Artykuły z działu

Przeglądasz dział LUDZIE BRANŻY (id:52)
w numerze 03/2018 (id:166)

Ilość artykułów w dziale: 1

pj-2018-03

Wielki jubileusz Amberif

Rozmowa z Ewą Rachoń, dyrektorem projektu Międzynarodowych Targów Bursztynu, Biżuterii i Kamieni Jubilerskich Amberif, o dwudziestopięcioleciu targów i kondycji branży bursztynniczej.

pj-2018-06a-03

  W marcu świętowaliśmy dwudziestopięciolecie Międzynarodowych Targów Bursztynu, Biżuterii i Kamieni Jubilerskich Amberif. Jubileusz skłania do podsumowań, w związku z tym chciałabym zapytać, jak zmienił się świat biżuterii w ciągu ćwierćwiecza.

Kiedy zaczynałam pracę w Międzynarodowych Targach Gdańskich, wystukiwałam na maszynie do pisania adresy na kopertach – to już przecież inna epoka. I tak, jak zmienił się świat technologicznie, tak też zmienił się świat biżuterii. Przede wszystkim w sposobach komunikacji i marketingu. Nowe technologie pomogły nam w nawiązaniu łączności handlowej ze światem, przełamaniu monopoli dystrybucyjnych i już na początku wciągnęły młodzież do współpracy. To dzieci wielu bursztynników uruchamiały pierwsze wirtualne adresy, zakładały strony internetowe i sklepy, a teraz zajmują się marketingiem i komunikacją w mediach społecznościowych. Biżuteria klasyczna zmienia się wolniej, choć i tu nowości polepszające jakość metali, projektowanie i wydruki 3D wypierają dawne metody. Łączność z handlowcami z wielu stron świata powoduje adaptację, ale i generowanie trendów, stawia wysokie wymagania jakościowe – a w ślad za tym udoskonalanie produkcji. Pojawienie się kupców z Chin spowodowało przełamanie wieloletniej dominacji srebra w polskiej ofercie wzorniczej i bursztyn zaczęliśmy oprawiać również w złoto. Poszukiwanie ścieżek dojścia do wyobraźni klientów to również łączenie kamieni kolorowych i małych diamentów z bursztynem – technologiczne i wzornicze wyzwania podejmowane przez bursztynników i złotników. Wszystkie te złożone procesy składają się na ukształtowanie dynamicznego regionu wytwórczego w rejonie Pomorza, a poprzez liczne kontakty promieniującego również na regiony wytwórcze w Warszawie, Poznaniu, Krakowie i innych miejscach w Polsce.

Udała się państwu rzecz niezwykle trudna, a mianowicie skonsolidowanie branży nie tylko bursztynniczej, ale także biżuteryjnej. Jak wyglądała ta droga ku jedności i czy wydaje się pani, że branża jubilerska przemówi jednym głosem nie tylko w kwestiach dotyczących bursztynu, ale wszystkich kwestiach dotyczących branży biżuteryjnej?

Jedność to nie jest stan możliwy czy pożądany w tak złożonym i trudnym świecie walki o zamówienia, zapewnienia przyszłości swojej firmie, wobec całego ogromu wyzwań, jakie się łączą z prowadzeniem firmy. Mamy jednak kilka organizacji branżowych, by wypracowywać opinie i koncentrować się na tych celach, które możemy uznać za wspólne. A wtedy spójnym przekazem komunikować się z tymi podmiotami, które naszych problemów mogą nie znać i nie rozumieć, a mogą bardzo skomplikować nasze funkcjonowanie Pamiętam wiele bardzo burzliwych spotkań i sporów, podczas których trzeba było rezygnować z wcześniej planowanych koncepcji, a drugiej strony pojawiały się w trybie burzy mózgów rozwiązania, których w pojedynkę się nie wymyśli. Jest bardzo wielu ludzi, którzy patrzą nieco dalej niż zasięg ich bezpośrednich interesów. Zależy im na kreowaniu przyjaznych warunków do pracy – to ich musimy umieć rozpoznać i pytać o radę. Z decyzją wypracowaną wspólnie, nawet jeśli się z nią nie zgadzamy, łatwiej jest się pogodzić, a na jakimś etapie przyjąć jak swoją. Na pociechę mogę powiedzieć, że nie tylko my mamy kłopoty, większość znanych mi środowisk producentów biżuterii, gemmologów czy handlowców je ma, toczy potężne spory i niekończącą się walkę o regulacje procesów wydobycia i pozyskiwania metali czy kamieni kolorowych, a na tej podstawie o budowę zaufania klientów, rujnowanego stale przez liczne fałszerstwa.

