W świat biżuterii triumfalnie wkroczyły motywy motorów, przekładni, łożysk kulkowych czy kół zębatych.

Wydawałoby się, że tematyka nie jest wdzięczna, tymczasem właśnie “techniczne” bransoletki, pierścionki czy naszyjniki były prawdziwym przebojem w okresie dwudziestolecia. Powstawała biżuteria dla kobiety-chłopczycy, która obcięła włosy i doły spódnic. Krótkie fryzurki i proste wydekoltowane sukienki aż się prosiły o duże ozdoby. Dlatego takie wzięcie miały grube bransolety, broszki, naszyjniki z wisiorami, masywne pierścionki i ozdobne zegarki.


Do akcesoriów nowoczesnej kobiety należały również eleganckie papierośnice oraz przyborniki do makijażu. Jubilerzy tamtej epoki sięgnęli po półfabrykaty nieużywane dotąd w produkcji biżuterii – na przykład metal niklowany lub chromowany, aluminium, palladium czy lakę. Złoto zastąpili srebrem lub platyną, wprowadzili kamienie twarde, jak kwarc, chalcedon czy kryształ górski. Zamiast drogich kamiemi woleli półszlachetne – ametyst, topaz, jaspis, cytryn, akwamarynę i odważnie łączyli je z diamentami. Oczywiście, w ciągu dwudziestolecia gusty zmieniały się: na początku “lat szalonych” podobały się zwłaszcza połączenia czerni i bieli, następnie rozsmakowano się w kolorach, na przełomie lat 30. nastała moda na biżuterię białą, pod koniec dekady wróciło do łask złoto.


Ozdoby gwiazd

Trendy i pomysły można prześledzić na wspaniałej wystawie poświęconej awangardowej biżuterii art déco, jaką zorganizowało Muzeum Sztuk Dekoracyjnych w Paryżu. Jest to prawdziwa gratka i wydarzenie artystyczne, gdyż po raz pierwszy udało się zebrać ponad 300 jubilerskich eksponatów z tamtej epoki.

Dzisiaj stanowią one rzadkość, gdyż pojawiają się tylko na rynku antykwarycznym, troskliwie przechowywane przez fanów art déco. Organizatorzy ekspozycji przez kilka lat szperali w archiwach i zbiorach muzeów, nieustępliwie bombardowali wielkie firmy jubilerskie oraz prywatnych kolekcjonerów na całym świecie. W rezultacie większość zgodziła się wypożyczyć swoje skarby. Dzięki tym zabiegom publiczność miała okazję odkryć na nowo projektantów biżuterii, którzy zmienili sztukę jubilerską lat 20. i 30. Możemy podziwiać historyczne modele, które opuściły sejfy i muzealne gabloty.


Znani projektanci

Trudno nie zachwycić się pełną inwencji geometryczną biżuterią Jeana Després (1889-1980). To on właśnie jako jeden z pierwszych zaproponował ozdoby “motory”, wykorzystując swoje wcześniejsze doświadczenie jako projektant silników samolotowych podczas pierwszej wojny. Estetyce przemysłowej pozostał zresztą wierny podczas całej swojej bogatej kariery. Natomiast jego konkurentowi Jeanowi Dunand (1877-1942) sławę przyniosły “naszyjniki żyrafy” oraz “bransoletki-kajdanki” inspirowane sztuką afrykańską.

Ich miłośniczką była gwiazda teatrów rewiowych, czarnoskóra Josephine Baker. Do najbardziej liczących się projektantów należeli również Gérard Sandoz (1902-1995), Jean Fouquet (1899-1984) i Raymond Templier (1891-1968). Wszyscy trzej prowadzili dobrze prosperujące rodzinne firmy jubilerskie o długiej tradycji. Nieistniejąca już marka Dusausoy zapisała się w historii biżuterią “do składania i transformacji” – ten wynalazek narobił wiele szumu w latach 30. Dzięki zmyślnym zaczepom elementy można było montować na różne sposoby, uzyskując raz broszkę, raz wisior, innym razem pasek i tak dalej.

W latach międzywojennych tworzenie biżuterii stało się także domeną kobiet. Jednak w przeciwieństwie do panów, którzy lansowali formy płaskie, projektantki wolały formy zaokrąglone.

Sławę zdobyła Jeanne Boivin, której specjalnością były bransolety i duże pierścienie cięte w twardych kamieniach. Nowoczesne, ale zarazem kobiece modele tej kreatorki zyskały uznanie bogatych Amerykanek. Po 10 latach pracy w firmie Boivin założyła własną, konkurencyjną markę, która szybko zdobyła rozgłos. Suzanne śmiało łączyła drogie kamienie z półszlachetnymi, co podobało się zwłaszcza w świecie mody. Jej ozdoby nosiła Elsa Schiaparelli, czołowa postać we francuskiej haute couture lat międzywojennych, oraz wyrocznia mody – Amerykanka Diana Vreeland, redaktorka “HarperŐs Bazaar”.


Odwaga i styl

Kto nosił tę oryginalną biżuterię? Głównie kobiety nietuzinkowe, wyrastające ponad przeciętność, a więc aktorki, śpiewaczki, malarki, pisarki, słowem – środowisko artystyczne, a także kobiety bogate, mogące sobie pozwolić na kaprysy. Bo przecież trzeba było mieć odwagę, aby pokazywać się w ozdobach o awangardowych formach, z kryształem zamiast diamentu. Ale kobiety żyjące swoją epoką potrafiły docenić nowoczesność biżuterii art déco i traktować ją jak dzieło sztuki. Wystawę zatytułowaną “Biżuteria art déco i awangardy” można oglądać w Muzeum Sztuk Dekoracyjnych w Paryżu do 12 lipca.

Kreteńskie osy

Biżuteria towarzyszy nam od początków cywilizacji. Ta najstarsza pochodzi, jak się ocenia, sprzed ponad 20 tysięcy lat. Przez wieki ozdoby wykonywane były z kamyków, kości i rogów zwierząt oraz muszli. Biżuteria ze złota i srebra pojawiła się dopiero około 6 tysięcy lat temu. Pełniła różne funkcje, od sakralnych do praktycznych, jednak przede wszystkim jej aktualną do dziś funkcją jest funkcja estetyczna

Biżuteria i wszelkiego rodzaju ozdoby zawsze świadczyły o statusie społecznym właściciela, były zewnętrzną oznaką jego zamożności. Były też elementem magii, służyły potrzebom kultu religijnego, pełniły funkcje sakralne. Towarzyszyły ludziom zarówno w formie talizmanów przynoszących szczęście oraz chroniących przed złem, jak i po drugiej stronie życia. Były oznaką władzy, godności świeckiej i religijnej, pozycji społecznej. Noszono je na rękach, nogach, palcach, szyi, w uszach, na głowie, w nosie i na ubraniu. Miały i mają znaczenie symboliczne (np. obrączki).

Najpopularniejszym metalem, z którego wyrabiano biżuterię, było i nadal jest złoto, uważane za najbardziej szlachetny metal. Złoto od zawsze jest w cenie, zaś biżuteria z niego wykonana im starsza, tym cenniejsza. Przykładem może być niewielkich rozmiarów złoty drobiazg, naszyjnik, wykonany na Krecie 1900-1700 lat p.n.e., tj. w okresie tzw. kultury minojskiej. Nazwa ta utworzona została przez odkrywcę pałacu w Knossos, angielskiego archeologa Artura Evansa, od imienia legendarnego króla, władcy Krety, Minosa.

W okresie tym, o czym świadczą wykopaliska, projektowano i wyrabiano przedmioty będące po dziś dzień oznaką bogactwa, wyszukanego smaku, dobrego gustu oraz przykładem oryginalnego pomysłu obserwującego przyrodę starożytnego złotnika. Mowa oczywiście o biżuterii, a konkretnie o wspomnianym już naszyjniku przedstawiającym dwie pszczoły spijające kroplę miodu (lub, jak twierdzą inni: osy trzymające dysk, a według piszącej te słowa: dwie osy spijające kroplę miodu i trzymające się kwiatka).

Jest to prawdziwe dzieło, malutki, a jakże drogocenny wzór sztuki kreteńskiej, pełnej ukrytych symboli i znaczeń. Być może tak zaprojektowany wisiorek miał przemawiać w imieniu swojej właścicielki, np.: mógł być oznaką gotowości do zamążpójścia bądź też nawet przypieczętowania związku małżeńskiego i połączenia dwóch rodzin. Niestety, nie wiemy, kto był autorem tej ozdoby, której kunszt i precyzję wykonania możemy obecnie podziwiać w Muzeum Archeologicznym w Heraklionie, stolicy Krety. Autor był zapewne mistrzem w swoim fachu. Niezwykły ten przedmiot odnaleziono w Chrysolakkos w pobliżu Mallii, na północy Krety, niedaleko pałacu należącego – jak się przypuszcza – do Sarpedona, brata króla Minosa. Wisiorek, eksponowany za muzealną szybą, przyciąga wzrok zwiedzających i zachwyca, zwłaszcza kobiety.

Artyści złotnicy, tworzący swoje dzieła w tym okresie, stosowali różne techniki jubilerskie, także do zdobienia, np.: starą technikę granulacji, stosowaną w starożytności głównie przez Etrusków. Polega ona na zdobieniu wyrobów, zwłaszcza jednak biżuterii, maleńkimi kuleczkami złota lub srebra. Owe kuleczki (granulki) układane były w specjalne wzory i następnie na stałe przytwierdzane (przylutowywane) do zdobionego nimi przedmiotu. Taką właśnie technikę zastosował jubiler artysta kilka tysięcy lat temu, tworząc swoje dzieło.

Nie przypuszczał, że wisiorek przetrwa. Nie wiemy, dla kogo był przeznaczony, kto go zamówił i kto go nosił. Zapewne była to wysoko postawiona, a więc i bogata kobieta, mieszkanka pałacu, żona lub córka władcy, lub dostojnika dworskiego. To, że wisiorek dotrwał do naszych czasów, nie budzi zdziwienia (zachowało się wszak wiele przedmiotów z tego okresu). To natomiast, że nadal, w niezmienionym kształcie, jest kopiowany, wytwarzany i sprzedawany, owszem. Ku zdziwieniu turystów, wierną kopię prezentowanego w Muzeum Archeologicznym wisiorka można nabyć w zwykłym sklepie jubilerskim.

