Artykuły z działu

Przeglądasz dział OPINIE (id:131)
w numerze 03/2014 (id:130)

Ilość artykułów w dziale: 1

pj-2014-03-01

Strzał w kolano

W odpowiedzi na artykuł „Czy z mapy polskich muzeów zniknie jedyne muzeum złotnictwa?”

W poprzednim numerze Polskiego Jubilera ukazał się wywiad z panem Michałem Gradowskim pt. „Czy z mapy polskich muzeów zniknie jedyne muzeum złotnictwa?”. Dowiadujemy się z niego o historii Muzeum Sztuki Złotniczej, jego dzisiejszych niepewnych losach i zupełnie niewiadomej przyszłości. Pan Michał Gradowski w sposób jakże charakterystyczny dla siebie przedstawia fakty spokojnie, wyważonym tonem. Jego charakter nie pozwala na skargę. Bo to, co się w ostatnim czasie dzieje, należy rozpatrywać również w kategorii niesprawiedliwości i ludzkiej złej woli. Podstawowym problemem podnoszonym we wspomnianym artykule są plany zmiany nazwy Muzeum Sztuki Złotniczej w imię zupełnie niejasnych celów.

pj-2014-03-41

Michał Gradowski jest człowiekiem, który nawet nie wspomniał w wywiadzie o błędach swoich wieloletnich przyjaciół. To nie leży w jego charakterze. Rozumiem jego wybór. Jednak nie mogę przemilczeć kilku istotnych faktów, bo pośrednio przyczyniłem się – ja oraz wielu moich przyjaciół, kolegów i znajomych ze Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych – do dzisiejszego przykrego stanu rzeczy. Ale może po kolei.

Zmiany w statucie Muzeum Nadwiślańskiego

Mniej więcej półtora roku temu historycy sztuki oraz środowisko związane ze złotnictwem zostało zbulwersowane faktem proponowanych zmian w statucie Muzeum Nadwiślańskiego, a mających na celu zmianę nazwy i rangi Muzeum Sztuki Złotniczej. Do Kazimierza posypały się liczne protesty ze strony największych autorytetów związanych z historią sztuki, muzealnictwem i złotnictwem. Swoje krytyczne zdanie przekazało również Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. „Logika” argumentów nowej dyrekcji Muzeum Nadwiślańskiego budziła zdziwienie i niedowierzanie. Bardzo szybko środowisko zrozumiało i zinterpretowało te działania. Otóż kończyła się budowa nowej siedziby Muzeum Sztuki Złotniczej. W pierwotnych planach miało to być miejsce dla stałej kolekcji dawnej i współczesnej sztuki złotniczej, warsztatów konserwatorskich, złotniczej biblioteki i czytelni naukowej, magazynów, pomieszczeń technicznych i biurowych oddziału Muzeum Sztuki Złotniczej, pokoi dla licznie przybywających tu gości, wykładowców i artystów (wynajmowanie dla nich pomieszczeń to dodatkowy koszt prowadzenia działalności Muzeum Nadwiślańskiego). Nowa dyrekcja postanowiła, że tak piękny i nowy budynek nie może służyć wyłącznie jako siedziba jednego oddziału i miejsce wystaw czasowych pozostałych oddziałów Muzeum Nadwiślańskiego. II piętro to piękne miejsce dla administracji, księgowości, poczekalni, z gabinetu dyrekcji mógłby rozciągać się tak piękny widok! Bo jakże to tak? Dyrekcja ma zostać w drewnianym zabytkowym budynku w pewnym oddaleniu od rynku? Decyzja o zmianie przeznaczenia nowej budowli zapadła. Tu ma być nowa siedziba Muzeum Nadwiślańskiego. Tylko jak to by wyglądało, gdyby na jednej ścianie widniały dwa napisy „muzeum”? Proste – będzie jedno, zaś z drugiego zrobi się „oddział złotnictwa”. A że znacząco obniży się ranga zbiorów, naruszy się intencje darczyńców i literę zawartej z nimi umowy – to nie jest ważne. Przecież administracja nie po to jest, aby ułatwiać opracowywanie i udostępnianie zbiorów muzealnych. Administracja jest po to, aby je godnie (!) reprezentować, a za swój trud być godziwie wynagradzana! Więc nadszedł czas na budowę marki Muzeum Nadwiślańskiego bez względu na koszty. Deprecjacja zbiorów budowanych od 35 lat ma się do tego przyczynić… Ot, myślenie w Kazimierzu. Liczne przykłady i praktyka innych muzeów, w tym Muzeum Narodowego, są nieistotne. Zaś budżet Muzeum Nadwiślańskiego trzeba przeznaczyć na nowe etaty, nie zaś na konserwacje i powiększanie zbiorów. Ech, a miało być lepiej… Zastanawia mnie siła oporu, z jaką dyrekcja odrzucała wszelkie interwencje i monity w tej sprawie. Czy aby wszyscy się mylili, zaś rację miała jedna osoba? I proszę nie podawać argumentu, że zmiany w statucie są zatwierdzane przez kolejne szczeble gremiów, do których należy mądra opieka nad zbiorami, ich rozwojem i ochroną. Ten temat nie jest przedmiotem tego artykułu, może napisze o tym ktoś inny.