Które z zainicjowanych przez targi Amberif wydarzeń uważa pani za najważniejsze?

Zespół konsultantów powołany u zarania targów Amberif uwrażliwił nasze działania na sztukę i naukę – konsekwencją są prowadzone od pierwszej edycji seminaria, które zaowocowały stałą obecnością naukowców z różnych dziedzin na targach i ich stałą weryfikacją informacji o bursztynie i jego cechach strukturalnych. To pozwala komunikować się na partnerskich zasadach z ośrodkami naukowymi i laboratoriami gemmologicznymi w innych krajach, wypracowując zrozumiałą terminologię, dzieląc się metodami badawczymi i wiedzą. Sztuka i design to z kolei kierunek rozwoju, nasza podstawowa szansa na odróżnienie. Jak mistrzowie w sporcie wyczynowym – artyści wyznaczają możliwości i rozbijają szklane sufity. Łamiąc kanony, prowadzą czasem w ślepą uliczkę, a czasem otwierają autostradę do serc użytkowników. Zorganizowanie z okazji jubileuszu wystawy prac autorów nagrodzonych w konkursach targowych przez Muzeum Bursztynu i Galerię Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników było, jak sądzę, wyrazem uznania dla wieloletniego i metodycznego prowadzenia konkursów wzorniczych: Mercurius Gedanensis dla uczestników targów oraz Amberif Design Award otwartego dla międzynarodowego grona projektantów, którzy mieli ochotę zmierzyć się z proponowanym przez nas tematem czy inspiracją. Przewinęły się przez te lata zastępy wybitnych artystów, tak w charakterze jurorów, jak i uczestników. Nieoceniony jest tu wkład Giedymina Jabłońskiego – pomysłodawcy formuły konkursu, a następnie kolejnych kuratorów: prof. Sławomira Fijałkowskiego i Barbary Schmidt z Monachium. Kiedy Galeria Sztuki w Legnicy poprosiła o zebranie wyników wszystkich konkursów, kiedy Muzeum Bursztynu zdecydowało się na zakupy uzupełniające kolekcję na podstawie werdyktów międzynarodowych składów jury naszych konkursów, pomyślałam, że to nie jest codzienna rzecz, by targi, z założenia bardzo merkantylne, trafiały do ośrodków sztuki. Tak więc przy różnych niedostatkach być może choć trochę oddaliśmy ludziom sztuki, którzy tak wiele wnieśli do rozwoju wzornictwa, a ich obecność przy branży współtworzy wysoką opinię o polskim wzornictwie.

Amberif to nie tylko targi, podczas których branża jubilerska może zaopatrzyć się w wyroby biżuteryjne, ale także instytucja, która wychowała młode pokolenie projektantów biżuterii i odegrała ogromną rolę w kształtowaniu się nowoczesnego wzornictwa w biżuterii bursztynowej. Jak z pani perspektywy wyglądają zmiany w polskim designie? Jak zmieniała się biżuteria bursztynowa na przełomie lat?