Można go wziąć do ręki, obejrzeć i kupić. Jest to ozdoba unikatowa i bardzo rzadko spotykana, co zwiększa jej atrakcyjność. Kogo nie stać na złotą wersję ozdoby, może nabyć w zwykłym sklepie z pamiątkami jej metalowy odpowiednik. Choć widnieje na nim odcisk maszyny, a kształty są spłaszczone, nie sposób jest go pomylić z innymi wyrobami. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że sztuka minojska sprzed przeszło 3,5 tysiąca lat, jest nadal atrakcyjna i modna.

Diamentowy tort urodzinowy

Rita Gołębiowska (Paryż)

Od półtora wieku Boucheron stroi w biżuterię najbogatsze kobiety świata: królowe, księżniczki, żony milionerów, a ostatnio nowobogackie oraz gwiazdy ekranu i show-biznesu

W historii tej słynnej paryskiej firmy jubilerskiej z placu Vendôme zapisały się niezwykłe “zamówienia specjalne”, gdyż do klienteli Boucherona należała zarówno carska rodzina, jak indyjscy maharadżowie i szach Persji, nie wspominając wielkich kokot belle epoque. I zapotrzebowanie na luksusowe klejnoty trwa nadal…

Trzy pokolenia Boucheronów

Boucheron zdobył renomę jako firma rodzinna. Biżuterii poświęciły się tutaj aż cztery generacje. Zaczął pradziadek Frédéric w 1858 roku w czasach II Cesarstwa, zaś jeszcze do niedawna prowadził firmę jego prawnuk Alain. Oczywiście, wraz z modą zmieniały się formy ozdób, jednak niezmiennie Boucheron stawia na perfekcję wykonania i najpiękniejsze okazy kamieni. Frédéric Boucheron, nie mając zbyt wielu środków na produkowanie wystawnej biżuterii, postawił na fantazję: proponował koronki ze złota zdobione emalią, zaryzykował połączenie złota z drewnem, mieszał kamienie szlachetne z górskim kryształem.

Kolekcje podstawowe i zamówienia specjalne

Jak wszystkie wielkie marki jubilerskie Boucheron proponuje stałe kolekcje biżuterii i zegarków, które wzbogacane są co sezon o nowe modele. Klienci znajdą je w firmowych butikach oraz od roku w sprzedaży internetowej (www. Boucheron. com). Obok tego istnieją tzw. zamówienia specjalne: zamożni klienci zamawiają unikatowe modele, dobór kamieni i oprawa są tutaj całkowicie zindywidualizowane według życzenia. Pomocą służy ekspert-gemmolog Thiery Robert, który od 37 lat zajmuje się w firmie zakupem najpiękniejszych kamieni. űaden model się nie powtarza, więc nie ma obawy, że dwie damy spotkają się w takich samych ozdobach. Marka chroni tajemnicę klienta, nie zdradza ani ceny, ani nazwiska zamawiającego.


Jego pomysły szybko się spodobały i dzięki temu zyskał wielu klientów wśród arystokracji i zamożnej burżuazji, potentatów przemysłowych, wschodnich księżniczek i bogatych Amerykanek. Na liście jego klientów figurowali między innymi: królowa Izabela Hiszpańska, księżna Maria Aleksandrowna, amerykański milioner Vanderbilt, poeta Oscar Wilde, finansiści Rockefeller i Rotschild, wielka aktorka Sarah Bernhardt oraz słynąca z urody tancerka Otero, o której wdzięki ubiegali się wszyscy ówcześni władcy. Pasjonowały go także nowinki techniczne: zastosował zamki na sprężynkę oraz elastyczne łańcuszki, wymyślił naszyjniki-plecionki ze złotych nici.

To właśnie z pracowni Boucherona wyszedł pierwszy damski zegarek na bransoletce. Firmowym przebojem stał się też krótki naszyjnik przylegający do szyi, tzw. psia obroża. I jako ciekawostka: Frédéric Boucheron jako pierwszy w swoim sklepie eksponował biżuterię nie jak to było w zwyczaju płasko na szklanych etażerkach, ale na pionowych podstawkach. Ten pomysł skopiowali za nim inni jubilerzy i stosuje się go do dziś. Frédéric był nie tylko artystą, ale również świetnym biznesmenem.

Udało mu się zdobyć międzynarodową klientelę, stał się oficjalnym dostawcą biżuterii na dwór angielski i carski. Ukoronowanie kariery czekało go jednak w Paryżu, gdzie uczestniczył w kolejnych Wystawach Światowych. W 1893 roku przeniósł swój salon na prestiżowy plac Vendôme, dwa kroki od hotelu Ritz. Jego śladem poszli inni jubilerzy i wkrótce plac Vendôme stał się pępkiem luksusu.

Sławni klienci
Koronowane głowy często zamawiały u Boucherona biżuterię. Na tej liście figurują: car Aleksander III, maharadża Bhupinder Singh de Patiala, szach Iranu Reza Pahlavi, królowa Farida z Egiptu, księżna Diana i ostatnio królowa Rania z Jordanii. Wierne marce były amerykańskie rodziny milionerów – Astor, Vanderbilt, Rockefeller. Nosiły biżuterię Boucherona legendarne gwiazdy ekranu z Gretą Garbo, Ritą Hayworth i Marleną Dietrich na czele.

Ta gwiazdorska passa trwa do dziś, sławy ekranu i show-biznesu pokazują się w ozdobach Boucherona na galach, prestiżowych festiwalach i rozdaniach nagród. Wymieńmy aktorki: Diane Kruger, Penelope Cruz, Rachel Weisz, Nicole Kidman, Kristin Scott Thomas, Victoria Abril, Eva Longoria, Cameron Diaz, Julianne Moore, Katie Holmes. Nie jest tajemnicą, że podobnie jak inne wielkie marki jubilerskie i modowe – Boucheron wypożycza swoje kreacje na specjalne okazje. Bo przecież najlepszą promocją dla marki są gwiazdy i środowisko celebrytów.

Także drugie pokolenie Boucheronów z powodzeniem pracowało na sukces – syn Frédérica Louis otworzył filie w Londynie, Moskwie i Nowym Jorku. W latach 20., kiedy królowała kobieta-chłopczyca, wylansował biżuterię pasującą do nowej mody: ozdobą prostej krótkiej sukienki stały się wówczas sznury pereł, jubilerskie paski, grube bransolety i strojne zegarki. Obok modnej białej biżuterii Louis proponował także biżuterię kolorową z kamieniami półszlachetnymi, jak lapis-lazuli, onyks, nefryt, koral czy bursztyn.

Oryginalnym wynalazkiem Boucherona była biżuteria dająca się transformować: oto dzięki ukrytym zawiasom naszyjnik można zmienić w bransoletkę, diadem lub pasek. Furorę zrobiła także kasetka do makijażu zwana vanity – prawdziwe biżuteryjne cacko. Skutkiem jego zamiłowania do pięknych kamieni była podróż do Indii – kontakty z maharadżami zaowocowały “transakcją wieku”: w 1928 roku maharadża Patiala, udzielny władca Pendżabu, w sześciu żelaznych kufrach przywiózł kamienie rzadkiej piękności – 7,5 tysiąca diamentów, ponad 1000 największych szmaragdów świata, ponadto rubiny, perły i szafiry.

Te klejnoty powierzył Boucheronowi, zlecając wykonanie ozdób dla niego osobiście i całego haremu. W ciągu jednego dnia jubiler z placu Vendôme otrzymał aż 149 zamówień! Po tej wielkiej próbie czekał go następny zaszczyt: szach Iranu zlecił mu ekspertyzę i wycenę skarbu Imperium Persji. Louis Boucheron został mianowany “strażnikiem i konserwatorem” skarbu i jako pierwszy Europejczyk zszedł do skarbca w podziemiach pałacu Gulistan w Teheranie. Do końca życia nie zdradził tajemnicy tego bogactwa. W 1960 roku wrócił do skarbca jego syn Gérard, który miał zorganizować muzeum skarbu irańskiego.

Zakup w internecie
Rok temu, we wrześniu 2007 roku, Boucheron zapoczątkował sprzedaż biżuterii oraz zegarków w internecie (www.Boucheron.com). Był pod tym względem pionierem wśród wielkich marek jubilerskich. Wybrane modele z podstawowych kolekcji trafiły do sieci. Klienci pod różnymi szerokościami geograficznymi mogą teraz podziwiać drogocenne wyroby jubilerskie bez fatygowania się do butiku.

Prezentacja jest bardzo czytelna: fotografie modeli ukazują się na animowanym tle, towarzyszą im dokładne opisy, można zrobić zbliżenie na detale. Jeśli nie jesteśmy pewni rozmiaru, możemy posłużyć się specjalnym wzorcem, który ułatwi dobór pierścionka lub bransoletki. Jeśli dysponujemy ograniczonym funduszem, wyświetli się odpowiadająca mu oferta. Do nas należy wybór i złożenie zamówienia według instrukcji. W przypadku prezentu lub zamówienia pierścionka zaręczynowego, istnieje możliwość skonsultowania modelu z osobą obdarowaną bez ujawniania ceny.

Obok gotowej oferty Boucheron proponuje także klientom zakupy na miarę: otóż istniejące modele można sobie zindywidualizować, dobierając kamienie i kolor złota. Pobawmy się w projektanta na ekranie… Efekt i finalna cena do zaakceptowania lub nie. Zakup na linii jest zabezpieczony, biżuteria dostarczana jest do klienta za pośrednictwem UPS, zamawiający może skorzystać w razie wątpliwości z serwisu telefonicznego Boucherona. Uwaga: wszystkie zakupy podlegają reklamacjom i wymianie.

Dwie kolejne generacje Boucheronów rozsławiały imię jubilerskiego rodu na całym świecie i poszerzały krąg odbiorców o nowe, sławne klientki. Oferta firmy została poszerzona o pierwsze perfumy w historii marki – oczywiście w biżuteryjnym flakonie w kształcie pierścionka.

