Artykuły z działu

Przeglądasz dział LUDZIE BRANŻY (id:52)
w numerze 05/2019 (id:175)

Ilość artykułów w dziale: 1

pj-2019-05

Sztuka złotnicza to język wyrazu artystycznego

Rozmowa z Marią Magdaleną Kwiatkiewicz, współzałożycielką marki jubilerskiej YES, wielką propagatorką polskiej sztuki złotniczej

pj-2019-05v-01

Jest pani wielką propagatorką polskiej biżuterii współczesnej. Firma jubilerska YES, której jest pani współzałożycielką, prowadzi galerię sztuki promującą polskich artystów złotników, organizuje pani wystawy polskiego złotnictwa, a ostatnio na rynku księgarskim z pani inicjatywy pojawiła się książka „Artyści złotnicy. Rozmowy o polskiej biżuterii”. Skąd wzięła się u pani miłość do biżuterii?

Bardzo dziękuję za tak miłe przedstawienie mojej sylwetki. Rzeczywiście, jestem wielką pasjonatką biżuterii, szczególnie unikatowej, którą kolekcjonuję od ponad 20 lat. Pasja wynikała niejako z mojego życia zawodowego oscylującego, rzecz jasna, wokół biżuterii. Naturalną koleją rzeczy była fascynacja pięknymi przedmiotami, a w konsekwencji chęć ich posiadania. Wkrótce okazało się, że polska sztuka złotnicza nie jest powszechnie znana, a co ważniejsze, wcale nie docenia się jej jako dziedziny artystycznej porównywalnej do malarstwa czy rzeźby. Między innymi z tego powodu zainicjowałam działanie Galerii YES , mieszczącej się na poznańskiej starówce. Kiedy moja kolekcja była już całkiem pokaźna, zapragnęłam, aby stała się zbiorem reprezentatywnym, opisując tym samym ludzi ją tworzących i okoliczności, w jakich powstawały poszczególne obiekty. Dziś chyba najważniejszy jest dla mnie właśnie człowiek w roli twórcy, jego historia, wrażliwość, sposób widzenia świata.

pj-2019-05v-02

Czym jest więc dla pani biżuteria?

Na każdym etapie mojej kolekcjonerskiej przygody, ale i życia oraz nabywanych doświadczeń, biżuteria była czymś innym. Dziś niewątpliwie jest dla mnie opowieścią o człowieku oraz komunikatem, jaki wysyła w świat. Sztuka złotnicza to bowiem język wyrazu artystycznego, który podda jemy interpretacji, nadając często nowe znaczenia. Przez ponad 20 lat jedna kwestia nigdy nie uległa zmianie – obraz piękna, jaki wyłania się z biżuterii, szczególnie tej unikatowej. Zawsze będzie dla mnie źródłem doznań estetycznych.

We wstępie do książki „Artyści złotnicy. Rozmowy o polskiej biżuterii” powołuje się pani na profesor Irenę Huml, badaczkę polskiej biżuterii autorskiej, ale także wielką jej miłośniczkę, mówiąc, że to prof. Huml zachęciła panią do stworzenia książki o polskiej biżuterii, aby ta przetrwała. Czy mogłaby pani pokusić się o prognozę dotyczącą polskiej biżuterii autorskiej – jaka przyszłość ją czeka?