Jeżeli faktycznie byliśmy katalizatorem procesów twórczych, platformą debiutu i rozwijania kontaktów, to fantastycznie. Najważniejsza jest stała obecność Łódzkiej Akademii Sztuki, współpraca z Gdańską Akademią Sztuk Pięknych, Zespołem Szkół Plastycznych w Częstochowie i oczywiście Stowarzyszeniem Twórców Form Złotniczych – partnerem w kształtowaniu Galerii Projektantów. Design goni zmiany w naszym otoczeniu, eksperymentuje i gniewa, często zmaga się z materią zupełnie inną niż ta, do której przywykliśmy w złotnictwie. Poszukuje nowych rozwiązań formalnych, nowych materiałów i technik tak projektowych, jak i wykonawczych, a równocześnie wraca i nawiązuje do tego, co było. Dopóki biżuteria będzie wyrażać nasze potrzeby emocjonalne i zdobnicze, po szamańsku chronić nas przed złem – dopóty będą znajdowali się odbiorcy. Nie wyobrażam sobie, by hologram czy tatuaż zastąpił mi pierścień z bursztynu i gwoździa, jaki ostatnio zaprojektował Paweł Kaczyński.

Międzynarodowe Targi Bursztynu, Biżuterii i Kamieni Jubilerskich to także okazja do poszerzenia wiedzy na temat bursztynu, kamieni jubilerskich oraz nowoczesnych technologii, które znajdują zastosowanie w tworzeniu biżuterii. Jak ocenia pani poziom wiedzy polskich złotników, artystów i jak zmieniał się on w ciągu ponad dwóch dekad?

Producent musi wiedzieć, co sprzedaje, i tak właśnie zakłada kupujący. Jubiler jest jednym z zawodów zaufania publicznego i lepiej, żeby klienci go nie utracili, bo się odwrócą w stronę innych atrakcyjnych dóbr gwarantowanych rękojmią korporacji czy marki. Organizacje branżowe organizują kursy i udzielają rekomendacji. Wszyscy rozwijamy się dzięki stałej obecności naukowców w pobliżu. Już podczas pierwszej edycji pani prof. Barbara Kosmowska-Ceranowicz przykazała się uczyć i wypełniamy to zalecenie najlepiej jak umiemy – najpierw pod okiem nieodżałowanego Wiesława Gierłowskiego, a teraz dr Ewy Wagner-Wysieckiej z Wydziału Chemicznego Politechniki Gdańskiej. Efektem jest Laboratorium Bursztynu powołane przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Bursztynników, które lada moment zakończy spłatę leasingu na nowoczesny i wymagający specjalistycznej wiedzy spektrofotometr. Blisko współpracuje z branżą cała ekipa paleoentomologów z Uniwersytetu Gdańskiego pod okiem prof. Ryszarda Szadziewskiego, szkolącej dzieci w Muzeum Inkluzji dr Elżbiety Sontag i latającego po świecie prof. Jacka Szwedo. Inkluzje przyrodnicze w bursztynie są jednym z głównych powodów jego sławy, gdyż dają wgląd w przeszłość i czasem budzą – płonne, jak dotąd – nadzieje na odtworzenie stworów z przeszłości. Wszystkie materiały seminaryjne konsekwentnie udostępniamy, a każdy, kto zainteresuje się bursztynem czy diamentem, ma dostęp w sieci do najnowszej wiedzy. Jeżeli chcemy mieć kontakt z naszymi odbiorcami, to musimy wiedzieć co najmniej tyle, ile oni. A dobrej szkoły zawodu na wybrzeżu ciągle brak.

Jubileusz skłania do refleksji, ale także do zastanowienia się nad przyszłością. Jakie plany mają państwo na przyszłość?

Mamy nastawione szeroko uszy na sygnały z branży, od firm, od artystów, od ludzi nauki i organizacji branżowych. Mam nadzieję, że jak co roku wskażą nam, co jest ważne i co mamy zaprezentować w światłach reflektorów kolejnej edycji. Wyzwaniem są nowe techniki komunikacji i sprzedaży, kreowanie potrzeby na biżuterię i działania marketingowe, których nie może zrealizować żadna pojedyncza firma – a fundusz zbiorowy nie powstał i jest to jedna z tych spraw, których nie udaje się w rozdrobnionej branży ułożyć.