150. urodziny

Obecnie marka Boucheron należy do potężnej grupy PPR (Printemps Pinault Redoute). Tradycja jednak przetrwała. Główna siedziba firmy znajduje się nadal przy placu Vendôme. Wystarczy wejść do reprezentacyjnego butiku wyłożonego dębową boazerią, żeby poczuć się jak za dawnych czasów. W sekretnym saloniku w stylu chińskiego gabinetu z dekoracją z czerwonej laki od stu lat przyjmowani są ważni klienci, którzy dokonują kosztownych zamówień i pragną dyskrecji. W bibliotece zachowały się księgi zamówień oraz wzory biżuterii od zarania firmy – nieocenione źródło informacji. Na ostatnie piętro, do pracowni jubilerskiej, wstęp mają tylko wtajemniczeni. Tutaj jubilerzy pracują w sekrecie nad nowymi cackami.

Sprzedaż
Obecnie Boucheron posiada 40 firmowych butików i punktów sprzedaży na świecie. Wszystkie oferują podstawowe kolekcje biżuterii (Quatre, Trouble, Déchainée, Ava, Exquises Confidences, Delilah) oraz zegarków Reflet z wymiennymi bransoletami, chociaż asortyment tych produktów może się zmieniać w zależności od rynku i popytu. Trzeba przecież zaspokoić gusty klienteli.

W tym roku Boucheron obchodzi uroczyście swoje 150. urodziny. űeby uczcić tę wyjątkową okazję, marka przygotowała niezwykłą kolekcję biżuterii haute couture zatytułowaną: “Boucheron Enchanteur” (Boucheron czarodziejski). Jubiler rozwija tutaj siedem tematów, bo – jak wiadomo – siódemka przynosi szczęście… Wszystkie kręcą się wokół kobiety: zuchwałość, lubieżność, ciekawość, magiczność, łakomstwo, niebezpieczeństwo, tajemniczość. Kolejnym tematom odpowiadają unikatowe sztuki biżuterii.

Kolie, kolczyki, pierścionki i bransolety mają wymyślne formy i wysadzane są kamieniami wyjątkowej urody; no i zostały wykonane tylko w jednym egzemplarzu! Mimo niebotycznych cen (milion euro za naszyjnik), ozdoby znalazły szybko nabywców. Zanim jednak trafią do prywatnych sejfów, objeżdżają świat. Wystawę urodzinowej kolekcji Boucherona oglądał już Paryż i Moskwa, w programie jest jeszcze Tokio, Genewa i Monako. Tak więc zamiast świeczek na urodzinowym torcie błyszczą diamenty.

Wyrwane z czarnego rynku

Skarby Ukrainy z kolekcji Platar po latach perturbacji trafiły na wystawę w Muzeum Narodowym w Warszawie. Nie obyło się jednak bez kontrowersji i atmosfery skandalu


Zdobione granulacją, filigranem i szlachetnymi kamieniami naszyjniki, bransolety, kolczyki, pierścienie i zdobione przedmioty użytku codziennego to tylko część przedmiotów prezentujących osiągnięcia starożytnych i średniowiecznych złotników, zgromadzonych na wystawie Starożytne Skarby Ukrainy. Ukraina światu.

Złotnictwo przez wieki

W warszawskim Muzeum Narodowym można obejrzeć prawie 500 przedmiotów z czasów obejmujących 18 stuleci – od VI w p.n.e. do XII w n.e. Są tu kunsztowne arcydzieła starszej od egejskiej kultury trypolskiej, przedmioty pochodzące z czasów koczowniczych plemion Kimmerów, Scytów i lubiących przepych Sarmatów, a także Greków, Rzymian, Bizancjum i Rusi Kijowskiej.

Zachwycają zarówno pięknie zdobione naczynia trypolskie i przedmioty codziennego użytku, jak i złote klejnoty: arcydzieła złotnicze w typowym dla ludów stepowych stylu zwierzęcym, klasyczne i mistrzowskie klejnoty greckie, ozdoby i dewocjonalia bizantyjskie oraz ruskie precjoza, np. zdobione emaliami wisiory i kabłączki skroniowe.

Właśnie bogata kolekcja złotej biżuterii wyrabianej przez greckich złotników dla kolonistów i scytyjskich arystokratów robi największe wrażenie. Prof. Witold Dobrowolski, kurator zbiorów sztuki starożytnej w Muzeum Narodowym i komisarz wystawy podkreśla, że wiele z bransolet, naszyjników, wisiorów, kolczyków i pierścieni to dzieła najwyższej artystycznej próby. Nie ustępują przedmiotom zgromadzonym w światowych muzeach, a na ich przykładzie można prześledzić ewolucję form złotniczych i sposobów zdobienia.

Konflikt interesów

Ekspozycja jest pierwszą prezentacją kolekcji nieżyjącego już Sergieja Platara i Sergieja Taruty, dwóch przemysłowców i mecenasów ukraińskich, poza granicami ich kraju. Platar i Taruta zgromadzili w ciągu 10 lat kilkanaście tysięcy eksponatów. Kupowali je często na czarnym rynku archeologicznym, czego nie ukrywają ani oni, ani prof. Witold Dobrowolski. Tłumaczenie tworzenia kolekcji patriotycznymi pobudkami, ale w nie do końca uczciwy sposób, bulwersuje jednak archeologów i historyków sztuki.


Rynkiem wstrząsnęły kontrowersje: ratować dzieła za wszelką cenę, choć pokątne ich skupowanie sprzyja rozwojowi nielegalnego handlu, czy pozwolić na rozproszenie skarbów po ukrywanych zbiorach kolekcjonerów z całego świata. A dzieła kupować można nawet na zwykłych bazarach, np. w Sewastopolu lub w kijowskim Klubie Kolekcjonera, bo ukraińska milicja, choć o tym wie, nie reaguje. Historycy są również oburzeni kładzeniem nacisku przez kolekcjonerów tylko na wartość rynkową ich zbiorów. Najpiękniejsze i najcenniejsze przedmioty wydobywane ze starożytnych grobów trafiają bowiem do najbogatszych, pozostałe ulegają rozproszeniu, co uniemożliwia wzbogacanie wiedzy o starożytnych kulturach.


Spór naukowców

Część muzealników odmawia prezentacji zbiorów Platara i Taruta, bo ich przyjęcie oznaczałoby akceptację sposobów pozyskiwania dzieł. Zdaniem prof. Jana Chochorowskiego, dyrektora Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, zorganizowanie takiej wystawy to nobilitacja przestępczej działalności i współudział w przestępstwie. Inni, jak prof. Michał Gawlikowski, przewodniczący Rady Naukowej Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW, nie widzą w tym nic złego i podkreślają, że wprawdzie kolekcjonerzy odkupili przedmioty od rabusiów i pośredników, ale przynajmniej dzięki temu nie zostały one wywiezione poza granice Ukrainy.

Prof. Dobrowolski też uległ tym argumentom… i urodzie kolekcji. Muzeum Narodowe od kilkudziesięciu lat nie miało okazji prezentować osiągnięć złotników starożytnych. Starsze pokolenie mogły ponad 30 lat temu, w 1976 roku, obejrzeć Złoto scytyjskie z Ermitażu, a w 1962 roku Złoto starożytnej Italii. Mimo kontrowersji nie warto więc przeoczyć Starożytnych Skarbów Ukrainy, bo kiedy trafi się następna okazja poznania prac złotników z dawnych wieków… nie wiadomo.

Marta Brenda
Wystawa czynna do 29 czerwca

Skarby wieków średnich

Wystawa w Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie zgromadziła najpiękniejszą biżuterię wczesnośredniowieczną pochodzącą z kolekcji tego muzeum. Zabytki przedstawiają różne style zdobnicze i typy ozdób używanych w wiekach średnich. Niejednokrotnie są to unikalne, jednostkowe wyroby, o ogromnej wartości artystycznej i poznawczej, odznaczające się bogactwem kształtów i różnorodnością motywów zdobniczych Na wystawie podziwiać można misternie zdobione zausznice oraz bardzo popularne w wiekach średnich kabłączki skroniowe, które kobiety mocowały do nakryć głowy.


Oglądamy różne rodzaje pierścionków, bransolet i naszyjników, kolie złożone z paciorków wyrabianych z metali kolorowych, szkła i bursztynu, a także kamieni półszlachetnych – kryształów górskich, krwawników, agatów, opali, ametystów. Odnajdujemy rozmaitego kształtu zawieszki od kolistych i półksiężycowatych po krzyżyki i enkolpiony (krzyże relikwiarzowe), dzwoneczki i wieszane na szyi miniaturowe toporki.

Na ekspozycji osobne miejsce poświęcone jest doskonale zachowanym ozdobom, które wchodziły w skład skarbu odkrytego w miejscowości Borucin. Są wśród nich między innymi: masywny łańcuch o zakończeniach uformowanych w stylizowane zwierzęce główki oraz bogato dekorowana kaptorga – rodzaj wieszanego na szyi pojemnika składającego się z pudełka i wieczka.

Kurator wystawy
Magdalena Ruszkowska

Polska biżuteria współczesna Mody i fascynacje

W Muzeum w Gliwicach znajduje się jedna z największych w Polsce (liczy 800 sztuk) kolekcji współczesnej biżuterii srebrnej. Są to głównie unikaty lub obiekty powielane zaledwie w kilku egzemplarzach. Kolekcja daje świadectwo, jak różnorodna to twórczość i jak wiele zmieniło się w sposobie myślenia o biżuterii


Znajdują się tu prace nestorów polskiego złotnictwa – Henryka Grunwalda i Józefa Fajngolda oraz dzieła powstałe już w XXI wieku. Duży zbiór pochodzi ze spółdzielni “ORNO”, nadającej ton złotnictwu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Prace Henryka Grunwalda i Józefa Fajngolda, które powstawały pod silnym wpływem art déco, stanowią punkt wyjścia dla powojennej twórczości polskich artystów złotników. Pionierski okres poszukiwań reprezentują prace Mamerta Celmińskiego i wczesne prace Jadwigi i Jerzego Zaremskich.