Rynek biżuterii autorskiej nie jest ani zmierzony, ani zważony, co powoduje, że nie mamy wiedzy, ile jest on dokładnie wart. Trudno więc pokusić się o jakiekolwiek prognozy dotyczące jego rozwoju w kontekście biznesowym. Zdecydowanie więcej powiedzieć można jednak o samym zjawisku, które funkcjonuje zarówno w świecie sztuki czystej – mowa tu o biżuterii konceptualnej, jak i sztuce użytkowej oraz dobrym, polskim designie. Dostrzegalne są zmiany w warstwie estetycznej, bo zdecydowanie więcej, szczególnie młodych złotników eksperymentuje z materiałami, ale i obowiązującymi w świecie mody trendami. Z jednej strony – dostrzegalna jest odwaga, momentami nawet brawura, z drugiej zaś – pewnego rodzaju wypłaszczenie kolekcji, co powoduje, że ma ona szansę spotkać się z zainteresowaniem szerszego grona odbiorców. Biżuteria częściej zyskuje dodatkowe funkcje, np. stając się obiektami kinetycznymi, które po wprawieniu w ruch nabierają pełnego znaczenia. Największe zmiany, w mojej opinii, zaszły jednak w przestrzeni komunikacji z odbiorcami oraz samej sprzedaży. Internet spowodował, że wzrosła konkurencyjność, ale i możliwość bezpośredniego dotarcia do potencjalnego klienta. Pod warunkiem oczywiście, że znajdzie się klucz do wyróżnienia się spośród niezliczonej ilości treści dostępnej w sieci. Odpowiadając jednak na zadane pytanie, mam wielką nadzieję, że biżuterię autorską zarówno w Polsce, jak i na świecie czeka świetlana przyszłość. Może tak być pod warunkiem, że wszyscy będziemy działać w kierunku edukacji! Media, instytucje kultury i sztuki, sami artyści powinni czuć się w obowiązku wskazywać na wartości, jakie kryją się w biżuterii autorskiej, pomagać odbiorcom ją rozumieć i odczytywać.

Biżuteria zmienia się na naszych oczach, i to nie tylko w formie i materiale, z jakiego została wykonana. Przede wszystkim zmienia się jej znaczenie i przeznaczenie. Na rynku pojawia się coraz więcej biżuterii inteligentnej, będącej narzędziem pomagającym łączyć się ze światem wirtualnym, a także biżuterii „jednorazowej”, która wykonana z materiałów tanich i nietrwałych po kilkakrotnym założeniu trafia na śmietnik. Zauważamy także działania artystyczne mające na celu przeniesienie biżuterii w świat wirtualny, gdzie zostanie ona obrazem biżuterii, a nie realnym przedmiotem. W którą stronę, według pani, rozwijać się będzie rynek jubilerski?

Zadając to pytanie, wywołała pani niejako trzy zupełnie osobne wątki – technologii, konsumpcjonizmu oraz sztuki, dlatego też nie wydaje mi się, aby była na to pytanie jednoznaczna odpowiedź. Z chęcią jednak podzielę się perspektywą rozwoju firmy YES Biżuteria, która naturalnie jest odpowiedzią na potrzeby rynku, ale również elementem jego kreowania. Tworzymy biżuterię prawdziwą, trwałą i wartościową z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego, że jest wykonana ze szlachetnych materiałów. Po drugie, niesie z sobą emocje i pozwala się nimi dzielić. Wreszcie nasza biżuteria to dobry, polski design. Myślę więc, że rynek jubilerski, będący mimo wszystko rynkiem dóbr luksusowych, będzie zmierzał w kierunku jakości, oryginalności i personalizacji. Nie bez znaczenia były, są i będą emocje, jakie wywołuje biżuteria. Właśnie dlatego nie wydaje mi się, aby w perspektywie kilku najbliższych lat biżuteria inteligentna, wirtualna, a już na pewno ta jednorazowa wyparły tę prawdziwą, zaprojektowaną, dedykowaną.

Czy wydaje się pani, że biżuteria pojmowana w sposób tradycyjny jest jeszcze potrzebna współczesnemu człowiekowi?

Zdecydowanie tak! Biżuteria to przede wszystkim ponadczasowy, uniwersalny i jednoznacznie pozytywny sposób okazywania uczuć. To silnie zakorzeniony w kulturze element stroju, ale i komunikat mówiący o wrażliwości, poczuciu estetyki, wartościach. Mniej niż kiedyś komunikuje o statusie społecznym, ale wciąż pełni również symboliczne funkcje. Jestem pewna, że o tradycyjną, dobrej jakości i ciekawą biżuterię możemy być spokojni.