Rozłam w środowisku

Wróćmy zatem do istoty problemu. Otóż wśród licznych i niezawodnych przyjaciół było również Stowarzyszenie Twórców Form Złotniczych. Od czasu jego powstania Muzeum Sztuki Złotniczej oraz Michał Gradowski i Aniela Ryndziewicz jako kierownik oddziału byli naszymi członkami honorowymi. Zawsze życzliwi, zawsze obecni na zjazdach STFZ i wernisażach, wspólnie planujący czas, jaki nastanie po zakończeniu budowy nowej siedziby Muzeum Sztuki Złotniczej. Opór pana Michała Gradowskiego przed deprecjacją jego kilkudziesięcioletniej honorowej (!) pracy był oczywisty. I jako naukowca, i jako osoby światłej, i jako osoby prywatnej. Całe środowisko, w tym STFZ, wsparło jego starania i działania, aby z tej nieszczęsnej decyzji o zmianie nazwy dyrekcja się wycofała. Bo wszyscy bez wyjątku darzyli go zaufaniem, sympatią i szacunkiem, szanowali argumenty i racje. Cóż, do czasu… Wyłom w tak jednolitym stanowisku osób i instytucji spoza Kazimierza był dyrekcji Muzeum Nadwiślańskiego bardzo potrzebny. Udało się. Podczas otwarcia nowej siedziby Muzeum Nadwiślańskiego doszło do pierwszego spotkania delegacji Zarządu i Rady Programowej STFZ z dyrekcją. Potem nastąpiły kolejne. W ich wyniku władze STFZ postanowiły zmienić stanowisko i wycofać wsparcie dla inicjatywy Michała Gradowskiego. Mimo spotkania, do jakiego doszło między ZiRP STFZ i panem Michałem w jego mieszkaniu, a mającym na celu wyjaśnienie wzajemnych relacji, do zbliżenia stanowisk nie doszło. Za obietnicę nawiązania współpracy podczas organizacji Nocy Muzeów i obchodów 25-lecia istnienia STFZ została praktycznie zerwana współpraca z oddziałem Muzeum Sztuki Złotniczej, zaś nawiązana nowa – z dyrekcją Muzeum Nadwiślańskiego. Która – na marginesie – o sztuce złotniczej ma znacznie mniejszą wiedzę. Cóż, Muzeum Nadwiślańskie ma 7 oddziałów, nic to dziwnego. Ot, taki deal w imieniu członków STFZ: wystawy za poparcie. ZiRP argumentują, że nawiązanie współpracy z pominięciem Muzeum Sztuki Złotniczej przyczyni się do lepszej promocji biżuterii, sztuki złotniczej i członków STFZ. Zadziwiająca teza. Ja jednak uważam, że organizacja jednej lub kilku akcji lub wystaw ma niewspółmiernie mniejsze niż stworzenie „stałej kolekcji współczesnej sztuki złotniczej w Muzeum Sztuki Złotniczej”. Poza tym – czy wystawy STFZ pod szyldem STFZ nie wyglądałyby poważniej? Zorganizowałem kilkadziesiąt wystaw w Warszawie, Sandomierzu i kilku innych miastach w Polsce. Wiem, że fakt medialny dotyczący wystawy przemija bardzo szybko. I jeżeli nie zostanie po wystawie dokumentacja w postaci katalogu – po niedługim czasie nawet sami uczestnicy mają problem w odtworzeniu o niej informacji. Naprawdę! Zaproponuję krótki test: gdzie była pokazywana wystawa STFZ Nasz Bursztyn? A gdzie STFZ.Eko? A najświeższy news: czyje prace były pokazywane podczas ostatniej Nocy Muzeów w Kazimierzu? No właśnie… Gdzie zatem szukać wiadomości, materiałów źródłowych, prac i zdjęć, które już newsem nie są? Intuicyjnie – w Muzeum Sztuki Złotniczej. Kto będzie ich szukał w Muzeum Nadwiślańskim? Przecież tu raczej będziemy szukać malarstwa, kultury żydowskiej, historii i literatury, zabytków przyrodniczych związanych z dorzeczem Wisły. Kiedy Muzeum Nadwiślańskie zacznie kojarzyć się ze złotnictwem? Miną lata, jeżeli w ogóle to nastąpi. I przy okazji krótka dygresja. W Galerii Otwartej w Sandomierzu często pytamy gości, z czym kojarzą im się nazwy Muzeum Sztuki Złotniczej i Muzeum Nadwiślańskie. Otóż większość gości, którzy w ogóle słyszeli nazwę Muzeum Sztuki Złotniczej, umieszcza ją bezbłędnie w Kazimierzu Dolnym. Bardzo rzadkie są odpowiedzi, że w Warszawie, Krakowie, Malborku lub Gdańsku. A jak wyglądają odpowiedzi dotyczące Muzeum Nadwiślańskiego? Jest umiejscawiane w Płocku (najczęściej!), Toruniu, Bydgoszczy, Sandomierzu (!) i – rzadko – w Kazimierzu Dolnym. Tej ostatniej odpowiedzi udzielają najczęściej ci, którzy odwiedzili Kazimierz chwilę wcześniej. Cóż z tego wynika? Pewnie powinni odpowiedzieć na to specjaliści od promocji. Ja uważam, że działania marketingowe są Muzeum Nadwiślańskiemu potrzebne. Ale czy potrzebna jest zmiana nazwy oddziału Muzeum Sztuki Złotniczej? Nie!