Obecne w nich motywy i zdobnictwo zaczerpnięte ze sztuki ludowej są jednak już silnie przekształcone. Eksperymenty formalne i technologiczne z lat sześćdziesiątych reprezentowane są w pracami Olgierda Vetesco, Jerzego Sendłaka, Danuty Kobielskiej. Srebrna biżuteria przybiera tu fantazyjne kształty, a ozdabiają ją pasowo ułożone druty srebrne, kamienie polne, nieregularna faktura nadtapianego palnikiem srebra. Pierścienie, bransolety, naszyjniki nierzadko opatrywane są przez twórców poetyckimi bądź symbolicznymi tytułami. Pierścionek – “Miłość”, bransoleta – “Zgoda”, wisior – “Troska matki” autorstwa Jerzego Sendłaka są tego doskonałymi przykładami. Inny nurt to inspiracje naturalnymi kształtami i fakturami materiału.

Dekoracyjne kompozycje wisiorów i pierścieni Janusza Bożka opierają się na połączeniu naturalnie ukształtowanych muszli czy korali, stanowiących inspirację dla artysty. Niewiarygodnie precyzyjne, “tkane” naszyjniki z cienkiego drutu srebrnego autorstwa Kazimiery Szymańskiej, przypominają delikatne koronki. Nazwy naszyjników – “Kleopatra”, “Kaptorga”, “Orchidea” – zdradzają źródła inspiracji artystki. Zbiór polskiej biżuterii nie mógłby się obejść bez wyrobów z bursztynem. Efektowne i niekonwencjonalne naszyjniki Giedymina Jabłońskiego, prace Pawła Fietkiewicza czy Mirosławy Miller zainspirowane są właśnie tym kamieniem.

W latach siedemdziesiątych zaczyna tworzyć nowe pokolenie artystów, mówiących wspólnym głosem – przynajmniej w sprawach ideologicznych – wolność twórcza, indywidualność, perfekcja warsztatowa, awangardowa forma biżuterii. W tej grupie na uwagę zasługują prace Jacka Byczewskiego, Marcina Zaremskiego, Anny i Andrzeja Bandkowskich, Tomasza Zaremskiego, Joachima Sokólskiego, Łukasza Zaremskiego. Różnorodność stylistyczna tej biżuterii wymyka się klasyfikacji.

Odnajdujemy w niej i wpływy pop-artu i prawie inżynierskich konstrukcji, jak również odniesienia etniczne. Artyści eksperymentują z nowymi – nieklasycznymi – połączeniami jubilerskimi. Joanna i Tadeusz Jaworscy szukają piękna w działaniu fakturą srebra w połączeniu z powtarzalnością form. Barbara i Andrzej Bielakowie zestawiają w swych pracach wypolerowne srebro z czarnym koralem. Do zbiorów trafia biżuteria najlepszych polskich złotników, laureatów konkursów krajowych i zagranicznych. Jest to już biżuteria na wskroś nowoczesna.

Na uwagę zasługują tu prace Sławomira Fijałkowskiego. Najnowsze realizacje odbiegają często od tradycyjnego rozumienia słowa “biżuteria”. Artyści przełamują stereotypy, tworząc nowe jej rodzaje. Pierścionki są wkładane nie na palec, lecz na cztery palce bądź wsuwane między palce. Obok srebra pojawiają się materiały rodem ze stylistyki “high-tech”. Artyści młodego pokolenia tworzą biżuterię, której rodowodu należy szukać w dadaizmie czy postmodernizmie. Kolekcja biżuterii gromadzona od blisko 30 lat w Muzeum w Gliwicach jest reprezentatywnym zapisem trendów, mód i poszukiwań twórczych polskich artystów złotników lat powojennych. Doceniając jej wartość od 2008 roku prezentować współczesną biżuterię srebrną na wystawie stałej w Willi Caro.

Elżbieta Dębowska

Na zdjęciach obok: “W lesie, nad jeziorem” – naszyjnik, Aleksandra Mamoń, srebro, muszle, organza, 2000 r. “Ptak” – wisior, Janusz Bożek, srebro, muszla, masa perłowa, koral, 1980 r.

Biżuteria od biedermeieru do art déco

Wystawa w poznańskim Muzeum Narodowym prezentuje obiekty jubilerskie, które stylistycznie przynależą do biedemeieru, historyzmu, secesji i art déco. Zgromadzone precjoza, oprócz znaczenia typowo ozdobnego, mają także symbolikę paradną, patriotyczną, sentymentalną i żałobną

Wystawa powstała z zamysłu Iwony Korgul-Wyszatyckiej z Muzeum Mazowieckiego w Płocku. Włączyła ona do niej biżuterię ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu i Muzeum Miedzi w Legnicy. Ekspozycję tworzy około 270 klejnotów, w tym 63 należą do Muzeum Narodowego w Poznaniu, 123 do Muzeum Mazowieckiego w Płocku i 85 do Muzeum Miedzi w Legnicy. Pierwsza odsłona wystawy miała miejsce w Płocku – od 29 stycznia do 10 czerwca 2007, druga w Legnicy – od 12 września do 31 grudnia 2007.

Teraz gości w Muzeum Sztuk Użytkowych, oddziale Muzeum Narodowego w Poznaniu. Różne były drogi gromadzenia kolekcji biżuterii. Muzeum płockie od 1968 r. specjalizuje się w sztuce secesyjnej i od tego czasu tworzy się tu kolekcję biżuterii – oczywiście głównie secesyjnej. Dziś jest to zbiór niezwykle bogaty, wśród kolekcji muzealnych jeden z najważniejszych w kraju. Z kolei kolekcja biżuterii w legnickim muzeum “zaczęła się” od powstania w 1979 r. Ogólnopolskiego Przeglądu Form Złotniczych, który dziś przybrał postać Legnickiego Festiwalu Srebra. Początkowo muzeum było wraz z legnickim BWA współorganizatorem owych imprez, a program gromadzenia muzeum przewidywał zakup do zbiorów prac nagradzanych i wyróżnianych w konkursach.

W związku z zakupem w 1993 r. kolekcji polskich sreber art déco i darami następnych – w zdecydowanej większości biżuterii – muzeum ma obecnie największy w Polsce zespół prac czołowych polskich artystów “biżuteryjnych” z tego czasu: Henryka Grunwalda i Józefa Fajngolda, ale też tuż powojennej polskiej twórczości i wytwórczości w tym zakresie – głównie po lata 60., z pracami Mamerta Celmińskiego oraz Spółdzielni ORNO z Warszawy, IMAGO ARTIS z Krakowa czy poznańskiej RYTOSZTUKI włącznie. Zbiory poznańskiego muzeum – w tym i biżuteryjne – mają 150 lat. Jednak biżuterii pozyskanej w tamtych czasach, jak i nabytków międzywojennych dotrwało niewiele.

Dzisiejszy stan posiadania

zawdzięczamy nabytkom powojennym: darom, zakupom – głównie dokonywanym w latach 1970-1980 oraz przekazowi sreber z Funduszu Obrony Narodowej. Tytuł wystawy zapowiada prezentację obiektów od biedermeieru do art déco, czyli zawierających się w okresie od 1. ćw. XIX w. do lat 1920-1940. Ale jak to w dziejach sztuki w ogóle, tak i w rozwoju biżuterii nic nie jest takie proste i oczywiste.

Otóż pewne pomysły i wzory odznaczają się tzw. długim trwaniem. Dotyczy to choćby typu korony pierścionka czy zawieszki kolczyka, skomponowanego z centralnego większego kamienia – zazwyczaj barwnego, ujętego ramką z drobniejszych bezbarwnych kamieni – najczęściej brylantów, która to kompozycja trwa nieprzerwanie od 2. poł. XVII w. aż do dziś. Na wystawie jej przykładami są m.in.: broszka-agrafa z ok. 1900 r. z listkami i rozetą z rubinu syntetycznego otoczonego brylancikami czy pierścionek z szafirem i brylantami, wykonany we Lwowie po 1969 r. – oba klejnoty ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku.

Charakterystyczne są także powroty do niektórych historycznych – dalszych lub bliższych – stylistyk; najczęściej to odwołania do klasycyzmu i biedermeieru, jak miało to miejsce w 4. ćw. XIX w., w latach ok. 1910-1920, czy jako jeden z nurtów stylistycznych lat 30. Od końca lat 60. trwa moda na art déco i wielki powrót tamtej stylistyki w nowych kreacjach biżuteryjnych. Na wystawie przykładem tej tendencji jest broszka z akwamarynem ze zbiorów Muzeum Miedzi w Legnicy, powstała w okręgu kostromskim w ZSRR po 1958 r., czy należąca do Muzeum Narodowego w Poznaniu złota brosza paryska z lat 70. wg projektu Nadii Lger, będąca trójwymiarową “wersją” kompozycji “Suprematyzm” Kazimierza Malewicza.

Brosza owa to zarazem najmłodszy obiekt na wystawie, zaś najstarszą jest klasycystyczna złota szpila z koralową kameą z przełomu XVIII i XIX w., stanowiąca doskonały przykład biżuterii wciąż modnej przez cały wiek. Jeszcze kilka obiektów powstało w 1. poł. XIX w.: polskie srebrne pudełeczko filigranowe z turkusikami, francuska złota brosza z agatem mszystym, szwajcarski złoty emaliowany zegarek frakowy czy rosyjski złoty naszyjnik z włoskimi koralowymi kameami. Jednak zdecydowana większość eksponatów – zwłaszcza złotych – wykonana została w 2. poł. XIX i pocz. XX w., do I wojny światowej.

W grupie sreber znaczący udział mają obiekty z końca XIX i 1. ćw. XX w., jednak najważniejsze wśród nich są prace art déco zmarłego w 1958 r. Henryka Grunwalda, inspirowane polskim folklorem, z motywami baśniowymi i legendarnymi, marynistycznymi i rodzajowymi oraz realizacje Józefa Fajngolda, w tym charakterystyczne brosze i pierścionki z główką dziewczęcą wykonywane przez artystę aż do śmierci w 1998 r. Swoje miejsce w ekspozycji ma też sztuczna biżuteria – zwłaszcza ta błyszcząca diamentowo – masowo produkowana od lat 30. w modnej, stylistyce art déco.