Niedawno w Muzeum Biżuterii Współczesnej w Warszawie można było oglądać wystawę fotografii pani autorstwa oraz biżuterii etnicznej, która w całości pochodziła z pani prywatnej kolekcji. Z podróży po świecie przywozi pani nie tylko wspomnienia i zdjęcia, ale także biżuterię. Czy biżuteria pozwala pani poznać świat, w jakim się pani znajduje? I czym kieruje się pani, wybierając do swojej kolekcji biżuterię etniczną?

Moje podróże to przede wszystkim ludzie! Coraz częściej ich poznaniu podporządkowuję charakter i kierunek wyprawy. Dla mnie, wielkiej pasjonatki biżuterii, ta etniczna, noszona przez spotykanych na drodze ludzi, jest źródłem poznania kultury, obyczajów, religii danego plemienia. Obiekty, które włączam do swojej kolekcji, najczęściej mają w sobie wiele treści. To ona sprawia, że stają się wyjątkowe nie tylko dla mnie, ale i pierwotnych użytkowników. Jak bowiem inaczej nazwać można byłoby tuareskie naszyjniki zwane paszportami pustyni, na podstawie których identyfikuje się przybysza i pozwala napić się wody ze studni? Czym, jak nie komunikatem, jest perak – największe nakrycie głowy zakładane od święta, którego wielkość jednoznacznie wskazuje na stan urodzenia i majętność kobiety. Równie wymowny może być brak biżuterii charakterystyczny dla hinduskich wdów, które po śmierci męża wyklucza się ze społeczeństwa i pozbawia wszelkich przywilejów, w tym noszenia biżuterii.

Świadomość na temat biżuterii współczesnej w Polsce ogranicza się do wąskiego grona wtajemniczonych. Pani wieloletnia działalność z całą pewnością przyczynia się do rozpowszechnienia wiedzy na temat polskiego współczesnego złotnictwa artystycznego. Czy widzi pani, poza swoją działalnością, szansę na zainteresowanie Polaków biżuterią autorską?

Naturalnie, i dodam, że moja działalność, choć w jakimś zakresie unikatowa, jednak nie jest jedyną w Polsce. Nie zapominajmy o takich miejscach, jak Galeria Sztuki w Legnicy czy Akademia Sztuk Pięknych w Łodzi. Pojawiają się ponadto nowe inicjatywy, jak chociażby Muzeum Biżuterii Współczesnej w Warszawie. Szansa na zainteresowanie Polaków biżuterią autorską jest wprost proporcjonalna do zaangażowania w promocję i edukację całego środowiska złotniczego tworzonego przez artystów, galerzystów, ale także uczelnie oraz muzea, aż wreszcie media – nie tylko branżowe. Wszystkie te ogniwa muszą stworzyć jeden, spójny łańcuch sprawnie i atrakcyjnie przekazujący zaproszenie do niesamowicie pięknego świata biżuterii.

Jakie działania należałoby podjąć, aby Polacy zaczęli kupować biżuterię „po nazwisku” jej twórcy?

Myślę, że w znacznej mierze odpowiedziałam na to pytanie wcześniej. Polacy muszą mieć wiedzę, muszą potrafić odróżnić biżuterię autorską od dobrej, ale jednak masowej produkcji. W Galerii YES , poza promocją artystów i regularną organizacją wystaw, również odbywa się sprzedaż. Cały proces przypomina bardziej opowiadanie fascynujących historii o artystach i źródłach ich inspiracji niż chłodną transakcję biznesową. Biżuteria autorska wymaga bowiem specjalnego traktowania – są to przecież dzieła sztuki, często przypominające małe formy rzeźbiarskie, a już na pewno obiekty, które nie tylko się posiada, ale dzięki którym również się bywa. Kim? Być może kolekcjonerem, być może miłośnikiem sztuki, a przede wszystkim jednak aktywnym członkiem wspierającym złotniczą brać.

Dziękuję za rozmowę

.  Rozmawiała Marta Andrzejczak