Władze przychodzą i odchodzą

Michał Gradowski postąpił jak człowiek honoru. Skoro grono przyjaciół zawiodło, wycofał się. Na ostatnim zjeździe zrezygnował z członkostwa honorowego STFZ. Z pewnością pozostał żal i zawód. Przyczyniłem się do tego również ja, bo może za cicho (a na pewno nieskutecznie) protestowałem przeciw takiej decyzji. I protestuję nadal. Dziś wyłącznie jako jeden z ponad stu kilkudziesięciu członków STFZ. Wiem, że wiele koleżanek i kolegów ma podobne zdanie. Ale nikt was nie usłyszy, jeżeli go nie wyrazicie głośno. Myślę, że dla pana Michała warto. I na zakończenie – również zastanawiałem się, czy warto być nadal członkiem STFZ. Otóż – tak! Członkowie STFZ to grupa jakże wspaniałych i ciekawych ludzi, prawdziwych indywidualności, zdolnych artystów, obiecujących projektantów, największa reprezentacja środowisk twórczych zaangażowanych w działania złotnicze. STFZ to nie kilka osób, które (moim zdaniem) pewnie w większości bez złej woli, ale podjęły błędną decyzję. Nie każdy ma wizję przyszłości i świadomość konieczności działań jak pan Michał Gradowski. Nie każdy rozumie rangę istniejących i powstających kolekcji jak pani Aniela Ryndziewicz. Niektórzy myślą krócej, doraźnie, być może i ambicjonalnie broniąc swoich racji. I w administracji, i u nas. Zarząd i Rada Programowa STFZ podjęła decyzję nie bacząc na to, w jakim świetle postawili nas, swoich członków, wobec innych grup zaangażowanych w rozwój złotnictwa. Władze przychodzą i odchodzą, oceniają je i wybierają je członkowie Stowarzyszenia. Podobnie dyrekcje muzeów. Dziś są, jutro być może będą inne. Zaś praca na rzecz środowiska zostaje, kolekcje mają szansę rozwoju, wspólne pozytywne działania chronią kulturę i ludzi, którzy się jej oddali. Zatem – musimy przeczekać złe czasy. Wierzę, że Muzeum Sztuki Złotniczej przetrwa lub powróci, bo to jest słuszne, racjonalne i mądre.

PS. Podkreślam, że wypowiadam się wyłącznie w swoim własnym imieniu, nie roszcząc sobie prawa reprezentowania jakiejkolwiek grupy (choć innych słucham uważnie). Z ostatniej chwili: Nie tylko środowisko złotnicze ma problemy z obecną dyrekcją Muzeum Nadwiślańskiego. Okazało się, że związki zawodowe, do których należy znaczna większość pracowników muzeum, weszły w spór zbiorowy z dyrekcją. Budynki Muzeum Nadwiślańskiego zostały oflagowane. Cóż, dyrekcje przychodzą i odchodzą…

Mariusz Pajączkowski, członek STFZ od roku 1991, w latach 1997- 2011 członek zarządu, w latach 2011-2013 członek rady programowej. W latach 1998-2009 administrator strony internetowej www.stfz.art.pl. Współorganizator ponad 80 wystaw promujących biżuterię autorską i sztukę złotniczą. Od roku 2010 prowadzi autorską Galerię Otwartą w Sandomierzu. Śródtytuły pochodzą od redakcji