To czas, kiedy tanie imitacje stają się w komponowaniu stroju równoprawne z kosztownymi klejnotami od znanych jubilerów. Ogromny jest obszar powstania prezentowanej biżuterii – od Kostromy i Kazania po USA, przy czym najliczniejszy jest zespół prac rosyjskich, a tu głównie z Sankt Petersburga i Moskwy, chociaż absolutnie piękna edwardiańska brosza brylantowo-platynowa z ok. 1910 r. powstała w Rydze. Znaczącą grupę tworzy biżuteria z terenu Austro-Węgier, przede wszystkim wiedeńska, a następnie realizacje polskie, które są w absolutnej większości wśród prac art déco, zarówno przed, jak i powojennych.

Zegarki to głównie wyroby szwajcarskie, wśród nich zaś przepiękne są zwłaszcza pektoraliki, czyli damskie zegarki naszyjnikowe; jeden z nich z wykonano w najsławniejszej dawniej firmie zegarmistrzowskiej Antoniego Patka – tu już z czasów spółki z zięciem Jean Adrien Philippem. Warto też zwrócić uwagę na pewne dziś już zapomniane typy kompozycji biżuterii oraz techniki jej wytwarzania i zdobienia. I tak mamy tu dwa popularne w epoce wiktoriańskiej i edwardiańskiej wisiory negligée, czyli kompozycję z dwoma “zwisami” nierównej długości.

Z kolei wśród wyrobów filigranowych są wykonane w technice cannetille, polegającej na wykonywaniu trójwymiarowych małych kwiatków i zwojów z drucika i granulek. Zaś pośród urzekających barwnością i migotliwością emalii, wyróżniają się dwa klejnociki wykonane techniką emalii witrażykowej, przeźroczystej, ażurowej, nie nakładanej na podłoże. Uwagę zwracają także prace z pracowni jubilerskiego arcymistrza rosyjskiego ancien régime, Petera Carla Fabergé: rzeźbione w kamieniu figurki ludzi i zwierząt oraz biżuteria i akcesoria – w tym wisiorki w kształcie miniaturowych jajeczek, zdobione transparentnymi emaliami na giloszowanym podłożu.

Komponując ekspozycję chciałam przede wszystkim uzyskać taki efekt, by dobrze się ją oglądało. Stąd posłużyłam się pewnymi skojarzeniami wizualnymi, a nie wykładem stylistycznym, który i tak mimowiednie zaistniał. Generalnie z dwóch sal, pierwsza jest “złota”, druga “srebrna”, zaś w kolejnych gablotach mamy: ogień brylantów prawdziwych i sztucznych, blask różnobarwnych kamieni, czerwień korala, ekskluzywne wspaniałości Fabergé, męskie drobiazgi, wielobarwność emalii, blask złota, dyskretną wytworność srebra – w różnych technikach, i na zakończenie: osobliwości. Ekspozycję zamykają fotogramy z wyobrażeniami wytwornych pań i panów oraz projektami strojów i biżuterii od biedermeieru do art déco. Urokliwą oprawę i aranżację wystawy zaprojektowały i wykonały Iza Królik i Magda Dąbrowska z firmy YES Biżuteria.

Renata Sobczak-Jaskulska kurator wystawy

Bratek – medalion dwuczęściowy, Odessa, do 1908 roku, srebro “84” złocone, odlewane, emalia malarska, Muzeum Narodowe w Poznaniu, ze sreber Funduszu Obrony Narodowej


Portmonetka damska w kształcie muszli, firma: Gedlitzka’s Josef B. Shöne, Wiedeń, po 1883 r., srebro “3” złocone, tłoczone, aplikowane, Muzeum Narodowe w Poznaniu, ze sreber Funduszu Obrony Narodowej

Bransoletka filigranowa, Kazimierz Bierkowski (?), Warszawa, lata: 1896-1899, srebro “84” ciągnione, Muzeum Narodowe w Poznaniu, ze sreber Funduszu Obrony Narodowej


Broszka wykonana techniką cannetille Europa, XIX/XX wiek, srebro ciągnione i odlewane, Muzeum Narodowe w Poznaniu, ze sreber Funduszu Obrony Narodowej


Medalion secesyjny dwuczęściowy, G. F. Schulzt, Niemcy, pocz. XX w., srebro “800” tłoczone, Muzeum Narodowe w Poznaniu, ze sreber Funduszu Obrony Narodowej


Wisiorek w stylu Ludwika XVI z seledynowym turkusem Francja, 4. ćwierć XIX wieku, złoto, srebro, brylanty, turkus Muzeum Narodowe w Poznaniu


Naszyjnik secesyjny szafirowo-brylantowy Anton Niklasch, Wiedeń, 4. ćwierć XIX wieku, złoto, srebro, brylanty, szafiry, Muzeum Narodowe w Poznaniu


Zegarek frakowy męski savonette, neorokokowy Genewa, do 1856 roku, złoto tłoczone, emaliowane, Muzeum Narodowe w Poznaniu

Para kolczyków neobarokowych “orientalnych” Europa Środkowa (zapewne Wiedeń), około 1870-1880 roku, złoto dmuchane, emaliowane, turkusy, almandyny, chryzolity, perełki, Muzeum Narodowe w Poznaniu

Broszka – wisiorek w kształcie łabędzia na harfie, S. Popernik, Wiedeń, pocz. XX w., srebro “4”, półperełki, almandyny, Muzeum Narodowe w Poznaniu

Zegarek kieszonkowy męski savonette, secesyjny, Louis Brand & Fils, Biel, Szwajcaria, ok. 1910 r., srebro tłoczone, niellowane, stal, mosiądz, Muzeum Narodowe w Poznaniu, ze sreber Funduszu Obrony Narodowej



Naszyjnik w stylu neobaroku antykizującego z kameami, złotnik: I.E., Rosja, 3. ćw. XIX w., kamee: zapewne Włochy, złoto “56” odlewane, dmuchane, ciągnione, tłoczone, ryte, fakturowane, korale rzeźbione, szlifowane, Muzeum Narodowe w Poznaniu


Para kolczyków neorenesansowych, Europa Środkowa, 2. poł. XIX w., złoto odlewane, emalie: czarna, biała i zielona, kryształ szlifowany, Muzeum Narodowe w Poznaniu


Brosza “suprematystyczna” wg projektu Nadii Léger, złotnik G.P., Paryż, lata 70., złoto “2” walcowane, wycinane, polerowane, Muzeum Narodowe w Poznaniu

Biżuteria od biedermeieru do art déco Muzeum Sztuk Użytkowych – Oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu Góra Przemysła 1 Czynna do 4 maja 2008

Jubilerzy Napoleona

Marie-Étienne i Francois-Regnault Nitot

Majestat nowo powstałego cesarstwa potrzebował należytej oprawy – stały się nimi tiary i towarzyszące im komplety biżuterii, tzw. parury autorstwa dwóch paryskich jubilerów. Stworzony przez nich styl reprezentacyjnej biżuterii do dziś obowiązuje na europejskich dworach

Francuski dom jubilerski “Chaumet” czy – jak w oryginale – “Maison Chaumet” jest jednym z najstarszych na świecie i działa od prawie 230 lat. Jego założycielem był Marie-Étienne Nitot (1750-1809), który w 1780 r. otworzył pracownię i sklep jubilerski na Rue St Honoré w Paryżu, pracujący do czasów rewolucji francuskiej dla arystokratycznej klienteli i wykonujący dla niej małe biżuteryjne zegarki oraz biżuterię z ładnie komponowanych i biegle montowanych kamieni.

Po “chudych” rewolucyjnych latach w 1802 r. został osobistym jubilerem pierwszego konsula, a następnie cesarza Francuzów Napoleona Bonaparte oraz – co za tym idzie – najbardziej popularnym na ponad półtora wieku wśród europejskiej arystokracji. Pracował z synem, Francois-Regnault (1779-1853), który po śmierci ojca w 1809 r. przemianował firmę na: “Marie-Étienne Nitot et fils”.

Po upadku I Cesarstwa w 1815 r. Francois-Regnault sprzedał ją – i przez kolejne pokolenia trafiła ona do rodziny Chaumet, od której pochodzi współczesna marka. W 1987 r. rodzinne przedsiębiorstwo zostało przekształcone w spółkę akcyjną, wytwarzającą prócz biżuterii i zegarków też własną linię kosmetyków. W 1907 r. firma przeniosła się na Place Vendôme 12, gdzie mieści się do dziś. Początek XIX wieku był we Francji czasem szczególnym, przede wszystkim politycznie, ale też społecznie, i – co jest tego prostym następstwem – artystycznie. Rewolucja francuska zupełnie zniszczyła nie tylko dawne elity, ale również spowodowała ogromne spustoszenie we wszelkiego rodzaju mobiliach, w tym w klejnotach. Nowa władza wypromowała nowe elity, a rodzące się I Cesarstwo ustanowiło nową dynastię i nową arystokrację. Zarówno państwo, jak i ludzie potrzebowali stosownej oprawy, zwłaszcza artystycznej.

Najwspanialszą – i obliczoną na taki właśnie efekt – manifestacją tej nowej oprawy była koronacja Napoleona i Józefiny 2 grudnia1804 r. Wtedy też Marie-Étienne Nitot zabłysnął – w przenośni i dosłownie – przed całą Francją i Europą przygotowanymi dla rodziny Bonapartych jubilerskimi dziełami. Wykreowany przez niego nowy styl i rozwiązania poszczególnych typów klejnotów, oparty – jak sama idea napoleońskiego państwa – na Cesarstwie Rzymskim, stał się powszechnie obowiązujący.

Charakterystyczne było wykonywanie biżuterii w zestawach jednolitych wzorniczo i materiałowo, tzw. parur lub demi-parur. W skład parury wchodziły: tiara, nazywana też diademem, grzebień, kolczyki, naszyjnik, dwa typy brosz – większa i mniejsza (czasem jako duża: devant de corsage), pasek do sukni lub sprzączka do paska, czasem bordiura rękawków, klejnociki do naszycia na nie lub na stanik sukni (tzw. ornament de corsage), para bransolet, czasem pierścień. Półparurę tworzył zestaw skromniejszy, ograniczający się do pojedynczych typów ozdób.

Biżuterię w kompletach wykonywano już wcześniej, jednak zasadniczym novum wprowadzonym przez Nitotów była obecność w nich tiary. Tiara w ogóle stała się signum ich twórczości i stylu empire, Marie-Étienne uznał bowiem, iż była to ozdoba przynależna w starożytnym Rzymie szlachetnie urodzonym matronom.