Co czeka nas podczas przyszłorocznej edycji targów?

Teraz żyjemy przygotowaniami do kolejnego Ambermartu, który jest słonecznym uzupełnieniem bardziej hermetycznych edycji Amberifu. We wrześniu rozłożymy puzzle i zobaczymy, co niesie nowe rozdanie, zapytamy, kto wymyślił lub zrobił coś intrygującego, kto pozwoli się zaprosić, a kto zawoła, że musi pokazać na targach coś wyjątkowego! Targi są oknem wystawowym, lustrem, a czasem katalizatorem procesów, które toczą się w twardej rynkowej grze całej branży. Jest cudownie, jeśli zdarzają się takie momenty, kiedy można ułatwić lub wesprzeć definiowanie problemów i poprzez spotkania czy wymianę doświadczeń szybciej dojść do korzystnych rozwiązań. To, po co przyjeżdżają handlowcy, czasem z najodleglejszych stron, znajduje się w witrynach wystawców, którzy zawsze mają premiery nowej linii, jakieś szczególne kamienie lub techniczne rozwiązania. Tak długo, jak Amberif będzie momentem prezentacji nowości – te podróże z daleka będą miały sens. I na koniec chciałabym zapytać o przyszłość branży bursztynniczej.

Jak ocenia pani zmiany w prawie geodezyjnym oraz co zmiana przepisów oznaczać będzie dla polskich twórców biżuterii z bursztynem?

Zmiany w prawie geologicznym mają służyć uregulowaniu sposobu wydawania koncesji na poszukiwanie i wydobycie bursztynu, ponieważ jednak wprowadzane są przez głównego geologa kraju bez konsultacji ze środowiskiem firm, które z tego surowca korzystają – kosztuje nas to jak dotąd wiele nerwów. Kłopoty z dzikim wydobyciem surowców ma każdy kraj, który posiada dobra dostępne na wbicie łopaty. Dotyczy to diamentów w Afryce, szafirów w Kaszmirze czy rubinów w Birmie. Są państwa i korporacje, z De Beers włącznie, które próbują wprowadzić do legalnego obrotu tego typu wydobycie zwane artisan mining – którego skala określana jest na 20 proc. światowego pozyskiwania diamentów i kamieni kolorowych. Żadne rygory nie powstrzymają ludzi od przekopania ziemi czy wykucia skały, jeżeli jest to w zasięgu ich możliwości. Tylko jasne i dostępne procedury uzyskiwania koncesji, wyważone opłaty i kontrola likwidacji szkód po wydobyciu będą służyły systemowemu uporządkowaniu kwestii wydobycia. Trzeba znaleźć rozwiązanie, które zalegalizuje poszukiwania i wydobycie w płytkich nanosach, jak to jest z bursztynem na Pomorzu – pod nadzorem geologa wojewódzkiego, a zarazem ureguluje w sposób systemowy, tam, gdzie sprawa dotyczy złóż głębokich, wymagających technik kopalnianych i badań geologicznych, a przede wszystkim zadbania, by surowiec w jak największej części pozostał do dyspozycji krajowych producentów – bo to wspiera gospodarkę, tworzy miejsca pracy i podatki. Kanada i Botswana potrafiły wypracować takie regulacje, aby pozyskiwane tam diamenty były szlifowane w znacznej mierze na miejscu, a nie w odległych centrach zagranicznych. Rzemiosło zawsze radziło sobie z często nieprzychylnym otoczeniem biznesowym, a małe, elastyczne firmy potrafiły reagować na wszelkie szanse, ale i zagrożenia. Tylko czy zawsze musi być pod górę?

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Marta Andrzejczak