Artykuły z działu

Przeglądasz dział DOBRE BO POLSKIE (id:55)
w numerze 05/2017 (id:159)

Ilość artykułów w dziale: 1

pj-2017-05

Każdy poszukuje swego kamienia filozoficznego, ja swój chyba znalazłem

Rozmowa z Cezarym Łutowiczem, artystą, który od 1972 r. wprowadził krzemień pasiasty do polskiej i światowej biżuterii. Pomysłodawcą i współorganizatorem warsztatów złotniczych „Krzemień pasiasty – kamień optymizmu”. Współautorem Festiwalu krzemienia pasiastego – kamienia optymizmu. Pasjonatem krzemienia pasiastego.

pj-2017-05at-16

Polski Jubiler: Minęło 45 lat, odkąd zajął się pan tworzeniem biżuterii z krzemieniem pasiastym. Jak ocenia pan lata spędzone z „polskim diamentem”?

Patrząc wstecz, obecnie chyba postąpiłbym podobnie. Trzeba to zauważyć, że w latach siedemdziesiątych wszystko było inne. Bardzo prymitywne narzędzia oraz technologie warsztatowe. Brak internetu, telefonów, druku, komputerów… Musiałem też na własny użytek odkrywać nieznaną w tamtych czasach naukę czy sztukę – marketingu. Pomagali mi ludzie, którzy dzielili się ze mną wiedzą na temat krzemienia pasiastego. Wiedza daje determinację do działania. Od lat walczę z określeniem naszego kamienia „polski diament”. Wyobrażam sobie, że gdzieś w Antwerpii czy w innym ośrodku obróbki kamieni jeden szlifierz pokazuje drugiemu nasz minerał ze słowami: to polski diament. Obaj pękają ze śmiechu. Staje się to prześmiewcze. Używam określenia „kamień rzadszy niż diament” – a w tym jest prawda. Diamenty występują w wielu miejscach na ziemi, krzemień pasiasty w jednym.

Jak przez te lata zmieniał się pana stosunek do krzemienie pasiastego?

Po kilkudziesięciu latach, kiedy już nie ma problemów technologicznych, kiedy obróbka tego kamienia nie ogranicza naszej wizji, pływamy na falach wyobraźni. Wiek i lata doświadczeń zachęcają do czyszczenia formy. Łatwo zagubić się w możliwościach. W swojej twórczości dbam o klarowny przekaz. Tworzę listy do czyjejś wrażliwości. Świadomość, że kadruję zastany świat obrazu istniejący w tej postaci sto pięćdziesiąt milionów lat, zachęca, ale i onieśmiela. Wiem, że moją rolą jest służyć temu, co – z naszej perspektywy – ponadczasowe.

Niedawno w Muzeum Złotnictwa w Kazimierzu Dolnym odbyła się wystawa upamiętniająca pański jubileusz pracy z krzemieniem pasiastym. Zaprezentowano pana biżuterię i obiekty biżuteryjne, które powstały przez te lata. Widać w nich pana stałe poszukiwania, próbę oddania doskonałości krzemienia. Czy wydaje się panu, że pańskie poszukiwania i eksperymenty formalne kiedyś się zakończą i uzyska pan formę idealną?

Jest taki etap w świadomej pracy warsztatowej, kiedy zachwycamy się swoją biegłością zawodową. Robimy barokowe czy secesyjne kompozycje kwiatowe wiązane wiciami roślinnymi, to wszystko już prawie pachnie… Przychodzi pytanie – po co? Przecież kwiaty są – prawdziwe, żywe. I tak z nimi przegramy. Pojawiają się głębsze refleksje. Budowanie relacji między mną, kamieniem, metalem a osobą, która to dopuści do intymnej sfery swego wizerunku. Tak powstaje ład myślowy i kompozycyjny – to bliskie poezji.

Jest pan nie tylko pierwszą osobą, która zaczęła tworzyć biżuterię z krzemieniem pasiastym, ale także osobą najbardziej zaangażowaną w rozpropagowanie go na całym świecie. Co udało się panu zrobić i jakie ma pan plany najbliższą przyszłość?

Początkiem była biżuteria dla „cioci Marysi”, kobiet z mojego najbliższego otoczenia. Minerał z polnej drogi i jeszcze prymitywnie oszlifowany nie zachęcał do noszenia. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku pojęcie biżuterii wypełniał złoty pierścionek z czerwonym oczkiem, oczywiście przyjeżdżający zza wschodniej granicy. W tak małych miejscowościach, jak mój ukochany Sandomierz, nie istniało pojęcie biżuterii autorskiej. Miałem chęć i możliwość tworzenia kolekcji i dużych zespołów biżuterii srebrnej z krzemieniem pasiastym. Wystawiałem początkowo w Sandomierzu (1973 r., Muzeum Regionalne). Wykorzystywałem wystawy rzemiosła artystycznego w wielu miastach. Przełomem była propozycja całorocznej wystawy (1985 r.) w Muzeum Sztuki Złotniczej w Kazimierzu Dolnym. Obecność naszego kamienia w przestrzeni tak kierunkowego muzeum – uwiarygodniła kamień. Duża to zasługa ówczesnego dyrektora Jerzego Żurawskiego, Michała Gradowskiego, kustosza Tadeusza Kozłowskiego, a i Jędrzeja Jaworskiego, donatora muzeum. Wsparli mnie też Joachim Sokólski i Stanisław Czarnecki (geolog). Wystawą tą zainteresowały się media, dostałem masę propozycji wystawienniczych, które skwapliwie wykorzystałem. Trudno wymienić miejsca na trzech kontynentach, gdzie udało mi się pokazywać ten kamień. Ukoronowaniem był udział w dwóch Światowych Wystawach EXPO – Mediolan 2015 i Astana (Kazachstan) 2017 oraz fakt, że nosi moją biżuterię królowa Belgii księżna Matylda. Udało się przy pomocy wielu wspaniałych ludzi podnieść krzemień pasiasty z bruku polnych dróg do godności biżuterii monarszej – sam bym nie podołał…

Dzięki panu krzemień pasiasty stał się kamieniem jubilerskim. Noszony jest przez kobiety na całym świecie. W swoich pracach wykorzystują go twórcy polscy i zagraniczni. Czy wydaje się panu, że można osiągnąć jeszcze więcej, a jeśli tak, to co?

Mimo trudnych momentów, które tworzą ludzie nierozumiejący zagadnienia, nie ustaję w realizowaniu pomysłów. Szkoda, że w Sandomierzu zaniechano pięknych festiwali krzemienia pasiastego – kamienia optymizmu. Świetnie to organizował Mariusz Pajączkowski, oddając swój czas, pasję działania, a i pieniądze. Ja też zakończyłem prowadzenie warsztatów złotniczych pt. „Krzemień pasiasty – kamień optymizmu” – brak sprzyjającego klimatu w mieście. Życie uczy, odchodzą jedni, przyjdą tacy, którzy podniosą zaczęte inicjatywy (kamień nie umiera, człowiek umiera – kamień jest).

Jakie ma pan plany artystyczne na najbliższą przyszłość? Czym nas pan zaskoczy?

Na takie pytanie kiedyś, cytując kogoś, odpowiedziałem: „Mężczyzna bez względu na wiek, ma plany na następne sto lat”. Każdy poszukuje swego kamienia filozoficznego, ja chyba znalazłem. Otóż, bardzo zależy mi aby nasz kamień był wyróżnikiem polskiej biżuterii – i tylko polskiej… aby dostał osłonę prawną jako polskie dobro. To tylko tyle. 

Dziękuję za rozmowę Rozmawiała Marta Andrzejczak