Wyjątkową rangę wśród dworskich klejnotów, którą nadali tiarze jubilerzy Napoleona, ma ona do dziś w życiu dworów i wyższych sfer. Kilka – spośród licznie zachowanych – realizacji Nitotów cieszy się sławą absolutnie wyjątkowych. Są to m.in. tiara koronacyjna Józefiny wykonana w 1804 r. z osadzonych w platynie diamentów, szafirowo-diamentowa parura Hortensji (córki cesarzowej), szmaragdowo-diamentowa parura cesarzowej Marii Luisy, czy jej diamentowy naszyjnik typu riviãre.

Magiczna biżuteria

Kazachowie wierzą w tradycję

Koczownicy zamieszkujący dzisiejszy Kazachstan uzupełniali swój strój narodowy biżuterią, wierząc w jej magiczną moc. Dziś, gdy o wyborze pierścionka czy bransolety decyduje moda, a nie plemienne wierzenia, wyroby z tradycyjnymi motywami wciąż cieszą się wielką popularnością Jubilerów w Kazachstanie nazywano zergerami, od perskiego słowa zar-zer, oznaczającego złoto. Przekazywali oni swój fach z pokolenia na pokolenie. Ich rola polegała nie tylko na tworzeniu ozdób cieszących oko, ale i utrwalaniu tradycji i ludowej kultury. Rzemiosło było łącznikiem między światem materialnych przedmiotów a sferą ducha, magii i wierzeń.

Amulet dla panny młodej

Każda panna młoda w Kazachstanie do dziś otrzymuje w prezencie kolczyki. Od najdawniejszych czasów traktowano je jak amulety i noszono od wczesnego dzieciństwa. W zależności od okazji wybierano na podarunek różne typy kolczyków, ale prawie zawsze były one szerokie, płaskie, wykonane ze srebra i zdobione drogocennymi kamieniami. Typowe dla kultury ludów Kazachstanu kolczyki składają się z dwóch części – łuku w kształcie półksiężyca i niżej doczepionej części z drogocennymi kamieniami symbolizującymi słońce. Takie połączenie – półksiężyca i słońca – oznaczało w symbolice człowieka pierwotnego połączenie dwóch energii. Półksiężyce są czasem wykonywane z drucianej siatki i ozdabiane kwiatowymi motywami. Do nich doczepiane są dzwoneczki z długim frędzlem, kołyszące się rytmicznie przy każdym ruchu właścicielki.

Ręka-róża

Bransoleta z doczepionymi za pomocą łańcuszków dwoma lub trzema pierścieniami nosi nazwę czarci-blezik, a w Europie zyskała nazwę “ręka-róża”. Ozdoba ta, znana w Kazachstanie już od setek lat, była noszona tylko przez dziewice. Starsza kobieta w czarcim bleziku uznana zostałaby za pozbawioną skromności. – Dziś tego typu bransolety nosi się rzadko, tylko podczas wielkich okazji – mówi studentka z Ałmaty, Assel Toltebajeva. Kobiety w Kazachstanie nadal jednak lubią bogato ozdabiać sobie dłonie; chętnie noszą po parze bransolet i po kilka pierścionków na jednym palcu.

Światło księżyca

Od wieków niezmiennie ulubionym metalem w Kazachstanie, podobnie jak i w Polsce, jest srebro. Dawniej wierzono, że powstaje ono za sprawą działania poświaty księżycowej i że ma wpływ na ludzkie życie. Do naczynia, w którym kąpano nowonarodzone dzieci wrzucano srebrne monety i pierścienie, wymawiając przy tym słowa: “oby dni dziecka były jasne jak srebro”. Ludowe wierzenia wpłynęły również na popularność turkusów, które mają przynosić szczęście i krwawnika – kamienia pomyślności. W biżuterii chętnie wykorzystuje się również szmaragdy i rubiny. Gust klientów kształtują dziś światowe trendy. Społeczeństwo Kazachstanu jest dziś bardzo otwarte na światowe nowinki. Po ulicach Ałmaty spacerują kobiety, ubrane zgodnie z najnowszą modą, ale w ich uszach kołyszą się często długie, płaskie kolczyki. Ten mariaż nowoczesności z tradycją intryguje, zachwyca i inspiruje przyjezdnych.

Kolekcję starej kazachskiej biżuterii udostępnił Genrih Maier, właściciel sklepów w Kazachstanie (Ałmaty, Astana) z wyrobami ze srebra, bursztynu i kamieni jubilerskich oraz antykami z Azji Środkowej. W swojej ofercie ma również wyroby firmy S&A Bursztynowa Biżuteria z Gdyni.

Olga Gontarska

Napierśnik (onirżejek), pozłacane srebro ze wstawkami ze szkła, XVIII w. Takie ozdoby noszono do lat 30. ubiegłego stulecia tylko w stepach Zachodniego Kazachstanu

Pierścienie, pozłacane srebro. Najmniejszy z krwawnikiem (XIX w.), średni z wstawką ze szkła (XIX w.), największy – pierścień swatki (kudag żuzik) z wstawką ze szkła (XVIII w.)

Bransolety, srebro pozłacane z krwawnikiem, XIX w.

zawieszki (tujme) – Pozłacane srebrne ozdoby (tujme) przyszywano u brzegu kaftana, a czasem wykorzystywano jako guziki (XIX w.)

Bransolety, srebro pozłacane, XVIII i XIX w.

Biżuteria Art Deco – wielki powrót

W latach 20. i 30. XX w. biżuteria sięgnęła artystycznych szczytów, a jubilerstwo stało się jedną z najbardziej pasjonujących dyscyplin wzornictwa i zdobnictwa. Dziś prace ówczesnych złotników są jednym z głównych przebojów aukcji

Międzywojenna biżuteria wykonana ze stopów złota z innymi metalami, które nadawały jej odpowiedni kolor, dziś pokryta jest nadającą jej duszy patyną. Szczególnie pięknie wygląda biżuteria złoto-srebrna, gdzie spatynowane na czarno srebro kontrastuje z oprawionymi w nie diamentami, a całość podbudowana jest złotem w typowym starym głębokim odcieniu. Niepowtarzalną barwę biżuteria antykwaryczna zawdzięcza również kolorowym kamieniom – szafirom, rubinom, szmaragdom oraz emaliom.

Nawet ta z dużymi kamieniami jest wyjątkowo lekka i delikatna dzięki zastosowaniu minimalnej ilości materiału niezbędnego do wykonania projektu. Według specjalistów podróbki można poznać m.in. po nadmiarze złota lub zastosowaniu kamieni szlachetnych w miejscach, gdzie wystarczyłaby odrobina emalii. Biżuteria Art Deco sięgnęła artystycznych szczytów. Lata dwudzieste i trzydzieste to nie tylko rozwój sztuki użytkowej, ale przede wszystkim zdobniczej. Kobiety zmieniły styl życia, obcięły włosy, wyszły w świat.

I chciały być piękne. Wielkie i uznane firmy jubilerskie: Van Cleef and Arples, Mauboussin, Fouquet Cartier czy Boucheron stanęły przed nowym wyzwaniem i sprostały mu. Wzorem niemieckiego kolegi po fachu – Theodora Fahrnera – rozpoczęły masową produkcję pierścionków, kolczyków, klipsów i brosz o zgeometryzowanych formach kół, kwadratów i prostokątów. Przenikały się one czasem między sobą lub zachodziły na siebie, tworząc nieraz bardzo złożone konfiguracje. Pojawiły się też wzory orientalne, a po zamieszaniu związanym z odkryciem grobu Tutanchamona – nawet egipskie.

Jubilerzy wymyślali coraz atrakcyjniejsze wzory. Łączyli kamienie szlachetne i półszlachetne, białe z kolorowymi. Popularne stały się akwamaryny. Rosło też zapotrzebowanie na duże kamienie. Pojawiły się więc w pierścionkach cyrkony i topazy. Doceniane są również brosze wysadzane kamieniami szlachetnymi oprawionymi w srebro i złoto oraz pierścionki, będące kompozycjami dwóch różnych kamieni szlachetnych ułożonych obok siebie po skosie. Wykonywane one były w kilku wersjach: diamentowo-szafirowej, diamentowo-perłowej, diamentowo-rubinowej oraz najrzadszej, a przez to najdroższej – diamentowo-diamentowej, w których diamenty były różnych kolorów. Najciekawsze, najrzadsze i zarazem najdroższe są te ostatnie.

Przez kolekcjonerów ceniona jest również polska biżuteria z lat 30., wykonywana przez lwowskich złotników. Zaczęli oni stosować szlif o kątach i proporcjach zbliżonych do idealnego szlifu brylantowego prawie równocześnie z opracowaniem w Antwerpii nowoczesnego szlifu brylantowego przez Marcela Tolkovsky’ego. Wyroby te zyskały uznanie w całej Europie. Abraham Fischler, późniejszy prezydent Hoge Raad Voor Diamant (HRD – Najwyższej Rady Diamentów) w Antwerpii jako 9-letni chłopiec uciekł z ojcem przed KGB właśnie ze Lwowa. W latach 30. ekspozycję kamieni zdominowały ciężkie oprawy.

Zaczęto też stosować kamienie syntetyczne. Przed kupnem biżuterii Art Deco warto więc sprawdzić, z czego zostało wykonane oczko. Fascynacja barwą wymogła zastosowania materiałów wcześniej w jubilerstwie niestosowanych. Dlatego biżuteria Art Deco jest dzisiaj ceniona przede wszystkim ze względu na oryginalny projekt i wartość dekoracyjną, a nie wartość użytych w niej kamieni czy metali. Ustalenie z czyjej pracowni on pochodził może zwielokrotnić cenę. Za sygnowane małe dzieła sztuki Cartera trzeba już wyłożyć zawrotne sumy. Biżuteria antykwaryczna to nie tylko piękne i niepowtarzalne ozdoby, dodające wyjątkowości jej posiadaczowi, to również małe dzieła sztuki. Dzieła, których na rynku nie przybędzie, a ich wielbicieli jest z roku na rok więcej. Antykwariusze nie mają więc wątpliwości, że biżuteria antykwaryczna jest znakomitą lokatą kapitału.

Pocz. XX w., Pierścionek – białe złoto pr. 0,580, onyks, 1 szt. diament ~ 0,10 ct I/VS, 13 szt. rozet diamentowych, masa: 4,52 g

Pierścionek – Sygnet, złoto pr. 0,585, platyna, onyks przeszpilony 1 szt. brylant 0,15 ct H/VS, 6 szt. rozet diamentowych, masa: 7,68 g

Lata 20. XX w., Brosza, platyna pr. 0,950, 1 szt. brylant ~ 0,65 ct J/P1, pozostałe I-J/VS-P ł. ~ 3,0 ct, 30 szt. szafirów w szlifie bagietowym, masa: 11, 69 g

Krzyżyk – białe złoto, ,1 szt. brylant 0,08 ct I/VS, 6 szt. diamentów w szlifie 8/8 H/VS, 20 szt. rautów diamentowych, masa: 2.5g

Brosza, początek XX w., białe i żółte złoto pr. 0,585, szafir cejloński 0,85 ct, szafirki trapezy 0,80 ct, 4 szt. rubinki, 8 szt. rozet diamentowych, 2 szt. pereł hodowlanych (1 stalowa, 1 kremowa)

Polska, pocz. XX w., Pierścionek, złoto pr. 0,585, srebro, 1 szt. diament 1,40ct I/P 2, 4 szt. rozet diamentowych, masa: 3,15 g

Polska, pocz. XX w., Pierścionek, złoto pr. 0,585, srebro, 1 szt. diament 1,25 ct I/P2, masa: 2,50 g

Kryształy w warszawskiej Domotece


Marka Lalique to niezaprzeczalny symbol piękna i elitarnego luksusu. Imperium kryształów, biżuterii i zmysłowych perfum zamkniętych w niepowtarzalnych flakonach. Firma powstała w XIX wieku dzięki talentowi francuskiego architekta i projektanta René Lalique’a, który w ciągu kilku dekad zrewolucjonizował podejście do sztuki dekoracyjnej, zdobywając uznanie zamożnej klienteli

Ilustracja kunsztu marki

Wystawa “LALIQUE know-how” jest ilustracją kunsztu tej znanej francuskiej marki. Dzięki niej mieliśmy okazję poznać technikę produkcji kryształu oraz niezwykle trudne i czasochłonne procesy obróbki materiału ukochanego przez Rene LaliqueŐa. Na wystawie pokazane zostały projekty samego René Lalique’a, jak choćby słynny secesyjny wazon Versaille (1939), kryształowy wróbel (1929), malowana emalią misa Nemour (1929) oraz kryształowe pawie, nawiązujące do maskotki samochodowej stworzonej w 1928 roku dla Bentley’a.

Zaprezentowano także jeden z najokazalszych projektów syna założyciela firmy – Marca LaliqueŐa – kryształową głowę konia z 1953 roku oraz współczesne propozycje elementów dekoracyjnych, jak choćby wazon z limitowanej serii Mossi (2004) oraz ogromny kryształowy stół Cactus (1951). Ponadto goście wystawy mogli obejrzeć najnowsze propozycje Studia Projektowego LaliqueŐa – nowoczesną linię “Vibrations”, która swą premierę miała podczas paryskich Maison et Objet w 2006 roku.

Z zamiłowania do eksperymentów

René Lalique nie obawiał się artystycznych eksperymentów i o tym można było przekonać się, oglądając wystawę w Warszawie. Jego secesyjna biżuteria należy do najpiękniejszych w historii sztuki dekoracyjnej. O współpracę z artystą zabiegali najwięksi perfumiarze i giganci przemysłu motoryzacyjnego.

Dla pierwszych, jak choćby Coty’ego czy Guerlaine’a, tworzył flakony perfum niczym dzieła sztuki, dla drugich projektował kryształowe maskotki zdobiące maski limuzyn Bentley’a czy Rolls-Royce’a. Po dziś dzień symbolem marki jest kryształ. Satynowy, szkliście transparentny, mleczny czy barwiony, w każdej z odsłon kunsztownie ozdabia kolekcje akcesoriów wnętrzarskich, biżuterii oraz ekskluzywnych linii kosmetycznych.

Liliya Grodzieńska

Wystawy Laligue’a tegorocznym hitem

Wystawa secesyjnej Biżuterii René Laliqu’a 1890-1912 w Pałacu Luksemburskim była tegorocznym hitem w Paryżu. Od 6 września kolekcję oglądać można w berlińskim Broehan-Museum. Nie bez przypadku równolegle z prezentacjami w Paryżu i Berlinie w poznańskim Muzeum Sztuk Użytkowych zorganizowano niezwykle interesującą wystawę “Lalique know-how”. Natomiast od 4 października do 15 października wystawę kryształów LaliqueŐa można było obejrzeć w warszawskiej Domotece. Wystawa została zorganizowana przez przedstawiciela LALIQUE w Polsce, Andrzeja Kareńskiego – Tschurl. Kuratorem z ramienia poznańskiego muzeum była Magdalena Weber – Faulhaber.


Obrączki zamiast orderów i pierścienie z podków konia

Aniela Zinkiewicz-Ryndziewicz
Kierownik Muzeum Sztuki Złotniczej w Kazimierzu Dolnym

Do 2 grudnia w Muzeum Sztuki Złotniczej oddziale Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym można oglądać wystawę polskiej biżuterii patriotycznej i sztanc, z których była bita.
Jedną z atrakcji ekspozycji jest unikatowa obrączka z napisem “OYCZYZNA OBROŃCY SWEMU”, jaką Tadeusz Kościuszko wręczał zamiast orderów swoim najwaleczniejszym żołnierzom Na kazimierskiej wystawie można zobaczyć polską biżuterię patriotyczną, począwszy od schyłku XVIII wieku do czasów współczesnych. Jest to ekspozycja unikatowa w skali kraju, ponieważ pokazano także, jak była wytwarzano, zestawiając sztance z konkretnymi egzemplarzami biżuterii z nich bitymi oraz z “półproduktami” w postaci blaszek srebrnych z wytłoczonymi Orłami, Pogonią czy kotwicami.

Manifestacja uczuć patriotycznych

Od końca XVIII wieku (czasu budzenia się świadomości narodowej) tego rodzaju ozdoby były formą manifestacji uczuć patriotycznych, zwłaszcza w okresach, gdy jawne okazywanie ich było zakazane. Były także środkiem porozumienia społecznego, przez występujące na nich znaki, symbole, wizerunki wodzów i bohaterów, napisy i daty upamiętniające wydarzenia i rocznice. Biżuteria prezentowana na wystawie towarzyszyła przez ponad dwa stulecia wszystkim istotom momentom w historii naszego kraju, była świadectwem zmagań narodu o odzyskanie niepodległości.

Oprócz obrączki, wręczanej przez Tadeusza Kościuszkę, podziwiać można żelazne pierścienie, które – jak głosi legenda – zostały wykute z podków konia księcia Józefa Poniatowskiego, czy oprawne w złoto krzyżyki wykonane z gałązek olch z Olszynki Grochowskiej, a także unikatową bransoletę, należącą według tradycji do wdowy po generale Józefie Sowińskim.

Biżuteria na czas żałoby

Z okresu żałoby narodowej, wprowadzonej po krwawym stłumieniu manifestacji, które odbywały się w Warszawie w 1861 w związku z 30. rocznicą bitwy pod Olszynką Grochowską, pochodzą liczne krzyże, broszki, obrączki i pierścienie. Widniejące na nich emblematy żałobne i narodowe, przeplatają się z symbolami religijnymi oraz z symbolami nadziei na odzyskanie niepodległości.

Obrączki za dary na potrzeby Legionów Polskich, pierścionki z włosia…

W kazimierskim muzeum zobaczyć można także żelazne obrączki, jakie rozdawane były w zamian za złoto i kosztowności ofiarowane na potrzeby Legionów Polskich w 1914 roku oraz pierścienie z Orłem na biało-czerwonej emalii, pochodzące z okresu II wojny światowej, a także pierścionki wyplatane z włosia, sprzedawane w okupowanej Warszawie na fundusz pomocy więźniom Pawiaka.

… i oporniki w stanie wojennym

Wystawę zamyka biżuteria z okresu stanu wojennego, z maleńkim opornikiem, który noszony w klapie marynarki czy przypięty do swetra, niespodziewanie zaczął powszechnie pełnić funkcję biżuterii patriotycznej. Ekspozycję uzupełniają objaśnienia tekstowe przy niektórych obiektach w gablotach oraz na planszach, wydzielających przestrzenie odpowiadające poszczególnym okresom historycznym. Oglądaniu towarzyszą dźwięki pieśni patriotycznych, od czasów Konstytucji 3 Maja poczynając, a na utworze “Mury” w wykonaniu Jacka Kaczmarskiego kończąc.

Nowe zabytki w Muzeum Sztuki Złotniczej Muzeum Sztuki Złotniczej niedawno powiększyło swoje zbiory o unikatowy zespół zabytków (blisko 300 narzędzi, maszyn, urządzeń, wzorników), stanowiących wyposażenie dawnego warsztatu złotniczego. Pochodzi on z pracowni, należącej od kilku pokoleń do tej samej rodziny złotników krakowskich, założonej w 1858 roku przez Wacława Głowackiego, znanego złotnika, medaliera i miłośnika Krakowa.

W skład zespołu, który muzeum nabyło od ostatniego z rodu czynnego złotnika, pana Piotra Chmielińskiego, wchodzi m.in. szczególnie cenna pod względem historycznym, unikatowa kolekcja 80 sztanc złotniczych, z których większość używana była do wyrobu biżuterii o motywach patriotycznych w 2 połowie XIX wieku, a także w okresie międzywojennym. Pozyskanie tak niezwykłej kolekcji sztanc zainspirowało temat prezentowanej obecnie w kazimierskim muzeum wystawy pt. “Biżuteria patriotyczna”.

Broszka z tarczą herbową na tle skrzyżowanych ponopli



Jedna ze sztanc używanych do wyrobu biżuterii, pochodząca z zakupionej przez muzeum w Kazimierzu kolekcji Piotra Chmielińskiego

Godło Rzeczypospolitej Obojga Narodów pojawia się na wielu prezentowanych na wystawie przedmiotach


Żelazne obrączki, jakimi honorowano darczyńców Legionów Polskich we Włoszech

Tarcze herbowe wybite z Kazimierzowskich sztanc (elementy do wytwarzania biżuterii patriotycznej)

Ekspozycja “Biżuteria patriotyczna. Wystawa polskiej biżuterii patriotycznej i sztanc, z których była bita” potrwa do 2 grudnia br. Prezentowane na wystawie eksponaty pochodzą z Muzeum Historycznego m. st. Warszawy, Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Okręgowego w Koninie, Zamku Królewskiego na Wawelu oraz ze zbiorów własnych muzeum w Kazimierzu, a także od prywatnych kolekcjonerów z Krakowa, Warszawy, Lublina i Puław. Na 11 i 12 października w Domu Pracy Twórczej KUL w Kazimierzu planowana jest także sesja naukowa, poświęcona tematyce wystawy.

 


Wystawa i sesja naukowa zostały zrealizowane w ramach Programu Operacyjnego Patriotyzm jutra, ogłoszonego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Śniadanie u Uphagena

Wystawa “… łyżek srebrnych
dwa tuziny” Srebra domowe w Gdańsku 1700-1816

Co tydzień od 2 września jedna z osób zwiedzających placówki Muzeum Historycznego Miasta Gdańska zostanie zaproszona wraz z osobą towarzyszącą na poranną ucztę w dawnym stylu na przedprożu sławnej gdańskiej kamienicy Uphagena.
Ten interesujący projekt promuje wystawę
“… łyżek srebrnych dwa tuziny”

Na wystawie w Domu Uphagena można zobaczyć świeckie srebra stołowe używane w Gdańsku w XVIII oraz początkach XIX wieku – łącznie ponad 300 obiektów pochodzących ze zbiorów polskich (29 placówek muzealnych z całej Polski). Eksponowane są wyroby produkcji miejscowej, jak i te sprowadzane do Gdańska z Berlina, Wrocławia, Poznania, Królewca oraz innych mniejszych ośrodków produkcyjnych Prus Królewskich.


Srebrne wazy oraz
zastawy Czartoryskich i Sapiehów

Na wystawie można obejrzeć nigdy dotąd niewystawiane srebrne wazy do zupy sprzed trzystu lat, kandelabry, kunsztownie zdobione cukiernice, mydelniczki i puderniczki, a nawet srebrne zastawy Czartoryskich i Sapiehów. W ramach ekspozycji widzowie mogą także podziwiać inne srebrne nakrycia stołowe: sosjerki, talerze, półmiski, sztućce, sztućce środka stołu i półmiskowe, komplety do przypraw, cukiernice, dzbanki herbaciane, kawowe i czekoladowe, kufle i filiżanki, szczypce do cukru, lichtarze i świeczniki, tace, lustra i przybory toaletowe. Ekspozycję dopełniają naczynia porcelanowe i fajansowe, chłodziarki do win, a także stoły, stoły-pomocniki oraz meble siedziskowe.

Wystawa dla każdego

Gdańskie wyroby rzemiosła artystycznego cieszą się w Europie zasłużonym i stałym zainteresowaniem, dlatego wystawa przeznaczona jest dla zróżnicowanej pod względem wykształcenia i wieku grupy widzów. Ważną cechą jest jej dydaktyczny charakter – towarzyszące ekspozycji wydawnictwa i gry skierowane będą nawet do dzieci. Zwiedzający mogą zapoznać się nie tylko z wyrobami rzemiosła artystycznego, ale także poznać funkcje przedmiotów – często już dziś zapomniane i sposoby aranżacji stołu w XVIII i początkach XIX wieku.

Diana Bartnicka

Zapraszamy na wystawę do Muzeum Historycznego w Gdańsku, trwającą
do 11 listopada, której partnerem jest S&A Bursztynowa Biżuteria. Towarzyszy jej dwujęzyczny katalog, bogato ilustrowany, zawierający artykuły na temat złotnictwa, porcelany, naczyń i sprzętów służących do spożywania posiłków oraz słownik gdańskich złotników, działających w latach 1700-1816.


Gdańscy złotnicy znani
w całej Rzeczypospolitej

Pod koniec XVIII wieku nastąpił w Gdańsku intensywny rozwój cechu złotniczego.
Działało wtedy w mieście ponad
40 warsztatów, zlokalizowanych przy trzech ulicach – Św. Ducha,
Szerokiej i przy ul. Złotników, gdzie znajdowało się aż 19 pracowni. Gdańscy złotnicy w całej Rzeczypospolitej słynęli z wyrobów wysokiej jakości.
Wykonywali zamówienia polskich magnatów, szlachty i duchowieństwa, a także zaopatrywali w srebra użytku domowego mieszkańców miasta. Ich wyroby można zobaczyć na wystawie. Są to przedmioty związane z kulturą mieszczańskiego domu i szlacheckiego dworu, zarówno wystawne, bogato dekorowane, jak i skromne, mniej okazałe. W największej liczbie prezentowane są naczynia stołowe; niektóre ich rodzaje wyszły już z użytku. db

Solniczka
Między 1763 a 1767 r.
Gdańsk, Michael Schleich

Dzbanek do kawy
3 ćwierć XVIII w.
Gdańsk, nieznany monogramista “ECK”

Cukiernica z 1786 lub 1790 r. Gdańsk, Emmanuel Ellerholtz I

Dzbanek do czekolady
1771 r.
Gdańsk, Carl Ludwig Berendt

Para lichtarzy
1783 lub 1787 r.
Gdańsk, Ephraim Wischke

Koszyczek około 1784 r. Gdańsk, Conrad Jacob Wonnicker

Skarby Ukrainy

W małym, osiemnastowiecznym budynku na terenie Ławry Peczerskiej w Kijowie znajduje się Muzeum Historycznych Kosztowności Ukrainy zwane również Muzeum Scytyjskiego Złota. W dziewięciu salach prezentowane są najcenniejsze spośród gromadzonych przez lata zbiorów. Jest to najbogatsza kolekcja zabytków sztuki złotniczej na terenie dawnych republik radzieckich.

Muzeum otwarto w 1969 roku, jako filię Muzeum Narodowego Historii Ukrainy. Prezentowane zbiory pokazują rozwój sztuki złotniczej ludów za-
mieszkujących tereny dzisiejszej Ukrainy na przestrzeni dziejów. – Podczas oficjalnej wizyty w Kijowie muzeum odwiedziła prezydentowa Maria Kaczyńska, która urzeczona ekspozycją, łamiąc protokół, przedłużyła swoją wizytę, by dokładnie zapoznać się ze zbiorami. – powiedziała reporterce Polskiego Jubilera Ludmiła Strokowa, dyrektor muzeum.


Niepisana kronika koczowników

Koczowniczy Sarmaci i Scytowie, którzy zamieszkiwali tereny dzisiejszej Ukrainy, nie znali pisma, a kroniką ich dziejów są pozostałości materialne. Nie wydobywali, ani nie obrabiali oni drogocennych metali, więc ich “kronikarzami” byli przeważnie Grecy z kolonii położonych na północnych wybrzeżach Morza Czarnego. Na zamówienie scytyjskich czy sarmackich dostojników wytwarzali ozdoby odpo-
wiadające gustom mieszkańców południowoukraińskich stepów.

Skarby dawnych plemion kryją rozrzucone po całej Ukrainie kurhany, do których wraz ze zmarłym składano przedmioty codzinnego użytku. W nich archeologowie odnajdują złote bransolety oraz ozdoby strojów z powtarzającymi się motywami jeleni, koni i symboli solarnych. Elementy kultury scytyjskiej czy sarmackiej mieszały się z wpływami greckimi i symboliką Bliskiego Wschodu, która przenikała na te tereny przez Kaukaz.


Skarb cudem ocalały

Najcenniejszym eksponatem w muzeum jest złoty scytyjski pektorał z okolic miasta Ordżonikidze (obwód dniepropietrowski). Ten ozdobny napierśnik z IV w. p.n.e. odnaleziony został w 1971 roku w kurhanie Tołstaja Mogiła, gdzie złożono ciało scytyjskiego króla. Pektorał o wadze 1150 gramów, próbie 985 oraz średnicy 30,6 cm wykonany został przez greckich złotników na scytyjskie zamówienie. Napierśnik skomponowany jest z trzech rzędów.

Najwyższy przedstawia sceny z życia koczowniczych Scytów, środkowy wypełniają motywy roślinne, najniższy obrazuje walkę dzikich zwierząt i mitycznych stworzeń. Pektorał cudem ocalał przed szabrownikami. – Przypadek czy zrządzenie losu sprawiły, że niezauważony leżał przez wieki, czekając na swego odkrywcę – zastanawia się Jurij Bilan, kierownik działu wystaw w Muzeum.

Bogactwo wielu kultur

Burzliwy okres wędrówki ludów pozostawił na terenach Ukrainy pamiątki po wojowniczych ludach Awarów, Alanów i Hunów. Myliłby się jednak ten, kto z rozkwitem jubilerstwa w okresie Rusi Kijowskiej wiązałby tryumf jedynie słowiańskich motywów. Tak, jak Grecy wpływali na gust estetyczny koczowniczych Scytów, tak doświadczeni mistrzowie bizantyjscy przejęli rolę krzewicieli piękna na dopiero co ochrzczonej Rusi (988 r.).

Z północy zaś docierały wpływy Normanów. Każda nacja, zamieszkująca Ukrainę od najbardziej zamierzchłych czasów wzbogacała jej sztukę złotniczą. W muzeum obok kosztowności wykonanych przez rosyjskich, polskich i ormiańskich rzemieślników znajduje się najbogatszy na Ukrainie zbiór judaików pochodzący z kijowskich synagog.


Źródło inspiracji

O rozwój muzeum dba dyrektor, Ludmiła Strokova i Jurij Bilan, kierownik działu wystaw, którzy potrafią długo i ciekawie opowiadać historię każdego z eksponatów. Organizowane tu wystawy czasowe są inspiracją dla współczesnych ukraińskich artystów i sprawiają, że muzeum staje się łącznikiem między przeszłością i teraźniejszością.

Muzeum Historycznych Kosztowności Ukrainy,
Kijów ul. Sichnevoho Povstannia 21, budynek 12,
tel.: (0038-044) 280-13-87,
280-13-90, 280-47-51